Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
QuIz 2
- QuIz 2
Bronson.- Metal Gear Solid~Quiz
Voyevoda, czyli szef po rusku (chyba) The Joy, od radości, jaką zapewnia jej walka, no i do kompletu z resztą Kóbr. Jak ok to oddaję.- Powiązania fabularne GTA IV i DLC
Lopez spotykający Niko : - w czasie napadu na bank z braćmi McReary, Lopez jest jednym z zakładników (z nim zagaduje koleś, który wyciągnął spluwę i próbował zaatakować ekipę Niko). - przy wymianie diamentów za pieniądze z Żydami, Lopez pojawia się ze spluwą i przerywa transakcję - kiedy Niko i Packie mają "oddać" porwaną Gracie za diamenty, w wymianie po drugiej stronie uczestniczy Gej Tony i Lopez.- GTA IV
A czym jest Lost and Damned, jak nie mission packiem (na dodatek w tym samym mieście) ? Spoko, niech sobie będzie wyśmienitym dodatkiem, ale różnica GTA3-VC to jednak inna kategoria. Dodatki do GTA4 porównywałbym raczej do GTA : Liberty City Stories i Vice City Stories na PS2/PSP. Całkiem analogiczne.- Hit, którego fenomenu nie pojmujecie
Raven, nie przesadzaj. W Twoim porównaniu aspekty techniczne były po prostu barierą nie do przeskoczenia, natomiast wady MGS3 zapewne w pewnym stopniu dałoby się obejść (po tym co pokazało San Andreas to wierzę w naprawdę duże możliwości PS2, i tak, wiem, że to graficznie nie ma porównania do MGSów), a innych po prostu uniknąć. Kamera była błędem i tyle, nie ma usprawiedliwienia dla niej (może poza chęcią oddania za wszelką cenę "klimatu" MGSów). Dla mnie MGS3 to oczywiście świetna gra, jedna z najlepszych w jakie grałem, ale osobiście też spodziewałem się czegoś mocniejszego, nawet nie tyle po zapowiedziach, co po mega optymistycznych recenzjach (PE, N+, opinie na forach). Mam też tu na myśli w pewnym stopniu fabułę. Bossowie przereklamowani, też się zgodzę (poza The Boss, Ocelotem i w pewnym stopniu The Endem). Cóż, MGS2 po prostu bardziej mnie zmiażdżył. Co do fenomenu : Gears of War : świetna gierka, ale jak dla mnie to średni system seller. Żadnego szoku pod względem gameplay'u (choć w strzelaniny TPP praktycznie nie grywałem), o fabule nawet nie wspominam (nijaka, bohaterowi nie ciekawi, ogólnie mdłe to wszystko). Dużo czystej frajdy ze strzelania, ale jednak trochę to schematyczne. Za mało dla mnie na taką podnietę, jaka panuje, panowała. Dodam, że opisuję tylko wrażenia z single'a, no ale nie jestem typem osoby, która ze względu na dobry multi zmieniłaby drastycznie zdanie.- Pomoc
Co racja to racja. Sorry banny, ale jak ktoś nie potrafi 3 razy w tygodniu wygospodarować dwóch godzin (można liczyć z drogą) na treningi (a chce trenować, bo przecież nie chodzi mi o zmuszanie kogoś) to to jest trochę dziwne . Wykręcanie się takie po prostu, też znam takie osoby.- Odżywki, Gainery itp.
Chyba na wszystkie "mity" znajdowały się "obalające" publikacje, więc ciężko orzec prawdę ostateczną. Podstawa to obserwacja swojego ciała (jak ktoś ma srakę za każdym razem po zjedzeniu zupy mlecznej, to można wnioskować, że nie trawi laktozy, proste), co jakiś czas badania lekarskie, no i zdrowy rozsądek, plus umiar. Picie kilku litrów soków czy napojów owocowych tygodniowo może rzeczywiście przynieść więcej minusów niż plusów.- Szukam filmów z etosem rycerskim
W trylogii Władcy Pierścieni (głównie druga i trzecia część) trochę chyba możesz znaleźć. No chyba że fantasy nie wchodzi w grę.- Rozmowy ogólne o modzie
Zamknijmy grupowiec Spartakus przed osobami trzecimi, bo może wpaść ktoś, kto nie ma dobrej diety, dwóch lat stażu i nie bierze 100 na klatę. Tego typu logika. Nie mówiąc o tym, że tematyka ubrań dotyczy każdego, a sportu niekoniecznie.- Węglowodany.
Jakie kto ma priorytety, wiadomo. Jak ktoś ma na celu nabranie dużej ilości masy, to na pewno bierze pod uwagę możliwe "efekty uboczne". Rzecz w tym, że naturalną koleją rzeczy jest po jakimś czasie dieta i trening redukcyjny, więc to nie jest tak, że "robię masę i jestem skazany na wyhodowanie brzucha". Diety nisko węglowodanowe to wśród osób interesujących się siłownią nic nowego raczej. Tak czy inaczej, ciekawa lektura.- Pomoc
No nie przesadzajmy, że zero węgli i tłuszczów, tym bardziej, że banny jest raczej ektomorfikiem. Przy budowaniu masy na pewno musisz dostarczać więcej węgli niż białka dziennie, to oczywiste. Tłuszcze też dla zdrowia są potrzebne.- Pomoc
Chłopie, miesiąc to jeszcze nic. Zastojem się będziesz martwił jak będzie pół roku. Inna sprawa, że skoro nabrałeś już ponad 10 kg, to rzeczywiście organizm może powoli stopować. Jeśli jeszcze nie brałeś (sorry, ale nie pamiętam z innych tematów) odżywek, to pewnie najlepszy moment żeby zacząć. No i co do diety, to też trzeba wziąć pod uwagę, że skoro przybyło Ci tyle kilogramów, to potrzeby proporcjonalnie wzrosły, nawet jeśli tego nie czujesz w kwestii apetytu. To tak na wszelki wypadek piszę. Oczywiście, zmiana treningu to dobry pomysł. Wprowadź sobie kilka tygodni treningu typowo na siłę (bardzo duże ciężary, dosłownie kilka powtórzeń w seriach, wszystko jest na necie), może ruszysz. Opieram się na swojej wiedzy teoretycznej, bo osobiście u mnie różnie jest z wprowadzaniem tych rad w życie, a jak już kiedyś zmieniłem trening na okres dwóch miesięcy, to nic nadzwyczajnego z tego nie wynikło.- Odżywki, Gainery itp.
Tori, co do kre-alkalynu, to dobrze jest promowany przez producentów, sam chwilowo byłem trochę zajawiony na ten suplement, ale opinie ćwiczących są raczej takie, że to przereklamowane. W praktyce nic lepszego od jabłczanu. Po kilku miesiącach ćwiczeń "na poważnie" zrób sobie 4-6 tygodniowy cykl na monohydracie. Osobiście zmieściłem się w 45-50 zł na taki cykl, więc nie ma co narzekać. Jest coś w tym, że ćwicząc intensywnie sztuki walki ciężko zbudować masę na siłowni. Nie ma jednak opcji, żeby w ogóle się nie poprawiło, a przy dobrej suplementacji, to w ogóle może być bardzo miło. Przynajmniej odpada (raczej) ryzyko złapania tłuszczu. Osobiście przez niecały rok ćwiczyłem całkiem "amatorsko" na siłce, jednocześnie śmigając na boks, i nie było rewelacji (zero zmiany w diecie, żadnych supli, treningi typu "klatka, biceps, nogi"), ale zmiany in plus były zauważalne. Co dopiero przy dobrym treningu.- Avatar
Rzecz w tym, że z reguły osoby nastawione do czegoś "anty", mają jakieś dziwne poczucie wyższości i racji absolutnej. Coś na zasadzie "narzekanie to oznaka lepszego gustu niż zachwyt", bez względu na film (grę/książkę/płytę muzyczną). Fajnie, że wg. Ciebie fabuła jest słaba (trudno zaprzeczyć, że jest schematyczna, to fakt), ale daruj sobie arogancję. Dziś wróciłem z seansu. Film dla mnie świetny, mówiąc krótko. 3D tak szczerze trochę mnie męczyło, technicznie nie zadowoliło do końca (momentów zachwytu nie było w ogóle), ale efekty i wizualna strona filmu sama w sobie, to mistrzostwo. Wszystko naturalne, śliczne, Na'vi nie wyglądają plastikowo, a miałem pewne "obawy" na podstawie screenów (trailerów prawie nie oglądałem). Historia w porządku, taka opowiastka niespecjalnie skomplikowana. Nie nudzi. Scenariusz ma momenty przewidywalne, dialogi czasami mogą zabrzmieć sztampowo. Ogólnie, jak już ktoś wspomniał, udział postaci tej kobitki granej przez Rodriguez w trochę naciągany. W sumie optymistyczne zakończenie, co wielu osobom z zasady nie przypasuje. Muzyka ma swoje dobre momenty, jeden taki krotki motyw w miarę dający się zapamiętać się pojawia. Niezła obsada, choć ludzkie "formy" postaci stosunkowo rzadko są na ekranie. Dla mnie nie ma żadnej rewolucji, ale jest bardzo dobra rozrywka, ciekawa przygoda. District 9 może być w kontekście sztuki filmowej dużo lepszy, ale wrażenia i odczucia po Avatarze to inna liga.- Ideał, do którego dążycie
Albo jest napompowany wodą, która jest dużo lżejsza od mięśni, wiadomo. Nie umniejszając nikomu, bo szacunek za ten progres, ale wiadomo, że się dobrze musiał kłuć. Nie uznaję tego za coś złego, tylko tak mówię ku ścisłości, żeby ktoś sobie tu nie pomyślał, że na diecie i dobrym treningu tak sobie poleci.- Sporty Walki vs Silownia
Temat nie jest taki głupi jak niektórzy sądzą. Zaliczyłem w swoim życiu "przygodę" ze sztukami walki, teraz trwa epizod w którym skupiam się na siłowni samej w sobie (masa), w przyszłości zamierzam wrócić do SW. Nie mieszam tego jednocześnie, bo na dłuższą metę nie ma to sensu. Moje zdanie jest takie, że dosyć ważnym aspektem życia jest powiększanie swoich szans w ewentualnej bijatyce, i wcale nie trzeba mieszkać wśród marginesu. Zresztą, to jest Polska, tu nie musisz wchodzić do "slumsów", patologię możesz spotkać byle gdzie. Centrum handlowe, kino, basen, wyjazd nad jezioro : zawsze może się znaleźć jakiś przypał. To tak trochę w odniesieniu do tego, co napisał Hot Dogg. W każdym razie, nie chcę być dla nikogo złośliwy, ale znam taką postawę osób ćwiczących SW : "ja wolę być szczypior, ale umieć technicznie rozwalić nalanego wodą dresa", bo sam tak myślałem. Rzecz w tym, że pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Jeśli ważysz 60-70 kg, to może być "różnie" w starciu ze 100-110 kg świnią, nawet jeśli on jest klocem. Wiadomo, że są wyjątki, sam miałem z takim do czynienia. Cenię sobie wygląd, ale siłka to dla mnie przede wszystkim narzędzie do powiększenia swojego ciała i, co za tym idzie, szans w walce (oczywiście nie mówię, że za wszelką cenę, czyli nabieranie kilogramów w formie tłuszczu czy byle jak ułożone cykle na koksie). Na pewno nie chcę wyhodować nigdy brzucha, jak to często bywa u mocno zmasowanych typów.- Dzienniki treningowe
Standardowe podejście : masa : większe ciężary i mniej serii, dłuższe przerwy między seriami. rzeźba : więcej serii, więcej powtórzeń, krótsze przerwy, mniejszy ciężar. W praktyce robiąc masę często dorzuca się na "dobicie" mięśnia jakieś ćwiczenie w większym tempie. Co do szpagatu, to już padał tu chyba ten link : http://www.sfd.pl/Szpagat-t158106.html któryś post z kolei zawiera opis systemu.- Pomoc
Co do rozciągania i skakanki, tudzież innych tego typu ćwiczeń, to jak najbardziej wskazane na końcu treningu, ale pasuje, żeby były też na początku. Trening pleców i bica zaczynaj od pleców. Wszystkie ćwiczenia na plecy, potem wszystko na biceps. Taka ogólna zasada, że zaczyna się od większych partii. Chyba, że rozwój pewnej części ciała ma dla Ciebie większy priorytet, niż innej, wtedy od niej zaczynasz (jeżeli uważasz, że masz chude ręce, a bardzo dobre plecy, to zaczynaj od ćwiczeń na ręce, póki masz najwięcej sił i możesz dać im największy możliwy wycisk). Ale to trochę na siłę kombinowanie. Bic i tak będzie już trochę "rozćwiczony" po treningu pleców.- Pomoc
Jak masz wybór, to dziel na 3 dni. Nie widzę żadnych pozytywów zrobienia tego w dwa dni .- Pomoc
Wg mnie lepiej to wrzucić z klatką, tricem i absem, bo jest to dzień luźniejszy niż ten drugi. Sprawa wygląda tak, że barki też pracują przy klacie, więc w pewnym sensie nie musisz ich na pełną skalę robić w ten dzień, tylko dorzucić ze dwa ćwiczenia. Jeżeli możesz "wyczarować" jeszcze jeden dzień, to chyba najlepiej będzie wrzucić do niego barki i nogi. Wtedy w pozostałe dni masz klatę z bicem i plecy z tricem (plus brzuch). Nigdy nie robiłem takiego treningu, zazwyczaj poświęcałem jeden dzień na barki, kaptury i przedramiona i jeszcze jeden na nogi. Jak by się zastanowić, to trochę za bardzo znowu rozszczepione (4 dni), ale nie mam innej możliwości w tym momencie. Inna bajka, że mając do dyspozycji tylko dwa dni w tygodniu, to pewnie wiele osób poleciłoby Ci FBW, czyli wszystkie partie w jednym treningu. Znowu, zakładając, że możesz ćwiczyć na siłce 3 razy w tygodniu, to możesz równie dobrze zrobić FBW, które w takim ustawieniu jest bardzo popularne i chyba dobrze oceniane. Jak będziesz z obecnym planem robił 3 ćwiczenia po 4 serie na każdą część ciała, to ta partia będzie miała 12 serii wycisku raz na tydzień. Robiąc FBW, robisz, powiedzmy, jedno ćwiczenie z czterema seriami, ale dwa razy w tygodniu. Wtedy masz tylko 8 serii tygodniowo. Plusem jest to, że chociaż trening jest mniej intensywny, to ma miejsce częściej. Gdybyś to robił 3 razy tygodniowo, to już w ogóle ładnie wszystko. No i pod względem jednorazowego wysiłku, taki trening jak rozpisałeś, będzie chyba bardzo ciężki. Trochę się rozpisałem.- Ideał, do którego dążycie
Wszystko eleganckie, jakbym miał powiedzieć, że coś "przesadzone", to uda.- Peja vs Tede Beef
Jej, jakie zaraz wmawianie ? Pojawiają się błędne fakty, więc prostuję to, bo potem się zaczną ludzie wkręcać, że rzeczywiście się zaczęło od freestyle'u Peji. Po drugie, gadanie o tym, jak to na Facebooku coś jest widoczne tylko dla znajomych jest trochę naiwne, bo "osoba publiczna" jaką jest Tede, wie zapewne, że takie rzeczy wypływają w szybkim tempie (zresztą później przykład z komentami do koncertu WYP3 i Liroy'a też to pokazał). Oczywiście, że miał do tego prawo, zresztą nigdy to nie miało być tajemnicą, skoro podobno dzwonił do Peji i oznajmił mu to samo na żywo, wcześniej. Po "singlach" Rewolucje i El-cztery byłem zajawiony na A/H24N2, ale album okazał się średni. Za dużo materiału, po prostu męczy, nie widzę za bardzo opierania godzinnego albumu na dissie. Tak jak ktoś to stwierdził, w beefie mają być mocne pierd.olnięcia. Mimo, że na single trzeba było czekać dwa miesiące, to ich premiera miała dla mnie większą moc niż cała płyta. Wiadomo, można powiedzieć, że "Peja zjedzony", chociażby patrząc na ilość kawałków. Faktem jest jednak, że fani Peji będą uznawać jego zwycięstwo, fani Tedego zwycięstwo Tedego, na dodatek w swoich małych kółeczkach będą obrzucać błotem drugą stronę barykady (fora hip hopowe i ich wiadomy stosunek do SLU, czy z drugiej strony chociażby komenty na YT wyzywające Tedego od grubego chooja). Ja podchodzę do tego z dystansem, bo wielkim fanem żadnego z tych dwojga nie jestem, ale na pewno bliżej mi do muzyki Ryśka. Chyba nikt Ci ściągać nie kazał.- Peja vs Tede Beef
Zaczepił go na free, bo Tede pisał o akcji z Zielonej Góry na facebooku.- Ideał, do którego dążycie
Też bym nie chciał. Zresztą, taka sylwetka to bardziej "efekt uboczny" tego, co koleś robi w swoim życiu, niż jakiś zamierzony i wypracowywany efekt. Jego priorytet to sztuki walki, pewnie jakaś gimnastyka, ogólna sprawność itd. - QuIz 2