Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 246
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. Z tymi młodymi to racja, choć i tak mam wrażenie, że większość z nich ma gdzieś w tle, bardziej lub mniej podświadomie, wizję większej i łatwiejszej kabzy i/lub fejmu w przyszłości, nie bez powodu od jakiegoś czasu najpopularniejsza odpowiedź na pytanie "kim chcesz być w przyszłości" to "jutuber". Zabrzmię teraz boomersko, ale myślę, że z uwagi na panujący teraz, wszechobecny konsumpcjonizm i wręcz fetysz bogactwa i swagu (na przykładzie chociażby tego, jaki "rap" ma teraz najwięcej wyświetleń) wygląda to obecnie inaczej, niż za "naszych czasów". Może się mylę. No ale meritum było stricte pisanie o gierkach, w kontekście samego PE. A tutaj nie zaprzeczysz, że do dyspozycji naczelnego są głównie same, no właśnie, zgredy xD. I chyba każdy zasuwa gdzieś na etacie. Co do reszty, to poniekąd o to mi chodzi: domyślam się, że kasa z tego jest na tyle sensowna, że oprócz czystej zajawki jednak motywacją jakaś jest, ale dopóki sobie gdybamy i tylko czytamy w hyde parkach, jaka to jałmużna, to takie dyskusje będą się pojawiać. Dla plusików, to chyba jasne. Nie no osobiście robię selekcję i raczej nie gram na siłę,
  2. Generalnie się z nim nie zgadzam, szczególnie w temacie takiego zimnego "kapitalistycznego" spojrzenia na pisemko o grach (choć nie oszukujmy się, że wydawca nie skupia się na tym, żeby wyjść na plus i na dłuższą metę ma gdzieś, górnolotne hasła o pasjonatach) , ale w poszczególnych podpunktach trochę racji ma (szczególnie o tej prenumeracie xD). Padło tu porównanie do siłowni czy innych pasji, którym się poświęcamy "za darmo" po godzinach. Ok, tylko jak dla mnie zajawka powinna być satysfakcjonująca i przyjemna sama z siebie. A jak czytam jedną czy drugą reckę kolejnego generycznego rogalika ocenionego na 6/10 (o prawdziwych crapach nie mówiąc), gdzie z tekstu wynika, że autor męczył/nudził się kilka-kilkanaście godzin, a takich tekstów trzeba wysmażyć przynajmniej kilka, to jak dla mnie trochę się to mija z prawdziwą pasją. Oczywiście, koniec końców jakaś kasa za to wpływa (może kiedyś przestanie to być tabu i trochę się w temacie rozjaśni, jak ze słynną stawką za newsy), ale myślę, że takie rozkminy są dosyć naturalne, gdy mówimy o 30-40 latkach z rodzinami i mieszkaniami do utrzymania. Tu dochodzimy do kwestii, która już kiedyś była poruszana. Obecnie nie znajdziesz 15-20 latka, który chciałby pisać do "gazety", będąc podjaranym samym faktem, że ma za darmo gierki, a jego ksywa będzie widoczna w świeżym numerze. A sam fakt dostania kasy za wierszówkę byłby potężną gratyfikacją (wiem co mówię, bo też w czasach szkolnych miałem epizod z pisaniem dla zajawki a jak już trafiła mi się jakaś promka za fatygę, to czułem się jak gość). Czasy się zmieniły, ten pociąg odjechał i tyle. A przecież w dużej mierze tego typu demografia to był trzon redaktorów piszących do PE przez -naście lat. No, może później to już bardziej 20-25, ale wiecie, o co chodzi.
  3. kotlet_schabowy

    Death Stranding

    Raczej: jak atrakcyjna dziewczyna, która po pierwszych paru zdaniach rozmowy wydaje się interesująca i czarująca, ale na dłuższej randce męczy bułę opowieściami o astrologii i swoim ukochanym kocie, nie dając facetowi dojść do słowa, więc po 3h spotkania jesteś zmęczony bardziej, niż po fizycznej harówce.
  4. kotlet_schabowy

    Trening

    "Kółko" na brzuch, najlepiej (po dojściu do wprawy i wzmocnieniu brzucha) z pozycji stojącej.
  5. Takie podejście to trochę myślenie życzeniowe. Spójrz na to z drugiej strony: wysyłasz wiadomość, że robienie remake'ów i oferowanie ich w pełnych kwotach to świetny pomysł na biznes. A no to jak LORE jest takie samo, to nie ma tematu, w końcu to jedyna wartość MGSów. Właściwie to można przeczytać komiksową adaptację, tam chyba też jest wszystko zgodne z kanonem. Tak serio to rozumiem, że nie znając serii może Ci się wydawać abstrakcją to, co piszę/piszą ludzie znający ją na wylot, ale sprowadzanie tego do absurdu i świadome pozbawianie się pewnych niezaprzeczalnych zalet oryginału (choćby legendarny OST) "na przekór boomerom" to już ignorancja i trochę zalatuje racjonalizowaniem sobie tego, że zwyczajnie nie chce się grać w starocia w brzydkiej oprawie xD. Czasami po prostu jak 9 na 10 osób ci mówi, że A jest lepsze, niż B, to mimo wszystko warto im zaufać. Notabene TTS to gameplay'owo prawie takie samo drewno, jak oryginał (ot dodali FPP, co swoją drogą mocno ułatwia i tak łatwą grę), a strona wizualna po prawie 20 latach też szału nie robi, no także pomijając już naszą polemikę i osobistą ocenę, nie widzę za dużo obiektywnych plusów takiej decyzji. Także kończę offtop i już eot z mojej strony
  6. Fajnie wygląda, no ale w sumie czemu miałoby być inaczej. Kiedyś się zagra. Doskonałe podejście, a potem tacy sobie wyrabiają opinię o grze/serii na podstawie rimejku z zupełnie innej bajki, pozbawionego cech, które w głównej mierze zadecydowały o sukcesie i legendzie oryginału. Pomijam to, że seria MGS z natury rzeczy ma tylko "starych fanów", więc nie wiem kogo innego w ogóle można by w tym kontekście słuchać. Ludzi, którzy zaczęli od piątki xD?
  7. Deliver Us The Moon No takie podręcznikowe AA. Sporo zabrakło, żeby konkurować z pierwszą ligą i w wielu momentach czuć, że to niższa półka gamingu, jednocześnie gra jest na tyle rozbudowana (mimo krótkiego czasu, potrzebnego do jej zaliczenia, co jest akurat w tym przypadku zaletą) i dopieszczona, że nie ma się za bardzo czego wstydzić i trudno ją wrzuć do worka z mniej poważnymi popierdółkami. Dla mnie robotę robi oczywiście sam setting, bo szeroko pojętym kosmosem po prostu od zawsze mniej lub bardziej się interesuję i uwielbiam te klimaty w popkulturze, czy to bardziej na serio, czy stricte w formie sci-fi. Tu mamy do czynienia z dosyć wiarygodną w założeniach wizją niezbyt odległej przyszłości, gdzie Ziemia, wskutek działalności ludzi, stała się w przeważającej części wyjałowioną skorupą i musi polegać na energii przesyłanej z Księżyca (gdzie znajdują się stałe placówki zapełnione obsługą zarówno ludzką, jak i w postaci małych droidów). Wskutek tajemniczej awarii i różnych dziwnych sytuacji, energia przestaje być przesyłana, a Ziemi grozi totalna katastrofa. Tu wkraczamy my. Poruszamy się kosmonautą wyposażonym w kilka przydatnych gadżetów (zdobywanych z postępem w grze), czasem obserwując otoczenie w TPP, czasem w FPP. Wciskamy przyciski, wkładamy w odpowiednie miejsce baterie, czytamy notatki, czasem trzeba też poskakać czy coś przesunąć (to akurat męczące). Co jakiś czas trafiamy na jakąś zagadkę logiczną, ale są one zazwyczaj banalne. Ogólnie feeling jest trochę ociężały, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjemny (gorzej, jak się gdzieś zatniemy, co zdarzyło mi się w pewnym miejscu dwa razy z rzędu i skutkowało restartem ostatniego zapisu). Od pewnego momentu towarzyszy nam wspomniany już droid, którym w dowolnym momencie możemy kierować, np. w celu "wślizgnięcia" się w niedostępne dla naszego anonimowego bohatera miejsca. Całość trwa jakieś 5-6h i to jest odpowiednia długość, bo po troszkę wkradało się już poczucie monotonii. Niestety, gra jest jak dla mnie nieco zmarnowanym potencjałem, nie tyle przez naturalne ograniczenia wynikające z samej skali projektu, co ze względu na słabą fabułę i sposob jej poznawania. Setting prosił się o coś lepszego, a dostaliśmy zamotaną i zwyczajnie nieangażującą historykę, przedstawianą nam (poza standardowymi notatkami) przez nagrane wcześniej "hologramy" (gdzie postaci są pokazane w mocno symbolicznej formie). Bohaterowie, których losy w ten sposób poznajemy, byli mi zwyczajnie obojętni i widząc ikonkę zapowiadającą "scenkę" (sami je odtwarzamy) w pewnym momencie przewracałem już oczami. Developerom zabrakło też momentami wyczucia w temacie poziomu trudności, szczególnie uwzględniając brak możliwości zrobienia save'a poza ustalonymi z góry momentami, co, biorąc pod uwagę dosyć kontrowersyjne rozmieszczenie tych momentów, może skutkować powtarzaniem sporej liczby czynności w razie wpadki. Bo zginąć tu (wbrew pozorom, bo zagrożenia w postaci jakichś przeciwników czy potworów tu brak) można w wielu miejscach i to dosyć szybko. Niestety, czasem bardziej z winy gameplay'u, a nie naszej. Ale generalnie jest łatwo i raczej przemy przed siebie bez większych przeszkód (czasem zatrzymując się, żeby chwilkę pogłówkować). Prezentuje się to ładnie (grałem na PC i niestety musiałem momentami iść na kompromisy w temacie ustawień), choć design na dłuższą metę jest mało oryginalny i zaskakujący. Ot, sztampowe kosmiczne bazy, korytarze, terminale. I tak jest ogólnie z całą grą: niby spoko, ale nic ponad znane nam schematy i standardy. Mimo wszystko ma swoje momenty, szczególnie kiedy możemy podziwiać jakieś szersze kosmiczne panoramy. Jak już wspomniałem, lubię takie motywy, więc dla mnie sama obecność takich motywów, jak startowanie rakietą w FPP (bardzo fajnie gejmplejowo zaprezentowany) czy jeżdżenie łazikiem po Srebrnym Globie zapewnia fun, a że dodatkowo gra się w to całkiem przyjemnie, to mimo rożnych niedoskonałości, zabawę oceniam pozytywnie, takie 6/10. Choć za sequel już chyba się nie będę brał. Nie będę gorszy i też zacznę dorzucać screeny do "recek":
  8. Miałem na liście Hollow Knight, bo wszyscy się jarajo. Patrze na howlongtobeat: 26h. No nie wiem, jak na taką formułę (popatrzyłem na gameplay'e i mam wrażenie, że gdziekolwiek bym przewinął, to na ekranie dzieje się to samo, no ale wiadomo, "nie znasz, nie oceniaj") to chyba trochę za dużo. Jak dla mnie 8-12h to optymalny czas na gry "mięsne", intensywne, czysto giereczkowe, że tak to ujmę, 20-30 na "przygody" które się ma powoli pochłaniać, szukać notatek, poznawać lore, przeczesywać levele, no i 35+ na jakieś kolosy, gdzie faktycznie jest dużo interesującej zawartości, wielki świat itd. No ale też, jest Wiesiek, gdzie 100h zleciało praktycznie na czystej, dobrej zabawie, Fallouty, gdzie po 40h jestem zmęczony, ale też Assassiny, gdzie poziom bólu zaczyna się koło 10h, także różnie z tym bywa xD.
  9. A czym się różni granie dla singla w 2007 od grania dla singla w 2022 (tym bardziej, że piszemy w kontekście fajnie napisanej kampanii, a nie doklejonego na siłę szajsu), poza tym, że jesteśmy starsi ? Dla mnie to nawet korzystniejsze, że sobie pyknę 5 godzin intensywnej kampanii dla odmiany od 40h przygody w otwartym świecie z elementami RPG. Takiego Blacka też zaliczyłem dosyć niedawno i dla mnie to jest akurat formuła, która się zdecydowanie gorzej zestarzała. Rozwałka i feeling strzelania spoko, ale poza tym strasznie to wszystko płytkie i nijakie, nie mówiąc o upierdliwych archaizmach.
  10. Spoko, po prostu nie gram w multi.
  11. Call of Duty: Modern Warfare 2019 Oczywiście kampania w singlu, multi nawet nie ruszam. No naczytał się człowiek o tym, jaka to świetna przygoda, że powrót do formy i korzeni MW (ostatnia część, w jaką grałem, to BO2 na raty, ale jak widziałem zapowiedzi kolejnych, coraz bardziej odklejonych i "kosmicznych" edycji serii, to podziękowałem za współpracę) i chyba oczekiwania zbyt urosły. Oczywiście, kampania jest bardzo dobra, ma mocne momenty, w miarę sensowną i przyziemną, jak na kilka ostatnich części CoDa, fabułę, ale szczęka mi ani razu nie opadła. Wiem, to nie miało być epickie rozwalanie miast i desanty całych armii z atomówkami w tle i doceniam również tę bardziej kameralną atmosferę, no ale nadal. Chyba największy zarzut mam o to, że z pół gry (trwającej może z 5-6h) latamy po generycznych "pustynno-skalistych" terenach jakiejś fikcyjnej republiki (mniej lub bardziej subtelnie nawiązującej do Syrii i obecności tam rusków, choć wyczuwałem też "vibe" Kaukazu). Kiedy zmieniamy miejscówki, robi się ciekawiej. Klasycznie dla serii, jest tu sporo skryptowanych akcji, wrogowie atakują falami w nieskończoność, aż ich oflankujemy, co chwila skaczemy po lokacjach i postaciach i co chwila dostajemy jakieś urozmaicenie gameplay'owo/narracyjne, typu sterowanie dronem (fajowe), skradanie się jako pozornie bezbronny więzień czy zabawę nowymi gadżetami (laserowe namierzanie celu i zrzucanie kacapom rakiet na łby: jest fun), a takich różnorodnych akcji jest tutaj multum, co jak na tak krótką narrację jest samo w sobie osiągnięciem. Ciągle coś się dzieje, no i w tym tkwi główna siła tej gry i chyba serii w ogóle. Nie sposób się nudzić, a samo strzelanie (broni jest tutaj multum, standardowo możemy niestety nosić tylko dwie na raz) niezmiennie cieszy. Grałem na PS4 i na pochwałę zasługuje oprawa graficzna: jest świetnie, szczegółowo, wrażenie robią efekty świetlne, rozwałka otoczenia i oczywiście wykonanie arsenału. Moment, kiedy skradamy się po domu z włączoną noktowizją (swoją drogą jedna z lepszych misji w grze, rewelka) zahacza momentami o uncanny valley. Oczywiście efekt nie byłby tak dobry, gdyby nie płynna animacja. Jasne, są braki, szczególnie na podstawowej wersji sprzętu, ale ja byłem bardzo kontent. Osobny akapit dla moim zdaniem skandalicznej i absurdalnej kwestii instalacji gry i wymogów, które trzeba spełnić, żeby w ogóle odpalić singla. W skrócie: a) nie zagracie w singla bez stałego połączenia z netem b) nie zagracie w singla bez ściągnięcia aktualizacji i patchy c) nie zagracie w singla bez założenia jakiegoś obesranego konta Activision c) nie zagracie w singla bez zainstalowania rzeczy, które w ogóle do singla nie są potrzebne W sumie musiałem zwolnić ponad 200 GIGABAJTÓW na dysku. Łącze mam szybkie, więc z samym ściąganiem nie było wielkiego problemu, pomijając to, że cały czas potrzebne było coś nowego i jak jedno zainstalowałem, to okazywało się nagle, że trzeba jeszcze czegoś. Na dodatek temat nie jest w ogóle jasno przedstawiony (czy to na pudełku, bo o instrukcji można zapomnieć, czy gdzieś po odpaleniu gry) i nie dziwię się, że co bardziej niezorientowane Janusze mogą uznać, że z grą jest coś nie tak. Tra-ge-dia. Nie spotkałem się z czymś takim nigdy i czuję, że chyba się już nie spotkam, w każdym razie mela na ryj wydawcy/devom za takie zagrywki. Jest to podwójnie irytujące biorąc pod uwagę fakt, jak krótka jest sama gra. Śmiało można powiedzieć, że przy słabszym łączu czystego grania jest mniej, niż pobierania danych i instalek. No ale poza tym niesmacznym motywem, zabawa była niezła. Tyle, że z podejściem, że chcę tylko zaliczyć kampanię, to cena jest mocno nieadekwatna (nówki ponad stówkę, używki niewiele mniej, dochodzi tu kwestia, że gierka nie jest spiracona nawet na PC, więc no nie przeskoczysz).
  12. kotlet_schabowy

    The Last of Us Part II

    No gameplay jest świetny (choć mało odkrywczy i kiedy kończy się "plansza z przeciwnikami", to wracamy do klasycznego, niezmiennego z grubsza od 2013 roku zwiedzania miejscówek, lootowania i słuchania, co nam powie towarzysz/co pomyśli na głos bohater, co przy prawie 40 godzinach potrzebnych na zaliczenie gry w pewnym momencie już po prostu męczy). Technicznie cymes. Fabuła: wiadomo. Sęk w tym, że TLoU zgarniał te wszystkie nagrody i wywoływał zachwyty raczej nie dlatego, że zajebiście craftowało się broń z nożyczek i taśmy klejącej i niesamowicie strzelało z shotguna w klikaczy, ale głównie dlatego, że przedstawił ciekawą, poruszającą historię i tą mityczną RELACJĘ między bohaterami z krwi i kości. Bohaterami, których można polubić i wczuć się w ich rolę (i tak, jak ze wspominanymi filmami klasy B, jeśli ten aspekt jest na poziomie, to można wybaczyć inne wtopy, dziury czy sam fakt, że scenariusz w gruncie rzeczy jest bardzo prosty i mało innowacyjny). Więc oczekiwania od TloU2 były "ma się grać super i ma wyglądać super, ale też historia i postacie mają być tip top". A że w tym aspekcie zawód dla wielu graczy był tak duży, to rzutuje to na ich ogólną ocenę gry bardziej, niż słaba fabuła w kolejnej platformówce czy FPSie.
  13. Obejrzałem Obi-Wana no i cóż, oczekiwań zbytnich nie miałem (choć z racji tematyki i obecności znanego duetu na pewno większe, niż w stosunku do jakichś noname'ów w rodzaju Andora), a i tak się zawiodłem. Poniżej spoilery. Tak jak już tutaj pisano, serial generalnie nie pokazuje nic specjalnie ciekawego z punktu widzenia całej sagi. Jasne, spotkanie z Vaderem (drugie, bo pierwsze to żenada totalna) wywołało jakieś tam emocje (choć karny kutas za totalnie nijaką, szaroburą miejscówkę wybraną na starcie, ogólnie wizualnie serial prezentuje się strasznie mdło), ale poza tym dużo tu zmarnowanego potencjału. Leia jest irytująca, ma 10 lat, wygląda na 6, pyskuje jak nastolatka, a intelektem przerasta niektórych dorosłych xD. Ta inkwizytorka to kolejny niewypał, aktorsko słabizna, prezencja zupełnie nie pasująca do postaci, no ale tak się kończy robienie castingu pod klucz ideologiczny a nie talent. Poza tym standardowo dla seriali z uniwersum SW, drugi plan i wszelkiego rodzaju nowe postacie poboczne są absolutnie nijakie i bezjajeczne. Całość jest pełna scenariuszowych głupot i absurdów a efekt końcowy to bezpieczny i nijaki produkt stworzony zdecydowanie dla młodych widzów. Mimo wszystko props za momenty z Vaderem, ogólnie miło zobaczyć wracającego do roli Christensena (zdecydowanie najlepszy moment całego serialu to wymiana zdań po przegranym przez niego pojedynku, prosta zagrywka z uszkodzeniem maski i zbroi i idącym za tym efektem w wyglądzie i brzmieniu, a zrobiła robotę). Jak na razie Mando>wszystko. Ale generalnie jakoś nie do końca trafia do mnie modna teraz formuła serialu (i to takiego 6x~20 minut).
  14. Nie no piątka jest na tyle oderwana od najlepszych części serii, że spokojnie można grać bez znajomości prequeli. W sumie bezpośrednio i najmocniej kontynuowane są wątki z Peace Walkera, którego i tak z czystym sumieniem ciężko polecić, więc graj śmiało. Tylko nie wyrabiaj sobie zdania o całej sadze na tej podstawie xD Ale w sumie jak spodobało Ci się DS, to duża szansa, że PP też przypadnie do gustu.
  15. Nie no ja się Maverickiem w kinie jarałem i oceniłem po seansie bardzo pozytywnie, co nie zmienia faktu, że gdybym to oglądał w domu to raczej by mnie nie porwał i zapomniałbym o filmie na drugi/trzeci dzień. Taki trochę casus Grawitacji, której to właśnie nie widziałem na dużym ekranie. Oczywiście tutaj większość ma ogromnego OLEDa i potężne nagłośnienie, więc pewnie kontrast w stosunku do multipleksu nie jest aż tak uderzający, no ale to nadal nie jest kino.
  16. kotlet_schabowy

    Zakupy growe!

    Polskie cebulaki to ściągają/przywożą takie skarby kupione po parę funciaków (niestety, zazwyczaj w gorszym stanie niż na powyższych fotkach) i potem wrzucają na aukcje za ceny z kosmosu (z wielkim dopiskiem UNIKAT!). Ostatnio szukałem Tekkena 3, na polskich portalach ceny typu 200-250 zł za jakieś wybrakowane wersje w podejrzanym stanie albo za platynę. Ebay z UK 15-20 funtów za kompletną premierówkę i to pewnie jeszcze całkiem zadbana.
  17. kotlet_schabowy

    OFFTOPIC

    Czyli klasyka "naturali" xD.
  18. kotlet_schabowy

    Days Gone

    No ale czemu ktoś ma pisać, że to "przyjemny średniak", skoro to indywidualna ocena i dla mnie gra jest zdecydowanie powyżej średniej xD? Jako całokształt działa i nie bardzo widzę powód, żeby odnosić się za wszelką cenę do jakichś rzekomych, "obiektywnych" prawd i obniżać własną ocenę poprzez odniesienia poszczególnych elementów do innych gier. Idąc tym tropem można by o Uncharted, napisać, że to fajna gierka, ale strzelanie jest lepsze w Gearsach, fabuła w Personie, reżyseria scenek w MGSV, a skakanie w Tomb Raiderze, więc no sorry, średniak. Nie chodzi o to, żeby udawać, że to gry przełomowe czy jakoś bardzo wyjątkowe, bo w sumie wszystko powyższe to prawda, ale odpowiednie połączenie tych elementów dało w wyniku SYNERGII pewną satysfakcjonującą całość.
  19. kotlet_schabowy

    The Last of Us Part II

    No nie, mnie zawiodła strona scenariuszowa, charakter i tło postaci, a nie żadna aparycja (choć jedno łączy się w pewnym sensie z drugim, bo jej wygląd nie jest w żaden, ale to żaden sposób znaczący dla budowania jej jako bohaterki tej historii, ot jest sobie przypakowany babochłop i już, czemu w ogóle zwracacie na to uwagę jako na coś nienaturalnego, bigoci?). Grałem w TLoU 2 jakieś 2 lata temu i w sumie abstrahując od jej wyglądu, nie jestem w stanie powiedzieć nic o Abby, poza tym, że jest mściwa i wredna. Choć to w sumie i tak sporo. W słynnej już recenzji Star Wars: E1 Mr. Plinketta jest takie "ćwiczenie": spróbuj opisać bohatera, nie odnosząc się do jego wyglądu/funkcji. No i meritum jest takie, że w starej trylogii możesz to zrobić bez problemu, a E1 ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć o takiej Padme, młodym Anakinie, Qui Gonnie itd. (czy się z tym zgadzam, to inna sprawa). Tutaj jest analogicznie. Opisz, jaką osobą jest Abby. Albo Lev xD. Albo Yara (autentycznie musiałem googlować te imiona). Z drugiej strony bierzemy TLoU1 i takiego Billa czy nawet Henry'ego i Sama. Spadek poziomu jest nie do zignorowania i ciągłe chwytanie się przez apologetów motywu "gracze nie tolerują lgbt i tyle" jest od dawna delikatnie mówiąc strzałem kulą w płot.
  20. Bez przyspieszonej "regeneracji" postawy na bloku to bym chyba nie skończył tej gry xD. Dlatego też dziwi mnie jak czasem wpadam na twitcha popatrzeć, jak się tam męczą z Sekiro i niektórzy w ogóle nie korzystają/nie znają tego patentu. No ale z drugiej strony ja skończyłem gierkę nie używając chyba ani razu petard ani toporka, więc różnie bywa.
  21. Tak na świeżo po seansie, bez wczytywania się w poprzednie posty: dobra robota i przede wszystkim szacun dla twórcy za poświęcony czas, energię i, jak mniemam, niemałe koszty, tym bardziej, że wbrew pierwotnym deklaracjom (obracanym teraz w żart z brodą, ale przecież początkowo całkiem serio) skończyło się na pełnym metrażu i to za darmoszkę. Inna sprawa, że gdybym teoretycznie zapłacił za dostęp/fizyczne wydanie "w ciemno", to po seansie chyba bym tego trochę żałował. Dlaczego? Odpowiedź poniżej. Merytorycznie jest spoko, ale w czasie seansu często miałem wrażenie, że to "filmowa adaptacja numeru 300". Dużo anegdotek czy nawet konkretnych kwestii się powtarza i doskonale rozumiem, że nie da się tego uniknąć, opowiadając (kolejny zresztą raz) pewne historie związane z PE. No ale z racji świeżości numeru jubileuszowego dało się to mocniej odczuć i osobiście nie dowiedziałem się za wiele nowego, tudzież nie zobaczyłem za wiele nieznanych materiałów (pojawiały się tu raczej jako przebitki, np. scenki z prywatnych nagrań EP czy wyjazdów na targi). Biorę jednak pod uwagę, że film nie trafia tylko (choć przede wszystkim) do wyjadaczy siedzących cały czas w temacie. Niestety poważniejszy zarzut mam do warstwy, nazwijmy to, technicznej, a raczej montażu. Tym bardziej, że autor nieraz podkreślał swoje zawodowe doświadczenie w temacie. Przede wszystkim niewypałem jest wplatanie oderwanych całkowicie od treści (w tym przypadku: wypowiedzi zgredów) urywków jakichś reklam, gameplay'ów, prezentacji etc. Moment, w którym np. Rozbo rozwodzi się nad realiami pracy dziennikarza, a my "podziwiamy" reklamę Xboxa (notabene w marnej jakości), albo Dziadu mówi o "Śmietniku", a na ekranie leci reklama pierwszego MGSa: WTF xD. A było tego więcej, dużo więcej. Serio, widz wytrzymałby oglądanie przez minutę-dwie zwykłych "gadających głów", w ostateczności przebijanych jakimiś zdjęciami z dawnych lat (materiałów ponoć było multum). Tu już nie chodzi tylko o wrażenia estetyczne, taka zagrywka jest zwyczajnie rozpraszająca uwagę. A tak już trochę bardziej się czepiając: momentami, szczególnie podczas wizyt w jakichś mniejszych pomieszczeniach u redaktorów, fonia mocno niedomaga (pogłos). No także sorry, ale tradycyjnie musiałem dolać trochę dziegciu. Mimo wszystko obejrzałem całość z uwagą i uśmiechem, a szczególnie sympatycznie wypadły oczywiście wszystkie fragmenty interakcji starej ekipy, ze Ścierą na czele. Widać, że między nimi do dziś jest ta słynna "chemia" (i nie wiem, czy to tylko tak niefartownie wyszło w tym konkretnie momencie, ale mocno widać ten kontrast w jednej scenie, gdy Alien opowiada z zaangażowaniem i śmiechem jakąś anegdotkę, obok komentują i śmieszkują Myszaq z Kalim, a Butcher siedzi z boku prawie że naburmuszony xD). Ciekawie było też zobaczyć pewne historyczne dla magazynu miejscówki. Generalnie: spoko, choć z lekkim niedosytem (dużo nieobecnych, i tak szczerze mówiąc jak czytam wyjaśnienia typu "raz był chory, później miał remont, a w końcu zabrakło czasu" to się lekko uśmiecham pod nosem, bo okazja nie byle jaka, a w XXI wieku przy takim dostępie do cudów techniki nie dograć się choćby na chwilkę, zdalnie, do filmu powstającego od lutego i tłumaczyć to brakiem czasu, to już pachnie wymówką) . Ale na wersję rozszerzoną raczej chętny nie będę.
  22. Filmweb: przycisk "chcę zagrać". I potem masz listę na profilu. Rzuciłem właśnie okiem u siebie i widnieje tam 48 pozycji, z czego myślę, że może połowa to takie faktycznie must play. Przy czym do mojego backloga potrafi wskoczyć coś zupełnie z dupy, na podstawie impulsu typu artykuł w dziale retro w PE, i cyk, jakaś gierka z PSXa wlatuje na listę. Bo nowych/świeżo zapowiedzianych rzeczy to już tam jest naprawdę niewiele.
  23. Uwierz mi, rzekomo "ucięta" końcówka to najmniejszy problem fabuły tej gry.
  24. Jako że przeczytałem całość, to parę słów odnośnie samej "merytoryki". Pierwsze wrażenie to było "wow". Uwielbiam szaraka, V generacja to moje ukochane czasy w gejmingu, a lata pre-Extrimowe (a bardziej po prostu czasy sprzed posiadania przeze mnie wspomnianej konsoli) mają w sobie coś tym bardziej magicznego. Szata graficzna kreowana na wczesne numery PE idealnie łechtała nostalgiczną część duszy, a że lubię ulec takim zagrywkom, to zostałem kupiony. Zwyczajnie dobrze czytało się teksty o nawet niezbyt interesujących mnie tytułach (bo w sumie co mnie dzisiaj obchodzi Disruptor czy pierwszy Ridge Racer). Ktoś w tym wątku już o tym wspomniał, mianowicie oldschoolowa oprawa pisma sprawiła, że paradoksalnie teksty nabrały jakby większej "przejrzystości" (ot, większa czcionka, mniej samego tekstu). No także sama idea i wykonanie na plus i obcowanie z numerem 0 było osobliwym i przyjemnym przeżyciem, czego dowodem jest to, że przeczytałem dosłownie każdy tekst. Jednak pochłaniając magazyn nie mogłem nie dostrzec (prędzej lub później) pewnych mankamentów. Po pierwsze, problem, który dotyczy również "głównych wydań" PE i o którym nieraz (nie tylko zresztą ja) już tutaj pisałem, a teraz pewnie łatwo będzie można próbować go usprawiedliwiać "zamierzonym efektem": jakość materiałów graficznych i konsekwencja/sens ich użycia. Pierwsza kwestia jest dość oczywista: rozmazane lub brzydkie, nienajlepiej dobrane arty czy zdjęcia. O ile częściowo faktycznie można się zasłonić kreowaniem "oldskulowego klimatu", tak osobiście nie przypominam sobie, żeby w dawnych latach jakoś szczególnie często trafiały się jakieś rozpaćkane babole vide środek recenzji Soul Edge. Druga sprawa, to screeny z emulatora. Powiedzmy, że z oczywistych powodów można to wybaczyć, choć przy odrobinie zaangażowania osoby "łapiącej" fotki, można było uzyskać o wiele ciekawszy efekt, choćby odpalając na emulatorze odpowiednie filtry i chociażby scanlines (żaden wysiłek, kilka kliknięć). Trzecia sprawa, to już zwyczajne niedbalstwo/bałaganiarstwo/nieznajomość tematu i wrzucanie artów/screenów nie z tej części gry, co trzeba (ktoś wspominał o Suikodenie, od siebie dodam choćby Raymana z młodszej o kilkanaście lat serii Legends/Origins, czy Jill i Chrisa z RE Remake w recce pierwszego Residenta). Wrzutki związane z Dragon Ballem (który, owszem, był nadawany w Japonii w połowie lat 90, ale pierwsza emisja i boom w Polsce to rok 2000 i później) też są tu trochę na siłę. Czepialstwo? Nie powiedziałbym, w końcu to nie są aż tak trudne do uniknięcia błędy, a moim zdaniem (znowu nawiążę do tego, że podobne motywy obserwuję w "normalnym" PE regularnie od jakiegoś czasu) wynikają właśnie z niedokładności/wygody, a nie zaplanowanego efektu. Ale może się mylę. Jeśli chodzi o meritum programu, czyli recki, to powiem tak: na początku miałem lekki problem z brakiem zdecydowania, jaka to ma być ogólnie forma oceny gry: z dzisiejszej perspektywy, z perspektywy "udawania, że mamy 1997" czy jako luźne wrażenia i osobista ocena na podstawie przeżyć z tamtych lat. To ostatnie jest chyba najfajniejsze, choć rozumiem, że niekoniecznie możliwe do zastosowania w przypadku mniej popularnych gier (i określonej liczby redaktorów gotowych do pisania, notabene odniosłem wrażenie, że cały numer "ciągnie" dosłownie kilku autorów). No ale powiedzmy, że taki miszmasz też ma swój "urok". Inna sprawa, że nawrzucano tu tych gierek chyba trochę na wyrost (choć to też fajne nawiązanie do tego, jak dużo recenzji "dużych" tytułów potrafiło swego czasu pojawiać się co miesiąc w pismach o grach). Po prostu wolałbym więcej miejsca na inne teksty, no ale trudno. Przechodząc płynnie od powyższego: mam trochę niedosyt w temacie publicystyki/wspominek. Trochę czuć w tym dziale lekką przypadkowość i to, że materiały zbierano bez większego "klucza" od wielu miesięcy. A już szczególnym przypadkiem jest wywiad Dziatkiewicza z mitycznym Piotrkiem: nie wiem, o co tu chodziło i dlaczego w ogóle ten tekst pojawił się w tak wyjątkowym numerze PE, choć skłamałbym mówiąc, że czytałem to ze zgrzytem. No ale jednak trochę kuriozum bez większego kontekstu. Mimo wartości "sentymentalnej", można było sobie też darować/skrócić tipsy i kącik szperacza, ewentualnie ująć je w jakąś będącą nawiązaniem do tamtej tematyki, ale mogącą faktycznie zainteresować czytelnika formę (jaką? nie wiem, ja tu tylko narzekam na efekt). Plus dla Soqa za jego "Co Nowego? i udane nawiązanie do stylu pisania z tamtych lat, widać, że zadał sobie trochę trudu, żeby to odwzorować (a może poszło "z głowy"? tym bardziej props). No także trochę ponarzekałem, może dlatego, że efekt wspominkowo-jubileuszowego hype'u trochę opadł, a najwięcej splendoru doznał numer 300. Nie zmienia to faktu, że z całokształtu #0 jestem kontent i chętnie zobaczę kolejne tego typu skoki w bok, choć wolałbym, żeby nie nastąpił efekt przesytu.
  25. Też niedawno obejrzałem Bezsenność (choć może powinienem napisać "powtórzyłem", bo na fb mam wystawioną ocenę, choć nic z niego nie pamiętam xD) no i na mnie zrobił średnie wrażenie. Intryga jest grubymi nićmi szyta i w kontekście psychologii bohaterów pewne zachowania są po prostu od czapy. DeNiro robi swoje, ale jego postać mnie zupełnie nie przekonała. Początek zwiastuje dobrą, klimatyczną intrygę w (bez)sennym klimacie, a po postrzeleniu wiadomokogo robi się już coraz bardziej naiwnie i sztampowo. Meh.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...