Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
własnie ukonczyłem...
Trochę mnie zmartwiliście, bo właśnie sobie zainstalowałem (i to wersję na PS3 xD), co prawda i tak nie oczekiwałem cudów, ale to, o czym pisze Ludwes to są dokładnie te zjebane motywy, których nie znoszę i które potrafią mocno zniechęcić nawet do skądinąd dobrej gry. No zobaczymy, na razie czeka w kolejce.
-
Temat ogólny.
Kwestia dyskusyjna. Meritum jest fakt, że już lata temu były opinie, że to szrot i nie jest to odkrycie ostatnich lat, a już na pewno nie efekt materiału jakiegoś jutubera (którego ja np. nie oglądam i dla mnie to on nie jest opiniotwórczy).
-
Temat ogólny.
Dementuję, jakoś na początku 1999 w OPSM czytałem o tej grze jako o jednym z największych crapów na szaraka. Jasne, co magazyn to opinia, no ale mimo wszystko. Z innych kwestii: nie siedzę w temacie za bardzo, ale widzę, że lud przemówił w sprawie Spyro i jedynka przoduje w głosowaniu. Nie chcę wpychać czegoś na siłę, ale pomijając czysto subiektywne odczucia (dwójkę uwielbiam i to był mój pierwszy Spyro), to od drugiej części dosyć mocno zmienił się styl tej serii (dlatego prędzej wrzuciłbym do jednego worka 2 i 3) i poszło to bardziej w kierunku gier Rare: NPC dają nam "zadania", nabywamy nowe umiejętności, wracamy do poprzednich światów odkryć niedostępne wcześniej miejsca, są mini gierki, element "ekonomiczny" (xD), większa rola NPC. No nie jest to jakiś big deal, ale jak dla mnie można by zostawić 1 i 2. Odnośnie tego, o czym pisał Kmiot na poprzedniej stronie: Crash 1/2/3: jeśli mają być dwa, to zdecydowanie jedynka, a wybór między pozostałymi niech wyniknie z głosów. Jedynka to pod wieloma względami przełom i kult (choć sam jej nie darzę sentymentem), wyróżnia się też najbardziej stylem i feelingiem (plus elementami gameplay'u, na czele z niesławnym systemem save). Natomiast w przypadku wyboru między 2, a Warped, to głos idzie na trójkę. Co do innych dylematów, to tutaj już czysto subiektywnie: Tenchu 1 (tu nie zadziałała zasada "pierwszego kontaktu z serią", który miałem akurat z dwójką, bo część pierwsza to po prostu lepsza gra, no i ta muzyka) Tomb Raider 4, Metal Slug X, Resident 2 lub 3, przy czym trójkę bardziej lubię z różnych względów, ale za 2 przemawiają jednak bardziej obiektywne czynniki, na czele z samą zawartością w postaci kilku scenariuszy, no i wstrzeliła się w ten specyficzny czas w branży, dzięki czemu najbardziej obrosła kultem i w "tamtych" czasach (w sumie to chyba w jakimś stopniu nadal) jak ktoś mówił "Resident", miał przed oczami Claire, Leona i Birkina.
-
PS4 - Komentarze i inne rozmowy
No i pamiętaj, że w razie czego masz 14 dni na zwrot przez PS Store.
-
Odżywki, Gainery itp.
Konsensus jest taki, że kreatyna zawsze spoko, jej forma to już kwestia osobistych preferencji. Utarło się, tak jak kanabis pisał, że mono trochę "podlewa", jabłczan mniej (a inne formy mnie nigdy nie interesowały), ale nie jest to chyba aż tak diametralna różnica w wyglądzie mięśnia. A jeśli chodzi o samą jakość i markę, to jest to jeden z najtańszych suplementów na rynku i raczej przyjęło się, żre tutaj nie ma sensu kombinować i przepłacać. Raczej odeszło się od robienia "cykli" (choć sam jeszcze czasem się w to bawię) i popularna zrobiła się stała suplementacja dawkami 2-5g dziennie nawet przez kilka miechów. Ale nie zaszkodzi (szczególnie po przerwie od odżywek) zaobserwować reakcję na suplementację 5-10g dziennie i ewentualnie później sobie zejść. Reasumując: nie umrzesz, przynajmniej nie od mono. Nie no wiadomo, laski nie lubią napakowanych koksów z siłowni, bardziej taki lekki zarys mięśni, który sugeruje, że koleś coś tam ćwiczy, chodzi na basen, gra w piłę itd.:
-
The Last Of Us Part II TEMAT SPOILEROWY
Co drugi forumowicz to boomer z dwójką dzieci, a Zeratul wyskakuje z protekcjonalnym tonem jak do jakichś dzieciaków xD No i rozumiem, że żeby powiedzieć, że baba w ciąży nie nadaje się na akcję, trzeba być ginekologiem, ale żeby stwierdzić, że nie ma w tym nic dziwnego, już nie? Ja nie lubię w temacie fabuły TLoU 2 spłycania dyskusji o fabule do tych wątków lgbt i innych "kontrowersji" (choć oczywiście trzeba to wytykać, szczególnie typowe głupotki), kiedy tam kuleje praktycznie cały przekaz scenarzystów, motywy, konstrukcja i ewolucja postaci, tempo narracji itd.
-
własnie ukonczyłem...
Castlevania: Symphony of the Night Świetna gierka, choć przyznam, że o ile pierwsza "połowa" jest rewelacyjna, tak odwrócony zamek dosyć szybko mnie zaczął nużyć i męczyć. Umówmy się: lustrzane odbicie (z kosmetycznymi zmianami) poznanych już poziomów, jako ciąg dalszy gry, to tania zagrywka. Owszem, mamy nowych przeciwników i bossów, a poziom trudności zauważalnie wzrósł, ale Alucard jest na tym etapie gry (oczywiście jeśli dokładnie pozwiedzaliśmy zamek w wersji "normalnej") na tyle dokoksowany, że w sumie nie ma tu jakichś naprawdę ciężkich momentów (poza jednym dojebanym bossem, który mi troszkę krwi napsuł i nawet Dracula to przy nim lamus, dziwny, jednorazowy skok wyzwania), ot trzeba częściej użyć jakiegoś itemu (notabene ekwipunek i "zarządzanie" nim mocno niewygodne, a mnóstwo przedmiotów to po prostu śmieci, z którymi nic sensownego nie można zrobić), czasem czegoś uniknąć zamiast walczyć (nawet ze względu na oszczędność czasu) itd. No ale trzon jest naprawdę dobry i prawie nie czuć tych 25 lat na karku. Oczywiście są pewne przestarzałe czy trochę upierdliwe rozwiązania, ale i tak byłem pozytywnie zaskoczony chociażby szybką podróżą, użyteczną mapką, sensownym systemem save i ogólnym feelingiem. Co jak co, 2D się dobrze starzeje, i to nie tylko stricte wizualnie, ale również w temacie samej mechaniki zabawy. Metroidvaniowy charakter, którego SotN jest w zasadzie prekursorem, zachęca do zwiedzania, odkrywania mapy, poszukiwania nowych gadżetów i generalnie mocno motywuje do zabawy. Niestety backtracking momentami jest potworny (a punktów szybkiej podróży po prostu jest za mało). O ile nie gramy z opisem na kolanach, to czasem trzeba łazić w te i we wte długaśnymi korytarzami po kilka razy, czasem tylko po to, żeby zaraz się wracać. Lekkim pocieszeniem są upgrade'y postaci, które zapewniają pewne szybsze formy przemieszczania się, ale działają nie do końca tak, jak by się oczekiwało. Trochę potrafi też wkurwić castlevaniowy "odrzut do tyłu" po otrzymaniu obrażeń, no nie fajne, upierdliwe rozwiązanie, które przy obecności kilku wrogów może szybko doprowadzić do potężnych strat HP, kiedy to "odbijamy się" od mobków. Gra wygląda bardzo ładnie, choć ma słabsze momenty i obiekty (zdarzają się mocne kontrasty między tłami wyglądającymi jak małe dzieło sztuki, a tymi sprawiającymi wrażenie wyjętych z jakiegoś prostego kreatora). Wiadomo: pixelart, tyle, że autentyczny a nie stylizowany. Świetna jest animacja, szczególnie płynne ruchy naszego protagonisty. Pomysłowo zaimplementowano tu także elementy 3D. A muzyka jest po prostu TOP i słucham jej z przyjemnością poza grą. Kawałki są raczej krótkie i zapętlone, ale przez to wpadają w ucho, uprzyjemniając eksplorację. Dostajemy dosyć specyficzną mieszankę, bo są tu zarówno epickie utwory pachnące muzyką klasyczną, jak i elektronika czy jakiś ambient. To jeden z tych OSTów, którego odpalenie momentalnie przenosi nas w klimat danej miejscówki. Podsumowując: ciekawe doświadczenie, przyjemna podróż do lat 90 i pewnego rodzaju "mistycyzm" poznawania gry, która w pewnych kręgach jest już kultowa. No i zwyczajnie fajnie się grało. Aha, pykałem na PS2.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
del, pomieszałem tematy. Albo niech będzie: zagrałbym sobie w nowe GTA
-
PSX Extreme 292
Ja jestem za dalszą obecnością tego typu zestawień. Po prostu je lubię, ot taka lekka lektura ala "TOP 10 hełmów w grach video". Tylko sensowniejsze by było ograniczenie "rozmachu" tego głosowania, bo, po pierwsze, wiąże się to z, jak sam pisałeś, dużą ilością pracy i czasu poświęconego na opracowanie rankingu, a po drugie ciężko zapełnić długą listę faktyczne interesującymi tytułami. Myślę, że spokojnie wystarczy, żeby było to 20, może 30 najciekawszych i faktycznie zapowiedzianych na konkretną datę, tytułów (choć osobiście nie mam nic przeciwko bajaniom o niepotwierdzonych czy nawet czysto fantastycznych zapowiedziach, ot takie coś w stylu "w co bym sobie zagrał" z FPE).
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Mogę się całkowicie podpisać pod opiniami na temat Infinite i Cry Macho. Ja ostatnio widziałem: No Time To Die: napisałem parę zdań w temacie Bondowym, więc tutaj tylko powiem, że średniak ze zmarnowanym potencjałem, słabym "romansem", słabym głównym złym, za to niezłą prezencją, paroma fajnymi akcjami no i generalnie jako proste kino rozrywkowe jest to wszystko zjadliwe. Mój ranking Craigowych Bondów: CR>>>Skyfall=Spectre>NTTD>QoS. Przy czym wszystkie oprócz najlepszego i najgorszego zlewają mi się w jedną, szaroburą całość xD. No nie będą to klasyki kina. Vabank i Vabank II: powtórki po wieeelu latach, w zasadzie mógłbym to uznać za pierwszy seans, bo prawie nic już z nich nie pamiętałem, poza tym, że za dzieciaka mi się podobały (a i tak pewnie mało co rozkminiałem). Co tu dużo gadać, dobre filmy, przy czym część pierwsza jest wyraźnie lepsza. Tam mamy konkretną intrygę i skupienie na skoku, w drugiej części trochę to wszystko jest rozmyte i niby dominuje wątek zemsty Kramera, ale nie jest to przedstawione jakoś mocno frapująco. Notabene nie bardzo wiem, skąd do filmów przylgnęła jakaś dziwna łatka komedii, bo poza paroma zabawnymi dialogami i generalnie luźną atmosferą, to ciężko tu o śmiech. Jedynka to po prostu heist movie, w którym można wyczuć inspirację chociażby Żądłem (które też obejrzałem całkiem niedawno). Aktorstwo na poziomie, realizacja, mimo ewidentnej "biedy", całkiem przekonująca. Cóż, szkoda, że "gatunkowe" kino raczej u nas teraz leży.
-
Odżywki, Gainery itp.
Kurczak z ryżem był i będzie uniwersalny i popularny (nie tylko u ćwiczących), bo po prostu jest wygodny w przygotowaniu, tani i smaczny, a przy tym ma dobre makrosy (pomijam samą jakość mięsa, szczególnie marketowego, bo to inna dyskusja). A gdyby nie ceny, to Mateusze z osiedlowej siłki pewnie częściej by sobie jedli porządne rybki, wołowinę czy jagnięcinę. No a w tym względzie będzie jeszcze gorzej, i to nie przez inflację.
-
Schorzenia po trzydziestce
To w ogóle poza jakimiś barami mlecznymi ze szklankami w koszyczkach ktoś jeszcze dodawał cytrynę do herbaty w formie wyciętego wraz ze skórką plastra xD? Pozdro. Jak już wrzucamy protipy: warto przed dodaniem cytryny wyjąć torebkę z herbatą, bo w połączeniu wydzielają jakiś tam toksyczny związek. Co do czosnku, to regularne i długie stosowanie ma też jakieś tam negatywne skutki (o ile kojarzę to obciąża też dosyć mocno żołądek), także no. Raczej po prostu jakiś wirus, i akurat w takim przypadku najlepszym rozwiązaniem (dla swojego i współpracowników dobra) to jak najmniej roboty.
-
Odżywki, Gainery itp.
Wyleciałem z "rynku" odżywek jakoś przed wakacjami a tu widzę niezłe hece, skoro aż szefowie firm odżywkowych (swoją drogą profesjonalnie przystrzyżona broda) nagrywają oświadczenia xD. Co do chuja.
-
Temat ogólny.
W takim razie ode mnie głos na Spyro 2.
-
PSX Extreme 292
Mimo wszystko ponad 2 strony na artykuł o serialu (ba, mianowanie go tematem numeru), który nawet nie jest związany ze światem gierek, to lekki precedens. Mi tam tych stron nie żal (a fenomen jest mi obojętny), ale jestem zdania, że spokojnie wystarczyłaby strona w kąciku filmowym. No ale wiem, chodzi o nośną tematykę (jak swego czasu wrzucane przy byle okazji artykuły dotyczące Wiedźmina xD).
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Ale to nie lata 80, żeby bawić się w jakieś "akcje informacyjne", mamy 2021, najlepsze w historii (albo przynajmniej od antyku xD) czasy na bycie sobą, wychodzenie z szafy i wręcz chwalenie się odmiennościami, a dzięki globalizacji, Internetowi i szeroko pojętej popkulturze temat jest wręcz rozpowszechniony. Przedmówcy wskazali już wiele przykładów, że zagadnienie, mniej lub bardziej subtelnie, jest obecne w branży od dawien dawna, więc myślę, że artykuł jest albo cynicznie obliczony na "kontrowersje" i ruch w temacie, albo wpisuje się po prostu w obecne trendy. Nie chcę tu robić znowu światopoglądowej dygresji, ale czysto subiektywnie patrząc uważam, że cały ten wątek tolerancji i inkluzywności w popkulturze i polityce jest mocno wybiórczy i ocieka potężną hipokryzją, bo mniejszości naprawdę pogardzane lub pomijane, to np. osoby niepełnosprawne, oszpecone, chore psychicznie czy samotne (z naciskiem na mężczyzn, z których, zamiast pochylić się nad problemem w imię głoszonej tolerancji, robi się potencjalnych terrorystów). No ale zasadnicza różnica jest taka, że te grupy nie zabiegają aż tak o atencję i ich sprawy się "nie sprzedają".
-
Właśnie porzuciłem...
O właśnie, przypomniałeś mi, że też to kiedyś porzuciłem, może po jakiejś godzinie-dwóch. Zwyczajnie nie pykło i nie chciało mi się grać.
-
Grand Theft Auto: The Trilogy
Dzięki materiałowi DF jeszcze fajniej widać, jak bardzo ta trylogia jest pluciem na graczy. Bugi to jedno, dziwacznie "poprawione" modele to drugie, ale nie trzymanie nawet na next-genach 60 FPS przy sub-4k w tak wyglądającym "remasterze" 20 letnich gier (i w ogóle wrzucanie wyboru między opcją performance, a fidelity) to jest kurwa skandal. O portach na słabsze konsole nawet nie mówię.
-
Bond
No średnie to było. Bardziej liga QoS niż Skyfall i Spectre (bo CR to inna półka, wiadomo). Nie, żebym był jakimś fanem cyklu z wypiekami czekającym na nowy epizod, choć na NTTD planowałem przejść się do kina bardziej z racji całej otoczki (i cieszę się, że po lekturze opinii i recenzji zrezygnowałem). Beznadziejny villain wyskakujący ze swoją otoczką uberszefa w piątym filmie z Craigiem zupełnie z dupy (nie mówiąc tym, że w ogóle mamy napchane kilku "złych", co jeszcze nigdzie chyba nie dało dobrego efektu), beznadziejna Bond girl i całe to melodramatyczno-rodzinne pierdololo (owszem, sama idea dobra, ale wykonanie już nie), wątek główny wygląda, jakby scenarzyści byli fanami MGSa i mało subtelnie zerżnęli z niego cały pomysł na FOXDIE, słaba piosenka początkowa (fizyczny dyskomfort sprawiało mi słuchanie tego głosu) poza tym dużo klisz, niekoniecznie typowo bondowskich. Jak to ktoś na poprzedniej stronie napisał, jakoś mało Bonda w Bondzie. Jak w drugiej połowie filmu Q wcisnął Jamesowi nowy zegarek i inne gadżety, to przez chwilę poczułem, że faktycznie oglądam film należący do klasycznego cyklu. Na plus standardowo zdjęcia, sceny akcji (choć bez rewelacji, ot sprawnie nakręcone), reżyseria, mimo wszystko zakończenie (choć ostatni akt mnie już nudził, a sam motyw mało oryginalny i wprowadzony za sprawą nieco naciąganego ciągu przyczynowo-skutkowego). Na wątek wpisującej się absolutnie topornie w dzisiejsze standardy "inkluzywności" i PC szkoda klawiatury, więc krótko: beka. Podsumowując: mimo długości, seans zleciał raczej bezboleśnie, choć momentami łapałem się na tym, że tracę zainteresowanie wydarzeniami na ekranie. Jako film akcji "obejrzeć i zapomnieć": ok. Ale nic ponad to.
-
Schorzenia po trzydziestce
Nawet przed trzydziestką. Powietrze w Krakowie wyjątkowo sprzyja takim problemom, szczególnie jak sezon grzewczy się rozkręca i organizm dostaje pierwszą porządną dawkę tego syfu, bo mam wrażenie, że później następuje już adaptacja. Też ostatnio mi się trafiło combo ból gardła+katar, również stosuję raczej domowe metody (plus jakiś ibuprom na początku), tylko zamiast płynu do płukania to klasyczna woda z solą, do tego "dawka uderzeniowa" witaminy C (D wjeżdża całą jesień i zimę), no i dosyć szybko przeszło.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Święci z Bostonu 2 Jakoś ostatnio się ten tytuł przewijał na subforum, chyba z racji newsów o produkcji części trzeciej, no to sięgnąłem i dawno się tak nie zmęczyłem seansem. Całość trwa dwie godziny a czułem, jakby to były ze trzy. Nie, że film był jakiś tragiczny czy żenujący. Było średnio, momentami słabo, ale przede wszystkim nudno i nijako. Jedynkę ostatnio oglądałem daaawno, ale jedno pamiętam dobrze: to był fajny film i oglądanie kolejnych akcji dawało zwyczajną frajdę. A tu? Marny humor, marne akcje, bracia jacyś bezjajeczni, nie mówiąc o drugim planie. W ogóle, mieć w filmie Postać silnej, pyskatej i seksownej pani detektyw (z chamską wręcz zrzynką "odtwarzania" przebiegu strzelaniny z jedynki, zresztą takiego kopiowania motywów mamy tu sporo) jest mocno na siłę i nie pasująca do trochę odjechanego klimatu, jaki posiadała część pierwsza, a nie udało się jej utrzymać w dwójce. Ogólnie: niepotrzebny sequel. Hazardzista (Owning Mahowny) Nie wchodząc za bardzo w szczegóły: to oparta na faktach historia uzależnionego od hazardu pracownika banku, który zdefraudował grube miliony dolarów. Film raczej mało znany, więc tym bardziej polecam się zainteresować. Samo oglądanie aktorskiego giganta P.S. Hoffmana to zawsze przyjemność, ale całość jest po prostu sprawnie nakręcona i, mimo raczej wolnego tempa i braku fajerwerków, mocno wciągająca, a drugi plan też daje radę. Miłość, Szmaragd i Krokodyl Latami, również w czasach świetności TV i Polsatu, unikałem tego filmu, bo po prostu nie lubiłem takich klimatów. Niedawno obejrzałem chyba ze względu na nazwisko reżysera no i zupełnie mnie nie porwało. Ciężko mi opisać jakoś lepiej swoje wrażenia, z jednej strony nie ma się za bardzo do czego przyczepić (no dobra, maniera gry Kathleen Turner działa na mnie drażniąco i zwyczajnie uważam, że nie jest dobrą aktorką), ale z drugiej ciężko też coś pochwalić, może poza pojedynczymi zabawnymi dialogami, głównie z udziałem Michaela Douglasa. Ot, przygodówka, pościgi, strzelaniny, błyskotliwe one-linery, dżungla, jeepy i te sprawy. Meh.
-
Bond
Już w sklepach.
-
20 lat marki Xbox, nasze wspomnienia, ulubione gry itd.
No mimo wszystko trzeba mieć na uwadze, jakie nastroje wtedy panowały i jaką opinią cieszył się Microsoft. I nie chodzi tylko o fanbojskie wojenki, ale sprawy sądowe, monopol, kradzieże pomysłów etc. Nie mówiąc o całkowitym oszczaniu polskiego rynku w kontekście dystrybucji ich konsol, co trwało bodajże jakoś do 2006. Dzisiejsza poprawna rzeczywistość i "wychowanie" młodych pokoleń przez gigantów sprawia, że jak powiesz złe słowo na korporację to zaraz zleci się grupa obrońców i to jeszcze ty jesteś zły, ale wtedy jak widać było inaczej. I dobrze. Inna sprawa, że teraz łatwo z perspektywy ludzi mających na wyciągnięcie ręki dostęp do wszystkich danych, opinii i źródeł świata, czepiać się, że ktoś 20 lat temu mylił się w swoich sądach i mogą się nam wydawać cokolwiek "niemerytoryczne". Also, po premierze X360 i początkowym (słusznym) sceptycyzmie akurat w PE szybko pojawiły się mocne propsy i wychwalanie tego sprzętu (nie mówiąc o tematach numeru czy okładkach, bo kiedyś ktoś na forumie próbował przepychać wersję, że na coverach były tylko platformy i exy Sony). Więc narracja, że z X-em jest jak z mniejszościami i zaściankowi Polacy powoli się przyzwyczajają do widoku murzyna na ulicy, jest niezgodna z realiami przynajmniej od kilkunastu lat.
-
własnie ukonczyłem...
Ja w tamtych latach chyba trochę za mocno wczuwałem się w słowa autorytetów z pism typu PE czy N+, gdzie redaktorzy oceniali takie giereczki raczej przez pryzmat DOJRZAŁEGO gracza, ergo kończyło się na ocenach w okolicach 5-6. Oczywiście pocinałem twardo w Crashe, Spyro i inne tuzy, ale mimo bycia dzieciakiem miałem lekki dystans do gier "dla dzieci" (wiadomo, jak to jest). Stojąc przed wyborem między GTA a Mickey's Wild Adventure decyzja była chyba oczywista.
-
własnie ukonczyłem...
Trochę klimatów retro, mianowicie szarak (zaliczane na PS2): Toy Story 2 Ogrywane pierwszy raz, więc zero nostalgii. W okolicach premiery jakoś nie po drodze mi było z grami na licencji Disney'a (a szkoda), ale gdzieś z tyłu głowy TS2 mi tkwił jako potencjalnie fajny tytuł. Ot taki głęboki backlog. Miałem grać na emu, ale jakoś nie działało. W każdym razie po 21 latach od premiery zaliczyłem przygodę Buzza no i było całkiem znośnie, choć mooocno topornie. Do pierwszej ligii platformówek z szaraka jest bardzo daleko. Przede wszystkim kuleje (i to bardzo) kamera, która potrafi całkowicie wariować przy ścianach czy obiektach, skutecznie utrudniając niektóre bardziej wymagające akrobacje. Sterowanie też nie zachwyca, ale powiedzmy, że jak na wiek gry nie jest źle. Problem mam z dziwnie wchodzącym skokiem, a przede wszystkim z chwytaniem się krawędzi (ślamazarne i niedokładne). Poza tym giereczka dla dzieci, typowy produkt na licencji zrobiony raczej bez wkładania w to zbytnio serca. Mamy różne plansze, a na nich za każdym razem z grubsza ten sam zestaw pięciu zadań (z kosmetycznymi zmianami), za które dostajemy tokeny (nie musimy mieć wszystkich, żeby ruszyć dalej). Znajdź 50 monet, znajdź część "ciała" pana Bulwy, znajdź 5 pierdółek dla NPCa, znajdź ukryty token. Co jakiś czas jakiś mini boss lub boss. Skaczemy, strzelamy laserkiem (jest nawet przełączanie się na tryb FPP i odbita w hełmie twarz Buzza), wspinamy się, oglądamy fragmenty filmu wrzucone trochę bez większego powiązania z akcją gry. Zdecydowana większość przygody jest bardzo łatwa i w połączeniu z brakiem różnorodności w rozgrywce niestety całość zaczyna dosyć szybko nudzić (trzeba sobie dawkować, mimo, że gra jest krótka). Levele są całkiem zgrabnie zaprojektowane, wymuszają przeszukiwanie zakamarków i kombinowanie, ale też nie przytłaczają, ich rozmiar jest w sam raz. Chociaż momenty mocno wertykalne potrafią dać w kość, kiedy po paru minutach wspinaczki spadamy na sam dół przez jakiś mały błąd. Gorzej z ich designem, bo niektóre są mocno szarobure i zrobione na odwal się. Ogólnie gra nie wygląda zbyt dobrze, i mówię tu o standardach PSXa z okolic 2000 roku. Proste obiekty, mały zasięg widzenia, rozlazłe tekstury. Muzyka sobie plumka w tle, ale poza kawałkiem z menu brakuje tu licencjonowanych utworów z filmów (a może były, tylko ich nie poznałem?). Ogólnie: plus za to, że mimo lat na karku i tak dało się bez większych zgrzytów w to grać. Bardziej jako forma zaspokojenia ciekawości i chęci powrotu do oldschoolowych klimatów. Dino Crisis 2 Tu natomiast miałem krótką styczność z grą niecałe 20 lat temu, DC2 bardzo mi wtedy przypadło do gustu, ale o ile dobrze pamiętam, musiałem oddać ją komuś, zanim się mocniej wkręciłem. Sequel jest mocno odmienny od pierwszej części przygód Reginy, subiektywnie niemal wszystkie zmiany wyszły na plus. Przede wszystkim postawiono mocno na akcję i strzelanie, wprowadzając nawet pewne elementy arcade: punkty za zabójstwa dinozaurów, łącznie ich w combosy, kupowanie broni i i amunicji w sklepikach etc. Jest dynamiczniej i zwyczajnie bardziej grywalnie, ale nie oszukujmy się, to po prostu już nie jest survival horror. Gra zyskała na oprawie: powrót do klasycznych, renderowanych teł w kontraście do polygonów w DC1. W efekcie otrzymaliśmy jedną z najlepiej prezentujących się gier na szaraka. Za to muzyka (kiedy w ogóle występuje, bo mamy tu sporo ciszy) wypada słabiutko. Z innych różnic: tym razem mamy dwoje grywalnych bohaterów, co, poza lekką różnicą w arsenale, jest zmianą czysto wizualną, bo gra się dokładnie tak samo. Nie ma też mowy o różnych ścieżkach jak w Residentach: postacie zmieniają się tylko w przewidzianych przez autorów momentach. Gierka jest bardzo łatwa (normal), po drodze znajdujemy sporo lootu, a punkty, za które robimy zakupy, możemy nabijać praktycznie w nieskończoność bez większego stresu (gady respawnują się bez końca, co samo w sobie jest dosyć męczące, bo w wielu miejscach nie można spokojnie sobie eksplorować, inna sprawa, że i tak zazwyczaj jest to bezcelowe). Ale nawet bez grindu można szybko obkupić się w najmocniejsze pukawki, z których często wystarczy 1-3 strzałów, żeby położyć przeciwnika. Przygoda jest bardzo krótka (licznik pokazywał niecałe 4h), nie zachęcając do powtórek. Niestety, dostajemy tu (szczególnie w pierwszej połowie) naprawdę dużo chamskiego backtrackingu w stylu "żeby otworzyć te drzwi musisz wrócić się drogą, którą właśnie pokonałeś, do strumyka na drugim końcu mapy". Mechanika, menu i ogólna przystępność gry jest lepsza, niż w pierwszej części i bawiłem się generalnie dobrze i bezboleśnie. Mimo wszystko czuć tu zew klasycznych horrorów Capcomu, są jakieś tam pseudo zagadki, specyficzny klimat i cringe'owe scenki. Ale nadal podtrzymuję, ze to półka niżej, niż chociażby wspomniane Residenty.