-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
@Kmiot PS4. Jeśli by się tak złożyło, że byłbym jako drugi i gry na ten sprzęt już by nie było, to za skarpety podziękuję, losujcie dalej. -
Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Kmiot temat w Graczpospolita
No dobra, gra jest warta świeczki: -
Ale tagujcie spoilery, wbrew pozorom są tu tacy, co zagrają pierwszy raz dopiero w remastera. Ja po Andromedzie całkowicie zwątpiłem w ten team i markę (tym bardziej, że ludzi pracujących przy trylogii jest coraz mniej), ale no kurde i tak ten teaser na mnie zadziałał i znowu włączył tryb "może tym razem będzie dobrze", tym bardziej, że pokazali Liarę i N7. Szkoda, że z ich tempem pracy gierkę dostaniemy pewnie za jakieś 3 lata.
-
Ulubione gry 8 generacji zagrajmerów z forum psxextreme.info!
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Pupcio temat w Graczpospolita
No jak wspomniałeś, każdy tu ma większy czy mniejszy backlog, ja np. mam przed sobą Wieśka 3, który w takich zestawieniach pewnie będzie dominował. Jedno jest dla mnie na końcu ten generacji pewne: chyba żadna do tej pory nie była tak stabilnie poprawna, przyzwoita, ale rzadko ponad to. Dla mnie to generacja gier "na 8" i gier na raz. O modzie na open world nawet nie mówię. Generalnie podzieliłbym zaliczone tytuły na takie czysto gierkowe, raczej krótsze, dynamiczne i zwyczajnie dające więcej frajdy, oraz bardziej hitowe cinematic experience z dużymi mapami, dużym budżetem i często dużym rozczarowaniem. Nie robiąc sztywnego TOP 3/5/10, rzucę po prostu parę wyróżnień: Wolfenstein: The New Order: początek przygody z PS4 i od razu bomba. Gierka międzygeneracyjna, ale mniejsza z tym No zajebiście się grało, a do tego totalnie siadł mi setting, przerywniki, postacie. Dwójka już spadek poziomu. Resident Evil 2/Resident Evil 7: postawię w jednym szeregu, bo jeśli chodzi o doznania, to są zbliżone. Skondensowana, klasyczna forma zabawy. RE2 to pełniejsze doświadczenie, ale w obu przypadkach grało się świetnie. Cuphead: momentami mocny hardkor, ale niesamowicie wciągający i wjeżdżający na ambicję. Do tego natychmiastowy, sprawiedliwy i ultra responsywny, a co za tym idzie, motywujący do powtórek. Jako osiągnięcie audio-wizualne ewenement, który zasługuje na wyróżnianie po wsze czasy. Wracać raczej nie będę, bo nie chcę się znowu wkurwiać. Sekiro: pozostając przy skillowych gierkach, tutaj już nie było tak wesoło, jak z wyżej wymienionym. Pierwsze przejście to była relacja love/hate i parę rage quitów. To zdecydowanie nie jest gra bez wad, a co gorsza, część z nich skutecznie i niesprawiedliwie utrudnia i tak ciężkie walki. Ale jak człowiek opanuje system, to dozna satysfakcji, której ze świecą szukać gdzie indziej. Do tego styl, oprawa (szkoda, że na PS4 framerate słabuje) i replayability na poziomie, jakiego nie spotkałem od dawna. Powiedziałbym, że to mój poważny pretendent do GOTG. Ale patrząc na chłodno, to jednak wywołał we mnie za dużo negatywnych emocji, a mimo wszystko nie po to gram w gierki xd. Detroit: najlepsze, co stworzyło QD, szczytowe osiągnięcie samograjów, przynajmniej w temacie różnorodności wyborów i alternatywnych ścieżek. God of War: mimo pewnych problemów to u mnie pierwsze miejsce w kategorii "exy Sony". Gra się dobrze, ogląda się dobrze, słucha się dobrze. Kwintesencja hitu AAA i jedna z niewielu gier w tej kategorii, która mnie w którymś momencie nie zmęczyła (no może trochę postgame w Muspelheim, ale to szczegół). Days Gone: wskakuje na listę, bo był chyba największym pozytywnym zaskoczeniem generacji i koniec końców stał się dla mnie najlepszym tytułem typu ubi-rak. -
Przy tej konkurencji w sumie się nie dziwię nagrodzie. Co tylko mówi, jaki był ten rok.
-
Czuję, że wyjdzie z tego coś bardzo generycznego spod szyldu szeroko pojętego "kina szpiegowskiego". Fabularnie raczej luźna adaptacja, mocno obok scenariusza z gry i z potężnymi cięciami. Ogólnie nie wyobrażam sobie sensownego przeniesienia przegadanego MGSa na typowy film. Ot, podstawowe motywy zostaną: odbicie bazy z rąk terrorystów, Meryl jako sidekick zdecydowanie dłużej, niż w grze (proporcjonalnie do całej historii oczywiście), dobry i zły Snejk (z twistem dotyczącym klonowania na koniec), Gray Fox, bo fani by nie wybaczyli jego braku. Wycięcie albo spłycenie roli połowy Fox Hound i ekipy z Codeca. W sumie im dłużej o tym piszę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że na upartego mogłoby to mieć ręce i nogi xd.
-
Napalm to prawie game breaker w temacie hord, odkąd wszedłem w jego posiadanie (całe szczęście dosyć późno w grze), to już żadna nie stanowiła problemu i raczej nie zdarzało się, żeby mi nie poszło za pierwszym razem. Wcześniej magiczne kombo: mołotowy (plus zapas gadżetów do ich zrobienia), jakakolwiek broń maszynowa i wykorzystywanie slow-mo, waląc heady (jak się człowiek postara to może 15-20 świrów rozwalić za jednym razem zachowując względne bezpieczeństwo). Plus wykorzystywanie wybuchających beczek. No i to wszystko oczywiście latając jak pojebany po całym rejonie xD. Ale jak horda się trafi na jakimś w miarę otwartym terenie bez ciaśniejszych zaułków (w które łatwo można dać się zapędzić), to sprawa jest stosunkowo łatwa. Ba, zdarzało mi się, że część hordy olewała gonienie mnie i sobie spacerowała dalej, więc po wykoszeniu tych bardziej gorliwych, wracałem do pozostałych, mając ułatwione zadanie xd.
-
Oczywiście, że online, zresztą ten feature miał tak działać w zamyśle TWÓRCY. A czysto praktycznie patrząc, to stworzone przez innych struktury ułatwiają przemieszczanie się po mapie, a uwierz mi, szybko dochodzi do momentów, że tego ułatwienia nam potrzeba. Zresztą patent jest tak przemyślany, że zanim będziesz miał dostęp do pomocy, to i tak pierwszy raz musisz dotrzeć do węzła własnymi siłami.
-
Niestety tutaj wchodzi problem panujących trendów i faktycznie na ustępującej generacji czuć to deja-vu naprawdę mocno, to się zgodzę. No ale mimo wszystko nawet te słynne cinematic experience zawsze czymś się tam wyróżniają i są zwyczajnie przyjemnymi tytułami, których plusem dla mnie jest to, że, tak jak suteq pisał, są zamkniętą przygodą, po której mogę sięgnąć po następną. No fajne sobie rzeczy dopowiadasz xd. Szok: rozrywka może mieć różne formy i różnorodny "próg wejścia". W sumie nie chce mi się tłumaczyć oczywistości, jak nie widzisz różnicy np. między bezmyślnym scrollowaniem forum albo wykopu przez parę godzin, a poczytaniem książki i nie łapiesz, dlaczego jedno jest tak bardzo kuszące dla naszego mózgu, a drugie niekoniecznie, to trudno. No ale zaraz ktoś pierdolnie błyskotliwie "porównywanie książek do gier XDDDDDDDDD" i pogadane.
-
Ah ci wrażliwi gracze, zaraz pasywna agresja, bo ktoś inaczej w gierki pyka xD. Tak, masz 100% racji, w gamingu są tylko dwie opcje: uzależniające mmo i samograje (od Sony, na pewno od Sony!). No ale przynajmniej pośrednio przyznajesz, że chodzi o prostą satysfakcję (dopamina ma być dostarczona natychmiast, a nie jakieś ślamazarne wkręcanie się w singla) a nie coś głębszego.
-
Aktor świetny, ale na Snejka mi nie pasuje, czysto wizualnie rzecz jasna. No ale chyba w dzisiejszych czasach nie ma już sensu oczekiwać przesadnej wierności przy adaptacjach gierek (Uncharted chociażby). Zresztą to ploteczki.
-
Czyli inaczej mówiąc, w temacie zaliczania singlowych tytułów problemem nie jest brak czasu, tylko przeznaczanie go na PvP xd. No ale co kto lubi. Ja X lat temu świadomie odrzuciłem granie w multi (które zresztą nigdy nie było jakimś moim konikiem, ot CS i za czasów PS3 krótkie przygody z różnymi tytułami), bo to straszny pochłaniacz czasu i wciąga jak bagno, a zapewnia w sumie tylko ten chwilowy "haj" wynikający z kolejnej rundki i kolejnego fraga. Wolę sobie poznawać kolejne przygody w singlu. No ale nie ukrywam, że w podjęciu takiej decyzji pomogło mi przejście na płatny multik na PS4 (dzięki panie MS).
-
Sprawdź Bibliotekę w menu konsoli.
-
Zacząłem niedawno no i wrażenia pozytywne, ale pykałem jeszcze dosyć krótko i ledwo zostałem rzucony na otwarty świat. Co, poza bajeczną oprawą zwraca uwagę od początku? Nie taki prosty combat (gram na hardzie), szczególnie, że włącza mi się jeszcze pamięć mięśniowa z Sekiro xd. Ten unik pod "kółkiem" jakiś taki spóźniony się wydaje, no ale trzeba wyczuć system i trochę podexpić.
-
PSX Extreme 280
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Na razie przeczytałem przede wszystkim test PS5, no i nie powiem, lekki zawód. Jasne, merytorycznie jest wszystko cacy (a przynajmniej wierzę, że jest), ale brakuje mi jakiegoś mocniej odczuwalnego elementu osobistych wrażeń, a nawet zdjęć innych niż pozowana full profeska (ja się pytam, gdzie są do klasyczne porównania wielkości wszystkich Plejów?). I nie chodzi tu o odwieczny wątek "to już nie to samo PE, co kiedyś", bo HIV nie napisał, że wreszcie wiatrak nie zagłusza jego pierdów. Całość brzmi trochę jak litania suchych informacji o sprzęcie, z kilkoma bardziej subiektywnymi zdaniami wplecionymi w całość. To, że nie czuć zajawki, to jedno (ot, taki start generacji, wielu osobom hype się nie udziela), gorzej, że autor sam wprost tego nie zasygnalizował. Wszystko takie bezpieczne. Zakładam, że test był opracowany sporo przed wydaniem nowego numeru, przez jedną, wyznaczoną osobę, więc siłą rzeczy nie dało się zebrać ludzi na kupie (abstrahując od wirusa) i zrobić standardowe zestawienie opinii, no ale znowu jest to kwestia, które czytelnik sam się musi domyślać. -
Nie no jakbym miał po rogach siedzieć to już bym wolał odpuścić całkiem xd. Na środku, jeden przednich rzędów. Może "tragiczne" to za mocne słowo, no ale miejsca były zdecydowanie za blisko ekranu.
-
Dokładnie. Ja np. nigdy nie lubiłem klimatów "średniowiecznego, europejskiego fantasy": zamków, smoków, rycerzy, czy to w grach,czy filmach. Za to japońszczyzna jakoś mi dobrze wchodziła. Więc to jeden z kilku powodów, dla których dla mnie Sekiro ma przewagę nad Soulsami.
- 3 919 odpowiedzi
-
- sekiro
- shadows die twice
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ulubieni streamerzy gamingowi (Twitch, YT, FB Gaming, etc.)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Mendrek temat w Graczpospolita
Kiedyś gardziłem streamami i ich oglądaniem, ale w tym roku troszeczkę się przekonałem do tego rodzaju rozrywki (może przez większą ilość wolnego czasu), ale nie w typowej formie dłuższego oglądania danego streama. Lubię sobie po wyłączeniu gierki wskoczyć na twitcha i poskakać po tytułach, które np. niedawno wyszły, albo je zaliczyłem i jestem ciekaw, jak wyglądają w 60fps/FHD, albo odpalić jak ktoś gra w jakiegoś starocia, którego darzę sentymentem. Ot taka analogia do skakania po kanałach w TV. Nie wkręcam się natomiast na tyle, żeby śledzić konkretne osoby, szczególnie tych topowych streamerów z ADHD i jakimiś pojebanymi jazdami i całą tą kolorowo-hałaśliwą otoczką. Polecam czasem zawędrować na sam dół głównej i popatrzeć na streamy, które aktualnie ogląda np. 10 osób. Są czasem perełki, o których istnieniu już można było zapomnieć. -
Resident Evil 7 Elegancka gierka, przyjemnie się grało. Mimo zmiany perspektywy, dużo tu klasycznego Residenta, i dobrze. Skrzynie, ekwipunek, mieszanie ziół, zagadki i, to akurat na minus, ociężałe poruszanie się (przy widoku FPP to już niestety utrudnienie w czasie walki w ciasnym pomieszczeniu, i nawet szybkie odwracanie się nie ratuje sytuacji). Spodziewałem się dużo mocniejszego zerwania z rodowodem, tym bardziej, że materiałów praktycznie nie oglądałem. Gry i filmy generalnie nie wywołują we mnie strachu, ale tutaj atmosfera lekkiego niepokoju, szczególnie na początku, zbudowana jest rewelacyjnie. Ależ to musi byś klimatyczne w VR. Co nie zmienia faktu, że nieraz na widok, w zamierzeniu strasznej, scenki, mocniej prychnąłem. Ot taki camp. Co poza tym? Świetna rodzinka świrów, słaby protagonista i jego towarzyszki no i standardowo pretekstowa fabułka. Strzelanie całkiem soczyste, w ogóle zaskoczyła mnie ilość zabawek, amunicji i przeciwników w dalszych etapach. Wizualnie (PS4) na plus, głównie z uwagi na oświetlenie i płynność. Muzyki praktycznie nie ma, ale tym razem (w przeciwieństwie do takiego RE2 Remake) służy to akurat budowaniu atmosfery i aż tak tej muzyki nie brakuje. Czas gry idealnie mi pasował. Na minus: bardzo długi loading przy pierwszym załadowaniu gry i przy ewentualnym załadowaniu save'a od nowa (efektem jest to, że odrzuciłem taktykę reloada w przypadku drobnej wtopy i wolałem grać dalej, może to i lepiej). Nieinteraktywne i niemożliwe do przerwania scenki, szczególnie w momentach potencjalnie częstej śmierci (przed walkami z bossami chociażby). Zdecydowanie słabsza druga połowa. Ale ogólnie było dobrze i podoba mi się ten kierunek rozwoju serii i w ogóle forma Capcom.
-
Panowie no co ja mogę powiedzieć, Kraków miastem kultury i ludzie nawet w czasie epidemii chodzą do kina. A zważywszy na ograniczoną liczbę dostępnych foteli i dosłownie dwa seanse dziennie w normalnych godzinach, to efekt był jaki był. Jeśli się nie zna danej sali, to podgląd dostępny na stronce kina może zmylić, więc tutaj była akurat moja wtopa. No także jakby nie pewne subiektywne czynniki, to raczej bez problemu bym wykupił coś lepszego, co nie zmienia faktu, że przez jakieś dwa tygodnie sprawdzania stanu zapełnienia w interesujących porach, sale były mocno obładowane. >2020 >kupowanie biletu w kasie Co ta Polska C.
-
Ponoć 15 grudnia. Ja co prawda nie mam specjalnej chęci na cały seans, ale kilka scen sobie chętnie powtórzę. Tym bardziej, że w kinie miałem tragiczne miejsce i odbiór filmu na tym trochę stracił.
-
Gram głównie na normalu, ale coraz częściej zdarza mi się korzystać z udogodnienia, jakim jest możliwość zmiany poziomu w każdym momencie, bo np. w połowie gry jestem już tak przykoksowany i mam tyle lootu, że gra przestaje stanowić jakiekolwiek wyzwanie (tak było np. z ostatnim Deus Exem). Jeśli wśród opinii o danej gierce notorycznie powtarza się, że poniżej harda nie ma się co schylać, to też jestem skłonny od razu tak zacząć (GoW, TLoU2). Zazwyczaj faktycznie jest to idealne rozwiązanie. Ogólnie w wielu przypadkach hasło "normal to dawny easy" się całkowicie sprawdza, gorzej, jak hard (i wyżej) to znowu odbicie w drugą stronę i utrudnia zabawę w najtańszy możliwy sposób, bardziej irytując. Easy odpaliłem na przestrzeni ostatni -nastu latach tylko raz, w sytuacji, kiedy grę chciałem po prostu przelecieć na szybko i w mojej ocenie miała źle wyważony domyślny poziom trudności, który skutkował zwyczajnym zmęczeniem gracza (Yakuza: Kiwami).
-
Powiem Ci, że niedawno zaliczyłem SD na PS4 i przez ~15h ze 3-4 razy miałem crasha, więc to chyba ta gra jest spartolona.
-
Ja po 4 zaliczeniach gry nadal nie wiem, czy to czerwone kanji zmienia się w zależności od ataku (pchnięcie/podcięcie/chwyt), czy jest takie samo xd. Oczywiście nie zmienia to wiele, bo są inne przesłanki do rozpoznania ataku, ale still. Tak czy siak, kontra mikiri to absolutna podstawa, żeby sensownie grać w Sekiro i powiedziałbym nawet, że trochę chamskie ze strony twórców jest wrzucanie jej jako opcjonalnego skilla. Warto też wykupić umiejętność skakania po łbie z dobiciem (po udanym uniknięciu podcięcia). Bo jeśli nie łapiesz flow i nie grasz w "ciągu", to rozwleczenie tego w czasie może trwać w nieskończoność. Walki w tej grze (przynajmniej póki nie obcykasz systemu) są bliskie realnemu wysiłkowi: musisz się rozgrzać, ale też nie możesz się przetrenować xd. Brzmi to może śmiesznie, ale taka prawda: jak odpalałem walkę z bossem, z którym dzień wcześniej poległem, ale byłem mimo wszystko bliski zwycięstwa, to na dzień dobry dostawałem sromotny wpierdol. Później szło dobrze, ale po paru-parunastu próbach wdzierało się rozkojarzenie, zmęczenie i zwyczajna złość i znowu dostawałem po mordzie. W sumie odnosi się to głównie do ostatniej walki, ale po drodze było więcej takich przypadków.
- 3 919 odpowiedzi
-
- 1
-
- sekiro
- shadows die twice
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@Wredny dokładnie to samo mi przyszło do głowy: Ad Astra to co prawda dużo większe nudziarstwo i zwyczajnie film gorszy, niż First Man, ale i tak ten drugi mnie zawiódł. Myślę, że w kinie fajnie by się oglądało kilka scen, ale poza tym: meh. Tak, wiem, to nie miał być bombastyczny film stricte o locie na Księżyc, tylko bardziej ludzkie spojrzenie na Armstronga, szczególnie w kontekście rodzinnej tragedii. No ale nadal.