-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Co człowiek, to opinia, mi było niedobrze jak widziałem nowe maile xD. Ogólnie mam już dość poznawania lore w grach poprzez czytanie notatek. Co do kiczu, to powiem tak: w MGS4 mieliśmy oczywiste pajacowanie, które mogło żenować (wspomniana małpka, Johnny), za to DS cierpi przez pozorną powagę, która mocno kontrastuje z jakością i treścią dialogów czy rozwiązaniami fabularnymi. No i tragiczne tempo narracji. MGSy zawsze były z przymrożeniem oka, a Kojima umiał rozładować atmosferę jakąś autoironią czy łamaniem czwartej ściany. W DS wszyscy mają potężnego kija w dupie. No może poza gościem, którego grał Troy Baker.
-
@up nie licz na to xd. Pewnie rzucą assety pamiętające PS3, wyższą rozdziałkę i parę efektów. Cud, jak to w 60 fpsach będzie. Z takich rzeczy, którymi mam ochotę się podzielić: kupiłem (za 6 zł xd) kabel component, bo chciałem zasmakować słynnego progressive scan na PS2 (ogólnie co jakiś czas wraca mi faza na ten sprzęt i jego jak najlepsze wykorzystanie, cały czas się noszę też z zakupem adaptera do HDD). Cóż, mimo, że grałem na TV "tylko" FHD 40 cali, to efekt nie powalał, szczególnie porównując do kabla RGB na tym samym odbiorniku. Oczywiście nie oczekiwałem cudów po rozdziałce 480i puszczonej na takim wyświetlaczu, ale lekki zawód jest. Wygląda to "dziwnie", niby wyraźniej, ale z bardziej widocznymi ząbkami i pikselami. Domyślam się, że sensownie by się to mogło prezentować albo na jakimś mniejszym tiviku HD Ready, albo na świętym Graalu maniaków, czyli CRT HD. Swoją drogą, chętnie bym sobie takiego przytulił do prawilnego odpalania poprzedniej generacji, ale szkoda mi kasy na taki kaprys. W ogóle można by rzec, że w Polsce ominęła nas jedna generacja wyświetlaczy. PS w USA to była chyba norma (zresztą Xbox bodajże miał ją domyślnie w większości gier, na PS2 też często jest dostępny tylko w wersji NTSC).
-
Przy pełnej swobodzie twórczej i "autorytarnym" prowadzeniu projektu, to dostalibyśmy pewnie całkowicie niestrawne fabularnie dzieło. O ile kreowanie światów, wprowadzanie świeżych elementów gameplay'u czy mocne przywiązanie do szczegółów to niewątpliwe zalety HK, tak pisanie historii powinien zostawić komuś innemu/mieć kogoś, kto będzie go "pilnował". Nie wiem, jak to wyglądało od środka, ale patrząc z boku na ostatnie gry firmowane jego nazwiskiem śmiem twierdzić, że im więcej miał tej swobody, tym większe przekombinowanie i przerost formy nad treścią w temacie historii dostawaliśmy.
-
W dwójkę trochę grałem i wrażenie były świetne. Strzelało się soczyście, poszli w arcade, ale to była fajna odskocznia. No i klasyczne, piękne renderowane tła.
-
Aż sobie ustawiłem ePSXe przez te Wasze rozmowy i chyba spróbuję tego DC, bo nigdy nie grałem.
-
Miałem nadzieje co do serii i chciałem zagrać prawilnie po kolei (zresztą jeszcze pod koniec żywota PS2 miałem się zabrać za tę serię), a przynajmniej zagrać w 0 po jedynce, żeby odczuć plusy prequelowego spojrzenia na historię. Może do niej kiedyś siądę, jak już naprawdę nic nie będę miał w backlogu.
-
Yakuza: Kiwami Najchętniej skwitowałbym to krótko: "wy serio się tym jaracie xD?". Od razu zaznaczę, że to moja pierwsza styczność z serią (i prawdopodobnie ostatnia). No nie pykło tu chyba nic. Gameplay to drewno straszne, i tak, zdaję sobie sprawę, że gra ma rodowód z PS2, ale: a)z tego co się orientuję, to wrzucono tu sporo usprawnień (paradoksalnie, jak oglądałem gameplay z Yakuzy, to sprawiała wrażenie gry bardziej przyjemnej i spójnej) b) to nie jest tłumaczenie, bo wychodziły wtedy eleganckie giereczki. System walki (na której opiera się w sumie gameplay) zupełnie mi nie przypasował. Z jednej strony jest prosty, z drugiej, po rozwinięciu skillów (przerośnięte drzewko rozwoju, w którym połowa umiejętności jest niepraktyczna) staje się pozornie rozbudowany, a w praktyce zwyczajnie przekombinowany i niewygodny w użyciu. Niby mamy 4 style, a i tak w każdym przypadku steruje się Kazamą jak klocem (no dobra, Rush ma potencjał, ale siła ciosów jest tak śmiesznie mała, że praktycznie nie ma sensu go używać). Większość gry przeleciałem na zmianę najbardziej wyważonym Brawlerem i ciężkim, ale zadającym sensowny damage Beast. Koniec końców, i tak jedyna satysfakcja, jaka płynie z tej gry, to bitka-ciosy nawet fajnie siadają (szczególnie finishery), no i zawsze fajnie komuś zajebać rowerem przez łeb. Problem pojawia się jednak w starciach z bossami: są frustrujące ze względu na przesadzone paski energii. Tu już nawet nie chodzi o samą trudność: walki zwyczajnie nudzą i męczą, bo robimy w kółko to samo, a zabieramy śmieszne ilości HP wroga. Skończyło się to tak, że w połowie gry obniżyłem poziom na easy, no i zacząłem w końcu czerpać trochę przyjemności z tych starć. Starć, których są tu absurdalne ilości, przede wszystkim ze względu na "random encountery" (co to kurwa, jrpg xd?). Nie można spokojnie pokonać jednej przecznicy w poszukiwaniu jakiegoś lokalu, bo co krok spawnują się grupki lamusów do obicia. Owszem, można ich ominąć, ale trzeba dosyć długo i daleko uciec. Zresztą nawet nie miałbym z tym takiego problemu, ale każda walka to dodatkowa animacja wstępu i zakończenia, co w takiej skali może doprowadzić do mocnego wkurwu. Gra cierpi też na pełno małych, ale skutecznie drażniących i wybijających z rytmu niedoróbek/upierdliwych mechanizmów. Zacznę od save'a, którego trzeba (i warto) robić manualnie. To jedna z tych gierek, która przy zapisie stanu uruchamia domyślny interfejs PS4. I za każdym razem zapisuje dwa stany: grę i ustawienia (mimo, że ich nie zmieniamy). A spróbuj cofnąć decyzję, bo jednak nie chcesz sejwować, to masz jeszcze pytanie, czy aby na pewno? Poza tym wszędzie loadingi, nie zawsze mamy możliwość przerwać czy przyspieszyć dialog, opóźnienie w działaniu niektórych funkcji (widok fpp, lag w menusach) etc. Obsługa tej gry jest zwyczajnie niewygodna. No ale podobno Yakuza fabułą i scenkami stoi. Tu znowu na "usta" ciśnie się xd. Już pomijam to, że długość i częstotliwość przerywników jest momentami przesadzona (nastawiałem się na to i samo w sobie nie jest to dla mnie problemem, w końcu wychowałem się na MGS), sęk w tym, że 3/4 z nich to nudne, rozwleczone smuty opierające się na rozmowie paru osób. Liczyłem na te słynne, przesadzone akcje rodem z anime, a okazało się, że jest tego w sumie niewiele. Całość podsumowałbym tak: marna telenowela, ckliwe sceny mające chyba na celu wywołać jakieś emocje, a w praktyce wywołują niezamierzenie (chyba) grymas zażenowania. Przekombinowane intrygi, zdrady, naciągane plot twisty. Infantylne zachowania bohaterów (osłanianie kogoś ciałem przed kulą, kiedy "zły" ma cały magazynek, tak bardzo sensowne xd). Myślałem, że historia kręcić się będzie wokół gangsterów z yakuzy, a nie niańczenia jakieś dziewczynki xd. Tu nie chodzi o to, że "to jest japońszczyzna, to trzeba czuć", bo japońszczyzna różny ma wymiar (wspomniane MGSy, jakie by nie były, ale też Residenty, Sekiro, FF, Nier, w żadnym wypadku nie czułem takiego niesmaku). Na plusik voice acting. Cóż, nie siadło mi od początku, potem trochę się przymuszałem, następnie zrobiłem ~4 miesiące przerwy na inne tytuły, no i postanowiłem Yakuzę mimo wszystko dokończyć. Złapałem w końcu jakieś flow i przeleciałem fabułę w 15h, ale raczej już gry nie odpalę. Tak, z pełną świadomością odpuściłem większość "misji" pobocznych (polegających na skipowaniu paru dialogów i obiciu komuś gęby) czy rozrywek, bo po co miałem się męczyć na siłę? Oczywiście można zadać takie pytanie odnośnie przechodzenia tej gry w ogóle, ale powiedzmy, że jakieś tam momenty funu i ciekawość tego, jak rozwinie się fabuła, plus zwyczajnie nawyk kończenia tego, co zaczynam, przeważyły. Na plus prezencja, ładnie to wszystko wygląda i płynnie śmiga, choć nie jest to jakaś pierwsza liga, ot estetycznie, z ładnym designem. Muzyka całkiem niezła. To chyba tyle xd. Nie mógłbym tej gry raczej nikomu polecić, no może z bardzo mocnym zaakcentowaniem, że "mi się nie podobało, ale zawsze jest szansa, że tobie przypadnie do gustu", bo oczywiście nie jest to crap nie zasługujący na splunięcie. Dałbym naciągane 5/10.
-
Jak internet wpłynął na twoje postrzeganie świata gier oraz samych gier?
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
@Observer A gdzie tam jest sprzeczność? Hype na forumku polegający na pisaniu w tematach, statusach i innych miejscach "GOTG 10/10 lećcie do sklepu" to co innego, niż oglądanie 10 trailerów, gameplay'ów i śledzenie każdego twitta devów. Z CP2077 widziałem do tej pory teaser z 2012, bodajże jeden trailer z E3 i ostatni filmik dotyczący samochodów. Więc da się. Z drugiej strony jest taki Nier, z którego nie sprawdziłem chyba nawet jednego materiału, ale na forumku przez dwa lata natykałem się na peany pochwalne, więc gierkę kupiłem i sprawdziłem. Ale jak już taki jesteś czepialski, to niech będzie, że użyłem słówka "hype" na dwa niekoniecznie tożsame zjawiska. -
Jak internet wpłynął na twoje postrzeganie świata gier oraz samych gier?
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
Z tym, że teraz materiałów jest od groma i element niespodzianki praktycznie nie istnieje, trudno się nie zgodzić. Co nie zmienia faktu, że tak jak przedmówca napisał, nie widzę problemu w odcięciu się od hype'u. Ba na przestrzeni ostatnich paru lat oglądam mniej trailerów i materiałów z gierek, niż za czasów takiego PS2 chociażby. Ot nauczyłem się, że nie chcę mieć zepsute ani trochę fabuły czy niespodzianek gameplay'owych. Czasem na forumku jest beka z przewrażliwionych osób, które w temacie o danym tytule żądają oznaczania spoilerami nawet informacji o jakiejś lokacji, ale w sumie to rozumiem i podłączam się pod to. Słynny casus MGS4 i czwartego aktu z powrotem do pewnego znanego miejsca. Jakąż to musiało mieć moc dla gracza, który nie miał o tym pojęcia. Ja niestety w tamtych czasach padłem ofiarą opisanej przez Ciebie sytuacji, czyli polecane filmiki spoilujące grę. Wtedy to było akurat gametrailers, na YT to obecnie plaga. Ale wracając do cytowanego fragmentu: w tamtych czasach nie było aż takiej ciszy informacyjnej. Oczywiście zależało to od osobistego podejścia. No ale pisemek o grach było zatrzęsienie. Ja, choć byłem małolatem i dopiero odkrywałem branżę konsolową, wiedziałem o wszystkich głośniejszych premierach z PE albo N+. FF VIII? Hype'owane od pierwszego screena, przez trailery, opisywanie intra, japońską wersję recenzowaną (a czasami i opisywaną xd) rok przed premierą w US/EU i w końcu oficjalna premiera u nas. Swoją drogą, to zamieszanie z premierami (i recenzowanie importów, które było normą w PE, w N+ niekoniecznie) potrafiło zamotać trochę człowieka, bo jechało się na giełdę i faktycznie czasem niespodzianką było, że jakaś gierka jest już dostępna. Inna sprawa, że to z reguły były wersje NTSC, a nie zdziwiłbym się, jakby niekiedy były to jakieś bety. Ja mimo wszystko na giełdę jeździłem zazwyczaj z konkretnym planem zakupowym. Ba, po latach uważam, że zbyt surowo podchodziłem do zakupów, już wtedy starając się nie wydawać kasy na "crapy" mniej niż 7/10. Ale to też inne realia, bo kumple dookoła też czasem pożyczali jakieś nieoczekiwane sztosy. Fanie to widać jak się czyta komentarze na YT pod gameplay'ami różnych gierek z czasów PSX/PS2, czasem jakichś crapów. Zawsze znajdzie się ktoś, dla kogo w młodości to był mega hit. "Moja ukochana gra, nie zapomnę jak całe wakacje się w nią zagrywałem", "mega niedoceniony tytuł, nie rozumiem tych ocen w prasie" etc. No ale to też przykład na to, ile w przypadku odbioru gierek (to samo z filmami, bajkami) robi wiek i ta słynna magia. -
CP rozjebie towarzystwo w temacie "poważnych" gierek. CoD pewnie tradycyjnie wygra sprzedażowo, no ale to CoD. Oczywiście pozostaje pytanie, do kiedy uznajemy, że trwają "zawody", bo są tytuły, których sprzedaż będzie się utrzymywać na pewnym dobrym poziomie pewnie dłużej, a niekoniecznie zrobią wielkie boom w pierwszy weekend (Spidey?)
-
Oglądałem parę miechów temu, więc już nie pamiętam, ale to nie było tak, że Mi w każdym razie film bardzo przypadł do gustu. Nadrabiam ostatnio parę zaległości z backloga, a ten rok jest bardzo sprzyjający pod tym względem. 28 Dni Później Fanem typowych "zombie movies" (tak, wiem, w tym przypadku to nie są zombiaki) i postapokalipsy typu "ludzkość się chowa przed zarazą" ogólnie nie jestem, tym bardziej, że temat jest przeruchany na wszystkie sposoby. No ale ze względu na nazwisko reżysera, dla tego filmu zrobiłem wyjątek. Po początkowym zonku z powodu jakości technicznej (miałem wrażenie, jakbym ściągnął jakąś kinówkę, a to "tak ma być") udzielił mi się nieźle oddany klimat opuszczonego Londynu i osamotnienia bohatera. Potem wkraczają klasyczne motywy, czyli spotykani po drodze kompani, którzy uczą protagonistę zasad przetrwania, współpraca, walka, śmierć, większy obóz etc. Jakoś tak w połowie film dosyć mocno zmienia swój nastrój, za co od niektórych zbierał cięgi, mnie to nie przeszkadzało, bo miało to swój sensowny przekaz. No, może zrobienie w końcówce z głównego bohatera jest trochę z dupy. Oglądało się nawet dobrze, znośne, niezobowiązujące kino. Jerry Maguire: tu natomiast lekki zawód. Chyba za dużo dobrego o tym filmie słyszałem. Ot taki średniaczek. Cuba Gooding Jr, który dostał chyba nawet jakieś nagrody za ten występ, jak dla mnie męczący i przeszarżowany. Tom Cruise typowy. Za duże skupienie na wątku romantycznym, ogólnie film mocno nijaki, nie wywołał we mnie większych emocji, wszystko jakieś takie płytkie. Do niedzielnego kotleta może i pasuje. Firma Znowu Cruise, tym razem poważniejsze klimaty. Młody prawnik zatrudnia się w bogatej firmie prawniczej i po jakimś czasie zauważa, że coś tu "śmierdzi". Klientela okazuje się szemranym towarzystwem, a co za tym idzie, w jego życiu pojawiają się panowie z FBI. W rezultacie bohater ma przed sobą ciężki dylemat i jest między młotem a kowadłem. To tak w skrócie. Intryga jest wciągająca i interesująca, choć jej rozwiązanie wydaje się trochę przekombinowane. Pod koniec dostajemy festiwal sytuacji typu "do ostatniej sekundy nie wiadomo, czy się uda" i deus ex machin. Mimo wszystko oceniam seans pozytywnie. Klimat produkcji tamtych lat jest nie do podrobienia, no i nie da się nie docenić obecności wielu aktorskich kozaków.
-
Zaliczyłem F3 z DLC bodajże w 2017 (PC) no i pomijając to, że w pewnym momencie miałem zwyczajnie przesyt, a tymi kolorami i muzyką w tle już rzygałem, to bawiłem się całkiem dobrze i zwiedziłem niemal wszystkie miejscówki. Ale zanim wziąłem się za następną grę z serii to musiałem ze 2 lata odpocząć xD. Zamiast na NV padło na F4 i znowu momentami były sprzeczne emocje, ale i tak wsiąkłem na kilkadziesiąt godzin. Te gry mają w sobie coś uzależniającego, z jednej strony jesteśmy świadomi drewna i wad i zwyczajnie mamy ich dość, a z drugiej wciągamy się w zwiedzanie tych ruin. To chyba ten słynny klimat i lore. Wiem tyle, że zanim wezmę się za NV, to znowu musi minąć trochę czasu. Ale z każdą częścią podchodzę do gry coraz "dojrzalej" i wiem, że nie ma sensu robić na siłę miliona identycznych side questów i zawracać sobie głowy pierdółkami, a jak gra zaczyna nudzić, to trzeba po prostu pociągnąć fabułę do końca i się żegnać.
-
Z tego co pamiętam to Kojima jak zwykle wciskał swoje głodne kawałki, że kamera TPP jest niemożliwa, bo coś tam (pewnie tradycyjnie, za mało mocy dla JEGO WIZJI). A potem cyk, nowa edycja, jednak swobodna kamera, dawajcie pieniążki xd. Moja przygoda z MGS3 była taka, że nauczony dotychczasowym doświadczeniem (Integral, Substance) spodziewałem się wydania ulepszonej wersji jakiś czas po premierze, no i rzecz jasna tak się stało. Tyle, że Subsistence miało premierę odkładaną w nieskończoność, a wisienką na torcie było olanie Europy i przeniesienie premiery na bodajże październik 2006 (gdzie reszta świata grała od końcówki 2005/początku 2006). Jak to ogłosili, to nie wytrzymałem i kupiłem zwykłego Snake Eatera, żałując tylko, że dałem się mamić zamiast grać jak człowiek w nową część ukochanej serii (i unikać spoilerów). No ale człowiek młody był. Zresztą koniec końców wersja rozszerzona, poza kamerą, nie oferowała cudów.
-
W sumie część zarzutów odnośnie spraw typowo mechanicznych mógłbym podpiąć też do RE5, bo jestem na świeżo (głównie te wyskakujące z dupy QTE z ułamkiem sekundy na reakcję). Tyle dobrze, że piątkę można skończyć w jakieś 11h. Szóstkę i tak raczej miałem ominąć, ale recka Mejma skutecznie pomaga odrzucić jakieś resztki wątpliwości, jakie się miało.
-
Jak internet wpłynął na twoje postrzeganie świata gier oraz samych gier?
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na temat w Graczpospolita
To u mnie jest raczej na odwrót: ze względu na hajp w necie (z naciskiem na nasze forum) zdarza mi się sięgnąć po coś, czym "sam od siebie" bym się nie zainteresował, i niestety czasami kończy się to mocnym zawodem albo zwyczajnie okazuje się, że to nie dla mnie. -
Wypraszam sobie, zgodnie z narodową tradycją chcę przycebulić, nie wyżebrać xd.
-
Niby tak, ale trzeba mieć na uwadze, że przed Świętami może już będzie taniej na Pchlim
-
Silnik forum 3.0
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Dee sprawdź w ustawieniach przeglądarki (prywatność i te sprawy), bo mam tak samo, ale u mnie jest to właśnie zamierzony efekt takiej opcji. -
Nosz kurwa a ja wyjątkowo byłem dziś w Lidlu i raz, że nie wiedziałem o promce a dwa, nie widziałem tych browarków. Pewnie już powybierane były. Ale za to w Komesy się chętnie zaopatrzę, jedne z moich ulubionych piwek.
-
Nie powiem, żebym miał mega hajp, ale lekka podjarka jest i w sumie idealnie na sezon zimowy i Święta by mi taki open world siadł. Poczeka się na analizy DF po premierze i w grudniu pomyśli nad zakupem.
-
No trudno, żeby płakał ktoś, komu to pasuje xd. Choć śmiem twierdzić, że inni po prostu milczą, bo się nie chcą wychylać, ot zagryzą zęby i zmienią firmę po premierze. Może mam trochę idealistyczne podejście, ale jak dla mnie sytuacja, w której trzeba się godzić na opisane warunki "bo taka branża, taka specyfika, będziesz miał w CV" jest chora i będzie skutkować utrwalaniem takich wzorców. Niektórym chyba się wydaje, że nerdy płaczo, bo trzeba miesiąc przed premierą posiedzieć dłużej w biurze, a tymczasem z doniesień informatora wynika, że crunch praktycznie trwa od maja 2019 Co więcej, nie tylko nadgodziny pachną januszexem, tylko cała filozofia firmy.
-
Silnik forum 3.0
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Nie czyszczę ciasteczek. A jakbym czyścił, to by mnie nie odesłało do losowego posta, tylko do pierwszego. Ciężko mi powiedzieć, w których tematach, musiałbym notować za każdym razem xd. Jak nie zapomnę, to napiszę później. O już mam, pierwszy z brzegu przykład: Playstation 5 - komentarze. Spider-Man w dziale PS4 też. -
Silnik forum 3.0
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Opcja przenoszenia pod ostatni przeczytany do tej pory w wątku post się chyba popsuła, przynajmniej u mnie. Po wprowadzonych zmianach na forumie zauważyłem, że wchodząc do topiku jestem co prawda odsyłany do strony z ostatnim wpisem, którego nie czytałem, ale jeśli chodzi o wyświetlany post, to jest to kwestia losowa: czasem pokazuje mi się ostatni przed nieprzeczytanym, czasem po prostu pierwszy w temacie, czasem jeszcze inaczej. -
Wiem, że to jest dowód anegdotyczny i działa w obie strony, ale tym razem to ja będę tym, który powie "u mnie nie szarpało". A też grałem na zwykłej PS4. Ale bugi się zdarzały, to fakt.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Ja miałem do nich kilka losowych podejść, nie jestem uprzedzony do danych "redaktorów", bo ich zwyczajnie nie znam, no i nigdy nie pykło. Ich materiały wydają mi się jakieś takie generyczne, od linijki, często temat jest ciekawy i przyciąga uwagę, ale realizacja tak nijaka, że nie chce się tego oglądać. Może to brak tej słynnej charyzmy, dobrego głosu, nie wiem. Zresztą poza arhnem (chyba już bardziej z przyzwyczajenia) to w ogóle nie oglądam polskich jutuberów gejmingowych. O, wiem co może mieć też wpływ na tą "niechęć": chyba wszyscy z nich mają rodowód typowo blacharski. A to zawsze czuć w podejściu do giereczek i tematyce vlogów.