-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
A nie wiem, może i tak było, ale wydaje mi się to jakoś bardziej odległe czasowo, przynajmniej jak sobie przypominam, kiedy temat pojawiał się w rodzinie, bo parę osób z tego skorzystało. Nie oceniam tego negatywnie (patrząc subiektywnie, a nie na jakieś tam natchnione SZKODY dla gospodarki), no ale jakieś poczucie niesprawiedliwości społecznej jest xd. Cóż, nikt nie mówił (a jak mówił, to się mylił), że będzie sprawiedliwie.
-
Nie siedzę w temacie, wiem tyle, co usłyszałem lub zobaczyłem. Jako laik widzę tak: przed wojną i pierwsze lata po, zdecydowanie więcej osób mieszkało w domach i miało ziemię. Nie będę cofał się do lat 20 i dalej, żeby się dowiedzieć, skąd ją mieli xd. W każdym razie wiele osób z pokolenia naszych babć czy rodziców, kasę (albo ziemię, jeśli zostali na łojcowiźnie) na start mieli od swoich rodziców. Kasę: ze sprzedaży przysługującego im kawałka ziemi. O materiałach napisał kolega wyżej. Z robocizną też było inaczej, nie mówiąc o tym, że dużo częściej zdarzało się, że facet sam robił połowę rzeczy, z wykończeniówką na czele. Ceny były zwyczajnie niższe, niż teraz. Zmieniło się też ogólne podeście, rozpędził konsumpcjonizm i materializm. Wtedy pewne standardy i decyzje wymuszała sytuacja i nie było miejsca na kaprysy. Teraz budowa domu to świadomy wybór raczej tych zamożniejszych. Ludzie są "ę ą", muszą mieć taką kostkę na podjazd, takie zadaszenie, siakie ogrodzenie z ornamentami, przynajmniej dwa poziomy, najlepiej, żeby było jak najmniej skosów, najnowocześniejszy piec etc. Czasem mam wrażenie, że nie ma półśrodków, albo na maksa albo w ogóle. Stąd potem zabawne sytuacje, jak ktoś na takim wykopie wrzuca swoją historię wybudowania domku za 150-200k (co stało się już memem samo w sobie) i dostaje po uszach, że beka w czymś takim mieszkać. Mam wrażenie, że było poniekąd prościej, ale to tylko takie gawędzenie. No ogólnie śmiesznie nam się historia ułożyła i niegdysiejsza bieda to dzisiejsza magnateria xD. Z mieszkaniami to samo: a to zakładowe, a to komunalne z prawem wykupu w nowym systemie (chyba największy wygryw, ludzie siedzący w "państwowym" mieszkaniu nagle w latach 90 mogli je wykupić za jakieś śmieszne kwoty typu 10-15k).
-
Remember Me Początek był obiecujący i przez te 2-3 chaptery nawet nasuwały mi się pytania typu "czemu to taka zapomniana gierka?". No ale dosyć szybko robi się coraz gorzej. Tzn. gra trzyma pewien stały poziom, tylko po prostu jej zalety szybko przestają robić wrażenie, a wady zaczynają coraz mocniej irytować. W skrócie: to mocno typowa jak na poprzednią generację gra "action adventure", osadzona w dystopijnym Neoparyżu 2084 roku, gdzie, po europejskiej wojnie domowej, rozwój cywilizacji i życie codziennie mieszkańców opiera się na technologi pozwalającej modyfikować, usuwać i przechowywać ludzkie wspomnienia. No także setting jest ciekawy, design początkowo też (ale potem można już rzygać zaprojektowanymi na jedno kopyto, mocno korytarzowymi miejscówkami), a fabuła intersująca. Później robi się raczej sztampowo, postacie (w czym nie pomaga przeciętny voice-acting) zachowują się jak w filmie klasy B, a najciekawsze okazują się informacje dotyczące lore, które poznajemy, a jakże, dzięki znajdźkom. Gra się raz lepiej, raz gorzej. Fundament gry to "chodzenie" i skakanie po ścianach Uncharted style (monotonne i technicznie daleko za swoim pierwowzorem) i starcia "na pięści". System walki jest całkiem spoko, choć nasze ciosy wydają się jakieś słabawe. Twórcy urozmaicają go wrzucanymi sukcesywnie nowymi rodzajami przeciwników, którzy reagują to lepiej, to gorzej na pewne nasze umiejętności specjalne (też sympatyczne i pasujące do świata przedstawionego). Ogólnie system to taki bieda-Batman Arkham, z dosyć oryginalnym patentem na projektowanie własnych combosów (nie wchodząc w szczegóły-trochę jakby obsadzanie kulek Materii z FFVII w łańcuchu ciosów, co owocuje różnymi efektami). W praktyce jest to trochę za bardzo zamotane, mało intuicyjne w wykonaniu i zwyczajnie mocno ograniczone (na koniec gry mamy bodajże 4 kombinacje xd). Niestety, w płynnej rozgrywce skutecznie przeszkadza kamera i sterowanie (grałem na PC, zestaw klawa i mysz, bo pad mi wariował, no i było nieprzyjemnie). Co więcej, twórcy wpadli na jakiś dziwaczny sposób instruowania o sterowaniu i zamiast ikon klawiszy/przycisków, podpowiedzi i sekcje QTE wyświetlają się często w formie wymyślonych symboli (np. "ręka"). Ogólnie gra ma dużo dziwnych, niedorobionych motywów. QTE jest tutaj strasznie upierdliwe, kwintesencja wad tego patentu. To jedna z tych gier, w których po zakończonej walce z bossem dostajemy nagle z dupy sekwencję do wyklikania (dodam, że mamy bardzo krótkie okienko na reakcję), gdzie pomyłka owocuje odnowieniem się kawałka HP przeciwnika i wymogiem powtórzenia nie tylko tejże sekwencji przycisków, ale całej końcówki walki. Kurwa ależ mnie to irytowało. Chyba każda taka nowa akcja za pierwszym razem mi nie wychodziła. Jeśli chodzi o wykorzystanie motywu przewodniego, czyli grzebania w pamięci i w ogóle nowoczesnej technologii, to powiem tak: jest parę generycznych motywów odnoszących się do interakcji z otoczeniem (włącz przycisk, podnieść okiennicę) i dosłownie kilka razy faktycznie grzebanie w czyjejś głowie. Tu był potencjał, a znowu zawiodło wykonanie, a właściwie brak wyczucia i pomysłu twórców. Nie opisując dokładnie o co chodzi, powiem tyle, że sekcje te są męczące, wymagające paru powtórzeń i utrudnione- znowu- przez sterowanie. Gierka jest krótka (ok. 10 h), więc przynajmniej nie zdąży jakoś mocno zmęczyć. Niby to dosyć ciekawa odskocznia od hitów, ale jednak nie powiem, żebym mógł z czystym sumieniem ją komuś polecić. Ma to coś, ale jednak czuć wszechobecne niedopieszczenie. Trochę zmarnowany potencjał. Za duże drewno, za dużo bugów, za dużo gejmizmów, a scenariusz wcale nie rekompensuje tych wad. No jest też ładna graficzka i świetna muzyka (chyba największa zaleta RM), ale to by było na tyle. Na początku dałbym spokojnie siódemkę, im bliżej końca tym bliżej było piątki. Niech stanie na 6/10.
-
Jak się uruchomili kostkarze xd. No Deus Ex to gra z zasady bardzo mocno stawiająca na unikanie otwartej wymiany ognia, ale jedną z jej zalet jest to, że masz w tym zakresie wybór. Możesz się przekradać, możesz się bawić w hackowanie, możesz ogłuszać z przyczajki. Rozumiem, że może to nie być czyjś wymarzony sposób rozgrywki (dla mnie bomba i jeśli mniej więcej tak by to wyglądało w CP, to właśnie tak będę grał), no ale takie właśnie były DE.
-
@_Red_ no ja np. z czystym sumieniem DSa bym nie mógł polecić. Powtarzalne schematy, których masz w gierkach dosyć, to drugie imię DS. Oczywiście gierka ma mocny, własny charakter i pełno wyróżniających ją elementów, ale męczące trendy, czyli open world, uciążliwa "szybka" podróż, milion gadżetów w ekwipunku, które można rozwijać (a i tak większości się nie używa), nabijanie expa, generyczne "etapy z akcją" i 40-50 h na fabułę, tutaj występują. Gameplay i świeże podejście do podróżowania może się spodobać, ale jest tego po prostu zdecydowanie za dużo. Czy wciąga? Momentami na pewno, szczególnie, jak fabuła pozornie zaczyna się rozkręcać (po czym znowu "siada" na 3 godziny). I w sumie gdybyśmy dostali faktycznie dobrze poprowadzony scenariusz i ciekawe postacie, to bym wybaczył grzeszki. Ale DS kuleje jak dla mnie głównie w tym aspekcie. Kojima mnie po raz kolejny zawiódł, a DS to jedna z najmniej "lubianych" przeze mnie gier generacji. Ale sprawdzić i samemu sobie wyrobić zdanie zawsze warto xd.
-
@Il BruttoNie no co Ty, ja pierwszą hordę trafiłem jakoś po kilku godzinach, nie jestem tylko pewien, czy to była misja fabularna (wagon). Nawet jeśli nie, to i tak można na nie trafić samemu w czasie zwiedzania świata i pobawić się po swojemu. Ja przed końcowym czyszczeniem mapy miałem z połowę hord wyczyszczoną. Nie siadło to nie siadło, bywa, nic na siłę. Mi akurat DG przypasowało od pierwszej sesji, więc nie musiałem się zmuszać. Większe i mocniej hajpowane gierki potrafią zawieść, o czym sam się parę razy na tej generacji przekonałem (mógłbym polecieć jakimś sucharem, że teraz Pupcio wie, jak czuli się niektórzy z nas grając w RDR2 xd). Ale pisanie, jak jeden przedmówca, że to szajs, to przesada w drugą stronę. Zgodzić się mogę tylko z zarzutem o rozciągnięciu, ale czepianie się Deaka to xd. Przecież to taki Drake na motorze, tyle że trochę bardziej "niegrzeczny". Generyczny? Może, ale nie wiem, skąd mu się wzięła ta antypatyczność (choć się domyślam).
-
Gdyby gierka nie zaliczyła tyle poślizgów to by się pojawiało odpowiednio mniej rozważań o braku sensu grania na bazowych sprzętach (albo wręcz na wersjach pro), to oczywiste. Ludziom się udziela, że nowa generacja już puka do drzwi, blacharzom premiery nowych kart, a jakby taki CP wyszedł, przykładowo, pod koniec 2019 to co najwyżej mówiono by, że lepiej kupić wersję na prosiaka niż amatora i porównywano do RDR2 . Zobaczę materiał DF po premierze, to będę wiedział, na czym stoimy. Wierzę, że tragedii nie będzie, chociażby z tego prostego powodu (poza pocieszaniem się, że pogram w tym roku xd), że gra, wbrew bajkom, jakie niektórzy powielali, jest tworzona od początku do końca pod current geny.
-
SuperSlim, poza potencjalnie psującą się "pokrywą", ma też głośne czytanie płyt. Fat, no cóż, jest stary i wadliwy, Slim debesta. Jeśli chodzi o stronę wizualną, to bodajże modele do 25xx miały ładniejszy panel przedni, no i da się je zmodyfikować, jeśli to kogoś interesuje. Nie wiem, jak tam z cenami PS3 w zależności od wielkości dysku, ale wg mnie 500gb to przesada. Sam mam 320 GB i przez 7 lat go nie zapełniłem, a nie usunąłem dotąd żadnej zainstalowanej gry (inna sprawa, że 3/4 gier grałem z płyt). Tym bardziej, że nie ma już wsparcia dla PS Plus.
-
Ale Ty pisałeś o braku nowości względem jedynki, a nie w świecie gamingu. Więc owszem, dwójka ma sporo wymienionych już tu nowości, które znacząco poprawiły frajdę z z zabawy, czy to po cichaczu, czy rambo style. A że jak na standardy 2020 (a nawet 2015) to żadna rewolucja, to inny temat. ND od dawna nie rewolucjonizuje branży, tylko składa znane elementy w zajebistą (mniej lub bardziej) całość. Efektem są gry, do których w sumie niezbyt się chce wracać (przynajmniej ja tak mam).
-
Odwieczna dyskusja, za ile można postawić chatę xD. No w sumie jakbym miał spore środki, to na pewno wolałbym iść w kierunku "dom w granicach miasta", niż klitka w kurniku, choćby to było centrum metropolii. Inna sprawa, że gołodupiec nie kupuje mieszkania 70m+. Tak, wiem, 30m też jest drogie, a z większą powierzchnią spada cena za metr, ale i tak ten hajs trzeba wydać (prędzej czy później). Dlatego też opcja brana przez Sobana pod uwagę mnie trochę dziwi. Tak jeszcze a propos sąsiadów: mieszkając w bloku nie da się całkiem "odciąć". Choćbyś wychodził z domu tylko po 22:00, zamawiał zakupy z dowozem z Tesco i pracował zdalnie to i tak sąsiedzi dadzą o sobie znać, choćby łażąc pod oknami z jakimś ujadającym kundlem, robiąc imprezę/awanturę piętro wyżej czy regularnie obalając harnasie pod klatką. Jeden z największych minusów mieszkania w bloku, na dodatek jest to kwestia mocno losowa, trudna do zweryfikowania przed zakupem, no i zmienna na przestrzeni lat. Obok hałasu, jeden z powodów, dla których najchętniej bym zamieszkał w domu.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fuji temat w Metal Gear Solid
No Rozi trochę racji ma. Czasem jak czytam wrażenia popremierowe z jakiejś gierki i widzę, jak weterani pytają o rzeczy, które są w samouczku albo można samemu do tego dojść w parę minut metodą prób i błędów, to się zastanawiam, czy to kwestia "skilla", bariery językowej (coraz rzadziej) czy wygodnictwa. Ot, szybciej wstukam posta na telefonie, niż coś sam rozkminię. Także standby ciężko dawać rady dotyczące ogólnego zagadnienia "jak w to grać". Ja mogę powiedzieć tyle: trzeba się skradać, eliminować po cichu przeciwników (najlepiej fultonować ich od razu, byle nie na oczach innych żołnierzy), stosować jak najwięcej czołgania się (i turlania na boki, jak chcesz w miarę szybko i niepostrzeżenie się ulotnić). Surowce zbierać w zależności od potrzeby (w bazie masz możliwość wytwarzania gadżetów, często przydatnych, więc tam masz opisane, czego i ile potrzeba). Nie przerywać filmików i dialogów. Próbować i wyciągać wnioski. W każdym MGSie na początku się często włącza alarm, później nie ma już problemu z omijaniem wrogów. -
Pod względem merytorycznym zgadzam się z gościem niemal całkowicie, i to odnośnie obu wspomnianych hitów. Natomiast kwestia "reżyserii" jego filmików... cóż, jak sami napisaliście, takie czasy, chociaż jest paru jutuberów, którzy trzymają poziom i nie zachowują się, jakby mieli adhd (gamingbrit, superbunnyhop, niestety publikują od święta). Ale jak się to przełknie, to momentami można nawet prychnąć. Koniec końców, ja kanał zacznę śledzić, pasuje mi jego content i formuła filmików o jakichś pozornie z dupy motywach w gierkach. Ot taki lekki materiał do relaksu w nocy. Po premierze wycisnąłem 100%, jeden z pierwszych dużych tytułów, w który zagrałem na konsoli po polsku. Jakoś wtedy nadrobiłem też książkę Puzo, więc klimat się udział mocno, tym bardziej, że EA wycisnęło z licencji naprawdę sporo i "wysokobudżetowość" było czuć na każdym kroku. Ale patrząc z dystansu i przez pryzmat rozpowszechnionych w obecnej generacji trendów, widzę, jak schematyczna mimo wszystko była struktura zadań w tej grze, na czele z odbijaniem interesów. No i ta powtarzalność pojazdów, ile ich tam było w całej grze, 10 modeli xd? Ale system Black Hand był zacny.
-
Pomijając wspomniany odpustowy wygląd, to mam wrażenie, że w dużym stopniu cena gejminowych foteli jest zawyżona przez, no właśnie, ich "gejmingowość". Jak w tym memie z akcesoriami Razera. Na plus na pewno regulowane poduchy pod głowę. Na minus, przynajmniej dla mnie, obicie ze "skóry", z którym zazwyczaj się spotykam na ekspozycjach.
-
Niedawno zakupiłem słynnego Markusa, trochę impulsywna decyzja, bo byłem nastawiony na opcję budżetową, tak do 300 zł, ale popróbowałem co mieli w Ikei i jak zasiadłem na nim, to pomyślałem "jebać biedę", niech stracę to pięć stówek. Kupił mnie chyba regulowanym pochyleniem (którego koniec końców przestałem używać xd) i ogólną wygodą. Jednak siadanie na parę minut w sklepie to co innego, niż testy w warunkach domowych: po paru dniach zacząłem odczuwać, że wcale nie jest taki cudowny (dosyć twarde podłokietniki, na dłuższą metę powodujące dyskomfort, sztywne ustawienie poduszki pod głowę i "wygięcie" pod lędźwiami, wymuszające określoną pozycję) i uruchomiły się dylematy, czy w tej cenie nie znalazłbym czegoś lepszego. Z drugiej strony mam dość szukania, wybierania i kminienia, a mimo wszystko sprzęt jest spoko, no i liczę na to, że oprócz wygody zapłaciłem też za trwałość (gwarancja 10 lat lol), bo przerabiałem już budżetówki, które po dwóch latach się sypały. Cóż, w ostateczności zawsze mogę skorzystać z nowej polityki sklepu i do roku oddać towar
-
O tak, fajnie to pokazały staty na koniec: broń, której używała, miała co prawda największą celność, ale ubiła nią może ze 4 ofiary przez całą grę xd. Pewnie o to samo: w ostatnim etapie walki trzeba było strzelić w określony punkt na jego plecach (co samo w sobie z racji sterowania było nie takie hop siup), potem uciec na bok unikając ataku one hit kill (który działał też na partnerkę, która nie zawsze ogarniała), strzelić w chwilowo aktywny punkt na torsie i momentalnie podbiec od tyłu, żeby złapać brzydala. Następnie trzymać przycisk i czekać na scenkę. Sęk w tym, że: a) trzeba było na to wpaść metodą prób i błędów, bo "sugestie" gry były w chuj nieczytelne. b) jeśli w momencie trzymania go nie mieliśmy pełnego paska energii, to końcowa scenka się nie odpalała, a Chris ginął xd. Miałem z 15 prób ostatniego checkpointa, a ostatni raz walka trwała może z minutę. Co przypomniało mi swoją drogą, że QTE są w tej grze tragiczne, a czas na reakcję chyba krótszy, niż przy bossach w Sekiro xd.
-
Resident Evil 5 W sumie gra jest bardzo typowym sequelem czwórki (na ile pamiętam w ogóle tamtą część, bo grałem dawno), mechanika strzelania i sterowanie są niemal takie same. Zmienili sklepik (na plus jak dla mnie) no i oczywiście doszła słynna towarzyszka pod coopa. Cóż, grałem sam, więc pewnie bawiłbym się lepiej z żywym towarzyszem zamiast AI. W takim wariancie Sheva nieraz przeszkadzała, a mechaniki wymagające wzajemnego ratowania są zwyczajnie upierdliwe. Jeden plus: mamy dodatkowe 9 miejsc na ekwipunek. Co do wspomnianego sterowania: no jest momentami dramat. Samo celowanie, strzelanie etc. jest oczywiście miodzio, ale chodzenie, przeładowanie w miejscu a przede wszystkim używanie noża (a że beczki ze znajdźkami otwiera się głównie za jego pomocą, to jesteśmy skazani na przeprowadzanie takiej operacji setki razy) jest mocno męczące. Drewno i tyle. Niestety całość, mimo, że gra się podobnie, odstaje od słynnego prequele. Przede wszystkim nie spodobały mi się miejscówki i ogólny klimat. Początek jest bardzo dobry, bagna jeszcze spoko (no i ciekawa odskocznia z tym pseudo open worldem), a potem już równia pochyła w dół. Generycznie, szaroburo, ciasno. Grałem na PS3. Grafika całkiem ładna, framerate tradycyjnie na tej konsoli, bardzo często się krztusi, ogólnie jest posmak niedopracowania. Nad fabułą nie chcę się pastwić, powiem tyle, że bohaterowie (szczególnie wspomniana Sheva) są głupsi, niż to bywało w starych częściach, a dialogi to mocny cringe (voice acting też niedomaga). No chyba, że to efekt kontrastu między postępem graficznym i pseudo powagą całości, a konwencją kina klasy C. Tak czy siak: kiedyś to łykałem, teraz jest ciężko. Reasumując: fajnie się strzela, zbiera skarby i upgrade'uje bronie (których jest sporo za dużo, używałem może z połowy), ale całokształt trochę niedomaga. Albo to ja się zestarzałem i formuła już mnie nie przekonuje, albo faktycznie piątka to słabszy klon czwórki. A za walkę z ostatnim bossem karny kutas dla Capcom, bardzo złe wrażenie na sam koniec.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Średnia wieku czytelników to wtedy było pewnie jakieś 15-18 lat, więc nie dziwota, sam Kleju chyba był w tym wieku. Mnie tam bawiło, no i kreska spoko. Zdecydowanie gorsza była dla mnie "era Cysia", również dlatego, że gość nie miał własnego stylu, tylko chamsko kopiował Toriyamę @aux patrzyłem do tego numeru 53 no i plakaty są wyrwane xd. Także nie potwierdzę, co tam było. -
Przypomniałeś mi, że takie coś w ogóle istnieje, w apogeum zajawki szukałem tych książek (m.in. w szkolnej bibliotece xd) i jakoś mi się nie udało trafić, a potem całkiem mi to umknęło. Może kiedyś, jak złapię znowu fazę na odświeżanie sobie serii. Ja ostatnio widziałem: Tenet Pomijając aspekty okołopandemiczne: niezły film, ale mimo wszystko lekki zawód. Co prawda twórczość Nolana znam dobrze i mimo, że mogę się nazwać tzw. fanem, to podchodzę do niej ze zdrowym dystansem, więc mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać i w sumie dokładnie to dostałem. Mianowicie: intrygujący i świeży pomysł wyjściowy z ogromnym potencjałem (którego wykorzystanie jest jakieś takie "zwyczajne", jakby reżyser miał koncept, ale zabrakło mu wyobraźni na jego użycie), niesamowita realizacja (zdjęcia, efekty praktyczne: czuć rozmach) i świetne sceny akcji. Dodać do tego momentami przesadzone "zakręcenie" (może jestem za głupi, ale czasami nie łączyłem wątków, wyszedłem jednak z założenia "nie próbuj zrozumieć, poczuj", jak to ktoś w jakiejś recce polecał, cytując jednego z bohaterów), słaby i zupełnie niepotrzebny wątek "melodramatyczny", mocne nadęcie (praktycznie zero humoru), idące w parze z niestety mało charyzmatycznymi bohaterami i dostajemy opis zarówno pasujący do najświeższego, jak i przynajmniej dwóch-trzech poprzednich jego filmów. No i zdecydowanie 2,5h to za długo. Czyli klasycznie: warto zobaczyć w kinie, niekoniecznie będzie się chciało wracać w domu. Ale te kilka scen akcji (otwarcie w operze, lotnisko, "pościg", o dziwo końcówka) naprawdę skutecznie wynagradza momenty zamułki. Aha, syn Denzela jak dla mnie wypadł mocno amatorsko, czasem jego kwestie wypadały niezamierzenie (chyba xd) niezręcznie czy wręcz śmiesznie. No nie przekonał mnie. Najjaśniejszy punkt obsady: Pattinson. Branagh trochę zahaczający o parodię typowych złoczyńców z planem zagłady świata, ale granicy żenady nie przekroczył.
-
+++ CHCESZ KUPIC/ZMODERNIZOWAC KOMPA?
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na mlodziak1993 temat w Hardware
Ciężko mi teraz powiedzieć, na razie chciałem zrobić rozeznanie. Tym bardziej, jeśli, jak wspomniał mozi, teraz jest nienajlepszy moment na zakupy. No i skoro będę patrzył w stronę używek, to i tak to co powiem będzie niemiarodajne. Więcej niż 1,5k na pewno nie planuję wydać. Moje pytanie dotyczy bardziej tego, co jest potrzebne, żeby stykło do moich wymagań. A kasą będę się martwił później. Z tego co wiem, to najwięcej potencjalnych opcji wyboru dotyczy GPU, więc takie kwestie, jak to, ile i jakiego RAMu, jaka MB i procek wstępnie bym mógł już ogarnąć. Potraktujcie to jak radę dla osoby, która szuka na olx używanego lapka (to przykład, nie chcę laptopa xD) do neta, a nie kogoś, kto składa nowy komputer z myślą o wieloletnim graniu w nowości i dołączeniu do PCMR. -
+++ CHCESZ KUPIC/ZMODERNIZOWAC KOMPA?
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na mlodziak1993 temat w Hardware
Panowie, doradźcie coś pecetowemu laikowi. Chcę złożyć kompa w opcji ultra cebulowej, może i nawet z używanych części (znajomy zajmuje się sprzedażą, więc powiedzmy, że mam pewne źródło). W zupełności wystarczy mi moc, która zapewni ogranie giereczek z obecnie kończącej swój żywot generacji w FHD i 60fps na high, przeżyję nawet 30 fps. Główna funkcja to i tak będzie przeglądanie neta, yt, jakieś seriale. Obecny sprzęt jest tak stary, że, przynajmniej wg mojej wiedzy, żaden komponent (poza dyskiem, ale i tak skłaniałbym się do SSD dla samego systemu) nie przyda się po upgradzie. Zasilacz 450W to chyba już za mało xd. Pomijam monitor, głośniki i inne peryferia. Generalnie chodzi mi o naprowadzenie na technologie, które teraz panowały. Rodzaj RAMów, typy procków, grafika. Budżet mocno ograniczony, za samą grafikę chciałbym dać nie więcej, niż 5-6 stówek. Bez namawiania "daj 1000 zł więcej i kup coś lepszego". No i nie jest to coś pilnego, pewnie będę się bawił w całą operację jakoś na początku nowego roku. Z góry dzięki za odpowiedzi. -
Soundtrack generalnie mnie zawiódł (w czym utwierdziłem się przesłuchując go w całości po ukończeniu gry), ale do tego utworu wracam od paru dni świetny jest:
-
Mnie, poza oczywiście dobrą zabawą systemem walki, chyba najbardziej w tej grze kupił właśnie ten przesadzony klimat i Dante-luzak/dupek. Czysty fun i śmiech. Intro to już dziś klasyk, pamiętam, jak puszczałem kumplowi-blacharzowi i się jarał. DMC3 to chyba mój pierwszy slasher z prawdziwego zdarzenia, świetna gra, no i nawet na normalu stanowiła dla mnie wyzwanie. Jedynka wisi na liście "może kiedyś". @Yap już nie przesadzaj, bo się zarumienię. Faktem jest, że jest tu sporo osób piszących naprawdę na dobrym poziomie. Szkoda, że, z racji na specyfikę forum, czyta się to raczej na bieżąco i trudno znaleźć np. reckę danego tytułu, jeśli była napisana parę lat temu. No chyba, że ja nie umiem.
-
No prawie pełne. Ale tak jak mówię, trzeba mieć na uwadze, że "pełna sala" to dzisiaj/wczoraj było ok. 40 miejsc. No to z 15-20 najlepszych na wieczorny seans było już wykupione w momencie, jak patrzyłem na podgląd, dodać do tego parę osób, które zapewne zakupiło bilet w kasie no i gotowe. Też liczyłem na to, że tyle po premierze to będzie już luzik.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na metalcoola temat w Graczpospolita
Jestem prawie pewny, że coś z MGS2. Świta mi, że był tam nawet jakiś "easter egg" związany z HIVem i/lub oceną 8- (recka była w poprzednim numerze). Stare PSXy trzymam w pudle w "komórce" i trochę niewygodnie się tam szuka, ale jak nie zapomnę, to przy okazji może sprawdzę. -
Niby tak, z drugiej strony ostatnio przeglądając temat o TloU2 na forumku dostawałem na kilku stronach komunikat od Malwerbytes o zablokowanym trojanie xd. Znawcą nie jestem, ale na chłopski rozum, nie jest to na pewno legalne. Tak jak klucze do Steam etc. Jak już się w to bawić, to normalną drogą.