Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy

    Tenet

    Naczytałem się o tych pustych salach i z optymizmem zerknąłem na podgląd miejsc na najbliższe seanse, a tu okazuje się, że w Krakowie (uwzględniając oczywiście ilość dostępnych foteli), praktycznie całe sale pełne.
  2. No Ascension niewypał, w ogóle dziwny czas gejmingu, sporo sequeli na siłę, generacja wydłużana trochę na siłę. Dla mnie wybór najlepszej części jest łatwiutki: zdecydowanie dwójka. Kwintesencja idealnego sequela, poprawiono i rozbudowano dosłownie wszystko. Można mieć oczywiście różne gusta i jednemu będzie pasować "zwarta" i bardziej kameralna jedynka, niż skakanie po świecie. Dla mnie to była bomba. Trójka: jeden z zawodów generacji. Nie wybaczę im tych beznadziejnych, szaro-burych lokacji ciągnących się pół gry i dziwnie małej skali jak na epickie zakończenie trylogii.
  3. The Last of Us 2 No odczekałem, aż kurz opadnie, patch pozwoli wyłączyć ziarno i nadrobiłem jeden z najbardziej kontrowersyjnych (przynajmniej w szeroko pojętym internecie, bo media branżowo są wyjątkowo wręcz zgodne w swoich peanach pochwalnych) tytułów generacji. Jako że jedynka nie była dla mnie żadnym GOTG (ot, świetna gra, żaden przełom) to, po pierwsze, na sequela nie byłem aż tak napalony, po drugie, chyba przyjąłem z większym luzem i chłodem te wszystkie "szokujące" wydarzenia i zmiany, z jakimi mamy do czynienia. Co nie zmienia faktu, że nadal sporo z nich mi nie spasowało. Może w miarę krótko, akapitami, zacznę od gameplay'u: Trzon rozgrywki jest bardzo podobny do pierwszej części. Upraszczając: loot, kill room (choć room to nienajlepsze określenie, bo często są to obszary obejmujące kilka budynków i ulic), czyszczenie kill roomu ze śmieci, eksploracja, narracja (filmik/rozmowa/interaktywny przerywnik). Nie ma tu rewolucji (nie, żeby ktoś oczekiwał i była potrzebna), ale ewolucja jest bardzo delikatna i dotyczy w zasadzie tylko potyczek z wrogami. No ale cóż to są za potyczki! Zdecydowanie największa siła i zaleta TloU2. Rozwinięte skradanie (czołganie się robi naprawdę dużą robotę), które dzięki mega responsywnemu i płynnemu sterowaniu postacią sprawa naprawdę dużą satysfakcję (większość starć przeleciałem z ukrycia, z okazyjną otwartą walką w ostateczności albo wręcz dla urozmaicenia). Jak już dojdzie do walki "na pięści", to za sprawą uniku wreszcie ma ona jakikolwiek sens i daje szansę na wyjście bez większego szwanku. Strzelanie: mięsiste, jak zawsze. Headshoty pysznie siadają i rozwalają przeciwników, bronie są charakterystyczne i mocno się od siebie różnią, zapewniając różnorodne efekty w ciałach ofiar. Gra, w której teoretycznie możesz 90% starć ominąć/rozwiązać po cichaczu, ma lepszy gunplay, niż niejedna strzelanka. Props. Ataki melee to też cudo. To wszystko nabiera dodatkowych barw dzięki świetnej animacji postaci i przywiązaniu do (makabrycznych momentami) szczegółów. Mimo, że wspomniany wcześniej schemat daje się we znaki, a gra jest mocno rozwleczona, to jednak każde starcie (szczególnie z ludzkimi przeciwnikami) przyjmowałem z radością na myśl o kombinowaniu. Swoją drogą, nie używałem nasłuchiwania (pozdro nobody) i naprawdę pozytywnie wpływa to na zabawę w chowanego. Inna sprawa, że rezygnując z tego, odpada nam ~połowa sensownych umiejętności w drzewku rozwoju (które i tak jest mocno na siłę i większość dodatków to sztuka dla sztuki). Reszta zabawy niestety momentami robi się mocno monotonna. No fajnie się zwiedza miejscówki (tym razem dostaliśmy namiastkę nieliniowości w stylu Uncharted: LL, ale to dosyć krótki epizod w skali gry i w sumie się z tego cieszę, nie potrzeba mi do szczęścia kolejnych wielkich przestrzeni i pseudo wolności) czyta notatki i podziwia kunszt designerów, ale ile można? Fanem craftingu nigdy nie byłem, tym bardziej nie przekonuje mnie zbytnio, kiedy w prawie niezmienionej od 7 lat formie dostaję go w nowej grze. Nawiasem mówiąc, na hardzie przedmiotów i amunicji jest pełno, szczególnie jak ma się nawyk plądrować dosłownie każdą szafkę, co swoją drogą wybija mnie z rytmu i męczy-słynne natręctwa gracza. Wchodzę do pomieszczenia: zaczynam je okrążać, klepiąc trójkąt, by wszystko podnieść. Kończę kill room: zaczynam "pracę" w sprzątanie. Za żerowanie na tym patencie minus dla ND. Trochę irytują też wciskane nadal (i to całkiem często) QTE i gejmizmy, ze słynnym podstawianiem nóżki naszym kompanom na czele. No darowaliby to sobie w 2020. A właśnie, kompani: większość gry niepotrzebni fabularnie i gameplay'owo, ba, wręcz przeszkadzają (tym bardziej, że tym razem nie są niewidzialni dla wrogów). Odetchnąłem z ulgą w czasie samotnych epizodów. Podobało mi się za to rozwijanie broni (głównie przez sposób, w jaki to pokazano: rewelka) i pseudozagadki (fizyka sznurów), których niestety jest trochę mało. Tak czy siak: gra się spoko, ale to powinna być zdecydowanie krótsza przygoda (u mnie ok 33 h z lizaniem ścian, swoją drogą i tak sporo pierdółek ominąłem). Dobra, przejdę do mięsa, czyli fabuły, postaci etc. Zanim zacznę spoilerowo, to ogólnie powiem: jest zawód, choć nie tak duży, jak się spodziewałem. Największy grzech: pełno nieciekawych postaci, niestety również pierwszoplanowych. TLoU nie było żadnym objawieniem scenariuszowym, nawet jeśli mówimy tylko o gierkach, historia była raczej prosta i wręcz sztampowa. Cała siła tkwiła w tej słynnej RELACJI między bohaterami, ich rozwojem, ale też naturalnymi dialogami czy pojawiającym się mimo wszystko humorem. Tutaj to wszystko jest strasznie mdłe. Dużo momentów sprawia wrażenia wrzuconych dla efektu "mocy", żeby zszokować, żeby było nietypowo. Co do postaci: Ellie, choć nie byłem jej specjalnym fanem, i tak ciągnie całość. No i ten schemat partnera: sarkastycznego mądrali, który cały czas przekomarza się z naszym bohaterem jest już po 5 częściach Uncharted nudny. Ekipa Abby to słabizna, autentycznie darzyłem ich niechęcią, natomiast parka Zaburzenie chronologii samo w sobie jest ciekawym patentem, ale trzeba to zrobić w odpowiedni sposób, a nie tanio zostawić graczy Dam Wam filmowy przykład, jak to może wyglądać: w Aliens mamy twardą chłopczycę: Vasquez. W jednej ze scen Hudson pyta ją z żartem, czy ktoś nie pomylił jej kiedyś z facetem. Riposta z jej strony "nie, a ciebie?". Tutaj mam wrażenie, że tematu nie ma, bo przekaz jest taki: tak może wyglądać kobieta i wara wam od tego. No i tu zmierzamy do tej właśnie naturalności, której brakuje. Brakuje, bo wiele rzeczy sprawia tu wrażenie wepchniętych na siłę, w imię innej, niż dobra opowieść, agendy. Płynnie mogę tutaj przejść w kolejny "kontrowersyjny" motyw związany z grą, mianowicie szeroko pojęta poprawność i klimaty SJW. Nie ma sensu udawać, że tematu nie ma, albo jest naciągany przez bigotów i prawaków, bo na każdym kroku da się odczuć, że "coś jest nie tak". W stosunkowo małym świecie trafiamy co chwile na mniejszości, "różnorodność" jest tak duża, że aż, znowu użyję tego słowa, nienaturalna. Mniejszość, z definicji jest, szok, mniejszością w danym społeczeństwie. Tutaj można odnieść wrażenie, że w USA proporcje są odwrotne, niż w rzeczywistości i to biały facet jest rzadkością. Co krok Azjaci, Żydzi, czarni, lesbijki i transy, niepełnosprawni. Tutaj już niektórym się włączy pewnie lampka, że oho, mamy do czynienia z zacietrzewioną konserwą. Otóż nie, moi drodzy. Problemem nie jest obecność danych postaci, tylko to, że jest to wszystko fałszywe i sztuczne, a ludzie nie lubią, jak im się coś wciska na siłę. Subtelność: ładne słowo, dobrze pasuje do prequela. To jest jak z tymi głośnymi Oscarowymi zasadami: nie ważne, czy scenariusz tego wymaga, czy dla twórcy ma sens przedstawić taką czy inną postać. Ma być wypełniona quota i już. Ale w sumie jak tak sobie myślę, to ciężko w grze spotkać starych ludzi. Czyżby AGEIZM? Wracając do samej historii: pokazanie dwóch stron medalu może i jest ciekawym zabiegiem (znowu: jeśli obie strony są interesujące), co nie zmienia faktu, że ja, jako gracz i człowiek: To jest twardy świat po zagładzie, nie ma miejsca na filozofię z dzisiejszych standardów zachodniego świata i rozkminianie, że w sumie wszyscy są równie źli i winni, podajmy sobie ręce i wybaczajmy. No ale dobra, tu już popłynąłem w swoją wizję świata, widocznie autorzy scenariusza mieli inną (i mnie może ona nie przekonywać). Poniżej małe spoilery również z MGS2 i MGSV. Parę słów o technikaliach: grałem na Slimce, framerate trzymał sztywniutkie 30 fpsów, dawno nie spotkałem takiej stabilności. Gra wygląda rewelacyjnie (oczywiście szybko wyłączyłem ziarno, które odczuwalnie pogorszało odczucia estetyczne). Przywiązanie do szczegółów jest po prostu ogromne. Efekty pogodowe i inne, cząsteczki, fizyka, roślinność, nie mówiąc o mimice i animacji postaci. Zdecydowana topka na PS4, choć pierwsze wrażenie tego nie zapowiada. Troszkę rzuca się w oczy postrzępienie krawędzi, szczególnie włosów, ale to już klasyka tej generacji. Muzycznie za to bez szału. Chyba ani jednego nowego utworu nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Dobrze brzmią głównie podkłady w gorętszych momentach starć, skutecznie budują atmosferę niebezpieczeństwa. Poza tym: poziom w dół w stosunku do jedynki. Oprócz tego duży props dla ND za wszelkie opcje kustomizacji, czy to HUDa, czy sterowania, czy trudności, poziom niespotykany w branży. Podsumowując: za dużo wad, jak na mesjasza i 10/10. Przede wszystkim w kategorii, w której miało być najlepiej, czyli fabule. Gameplay'owo jest za to bardzo dobrze, choć jak dla mnie za długo. Mimo wszystko jest to jedna z tych gier, do których codziennie miałem ochotę wrócić, żeby dowiedzieć się, co dalej (i nie męczyło mnie samo granie - patrzę tu na pewien hit z 2018). Gracz czuje, że obcuje z dziełem doszlifowanym, dużym, wysokobudżetowym i w pewnym sensie po prostu ważnym. Mimo wszystkich zarzutów, brakowało mi trochę takich gier AAA w tej generacji. Ode mnie 8-.
  4. Dla mnie też jeden z filmów życia, chociaż z wiekiem coraz bardziej skłaniałem się do uznania za najlepszą część serii Alien 3. Sceny dodatkowe były świetne, praktycznie nie było nic zbędnego w kontekście całości, wręcz przeciwnie. Pamiętam, jak w czasach modemowych czytałem ich opisy na stronce Ciacha (swego czasu klasyk) i liczyłem, że może w TV kiedyś puszczą DC.
  5. Jaka edycja? Jak zwykła, to dla odmiany odpalcie reżyserską. W okresie szczytu zajawki na serię, pożyczyłem Aliens jeszcze na VHS. Trzy dni-trzy seanse. Niestety, to była zwykła wersja, DC nadrobiłem po wieelu latach.
  6. Czemu niektórzy nie potrafią (albo nie chcą) zrozumieć, że tu nie chodzi o 2300 zł, czy 5000 zł, czy 1200 zł, tylko o to, czy jest dla danej osoby SENS kupować w tym momencie sprzęt. Kupiłbyś Thermomixa, gdybyś 90% posiłków jadł na mieście? A argument, że "ludzie dają za iphony 4k co dwa lata" to mnie zawsze bawi. Którzy ludzie? Bezsensowny materializm i rozrzutność to w ogóle jakiś przykład do naśladowania czy racjonalizowania sobie zakupów? Kupujesz bo masz taki kaprys, to sobie kupuj, tylko nie czaję tej forumowej pasywnej agresji w stosunku do tych, którzy po tym, co zobaczyli, nie lecą z kasą w zębach do sklepów. Tak jakby podważanie "waszej" (wybacz za taki zwrot) zajawki i decyzji zakupowej w jakiś sposób kłuło i wywoływało negatywne emocje, jako jakaś sprawa osobista, negowanie stylu życia w ogóle xd. To nie "sceptycy" wpadają do tematu PS5 ze łzami w oczach krzycząc, że BEKA Z PREORDEROWCÓW, wręcz przeciwnie. Kupuję to, czego potrzebuję. PS5 nie przedstawia na najbliższe miesiące oferty uzasadniającej DLA MNIE wydanie na ten sprzęt kasy i tyle. I niech mi nikt nie wyjeżdża z gadką, że to jest forum PE, sami fanatycy, wstyd nie być na bieżąco z nowinkami. Połowa userów "gra" głównie w CW, ewentualnie kilka gierek rocznie, wielu nie zna absolutnej klasyki, po statusach i powtarzających się regularnie pytaniach "panowie warto w 2020 odpalić [tu wpisz hit sprzed paru lat]?" widać, że z tym byciem oblatanym w branżuni to jest bardzo różnie, i spoko, niech se każdy gra jak chce. Ale bycie "na bieżąco" poprzez kupienie nowego pudełka pod TV, jednocześnie nie grając przez pół roku od premiery w jeden z większych hitów ostatnich lat "bo wolę w ładniejszej graficzce na next genie" to jest lekka sprzeczność. Wyższa rozdziałka i brak spadków FPSów i zdecydowana większość gierek z tamtej generacji wygląda naprawdę dobrze. Sam nie byłem nigdy orędownikiem wstecznej jako big dealu, ale akurat w gierki z PS3 z jakimś boostem to bym chętnie pograł. A wygląda na to, że dopóki nie powstanie sensowne emu na PC, to w takiego MGS IV nie pogramy bez lekkiego zgrzytu.
  7. Powiem tak: mimo różnych epizodów, zawsze sercem było mi bliżej do konsol. Nigdy nie byłem typem podniecającego się wyższymi ustawieniami i rozdziałką blacharza, nie lubiłem też wywalać zbytnio kasy w sprzęt, więc grałem sobie na PSXie w czasach, kiedy pececiarze mieli już akceleratory graficzne i na PS2 kiedy na kompie mogłeś cisnąć w Half Life 2. To też były czasy, kiedy oferta growa była diametralnie inna dla różnych platform. Los tak zarządził, że kupiłem niezły sprzęt w czasach dominacji PS360 i parę lat sobie grałem w lepszej jakości i niskiej cenie w 3/4 ówczesnych hitów. Różnie było z kompatybilnością padów, ale mimo wszystko dobrze wspominam ten okres. Teraz jednak siedzę na PS4 i nie tęskno mi do grania na kompie, choć nadchodząca generacja budzi różne wątpliwości. Mimo, że obśmiane już podejście "na konsoli wkładasz płytkę i grasz" dawno się zdezaktualizowało, to i tak granie na PC wiąże się potencjalnie z dużo większą ilością problemów i koniec końców wolę poinstalować te patche i odpalić coś na Plejstacji. Tak to widzę. A rad co do złożenia kompa jakoś w 2008 udzielał mi tu jeszcze Stona. Dziś prawdziwych rycerzy blachy już prawie nie ma.
  8. Też mi coś takiego chodzi po głowie, tym bardziej, że jestem w podobnej sytuacji: komp bez większej modernizacji od 10+ lat, niby do neta i starszych gierek styknie, ale jak pokombinuję z częściami po taniości, to wydając poniżej tysiaka zrobię maszynkę, na której ponadrabiam jakieś starsze multiplatformy i gierki których nie było na PS4, będzie mi dalej służył do "pracy", a za 2 lata PS5 z poprawkami po beta testach pre-orderowców. Co do Cyberpunka, to brakuje odpowiedzi: zagram na current genach, ale nie biorę na premierę. Powychodzą patche, dokończę swoje zaległości i jestem gotów na pierwszą naprawdę mocno interesującą mnie grę od Redów.
  9. Lanie co 20 minut to ewidentnie niepokojący objaw, no chyba, że po pięciu piwach. Pewnie stan zapalny. Ogólnie myślę, że nie będzie dużą ekstrawagancją robić sobie po trzydziestce tak chociaż raz na rok-dwa pełne usg układu moczowego. Może to już ten moment?
  10. Dyskusja z zasady jest merytoryczna. Ty po raz kolejny udowadniasz, że nie dość, że nie potrafisz się odnieść do konkretów, tylko z napiętą żyłką piszesz posty tą swoją biedaszyderą (w 2020 tym nie zabłyśniesz na FPE), to jeszcze zwyczajnie nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Albo po prostu przeskakujesz po zdaniach w czyimś poście już nakręcony, co by tu odpisać. Zresztą po jakichś urojeniach o nazywaniu innych frajerami, wchodzeniu do tematów o TV czy np. takim fragmencie: to nie wiem, po co ja się tu produkuję. To nie jest brak czytania ze zrozumieniem, tylko brak czytania w ogóle i dopowiadanie sobie swojej wersji. A najśmieszniejsze jest to, że o kompleksach pisze gość, z którego zakompleksienie się wręcz wylewa przy okazji każdej pyskówki, w jaką wchodzi na forum. Nawet nie widzisz tego, jak te wszystkie rozbudowane posty, pseudo kąśliwe uwagi, domysły, że ktoś na pewno gra na małym monitorze, pokazują dokładnie odwrotną rzeczywistość, niż ta, w którą uwierzyłeś. Klasyczna projekcja. No ale Ameryki na FPE nie odkrywam. Dobrze, że naczelny bufon forum przyleciał z poklepaniem po plecach, bo właśnie takie Janusze najbardziej się uruchamiają w temacie rozmawiania o tym, co kto ma i ile zarabia xd. Bieda to jednak stan umysłu, możesz mieć dużo, a nadal słoma z kieszeni wystaje. Cóż, takie osoby są właśnie idealnym targetem korporacyjnych marketingowców. Swoją drogą, widzę, że muszę być ważną osobą w jego życiu, skoro moje niewinne uwagi tak bardzo mu się zapisują w pamięci. Z mojej strony eot, nie chcę zaśmiecać tematu jałową "dyskusją". Bierzcie szybko pre-ordery, przyszłość gamingu czeka! A o tym, jak niesamowicie niedopracowanym i fundamentalnie różniącym się od wersji definitywnej doświadczeniem będzie Horizon 2 na PS4 przekonamy się w swoim czasie.
  11. Powiedział koleś, który się gotuje za każdym razem, kiedy ktoś się z nim nie zgadza, nie mówiąc o krytyce. Sprzedaj stare gierki, konsolę, wystaw rupiecie na olx i może nawet PS5 wyjdzie ze dwie stówki. Nie zmieni to faktu, że Horizon na PS4 nie będzie, jak to ładnie określiłeś, półproduktem, tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że od początku produkcji platformą docelową było PS4. Chcesz grać w "edycję ostateczną" na nowym sprzęcie, to sobie graj, ale tłumaczenie sobie sensu zakupu w stylu "somsiad cebulak będzie się męczył w 1080p, a ja jak pan se kupię nowe Plejstejszon" brzmi zwyczajnie prostacko. No i co to za kontrargument, że na PS4 tym bardziej nie będzie w co grać? Przecież PS4 już mam, więc nie muszę szukać powodu do jej kupienia xd. A jak widać po zapowiedziach crossgenowych tytułów, jak najbardziej będzie co na niej odpalać.
  12. Beka, gość zagra na premierę w gierkę, która pewnie w 90% będzie zapewniać identyczne doznania, jak na PS5, z tą różnicą, że nie wyda 2300 zł za nowy gadżet, na którym nie będzie zbytnio w co grać przez najbliższy rok i 350 zł za DEFINITYWNĄ wersję gry. Rzuciłeś przykładem spartaczonych portów, zapominając albo umyślnie ignorując fakt, że: a) realia się zmieniły, architektura konsol się zmieniła i różnica PS4/PS5 to będzie trochę inny kaliber, niż w poprzedniej generacji (szczególnie na początku) b) wyszło wtedy sporo gierek AAA, które różniły się w zasadzie tylko paroma efektami graficznymi, rozdziałką i frameratem (Wolfenstein, MGSV), co, owszem, może być dla kogoś big dealem, szczególnie, jeśli mówimy o różnicy 60fps vs szarpiące 25-30 fps (akurat Wolf latał w 60 na obu sprzętach), ale chyba nikt nie wierzy, że ex Sony w dzisiejszych czasach pojawiłby się w tak niedopieszczonej formie. Koniec końców, kwestia jak zawsze dotyczy tego, na co i kiedy kto ma zamiar wywalać kasę. Osobiście jeśli mam mieć do wyboru zagranie w Horizona 2 czy Spidera "kiedyś", jak już kupię PS5, albo od razu, na PS4, to mimo, że jakoś mocno nie czekam na te tytuły, zdecydowanie wybieram bramkę nr 2. A są tu tacy, co odpuszczają sobie TloU2, które wygląda wspaniale, bo wolą zagrać w (nie do końca sprecyzowanej jeszcze) wstecznej na PS5 najwcześniej w listopadzie xd.
  13. Z drugiej strony, gracze sami, z własnej nieprzymuszonej woli kupowali gównoedycje "specjalne" po 350 zł, gdzie dostawali POTĘŻNE dodatki typu soundtrack w formie cyfrowej do ściągnięcia, jakieś naklejki i specjalne bronie do multika xd.
  14. Postępujące psucie się branży i osobiste, coraz bardziej zdystansowane podejście do nowości technologicznych i gierek w ogóle idzie u mnie w parze. Wszystko staje się jakieś takie rozmyte, bez tożsamości, mało potężnych marek, które jeszcze dychają i trzymają poziom, pojęcie exa zanika, coraz więcej tytułów robionych od szablonu AAA cinematic experience z identycznymi ikonkami pokazującymi nam, jak podnieść przedmiot (i jak widać po zapowiedziach, nie była to chwilowa moda), niewielka, przynajmniej jak na ten moment, ewolucja wizualna, nie mówiąc o świeżej "aferze" cenowej. W świetle zapowiedzi coraz większej ilości cross genów to na PS5 się skuszę chyba dopiero jak/jeśli wyjdzie GTA VI. Albo zupgrade'uje w końcu kompa i podziękuję za zabawę w konsolki.
  15. Reasumując: weźmie się w 2022, może jakaś edycja Slim akurat wskoczy. Nie no z tym to się nie zgodzę. Już pomijając to, jak duża była rozbieżność dat premier dla poszczególnych regionów (w Europie na premierę PS2 był już TTT, w Japonii czekali kilka miechów xd), to jednak była bida.
  16. Ciekawe, czy się wyrobią na ten 2021. Ale w sumie dłubią nad nim już trochę, to niby realny termin.
  17. Jak dla mnie na razie meh. Nic nowego poza FF, który wyciekł no i wrażenia specjalnego nie robił.
  18. A i tak wygląda jak PS4 xd
  19. kotlet_schabowy

    Mass Effect

    To trzeci czy czwarty news tego typu w ostatnich miesiącach xd? Uwierzę jak zobaczę zapowiedź, męczące są już te "przecieki".
  20. kotlet_schabowy

    OSCARY

    Najśmieszniejsze jest to, że to właśnie takie akcje paradoksalnie są dyskryminujące. Po pierwsze, wiadomo: dyskryminacja "zwykłych", białych mężczyzn hetero. Po drugie, zwracanie uwagi na czyjąś orientację, rasę czy płeć i ocenianie go przez ten pryzmat jako bardziej "wartościowego" w produkcji filmu, ergo-wyróżnianie, zamiast traktowania równo. No jakbym był mniejszością to by mi trochę głupio było, że mnie ktoś zatrudnia ze względu na coś niezależnego ode mnie, a nie moje skille i rozum. Taka trochę wymuszona litość, jesteś specjalny, to masz tu balonik. No i trzecia sprawa: jak ktoś już w innym miejscu w necie zauważył, takie kategoryzowanie pracowników siłą rzeczy wymaga rozeznania się, kto jest jakiej orientacji, wiary etc. Czyli zaprzeczenie prawa do prywatności w tych kwestiach. Generalnie: absurd, ale, jak już przedmówcy zauważyli, Oscary dawno się skończyły, teraz to tylko wisienka na torcie i kolejny powód, żeby mieć wywalone jaja na tę galę.
  21. Powtórzyłem sobie ostatnio po latach American Psycho. Niewiele już z niego pamiętałem, przede wszystkim uleciało mi (albo w ogóle wtedy tego nie odczułem, byłem pewnie jeszcze gimbem), jak mocno bekowy i absurdalny momentami jest to twór. Czarna komedia to chyba odpowiednie słowo. Bale fenomenalny, jeden z lepszych psycholi Hollywood. Zjada każdą scenę i, jak to czasem niektórzy ładnie określają, "rozsadza ekran charyzmą". Kto nie widział, to obowiązkowo nadrabiać, piękny film.
  22. Tak, teraz wygląda to ok, dzięki.
  23. @Perez jest opcja przywrócenia przycisku "edytuj" pod postem, obok "cytuj"? Drugi tydzień i nadal notorycznie klikam cytowanie, kiedy chcę zmienić coś w poście, no tyle lat to już pamięć mięśniowa daje o sobie znać. No i jednak jedno kliknięcie vs. dwa. Przy okazji: edytując posta brakuje opcji anulowania zmian, mogę tylko zapisać lub, z braku laku, odświeżyć stronę, żeby zostawić wszystko jak było. edit: przycisk anuluj jednak istnieje, tylko w motywie Ciemny 4.5 jest niewidoczny, dopóki się na niego nie najedzie myszką xd.
  24. kotlet_schabowy

    The Last of Us Part II

    Przecież ja pisałem o Twojej narracji dotyczącej nietuzinkowości jako zalety. Co do samej gry, to oczywiście jest tak, jak pisze Kmiot: usprawnienia i małe nowości do znanej formuły, dzięki czemu zabawa w podchody z przeciwnikami faktycznie jest przyjemniejsza i, że tak powiem, bardziej "responsywna". Zeskok z dachu w wysoką trawę z bezpośrednim przejściem w czołganie się, gubienie tropu kundli, krążenie i czajenie się, zdziwko, kiedy nie przeliczyłem żywotności tłumika i wystrzeliłem w typa, alarmując całą okolicę, co skutkuje szybkim sprintem, zmianą miejsca (z ewentualnym rozwaleniem komuś po drodze łba metalową rurką) i zabawą w skradanie od nowa. No to jest siła tej gry i bawię się zdecydowanie lepiej, niż w jedynce.
  25. kotlet_schabowy

    The Last of Us Part II

    A ja nie czaję (abstrahując od fabuły Tlou 2, bo jestem dopiero na początku drugiego dnia w Seattle) podejścia, że nietypowe=z automatu lepsze. Trochę jak "nieważne jak mówią, byle mówili". Wiesz, można być wyjątkowym zarówno na dobry, jak i zły sposób. A tu nie pierwszy raz (zresztą w przypadku innych gier czy filmów też) spotykam się z taką narracją. O już wiem, co mi to przypomina: dosyć popularną w mediach reakcją na krytykę SW EVIII było "fanom nie dogodzisz, odeszliśmy od standardów i schematów, to dostaliśmy po uszach, fandom nie jest gotowy na innowacje", pomijając zupełnie, że film był zwyczajnie zły. Zresztą wolałbym więcej nietuzinkowości w gameplay'u, bo jak na razie po ~8h czuję się dokładnie tak samo, jak grają w 7 letnią jedynkę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...