Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. Social Club to jakoś z du.py pokazuje te dane, z jakimś opóźnieniem czy coś.
  2. No kilka klimatycznych utworów z Vladivostoku, trochę niezłego rapu i świetny Electrochoc. Trochę mało, żeby aż tak się jarać i klikać śmieszne emotki pod postem Roziego, co najmniej jakby powiedział, że najlepszy soundtrack w serii miało GTA1. A miałem już się nie łapać na bait o nazwie "GTAIV>reszta serii".
  3. Dla mnie H8>Django, ale i tak momentami się dłużył. Wspólne mają to, że nie mam ochoty do nich wracać. Ostatnio widziałem: Jak zostałem gangsterem: prawdziwa historia (xd) Polski film, jak sam podtytuł mówi, niby oparty na prawdziwych wydarzeniach, w praktyce wygląda to tak, że gdzieś tam w tle padają ksywki autentycznych gangusów i postaci, natomiast główni bohaterowie i wydarzenia, w których biorą udział, to taka fikcyjna mieszanka różnych sytuacji i motywów z półświatka. Film, o dziwo, zbierał całkiem niezłe opinie, zresztą na seans skusiłem się z polecenia ziomka, no i w sumie nie wiem, skąd taki entuzjazm, bo jest mocno sztampowy i zwyczajnie tandetny, a poza drobnymi przebłyskami na drugim planie (trochę przeszarżowany, ale przynajmniej "jakiś" Walden), zagrany nienajlepiej. Historia rozgrywa się na przestrzeni ponad 30 lat, czego, poza krzyczącymi w oczy stylizacjami "z epoki" (notabene mocno nietrafionymi, bo postaci w latach 80-90 wyglądają raczej, jak dzisiejsze Oskarki w dresach vintage, niż autentyczni dresiarze tamtych lat), za bardzo nie czuć. W głównego bohatera wcielił się koleś grający Magika w Jesteś Bogiem. Już wtedy jakoś mnie nie przekonał, natomiast tu zwyczajnie irytował. Ot taki bardziej model-cwaniaczek, niż aktor (szczególnie wypowiadanie kwestii w jego wykonaniu brzmiało mocno nienaturalnie). Klimat filmu balansuje między typowymi veganizmami (cool chamskie teksty, ruchanie dla ruchania) a pozą na "hamerykę" (montaż, soundtrack-mocno pretensjonalny, czego najlepszym przykładem jest wjechanie Koyaanisqatsi), z paroma niezłymi momentami. 10-15 lat temu można by napisać słynne "jak na Polską produkcję jest nieźle, czuć hollywoodzkie wzorce". Obecnie takie coś nie robi wrażenia. Narracja jest momentami dziwnie porwana, historia niespójna, romans infantylny i całkowicie zbędny (film trwa ponad 2h i zdecydowanie zyskałby na ucięciu tego wątku). No ogólnie nie warto.
  4. Na PS2 można wyłączyć. Trochę klimatu ten blur dodaje, ale jednak na dłuższą metę denerwuje, jest strasznie niewyraźnie a do tego mam wrażenie, że spada framerate. Ja dziś sobie skończyłem fabułę VC - na liczniku 11 h, więc tak jak pisaliśmy wyżej, gierka jak na dzisiejsze standardy króciutka, i to akurat żaden minus. Bardzo mi się podoba pomysł na "prowadzenie" własnego biznesu: trzeba zarobić kasę, żeby kupić firmę, później mamy (lepsze lub gorsze, vide słynny klub Pole Position i "misja" polegająca na oglądaniu kilka czy nawet kilkanaście minut wątpliwej jakości tańca xd) zadania związane z nią, a po wszystkim działalność sobie generuje zyski. No i nie jest to wplecione na siłę, jako dodatek, tylko stanowi integralną część gry. Z czystej ciekawości zainstalowałem sobie też na chwilę wersję na PC (śmiga na Win 7) i nie da się ukryć, graficznie jest mocny przeskok, wszystko wyraźne, ładniejsze tekstury, loadingi błyskawiczne, no i działa płynniutko. Co prawda sterowanie na klawie to jakaś abominacja (pamiętam płacze kumpli - blaszakowców, którzy nie mogli sobie radzić ze sterowaniem helikopterkiem xd), za to celowanie myszką to spory upgrade (z drugiej strony, niesamowite ułatwienie i tak dosyć prostej gry).
  5. Dziś mi się udało, działa, więc albo miałem wtedy buga, albo dostępność szybkiej podróży zależy od jeszcze jakiegoś tam czynnika. Gdyby nie upierdliwość korzystania z tej opcji, to wszystko by było cacy.
  6. Jeśli chodzi o jedynkę, to na PSX gra się tragicznie, na granicy tolerancji organizmu. Grafika to jeszcze pół biedy, ale framerate daje strasznie popalić. Fizyka w grze jest tragiczna (to akurat niezależne od platformy), no i mamy tu rozwiązania, które już na premierę były mocno nie na czasie, chociażby brak normalnego systemu save (wspomniane przez sutqa zaliczanie całości mapy) czy checkpointów. Co więcej, nie da się powtarzać misji xd. Generalnie przy odrobinie niefarta można się wje.bać w maliny i godzina-dwie gry idzie na marne, bo nie ma z czego dozbierać kasy na zaliczenie mapy (za dzieciaka kombinowałem z rozwałką, szczególnie po zdobyciu czołgu). Dwójkę ogrywałem parę dobrych lat temu na PC i oceniam, że całkiem dobrze się zestarzała. Z London nie miałem do czynienia. Generalnie: jeśli grać, to na PC/emu.
  7. Ty no ale wrażenia z gry to nie jest kwestia zero jedynkowa, że jak mi w niej parę motywów nie pasuje, to powinienem wyje.bać crapa z dysku, a jak bawię się dobrze, to od razu 10/10. Dużo rzeczy mnie w RDR2 męczy, ale pod płaszczem tych wad skrywa się sporo zalet, a przede wszystkim chcę sam poznać do końca historię, która może nie jest na ten moment jakoś wybitnie wciągająca, ale przynajmniej paru charyzmatycznych bohaterów dostarczyła. Mogę odwrócić tę złośliwość i powiedzieć "nie będę przekreślał gierki, która nie trafia 100% w mój gust, żeby czym prędzej odpalić następną, którą hajpują na forum". Już pomijam zwyczajną uczciwość w ocenie całości (a nuż będzie lepiej/zaskoczy?). Nie mam adhd żeby odrzucać w życiu każdy twór kultury, który nie dostarcza mi natychmiastowo, już, teraz, potężnej dawki dopaminy. Zrezygnowałbym tak z wielu serialów, filmów, gierek czy książek, które na początku mnie nie wciągnęły. Oczywiście, gra to trochę inny temat: wiadomo, że fundamenty rozgrywki nie będą już inne, niż do tej pory i mogę śmiało założyć, że gameplay będzie mnie męczył już do końca. No ale to jest właśnie charakterystyka tego medium: rozgrywka i wrażenia poza gejmplejowe to często dwa różne światy. Zresztą co ja tu tłumaczę, będę sobie grał i narzekał jeśli mam ochotę i tyle xd. Zresztą jakby ci, którzy się nie jarają do końca, od razu odpuszczali, to od kogo byśmy dostali konstruktywną krytykę i wyważone opinie? Bo chyba nie od tych, co łykają bez popity każdy aspekt gry i uznają ją za GOTG? Also, przypominam powszechną bekę z oceniania Niera po jednym "przejściu" xd. Tak bardziej na temat samej gry: szukałem tej szybkiej podróży z ogniska i nie wyświetliła mi się w ogóle taka opcja. Uznałem, że może coś przeoczyłem i spróbuję znowu, ale za każdym razem jak próbuję rozłożyć obóz to coś stoi na przeszkodzie, albo nie jestem "na pustkowiu", albo "w pobliżu coś się dzieje" xD. Dzięki za takie ułatwienie.
  8. Nie no GTAIII spoko gra w 2001, rewolucja i te sprawy, ale nie oszukujmy się - każda następna część ery PS2/PSP jest od niej zwyczajnie lepsza w praktycznie każdym aspekcie. Zresztą, tak jak Pupcio czy Ludwes uważam, że Liberty City to nie jest "to". I ta tendencja utrzymała się w następnej generacji.
  9. W sumie nie pamiętam jakoś szczególnie tego konkretnie trailera, choć raczej sprawdzałem wtedy co głośniejsze zwiastuny. Bardziej utkwił mi w pamięci ten pierwszy, "prototypowy" (wizja gry, którą RE4 w rezultacie się nie stało). RE4 przed premierę i w jej okolicach nie podniecał mnie specjalnie z dwóch prostych przyczyn: status exa na konsolę, której nie mam, oraz zasadnicze zmiany w gejmpleju, którym jako stary gejmingowy konserwatysta, jakoś specjalnie nie ufałem. Myślę, że nie tylko ja miałem takie odczucia, bo nie przypominam sobie jakiegoś potężnego hype'u, chociażby na FPE. No ale nie powiem, oceny w PE i ogólna ekscytacja "branży" po trochę się udzielały. Koniec końców, zagrałem dopiero w 2012 xd.
  10. kotlet_schabowy

    Days Gone

    Nowa marka, do tego niezbyt gorąco przyjęta przez krytykę, no myślę, że jest spoko
  11. Tyle, że nie robiąc pobocznych odebrałby sobie resztki interesującego contentu tej gry.
  12. No niestety szarpanie na zwykłej PS4 jest dosyć częste. W grze, w której często liczy się reakcja wyliczona co do ułamka sekundy, płynność rozgrywki to jednak ważna rzecz. Jak widzę na twitchu, jak to ślicznie śmiga w 60 fps, to aż mi się żal robi. Także wersja na PC to dobry wybór. Co do DLC, to ja sobie odpuszczę, nie przekonuje mnie taka zabawa. Boss rush xd? Jak cała gra to praktycznie boss rush, a jak się jest obcykanym na NG+, to fragmenty między szefami można praktycznie przebiec. Ja zostawiam grę w spokoju, zrobiłem co miałem zrobić, co się nawku.rwiałem, to moje, misja zaliczona.
  13. Nie zgadzam się, a mówię to ogrywając właśnie Vice City. Trochę drewna trzeba przeboleć (system save'ów, TRAGICZNE celowanie i brak swobodnej kamery), ale cała otoczka, misje i scenki są eleganckie. Ta formuła "minuta scenki przed misją i lecisz" sprawdza się idealnie. W ogóle, odpalasz grę na godzinkę, rach ciach parę misji, miasto stosunkowo małe, wszystko sprawnie i szybko. A nie 10 minut dojeżdżania w narzuconym tempie na misję, słuchając opowieści towarzysza, żeby później chwilę postrzelać i wracać. No i charyzmatycznych postaci (czego zasługą jest też świetny casting) z dobrymi dialogami jest tam pełno. Umberto Robina, Ricardo Diaz, Phil Cassidy: goście mieli kilka scenek, a czasem dosłownie parę linijek dialogów, a po 17 latach pamiętałem ich nazwiska i niektóre teksty. Co dostaliśmy później? Steve Haines, bracia McReary, PLAYBOY X xd? Potężne, charyzmatyczne mordy. W porównaniu do "ery HD" czuć tu duży luz i wręcz arcade'owy sznyt. R zdecydowało się iść w trochę poważniejsze i realistyczniejsze klimaty, bo takie czasy, ale część graczy, takich jak ja, oczekuje od serii czegoś innego. Dlatego właśnie IV była dla mnie może nie tyle zawodem, co na pewno nie wymarzonym next-genowym GTA i dopiero w piątce poczułem trochę dawnej serii. Zdaję sobie sprawę, że to już nie wróci i zawsze mogę pograć w Saints Row, no ale jednak. To jest właśnie kwestia preferencji i oczekiwań. Kiedyś sprawa była prosta: chcesz zabawnej zadymy i satyry, masz GTA. Chcesz powagi: masz Mafię i The Getaway. Grałem i propsowałem i jedno i drugie podejście. Oczywiście nie umniejszam fabule czwórki, bo sama w sobie jest chyba najlepszą w serii, ale oprócz scenariusza ten klimat był wyczuwalny w całości.
  14. To są właśnie te detale xd. I gierka ma takich upierdliwych "immersyjnych" motywików sporo. A co do szybkiej podróży, którą jakiś czas temu mi tu podpowiedziano, to działa tylko w jedną stronę, z obozu gangu xD. A że obóz jest zawsze na jakimś wygwizdowie, to w sumie o kant du.py takie rozwiązanie rozbić. Szczególnie, że z obozu zazwyczaj ruszamy na misję z obowiązkowym przydupasem. Ostatnio nie grałem 4 dni, w ogóle nie miałem ochoty odpalać kowbojów, jak już miałem okazję pograć, to wolałem odpalić PS2 i VC po raz setny, co świadczy samo za siebie. W RDR2 dobrze się bawię w zasadzie tylko w czasie samotnego free roamingu. Jak włączam jakąś misję i słyszę "trzeba podjechać tu i tu", myślę sobie-no dobra. Ale zaraz słyszę "Micah/Sean/Swanson/inna niezwykle charyzmatyczna postać z tobą pojedzie", i już humor zepsuty xd.
  15. kotlet_schabowy

    Ghost of Tsushima

    Masz na myśli Genichiro? Jeśli tak, to animacja jest zmieniona (no chyba, że kiedyś tak nie było i zmienili patchem czy coś, ja grałem niedawno). Łatwo to sprawdzić robiąc NG+, kiedy to raczej już można sobie poradzić w prologu.
  16. A ja grałem w oba tytuły i oba warto sprawdzić, bo różni je bardzo wiele, ale jeśli miałbym decydować "albo/albo", to zdecydowanie Days Gone. Zwyczajnie przystępniejsza i zapewniająca więcej funu giereczka.
  17. No niestety to pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Universal czy nie, tekturka zawsze powinna być. Co więcej, jeśli kreatyna leżała rok w takim niehermetycznym opakowaniu, to w ogóle śmiem twierdzić, że raczej nie nadaje się do jedzenia. Nie lepiej pojechać normalnie do sklepu stacjonarnego? Kupowanie odżywek przez allegro to jakoś w ogóle mało przekonujące dla mnie.
  18. Jasne, to jest chlubny wyjątek, świetny film. Zresztą spotkałem się już nie raz z głosami osób, które mają za sobą cały "kanon" złotej ery Holly, że "12 Gniewnych Ludzi" zestarzało się najlepiej.
  19. Wiesz co, myślę, że po prostu filmy poniżej pewnego rocznika (tak plus minus 1965) są dla mnie po prostu niestrawne. Specyficzne podejście do reżyserii, gry aktorskiej etc. (oczywiście generalizuję), im dalej "w las" (czyli w przeszłość), tym gorzej. Ominie mnie może przez takie podejście dużo dobrego kina, no ale trudno, nie da się obejrzeć wszystkiego.
  20. Jak kończę gierkę grając po swojemu i widzę, że mam już sporo trofeów, które wpadły naturalnie, po czym przeglądam listę i okazuje się, że do platyny nie trzeba robić jakichś chorych motywów, to owszem, kusi mnie wbić te yebane pucharki, bo jednak jakaś tam satysfakcja, swoiste katharsis i uczucie "no, teraz już faktycznie skończyłem grę" się pojawia i działa na mózg gracza. Zdarzyło się nawalać jakieś gó.wniane czynności, bo zostały dosłownie dwie, trzy trofki (ostatnio np. Sekiro i farmienie expa, co było o tyle bolesne, że gra zachęcała do maksowania i wbicia innych trofek samym gameplay'em, ale to konkretne to była przesada) i tak obiektywnie patrząc, to było zwyczajnie głupie, no ale co zrobić, każdy ma chwile słabości. W przesadę jednak nie wpadam. Mam kumpla, który napie.rdala platyny prawie we wszystkim, w co gra, jednocześnie mając w backlogu kilka topowych gier tej generacji. Dla mnie to marnowanie czasu i wręcz zaburzenie.
  21. The Signal (2014) Mimo, że twórczość Myszaqa w PE mnie mocno odrzuca, to kiedyś skusiwszy się na przeczytanie jego wypocin, trafiłem na zarys fabuły tego właśnie tytułu, który trochę mnie zainteresował. Samym filmem jednak się zawiodłem i to mocno. Ot taki typowy "młodzieżowy" thriller w sosie sci-fi. Pełno gatunkowych klisz, mało znane twarze na pierwszym planie (i Morfeusz na drugim, jedyna interesująca postać swoją drogą), czuć mały budżet i brak tego czegoś. Lekki uśmieszek wywołują jedynie momenty interakcji ze "zwariowanymi" mieszkańcami miasteczka, a rozwiązanie całej zagadki wzbudza trochę zainteresowania, ale całość mnie wynudziła. Typowe kino klasy B. Obywatel Kane To taki film, który wypada obejrzeć, ale żeby w pełni docenić dokonanie Wellesa i zrozumieć "o co tyle hałasu", trzeba potem przeczytać rozprawki prawdziwych znawców kina na jego temat. No bo nie oszukujmy się, poza całą otoczką obcowania z czymś "ważnym", film zwyczajnie nie bardzo ma czym zachwycić dzisiejszego widza, i to jest naturalne. Nie powiem, pod względem formalnym nadal robi momentami wrażenie nawet na takim prostym odbiorcy, jak ja (zdjęcia, no i świetna charakteryzacja-efekt postarzenia aktorów wypada lepiej niż w niejednym dzisiejszym filmie). No ale są momenty zwyczajnych dłużyzn, a całość nie jest zbytnio wciągająca. Ciężko się to ogląda i tyle. The King of Staten Island Raczej przejdzie u nas po cichu (premiera w PL chyba nie jest nawet planowana), sam zresztą trafiłem na niego przypadkowo, sprawdzając, czy jeden z moich ulubionych twórców nie kręci czegoś nowego. A tu miła niespodzianka, bo nie tyle kręci, co nakręcił i wypuścił. Mowa tu o Juddzie (tak to się odmienia?) Apatowie, znanym głównie jako twórca "40 letniego prawiczka" i "Wpadki". Trafia do mnie jego poczucie humoru i styl pisania dialogów, więc z zaciekawieniem oglądam kolejne jego dzieła ("Wykolejona" niestety zawiodła). Tym razem typowo komediowego humoru tu niewiele (choć nieraz można mocniej parsknąć), a dostajemy bardziej obyczajową, trochę opartą o prawdziwe wydarzenia z życia odtwórcy głównej roli, historię zagubionego 24 latka, mieszkającego z matką i nie mającego pomysłu na siebie. Ojciec-strażak zginał na służbie, gdy nasz bohater był dzieciakiem. Matka poznaje nowego faceta (też strażaka), co staje się motorem napędowym zmian w życiu chłopaka. To tak w wielkim skrócie. Nie rozpisując się za bardzo, po prostu mocno polecam, bo to mądry, napisany lekką ręką i często zabawny film.
  22. Przechodzę sobie właśnie po latach VC. Pomijając kilka mocno wkur.wiających archaizmów, jak save tylko w określonym miejscu (i naprawdę długo jest to dosłownie jedna miejscówka na całą mapę), strata wszystkich broni po śmierci i aresztowaniu (ok, niby logiczne, ale wychodzi na to, że jedynym sensownym sposobem na bezpieczne podejście do trudniejszej misji, jest zapisywanie gry po każdej misji i load w razie porażki) i momentami naprawdę dające popalić sterowanie, celowanie i kamera (brak swobodnej kamery pod gałką, przedpotopowe już w momencie premiery), to gra się fajnie i mam miłą odskocznię od RDR2. Tutaj mimo, że mamy open world, to wszystko jest mocno skondensowane, żeby nie powiedzieć, małe (pomyśleć, że -naście lat temu nabiłem tam z 300h, teraz mam wrażenie, że wymaksowanie by mi zajęło może z 30). Tu misja główna, tu poboczna. Zbieractwa, jak na dzisiejsze standardy, też nie tak dużo. No i ogólny klimacik, nie do podrobienia, chociaż i tak spodziewałem się większego uderzenia w nostalgiczne feelsy. Mimo wszystko całość i tak nieźle przetrwała próbę czasu.
  23. kotlet_schabowy

    Death Stranding

    To akurat żadna zaleta xd. Zresztą znając Hideo, rozbuchany budżet przeznaczony byłby głównie na zatrudnienie kolejnych znanych aktorów i/lub modelek, ergo-nic dobrego. A bez złośliwości: raczej nikt o zdrowych zmysłach nie pogardziłby 60 klateczkami w jakiejkolwiek grze (sam zawsze z lekką zazdrością oglądam PCtowe porty ogranych na PS4 tytułów na twitchu), osobiście uważam to za zdecydowanie większy przeskok pod względem wizualnym, niż np. podniesienie rozdziałki czy zwiększenie detali. Tyle, że a) na PC raczej aż tyle nie zarobią b) marketingowe gadki o tym, że "dopiero na PC Death Stranding będzie zgodne z PRAWDZIWĄ WIZJĄ Kojimy" (słyszę to jakoś od 2001 r.) to dla mnie lekkie splunięcie na konsolowców, którzy kupili gierkę x miesięcy temu. Co do hype'u, to zdecydowanie bliżej mi do podejścia Wezyra. Tutaj myślę, że nie doceniasz niektórych graczy. Przy odrobinie samokontroli (lub zwyczajnego olewania tematu), unikniesz i spoilerów, i gameplay'ów, i w ogóle psucia sobie zabawy. Ja DSa dpaliłem pod koniec grudnia, nie wiedząc o grze prawie nic (poza recką i paroma opiniami na FPE). Nie uważam, żebym cokolwiek stracił z odkrywania "niewiadomej". Ba, 2 miechy to dla mnie na tyle mało, że czułem, jakbym odpalał świeżutki tytuł. Tak, znowu mówię ze swojej perspektywy, ale spotykam się czasem choćby na forum, z ludźmi, którzy po latach odpalili jakiegoś klasyka, choćby z generacji PS2 lub PS3 i byli zaskoczeni, co to w ogóle jest i że takie to dobre.
  24. kotlet_schabowy

    Praca Magisterska

    Podeślij na PW, zapoznam się i dam znać.
  25. Niektórzy po prostu chcą grać i oglądanie setny raz tych samych scenerii, klikając jeden przycisk ich nie kręci. Także przytrzymaj sobie touchpad, delektuj się "cinematic mode" i japa tam. A kolegom wyżej dzięki za radę, sprawdzę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...