Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. kotlet_schabowy

    Trening

    Dopiero teraz odczytałem. Nie wiem, jak wyglądają, bo nie śledzę tego światka, ale ich zapewnienia o tym, co robią, co jedzą i w ogóle to brałbym mocno na dystans. No w każdym razie ja nie gdybałem, bo pisałem o sobie i o konkretnej sytuacji, czyli redukcji osoby na typowej masie z bycia lekko ulanym. Obstawiam, że ciężko znaleźć konkretnie taki sam przykład wśród nich. Czy zrzuciłbym fat napie.rdalając cuda wianki na drążku do porzygu i mając dobrą dietę? Na pewno. Czy mam ochotę tak robić, a efekt końcowy by mnie zadowolił? Na pewno nie. Zmuszam się w bólu, a robię to tak, że ćwiczę po prostu od razu po powrocie z pracy. Trening podzieliłem sobie tak, że zajmuje mi z 20-25 minut, ale cisnę codziennie. Jakbym miał w domu zrobić klasyczne fbw zajmujące ok. godzinę, to bym szybko tym rzucił w pierony. No ale ogólnie jest ciężko, szczególnie, że ostatnio źle sypiam. Odczuwam za to mocno na plus ilość czasu wolnego. Jednak siłka z dojazdem, pogadaniem z ludźmi, ogarnięciem się etc. trochę zajmowała.
  2. Widzisz, niechcący dobrze ująłeś cały problem AC. Mimo, że taki Horizon czy DG to "ubi gierki", też mają multum znaczników, wielkie światy, taką sobie fabułę i sporo schematów, to jednak w te złe exy Sony chce się grać, historie angażują, a całość po prostu wciąga. AC (a mówię to będąc stosunkowo świeżo po "genialnym" jak napisał ktoś na poprzedniej stronie, Origins) zawsze miało do zaoferowania tylko ładny świat, ale po paru-parunastu godzinach kompletnie nie chciało się w nim bawić. Jest serią nijaką, mdłą, nie ma charakteru. Jak każda rzecz, która ma być dla każdego, jest jednocześnie dla nikogo. No trzeba mieć talent, żeby 13 lat nie umieć zrobić wciągającego sandboxa. Ale sprzedaż się zgadza, to w sumie chu.j
  3. No jest tu kilka takich momentów. Cała lokacja-droga do klasztoru Senpou to chyba mój ulubiony fragment gry. Ashina, ten lekko padający śnieg i spokojna muzyka w tle po wykoszeniu wszystkich lamusów, coś pięknego. Szkoda, że mimo wszystko takich momentów "przygodowych" ze spokojnym zwiedzaniem i koszeniem stosunkowo lajtowych przeciwników jest w sumie niewiele. Ja jednak skusiłem się na NG+ i zamierzam sobie zrobić Shura Ending, po czym raczej odstawię gierkę, bo za platynę brać się nie zamierzam. Na razie lecę na kozaka, ale i tak zdarzyły się momenty, że musiałem się zrespić xd. No i Genichiro w prologu i tak mi doje.bał, ehh.
  4. OPSM, mimo, że miałem tylko kilka numerów (wiadomo, cena), to było moje wprowadzenie w świat PSXa i za to zawsze będą w moim serduszku. W sumie zwisało mi, że to tłumaczone teksty (za dzieciaka zresztą długo o tym nie wiedziałem) czy tam grzeczne/kupione recki. To były wrota to innego wymiaru. No i demka, wiadomo. Ale nie było nigdy jak z CDA: 150 stron, na które większość miała wyje.bane, bo liczył się pełniak. Tam było naprawdę sporo fajnych, ekskluzywnych (z racji "oficjalności") materiałów, a szata graficzna broni się do dziś (ale screeny często wołały o pomstę do nieba, i rozdziałka PSXa nie jest tu wytłumaczeniem). No profeska. Zabawne, że konsekwentnie wpychali do magazynu hasło "klon Dooma" na każdą strzelankę FPP. Gatunek: klon dooma xd.
  5. Zaliczyłem MGR z 6 lat temu i jedyne, co z tego soundtracku pamiętam, to że mi się nie podobał. A i że Figaro jakoś emocjonalnie reagował na jego krytykę xd. A ja, bez złośliwości, bo Rising to fajna giereczka, powiem, że z "prawdziwym" klimatem MGSa ma tyle wspólnego, co nowe Terminatory z klasykami Camerona. Wiadomo, Raiden, Sunny, MG Ray, jakiś tam lekki zapaszek uniwersum w tle, ale w praktyce nie jest to żaden sensowny rozwój świata, który poznaliśmy u Kojimy, ot fetyszyzacja Raidena-cyborga, mechów i innych super-duper motywów.
  6. Jak sprawdzane na dwóch konsolach to obstawiałbym jednak winę po stronie płyty (uszkodzenie). Raczej małe prawdopodobieństwo, żeby dwa różne sprzęty miały dokładnie ten sam problem z laserem (choć istnieje).
  7. Ja się będę powtarzał, ale dla mnie jego trudność to bardziej kwestia kilku etapów walki. Jeśli miałbym oceniać pod kątem czysto technicznym, upierdliwości i stosowanych ciosów, to dla mnie (poza Demonem) pierwsze miejsce zajmuje Sowa (walka w połowie gry). Poza nim najwięcej krwi napsuła mi chyba Pani Motyl (ale to początek gry, kwestia obcykania) i paru sub bossów (też kwestia skilla, po jednym z generałów miałem rage quita, mimo, że z perspektywy ukończonej gry to był lamus, o czym zresztą łatwo się przekonać gdy pod koniec mamy recykling). Mocno zwątpiłem przy Żyrafie w lokacji Twierdza, ale to był moment przełomowy: dzięki niemu faktycznie opanowałem system parrowania, mikiri i zbijania postury. To było olśnienie: przeskok między bieganiem, unikami i dostawaniem w du.pe po 30 sekundach, a szybkim rozwalaniem gościa jak szmatę praktycznie bez straty życia. Po wszystkim zmieniłem w ogóle nastawienie do gry: nie czekałem już z obawą na moment, że pojawi się kozak, od którego się odbiję, tylko nabrałem podejścia "na każdego jest sposób". Walki stawiają mocno na schemat, no tyle, że zanim się go nauczymy, to musimy zginąć, i to zazwyczaj nie jeden raz. Tu też wychodzi brak jasnego i dobrego wprowadzenia w tajniki. Jasne, są te pseudo tutoriale, jest Hanbei do potrenowania, ale nie udawajmy, że to wszystko jest czytelne i klarowne. Inna sprawa: jakoś w połowie gry (za sprawą informacji w czasie loadingu) dowiedziałem się, że trzymanie gardy obniża nasz poziom zbicia postury, i to naprawdę szybko obniża. A z tego co oglądałem na różnych filmikach na YT, to wiele osób tego nie robi, więc zakładam, że część z nich też nie wie xd.
  8. No i poszło. Tak jak piszesz, dwie rundy skillowo, kolejne dwie bieganie i dziabanie. Tyle, że robiłem tak samo poprzednie kilka godzin i jakoś nie wychodziło xd. Ze dwa razy użyłem zgodnie z radą kolegi wyżej konfetti , bodajże raz cukierka Ako no i jedno dodatkowe wskrzeszenie (którego w rezultacie nie użyłem, ale dmuchałem na zimne, bo czułem, że to już "to"). Protezy nie ruszałem, nie było sensu, a symboli ducha też nie miałem (a co bym miał, to przez te X prób bym zużył). No jednak element farta musi być, cierpliwość i zachowanie spokoju też. Ogólnie o grze coś pewnie napiszę we "właśnie ukończyłem", teraz powiem tylko tyle, że dawno mnie żadna gierka tak nie wymęczyła czysto fizycznie i psychicznie. Satysfakcja po wszystkim duża, ale za dużym kosztem. Nie po to gram w gierki. Poziom trudności tak z 20-30% w dół i byłoby pięknie wyważone między frustracją a motywacją do walki. Ot, taki GoW na hardzie byłby tu dobrym wzorem. Po wszystkim wybiłem jeszcze dwie małpy i Demona Nienawiści (przyznam bez bicia, że to był jedyny raz kiedy scheesowałem, ale miałem dość, po parunastu próbach mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że jest gorszym przeciwnikiem, niż końcowy boss). Kusi NG+, ale raczej nie od razu. Potrzebuję detoksu w postaci czegoś lajtowego xd.
  9. Spróbuję, myślałem, że to pomaga tylko na Bezgłowych i im podobne towarzystwo.
  10. Teoretycznie (w i praktyce, jak ktoś ma skilla) tak jest, ale jak dobrze by nie szło, to mimo wszystko trochę czasu na całość tracisz, więc wpadka na koniec i dostajesz korby. Dwie pierwsze fazy: zgoda, można je obcykać. Powiedziałbym wręcz, że druga runda to modelowy przykład walki z bossem, jaka idealnie mi pasuje. W fazie 3-4 zaczyna się jak dla mnie za duży element chaosu i losowości. Próbowałem skillowej walki na kontry, próbowałem latania po planszy i "dziabania" i sam już nie wiem, co lepsze. Na filmikach YT "Sekiro bosses no dmg parry only" wszystko wygląda ślicznie i ładnie, w praktyce jeden mały błąd, dam przeciwnikowi trochę odpocząć i odbudowuje mu się postawa, ergo wszystko trwa dłużej. Ja już mam dość, dziś wracam na tarczy. Chyba ostatnio się tak wymęczyłem prawie 15 lat temu z Aresem z GoWa na poziomie trudności God (walka z "klonami", pozdro dla kumatych). Ten sam casus: kilka faz, początek mam już obcykany na perfekt, niby wiem co i jak, ale zawsze w końcówce jakiś je.bany błąd niweczył plan i jedziemy od nowa. Co więcej, tam nie można było przerywać cut scenek xd. No taka dygresja.
  11. Z ogólną oceną i większością zarzutów mogę się zgodzić, z tą różnicą, że dla mnie np. hackowanie było lepszą zabawą, niż strzelanie "samolocikiem", tragedia, szczególnie w tak częstych i dużych dawkach. A przez brak jakiegokolwiek wyzwania na normalu (za to hard skrajnie karzący gracza) wkrada się tu po prostu nuda.
  12. kotlet_schabowy

    Death Stranding

    No niestety, też się już chyba powtarzam, ale Hideo odleciał. W MGS4 były pierwsze poważne symptomy. Peace Walker to już mocna grafomania i plucie na lore serii. Piątka fabularnie i narracyjnie to po prostu chu.jnia, z niszczącym jak dla mnie cały sens historii główny twistem (który jest typowym do bólu kojimizmem, sztuką dla sztuki, czymś, co sobie upier.dolił w głowie i próbował to nadmuchać do poziomu objawienia). DS jest wg mnie finałem tej drogi, ostatecznym dowodem, że facet wcale nie nadaje się do opowiadania dobrej historii i pokazania jej w ciekawy sposób. Nudy, ekspozycja, papierowe postacie z kijem w tyłku, dziwactwa do potęgi. Postać Maddsa i Higgs to jedyne w miarę jasne punkty.
  13. Nie ma to jak w ostatniej fazie walki z ostatnim bossem, będąc na skraju śmierci postawić wszystko na jedną kartę i zużyć figurki Jizo (dodatkowe odrodzenie), po czym zostać zaje.banym dosłownie parę ciosów przed zwycięstwem. Jednak to kopiowanie save na usb to nie taki zły pomysł xD Na dodatek nie mogę tego szajsu nigdzie odkupić, bo, jak się okazuje, specjalne towary u handlarza miałbym tylko po wykonaniu side questa. No i skończę grę mając kilkanaście tysięcy senów w sakwach, bo i tak nie było za bardzo ich na co wydawać. Co do samej walki, to jest baardzo męcząca, ale nie nazwałbym ją trudną w takim Sekirowym znaczeniu. Po prostu z uwagi na 4 fazy, trzeba mocno uważać i gospodarować tykwami, a całość po prostu długo trwa, więc frustracja, kiedy dostaje się po du.pie w 3 albo 4 fazie jest potężna. Powtórek już miałem od chu.ja, z czego, tak jak wyżej opisałem, raz byłem od krok od zakończenia tej męki.
  14. kotlet_schabowy

    Days Gone

    Nieuzbrojoną kobietę, także tutaj sprzeczności brak.
  15. kotlet_schabowy

    Better Call Saul

    Fakt, że nie ma tutaj jakichś rewelacji a po finale musiałem dosłownie sprawdzić, czy sezon ma tylko 10 odcinków, bo zostawił z mocnym niedosytem (wątek Hamlina i "zimnej" Kim straaasznie naciągany i mehowy), ale z drugiej strony to nadal BCS. Kocham ten serial równie mocno, co BB, jak nie mocniej i po prostu chłonę każdy odcinek i ten klimat. Odcinek na pustyni na pewno pretenduje do jednego z lepszych w całej serii. Lalo niby początkowo sprawiał wrażenie typowego latynoskiego bad guy'a, a jednak charyzmy i umiejętności budowania mocno niepokojącej atmosfery (a przy tym pewnej paradoksalnej sympatii) nie da się mu odmówić, w czym oczywiście duża zasługa aktora wcielającego się w jego postać. Jeden z plusów sezonu, o dziwo.
  16. Podpisuje się w zasadzie pod wszystkim. Też naczytałem się takich se opinii i narzekania na batmobil, a gra okazała się świetna, a śmiganie "autem" bardzo fajnie rozwiązane gameplay'owo (poza wspomnianym, absurdalnym obłożeniem pada, też do końca mi się yebało). Co prawda mnie znajdźki szybko odrzuciły (milion pytajników, podziękuję), ale inne poboczne zadania nawet wciągnęły. No i gra wygląda do dziś fenomenalnie. Ja chyba nawet postawiłbym ją nad AC.
  17. Nawet nie wiem, co to za sposób, więc nie xd. Zresztą przechodzę grę praktycznie na ślepo, po swojemu, nie szukając jakichś dziwnych rozwiązań (czasem zapytam o radę kumpla z RL, ale w miarę możliwości bez prowadzenia za rękę). Ma to też taki efekt, że zdarza mi się ominąć coś, co jest podstawowym, wcześnie dostępnym gadżetem (nadal nie mam toporka xd ale chyba go w końcu wygoogluję), albo gram trochę od du.py strony (wyczyściłem całą świątynię Senpou, wioskę Mibu i większość Zatopionej Doliny, zanim fabuła mnie tam posłała po kluczowe itemy, ale za to później miałem podpakowaną postać do walki na "dachu"). Ale w sumie taka wolność ma swój urok. Wczoraj zaliczyłem sesyjkę 7h, złapałem dobre flow. Małpa, której, ze względu na bycie wręcz symbolem tej gry, trochę się obawiałem, okazała się stosunkowo prosta. Dziś dał mi popalić chyba najwięcej powtórek ze wszystkich dotychczasowych starć. Kilka z nich tylko przez utknięcie przy yebanych drzwiach, gdzie kamera całkowicie odmawiała współpracy.
  18. Te skille były jednymi z pierwszych, które wziąłem, fakt, ratują czasem du.pę. Taktycznie wolę pocisnąć jakiegoś mobka i doładować pasek zdrowia, zamiast wyrywać się z flow i napić z tykwy. Z drugiej strony, niedawno wtopiłem 6 skill pointów w umiejętność, o której już wiem, że nigdy jej nie będę używał, i takich skillów jest niestety sporo. Co do używek, to ostatnio rozje.bałem Wodną Rin po 3 browarach: nie ten kaliber co Wiolku, ale da się xd.
  19. kotlet_schabowy

    Days Gone

    Myślę, że chodzi mu bardziej o to, co się działo przed wydarzeniami, w których uczestniczymy. Też mam podobny zarzut, słabo nakreślone lore, nagrania NERO w większości nieciekawe i mało znaczące dla całej sprawy. W sumie najwięcej konkretów dowiadujemy się z dosłownie jednej misji/scenki z Sarah, trochę mało jak na 40 godzin gry.
  20. Slimy są cichutkie. Zrównywanie problemu YLoDa i RRoDa to znana manipulacja, ale niestety, nie przejdzie, nie ta skala. Tak samo mityczna awaryjność starszych Plejaków. Mam 4 stacjonarki Sony, z żadną nie było problemów, może poza laserem w PSXie, zajechanym marnej jakości kopiami, ale oryginały śmigają do dziś, po ponad 20 latach. Zresztą to samo się tyczyło dwójek, które padały tym, co męczyli je DVDripami z du.py. Czemu od razu zaczepka? Zwykłe fakty, ludzie trzymają konsole w ciasnym, ciepłym kącie, nie dbają o czystość w pokoju, więc proszą się o kłopoty. Za zaproszenie do siebie podziękuję.
  21. Ta gra ryje beret, uzależnia i nie daje o sobie zapomnieć. Jak pisałem wcześniej, miałem to rzucić, a na drugi dzień wróciłem i męczyłem się dalej. Pękła stara ku.rwa Motylowa, pękło paru wku.rwiających sub bossów i po trochę do przodu, coraz lepiej ogarniając, jak grać efektywnie. A niestety, efektywnie w tym przypadku jest dalekie od efektownie. Cierpliwe, mozolne pilnowanie "gardy", kontry (z naciskiem na mikiri, niestety) i wyuczenie kombinacji wroga. Nie cofam żadnych zarzutów, a z każdą godziną wręcz dodałbym kolejne, ale co z tego, skoro, jak wspomniałem, Sekiro wjeżdża na ambicję i nie wychodzi z głowy? Zobaczymy, kiedy znowu zrobię rage quita xd. Nawiasem mówiąc poczytałem sobie też pierwsze strony tematu po premierze i nieskromnie stwierdzam, że chyba nie jest ze mną tak źle, skoro z lamusami typu troll w dybach albo generał na koniu poradziłem sobie po paru próbach, a niektórzy męczyli się kilkanaście razy, a mimo to grali dalej i gierkę skończyli xd. Podziwiam za cierpliwość. Aha, im dalej w las, tym częściej kamera i namierzanie przeciwnika dają du.py. W mniejszych pomieszczeniach praktycznie nie da się walczyć. Słabo. Tutaj mam właśnie duży zarzut, bo raz, że (przynajmniej jak do tej pory) większość gadżetów i przedmiotów ma nikły wpływ na przebieg walki, dwa, że jeśli popełnię parę błędów, to i tak kilka hitów i gryzę piach, więc co mi z cukierka, który działa 30 sekund, i w końcu trzy, że ze względu na kur.ewski patent ze stratą przedmiotów po każdej powtórce, praktycznie mija się to z celem. Przykładowo, mam 5 cukierków, akurat tyle podejść do bossa potrzebuję, żeby go wyczuć xd. Efekt jest taki, że przez te, nie wiem 12-15 h gry używałem itemów może parę razy. Albo taka tykwa. Co mi z tego, że z biegiem gry i rozwojem postaci mogę jej użyć nawet 10 razy, skoro w czasie walki zwyczajnie nie zdążę xd. Nie mówiąc o tym, ile trwa "picie" i jak mało energii odnawia. Zdecydowaną większość starć zaliczyłem używając jej może ze 2-3 razy, jej użycie jest po prostu obarczone za dużym ryzykiem w stosunku do korzyści (imo oczywiście).
  22. Wiesz, po fakcie łatwo pisać, z drugiej strony gdzie lipiec 2019 a gdzie marzec 2020 z pojawiającymi się z dnia na dzień problemami i nowymi obostrzeniami. Zadziałało zwyczajne prawo popytu i podaży, pudełek jest mało, więc ludzie dostają szału i ceny rosną, a łatwe do przewidzenia rzucenie się graczy nie ma tutaj nic do rzeczy, bo sytuacja jest raczej (przynajmniej jak na moją pamięć) bez precedensu. Druga sprawa, że z tego co widziałem na necie, to często nawet preorderowcy nie mieli gwarancji odbioru pudełka 10 kwietnia, ewentualnie co bardziej zawzięci mogli się pocieszyć wersją z francuską okładką... A temat sensu preorderów to osobna dyskusja, ja z zasady nie uznaję mechanizmu obdarzania wydawcy zaufaniem i pieniędzmi "w ciemno" (tak, wiem, było demo, a gra nie mogła się nie udać).
  23. No chyba, że miał X360, to musiał wymieniać czasem tylko całą konsolę. Jak patrzę, w jakich lokalizacjach niektórzy trzymają sprzęt (albo jak dbają o jego czystość, jak pokazał swego czasu któryś z czołowych fanów marki MS na forum) to śmiem twierdzić, że sami są winni swoim problemom.
  24. Dobra, odbiłem się. Szkoda, bo w przeciwieństwie do pozostałych dzieł From, Sekiro ma największy dla mnie potencjał: fajny klimat, sporo mechanik mimo wszystko odmiennych od typowo soulsowych (stamina, roll, mniej elementów rpg), elementy stealth i mocno wyczuwalny vibe Tenchu, które kocham. No i zwyczajnie spoko się gra. Mimo wszystko nie mam na tyle cierpliwości/za bardzo szanuję swój czas i nerwy, żeby się męczyć (zresztą jak to brzmi, żeby rozrywka, jaką jest granie, mnie męczyła xd). Jako osoba "z zewnątrz" pozwolę sobie na takie spostrzeżenie: są tu elementy sprawiające wrażenie po prostu wciskanych na siłę trademarków FS, żeby był ten słynny POZIOM TRUDNOŚCI, a w praktyce to jest "złośliwość" systemu, uprzykrzającego życie dla zasady. Co mam na myśli? No chociażby utratę zużytych itemów oraz połowy expa i hajsu po śmierci. Nie dość, że karą za nieumiejętne granie jest śmierć i powtarzanie danego etapu (plus oglądanie loadingów...), to jeszcze dostaję podwójnie po du.pie. Oczywiście mogę sobie pogrindować po śmierci i zaraz odnowię xp i kasę, a itemy odkupić (nie wszystkie), ale to jest właśnie dla mnie wspomniane nieposzanowanie mojego czasu. Jasne, jest sakiewka, (abstrahuję od formy wyjaśnienia jej działania, która, jak wiele rzeczy w grze, jest mocno niejasna, na co dowodem są miliony pytań na necie o teoretycznie proste sprawy), ale to jest półśrodek. A najśmieszniejsze jest to, że ludzie nie kryją się z obchodzeniem tych barier poprzez np. kopiowanie save'a na pendrive. To jak dla mnie to zakrawa już na niezły absurd. No ale jak zaznaczyłem na początku, mówię jako nie-fan FS i można takie zarzuty skwitować krótkim "takie są soulslike i albo to łykasz, albo nie". Oczywiście mogę zacisnąć zęby, poświęcić godzinę na jednego bossa i spocony odczuć tą słynną satysfakcję, po czym kontynuować grę i za chwilę mieć kolejne wyzwanie powodujące ataki agresji. I tak 40 h xd. No to jak dla mnie taka zabawa mija się z celem, odkładam pada i śmiało mogę znieść bycie nazwanym noobem. Może to też kwestia zbytnio nerwowego podejścia do giereczek, no ale swojej natury już nie przeskoczę. Ale nie zgodzę się, że problemy w tych grach wynikają tylko z braku skilla. Aha, kamera często jest kolejnym przeciwnikiem. No, trochę mi się ulało. Kusi wrócić mimo wszystko, bo gra wjeżdża na ambicję. O ile przy DS i BB podziękowałem praktycznie od razu, tak tutaj już troszkę postępu zrobiłem (trochę po walce z Płonącym Bykiem, a we wspomnieniach Pani Motyl, ale daję se radę tylko z pierwszą fazą walki xd) i, jak już pisałem, generalnie gra mi się dobrze, ale z dwojga złego lepiej odpuścić teraz, niż stracić 20 h i dojść do momentu, w którym już całkiem zwątpię.
  25. Kwestia gustu, co nie zmienia faktu, że w cutscenkach CGI miała potężne bimbały, więc nie do końca się mylił chłopak. Zresztą uczepiliście się biustu, ale meritum jest takie, ze Square trochę pocięło i dobrze, że to zauważył, bo ja jako osoba jeszcze nie grająca bym o tym nie wiedział, opierając się np. na opiniach z forum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...