Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Days Gone
Myślę, że chodzi mu bardziej o to, co się działo przed wydarzeniami, w których uczestniczymy. Też mam podobny zarzut, słabo nakreślone lore, nagrania NERO w większości nieciekawe i mało znaczące dla całej sprawy. W sumie najwięcej konkretów dowiadujemy się z dosłownie jednej misji/scenki z Sarah, trochę mało jak na 40 godzin gry.
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Slimy są cichutkie. Zrównywanie problemu YLoDa i RRoDa to znana manipulacja, ale niestety, nie przejdzie, nie ta skala. Tak samo mityczna awaryjność starszych Plejaków. Mam 4 stacjonarki Sony, z żadną nie było problemów, może poza laserem w PSXie, zajechanym marnej jakości kopiami, ale oryginały śmigają do dziś, po ponad 20 latach. Zresztą to samo się tyczyło dwójek, które padały tym, co męczyli je DVDripami z du.py. Czemu od razu zaczepka? Zwykłe fakty, ludzie trzymają konsole w ciasnym, ciepłym kącie, nie dbają o czystość w pokoju, więc proszą się o kłopoty. Za zaproszenie do siebie podziękuję.
-
Sekiro: Shadows Die Twice
Ta gra ryje beret, uzależnia i nie daje o sobie zapomnieć. Jak pisałem wcześniej, miałem to rzucić, a na drugi dzień wróciłem i męczyłem się dalej. Pękła stara ku.rwa Motylowa, pękło paru wku.rwiających sub bossów i po trochę do przodu, coraz lepiej ogarniając, jak grać efektywnie. A niestety, efektywnie w tym przypadku jest dalekie od efektownie. Cierpliwe, mozolne pilnowanie "gardy", kontry (z naciskiem na mikiri, niestety) i wyuczenie kombinacji wroga. Nie cofam żadnych zarzutów, a z każdą godziną wręcz dodałbym kolejne, ale co z tego, skoro, jak wspomniałem, Sekiro wjeżdża na ambicję i nie wychodzi z głowy? Zobaczymy, kiedy znowu zrobię rage quita xd. Nawiasem mówiąc poczytałem sobie też pierwsze strony tematu po premierze i nieskromnie stwierdzam, że chyba nie jest ze mną tak źle, skoro z lamusami typu troll w dybach albo generał na koniu poradziłem sobie po paru próbach, a niektórzy męczyli się kilkanaście razy, a mimo to grali dalej i gierkę skończyli xd. Podziwiam za cierpliwość. Aha, im dalej w las, tym częściej kamera i namierzanie przeciwnika dają du.py. W mniejszych pomieszczeniach praktycznie nie da się walczyć. Słabo. Tutaj mam właśnie duży zarzut, bo raz, że (przynajmniej jak do tej pory) większość gadżetów i przedmiotów ma nikły wpływ na przebieg walki, dwa, że jeśli popełnię parę błędów, to i tak kilka hitów i gryzę piach, więc co mi z cukierka, który działa 30 sekund, i w końcu trzy, że ze względu na kur.ewski patent ze stratą przedmiotów po każdej powtórce, praktycznie mija się to z celem. Przykładowo, mam 5 cukierków, akurat tyle podejść do bossa potrzebuję, żeby go wyczuć xd. Efekt jest taki, że przez te, nie wiem 12-15 h gry używałem itemów może parę razy. Albo taka tykwa. Co mi z tego, że z biegiem gry i rozwojem postaci mogę jej użyć nawet 10 razy, skoro w czasie walki zwyczajnie nie zdążę xd. Nie mówiąc o tym, ile trwa "picie" i jak mało energii odnawia. Zdecydowaną większość starć zaliczyłem używając jej może ze 2-3 razy, jej użycie jest po prostu obarczone za dużym ryzykiem w stosunku do korzyści (imo oczywiście).
- 3 919 odpowiedzi
-
- sekiro
- shadows die twice
- fromsoftware
- ps4
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Final Fantasy VII Remake
Wiesz, po fakcie łatwo pisać, z drugiej strony gdzie lipiec 2019 a gdzie marzec 2020 z pojawiającymi się z dnia na dzień problemami i nowymi obostrzeniami. Zadziałało zwyczajne prawo popytu i podaży, pudełek jest mało, więc ludzie dostają szału i ceny rosną, a łatwe do przewidzenia rzucenie się graczy nie ma tutaj nic do rzeczy, bo sytuacja jest raczej (przynajmniej jak na moją pamięć) bez precedensu. Druga sprawa, że z tego co widziałem na necie, to często nawet preorderowcy nie mieli gwarancji odbioru pudełka 10 kwietnia, ewentualnie co bardziej zawzięci mogli się pocieszyć wersją z francuską okładką... A temat sensu preorderów to osobna dyskusja, ja z zasady nie uznaję mechanizmu obdarzania wydawcy zaufaniem i pieniędzmi "w ciemno" (tak, wiem, było demo, a gra nie mogła się nie udać).
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
No chyba, że miał X360, to musiał wymieniać czasem tylko całą konsolę. Jak patrzę, w jakich lokalizacjach niektórzy trzymają sprzęt (albo jak dbają o jego czystość, jak pokazał swego czasu któryś z czołowych fanów marki MS na forum) to śmiem twierdzić, że sami są winni swoim problemom.
-
Sekiro: Shadows Die Twice
Dobra, odbiłem się. Szkoda, bo w przeciwieństwie do pozostałych dzieł From, Sekiro ma największy dla mnie potencjał: fajny klimat, sporo mechanik mimo wszystko odmiennych od typowo soulsowych (stamina, roll, mniej elementów rpg), elementy stealth i mocno wyczuwalny vibe Tenchu, które kocham. No i zwyczajnie spoko się gra. Mimo wszystko nie mam na tyle cierpliwości/za bardzo szanuję swój czas i nerwy, żeby się męczyć (zresztą jak to brzmi, żeby rozrywka, jaką jest granie, mnie męczyła xd). Jako osoba "z zewnątrz" pozwolę sobie na takie spostrzeżenie: są tu elementy sprawiające wrażenie po prostu wciskanych na siłę trademarków FS, żeby był ten słynny POZIOM TRUDNOŚCI, a w praktyce to jest "złośliwość" systemu, uprzykrzającego życie dla zasady. Co mam na myśli? No chociażby utratę zużytych itemów oraz połowy expa i hajsu po śmierci. Nie dość, że karą za nieumiejętne granie jest śmierć i powtarzanie danego etapu (plus oglądanie loadingów...), to jeszcze dostaję podwójnie po du.pie. Oczywiście mogę sobie pogrindować po śmierci i zaraz odnowię xp i kasę, a itemy odkupić (nie wszystkie), ale to jest właśnie dla mnie wspomniane nieposzanowanie mojego czasu. Jasne, jest sakiewka, (abstrahuję od formy wyjaśnienia jej działania, która, jak wiele rzeczy w grze, jest mocno niejasna, na co dowodem są miliony pytań na necie o teoretycznie proste sprawy), ale to jest półśrodek. A najśmieszniejsze jest to, że ludzie nie kryją się z obchodzeniem tych barier poprzez np. kopiowanie save'a na pendrive. To jak dla mnie to zakrawa już na niezły absurd. No ale jak zaznaczyłem na początku, mówię jako nie-fan FS i można takie zarzuty skwitować krótkim "takie są soulslike i albo to łykasz, albo nie". Oczywiście mogę zacisnąć zęby, poświęcić godzinę na jednego bossa i spocony odczuć tą słynną satysfakcję, po czym kontynuować grę i za chwilę mieć kolejne wyzwanie powodujące ataki agresji. I tak 40 h xd. No to jak dla mnie taka zabawa mija się z celem, odkładam pada i śmiało mogę znieść bycie nazwanym noobem. Może to też kwestia zbytnio nerwowego podejścia do giereczek, no ale swojej natury już nie przeskoczę. Ale nie zgodzę się, że problemy w tych grach wynikają tylko z braku skilla. Aha, kamera często jest kolejnym przeciwnikiem. No, trochę mi się ulało. Kusi wrócić mimo wszystko, bo gra wjeżdża na ambicję. O ile przy DS i BB podziękowałem praktycznie od razu, tak tutaj już troszkę postępu zrobiłem (trochę po walce z Płonącym Bykiem, a we wspomnieniach Pani Motyl, ale daję se radę tylko z pierwszą fazą walki xd) i, jak już pisałem, generalnie gra mi się dobrze, ale z dwojga złego lepiej odpuścić teraz, niż stracić 20 h i dojść do momentu, w którym już całkiem zwątpię.
- 3 919 odpowiedzi
-
- sekiro
- shadows die twice
- fromsoftware
- ps4
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
PSX Extreme 272
Kwestia gustu, co nie zmienia faktu, że w cutscenkach CGI miała potężne bimbały, więc nie do końca się mylił chłopak. Zresztą uczepiliście się biustu, ale meritum jest takie, ze Square trochę pocięło i dobrze, że to zauważył, bo ja jako osoba jeszcze nie grająca bym o tym nie wiedział, opierając się np. na opiniach z forum.
-
własnie ukonczyłem...
Days Gone Ciekawy przypadek. O ile, jak już gdzieś wspominałem, na grę przed i tuż po premierze miałem wywalone (jestem uczulony na zombie), tak po parunastu godzinach stwierdziłem, że (jak też już ktoś tu pisał), Days Gone zostało mocno skrzywdzone przez recenzentów. Chyba nawet jeszcze bardziej przez opinie "zwykłych" graczy. Oczywiście, możemy zacząć dyskusję, czy "siódemki" oznaczają słabą grę itd. no ale chyba ciężko się nie zgodzić, że po premierze dominowały raczej głosy "zawód w ch.uj". Może zdystansowane podejście po roku od premiery działa na korzyść gry, w każdym razie ja jestem z niej bardzo zadowolony, a przez pierwszą połowę byłem bliski zachwytu. Po pierwsze, setting. Oregon, czyli górzyste, zalesione tereny, można powiedzieć, że dosyć swojskie i bliskie Polakowi klimaty. Dla nie bomba, zawsze w GTA uwielbiałem latać po podmiejskich miejscówkach, dlatego też tak lubię Blaine County z piątki. A tutaj taka jest prawie cała mapa. Dla odmiany dostajemy miejscówki typu ośrodek wypoczynkowy czy małe (naprawdę małe) miasteczka. Co najlepsze, świat, choć dosyć duży, jest dobrze zaprojektowany i skondensowany i nie mamy tu poczucia rozdmuchania rozmiaru na siłę. Jest co robić, ale jednocześnie nie spotykamy na każdym kroku nachalnie wpychanych nam znaczników, dodatkowych czynności etc. Gracz wie, że, o ile nie trafi mu się randomowa, czysto opcjonalna akcja (przydatne do nabicia xp lub poziomu przyjaźni z obozami), to miejscówki służą mu głównie do tankowania, nazbierania lootu i ewentualnie postrzelania. Tu tylko wtrącę, że sam patent związany z pilnowaniem paliwa i stanu technicznego motocykla jest spoko, ale trochę za często musimy się w to bawić. Koniec końców, przez kilkadziesiąt godzin może ze dwa razy zostałem na lodzie bez wachy, ale stosunkowo szybko wszedłem w posiadanie kanistra. Co do lootu, to gra mocno opiera się na słynnym craftowaniu, i za to akurat minusik. Ok, w 2013 w TLoU to mogło być fajną nowością, ale obecnie mam dosyć tego patentu, wciskanego co chwila w grach AAA. Co prawda przy rozsądnym podejściu do czyszczenia lokacji ze znajdziek, raczej nie powinno nam zabraknąć podstawowych gadżetów, ale i tak jest to upierdliwe. Nie pomaga też niewygodny interfejs (zarówno wybór broni i samo craftowanie w locie-tragedia, jak i menu pauzy, do którego trzeba przyzwyczajać się parę godzin, a i tak do końca jest nieprzejrzyste) Z innych spraw gameplay'owych: strzela się bardzo przyjemnie i chociażby dlatego stosunkowo powtarzalny przebieg misji (szczególnie pobocznych) do samego końca nie nudzi. Z biegiem gry zdobywamy nowe zabawki, więc jest jakieś tam uczucie postępu. DG stawia też mocno na walkę melee, i tu znowu kłania się crafting, ale jak wejdziemy w posiadanie odpowiadającej nam broni, to naprawiając ją regularnie, w zasadzie nie trzeba sobie zawracać głowy szukaniem czegoś innego. Poruszanie po mapie nie do końca mi siadło. Sterowanie (a właściwie samo skręcanie) ma okropny input lag, co skutkuje częstymi wypadkami (jak jechałem szybko i widziałem kilka drzew w oddali, to mogłem być niemal pewien, że w któreś je.bnę). Fizyka płata figle, często mamy do czynienia z niewidzialnymi ścianami lub niezniszczalnymi przeszkodami, no także ogólnie jest mocno topornie, choć jazda ma swój urok (pochwalę na pewno pracę zawieszenia i ogólny "feeling"). Jak prawie wszystko w tej grze, pojazd możemy też upgrade'ować, i to z w miarę sensownym rezultatem. Nie do końca natomiast sensowne są dodatkowe umiejętności Deacona nabywane za skill pointy, ale to też ostatnio norma w grach AAA. Na 45 skilli, może z 10-15 jest wartych uwagi. Sztuka dla sztuki. Historyjka jest w miarę wciągająca, choć moocno rozwleczona, a pod koniec zupełnie już trochę mota się między tym, kto w zasadzie jest naszym wrogiem, a co celem. Plus przede wszystkim za postacie i dialogi, z naciskiem na głównego bohatera. No nie da się nie polubić tego drania. Duża w tym zasługa jego voice actora, dawno nikt nie zrobił na mnie w tym temacie tak dobrego wrażenia swoją naturalnością. Trochę taka mniej grzeczna wersja Nathana Drake'a, zresztą w dialogach w ogóle czuć ten Unchartedowy vibe Na drugim planie też dosyć ciekawe charaktery, ale nie ma ich zbyt dużo, a część to raczej takie standardy "kina akcji", klisze. Mimo wszystko sam wątek zagłady i odkrywania lore miał większy potencjał, a odnajdywane gadżety i nagrania, które mają poszerzać ten świat, w większości są zwyczajnie nieciekawe. Dobra, parę minusów. Po pierwsze, czuć tu niedopieszczenie techniczne. Sporo bugów, to raz. Okropne, częste i długie loadingi, to dwa. Nie spotykam się w ostatnich latach z sytuacją, gdzie przejścia między gameplay'em a scenką na silniku, w której padają dosłownie dwa zdania, są oddzielane od siebie ekranami ładowania, a tutaj to norma. Mocno zaburza ogólne flow. Co ciekawe, szybka podróż, jak na dzisiejsze standardy, idzie całkiem szybko. Mamy tu często sytuacje, typu niewczytywanie napisów dialogowych, nakładanie się dialogów/myśli bohatera (to akurat nie błąd sam w sobie, co nieprzemyślany przez twórców patent), powtarzanie rozmów, bo przerwała nam jakaś akcja, niewczytane tekstury etc. Niby żaden big deal, ale jednak w tej skali robi mocną rysę na całości. Misje fabularne często są słabe, szczególnie, jeśli udział w nich biorą NPCe. Jak widziałem, że na "akcję" jadę z towarzyszem, to już przewracałem oczami. Klasyczne gamizmy, czyli powolne chodzenie za kimś i słuchanie dialogów, podpieranie, żeby wszedł wyżej etc. Zwyczajnie ślamazarne i nudne. Co więcej, w przypadku zgonu czy jakiejś wpadki (chory motyw z restartem misji po lekkim zboczeniu z trasy/wyjściu poza "obszar misji") często musimy powtarzać długi fragment drogi i słuchanie kolejny raz tej samej rozmowy. Słabe. Gra ogólne jako całość zaprezentowałaby się lepiej, gdyby trochę ją skrócić i skondensować. Misje poboczne od obozów polegają praktycznie na tym samym, a jest ich sporo. Czas gry przy czyszczeniu mapy i zadań to spokojnie 50h (nie ma licznika, ja grałem przez 4 tygodnie po 2-3h dziennie, ale nie codziennie, więc ciężko to przełożyć na konkretne liczby) i jakoś tak z 10h przed końcem zaczyna wdzierać się zmęczenie materiału, tym bardziej, że nie dostajemy już na koniec za bardzo nic nowego (poza rozwojem fabuły oczywiście). A właśnie, dwa słowa o oprawie. Gra jest przepiękna. Na ten moment wskakuje do mojej topki jeśli chodzi o stronę wizualną na PS4 (w moim przypadku Slim). Może lekko przesadzę, ale jak dla mnie to jest poziom Uncharted 4, ale w otwartym świecie. Pierwsze -naście godzin nie mogłem się nacieszyć graficzką, każda miejscówka zasługiwała na polizanie ścian i pooglądanie szczegółów przez lornetkę. Modele postaci (szczególnie pierwszoplanowych) są świetne. Roślinność, efekty pogodowe (burza, śnieg!) - rewelacja. Dbałość o szczegóły potężna (elementy ubioru, choćby słynna czapka Deacona). No i wszystko w FHD, bez aliasingu. Na minus dosyć często niedomagający framerate. Występują tu naprawdę mocne spadki. Muzyka natomist dobrze buduje klimat, moim faworytem jest "motyw hordy" (w ogóle hordy to fajny, choć później przez powtarzalność już tracący na świeżości, patent, potrafią nakręcić adrenalinę). Ogólnie więc: dla mnie jedno z największych zaskoczeń na plus z ostatnich gierek. Nie nudziłem się, mimo pozornie nudnych i powtarzalnych czynności, bo po pierwsze, gameplay'owo sprawiały frajdę, a po drugie ten świat mnie zwyczajnie wciągnął. Fajnie było przyjechać po misji do obozu, zagadać do ludzi, naprawić sprzęt, coś kupić, sprzedać i ruszyć dalej na łowy. Klimat jest naprawdę dobry, choć nie jest to jakieś strasznie ciężkie post-apo. Obiektywnie patrząc, gra jest zbudowana ze znanych i mniej lub bardziej lubianych elementów (może poza słynnymi hordami), nic tu nie odkrywa Ameryki, ale Bend połączyli to w naprawdę dobrą całość. Będąc świeżo po Assassin's Creed: Origins mogę powiedzieć śmiało, że ubi gierki mogą się chować przy DG. Ba, powiem więcej, przygody Deeka były dla mnie większą atrakcją, niż przykładowo taki Horizon. Niezdecydowanym mocno polecam.
- Death Stranding
-
Days Gone
W Mad Maxa nie grałem i nie zamierzam, ale abstrahując od gameplay'u, gra wygląda jak kwintesencja generycznego, pustynnego post-apo, którego nie znoszę. DG urzekł mnie właśnie między innymi górskimi krajobrazami z gęstymi lasami, rzeczkami etc., no miodzio, a rzadko mimo wszystko spotykane. U mnie pykła wczoraj platynka, jak to w exach Sony, dosyć przyjemna i wpadająca naturalnie w czasie zaliczania gry "na poważnie". Na koniec trochę się dłużyło, ale generalnie grało się dobrze. Tylko ku.rwa miniaturka YT mi true ending zepsuła...
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
To ja się wypowiem z perspektywy słuchacza (swego czasu, bo ostatnie płyty to już szkoda było odpalać) i w miarę zainteresowanego (też swego czasu) tematem. Fikcji tu zdecydowanie więcej, niż prawdy, ogólnie to nie powinno nigdzie być reklamowane jako film oparty na życiu Chady czy "biograficzny", bo to beka. Postaci stworzone na potrzeby scenariusza (przede wszystkim Kożuchowska i ten ziomek, co go grał Kali) to ostry cringe. Tak jak napisałeś, czuć tu Vegę. Cool teksty, których nikt nigdy nie wypowiadałby w prawdziwym życiu, ksywy z du.py, akcje oderwane od rzeczywistości. I ta stylówa xd. Złodziejskie wyskoki w latach 90, a postacie wyglądają, jak z koncertu hip-hopowego na juwenaliach w 2010 xd. Twórcy chwalili się rozmowami z Chadą, które miałyby mieć oddźwięk w jakości filmu, szkoda, że nie spróbowali np. odpalić jakiegoś teledysku albo starego koncertu z jego udziałem, żeby podpatrzeć, jak to serio wyglądało. Pierwsze minuty to tak mocna żenada, że miałem przestać oglądać. Zacząłem skipować scenki, zawiesiłem chwilę oko na akcjach w więzieniu (trochę śmiechu, ale też takiego ala Vega) a potem już jakoś dooglądałem. Wątek romantyczny i biznesowy to całkowite meh. Główny aktor niby się stara, ale to jest na kilometr śmierdzące fałszem udawanie hip hopowca ala scenki z kabaretu. No i fizycznie zerowe podobieństwo. Reszta, poza nazwiskami i znanymi gębami, w sumie nic specjalnego (Frycz jak zawsze na poziomie, ale to epizod). W ogóle zapomniałem już o tym filmie i mi przypomniałeś, to skorzystam z okazji, żeby odradzić go każdemu, kto jeszcze bierze pod uwagę seans (których pewnie i tak nie ma). Faktem jest, że nie zapowiadało się to dobrze od samego początku, więc jestem sam sobie winien, że się skusiłem.
-
PSX Extreme 272
Doszło i do mnie. Abstrahując już od czasu oczekiwania (zamówione 28 marca lol), bo w końcu sam pisałem, że mogę poczekać, to na minus forma zapakowania. Karton, owszem, chroni pismo, ale powinno ono być jeszcze w folii (takiej, jak kiedyś latała prenumerata). Raz, że uniknęlibyśmy tych pogiętych rogów (tak, u mnie też są), a dwa, że jak na dzisiejsze okoliczności to by było zwyczajnie bardziej higieniczne. Okładka, zgodnie z zamówieniem, oczywiście z Tifą. O samym numerze nic, bo czytanie sobie zostawiam na weekend. Szmatławiec musi przejść kwarantannę xd.
-
Days Gone
Pytajniki warto "robić" w sumie tylko jeśli chce się nabić poziom przyjaźni z danym obozem (i to jeśli akurat trafimy na opcję odbicia zakładników). Poza tym to zazwyczaj nic specjalnego, a czasem wręcz dosłownie nic (poza paroma śmieciami do zebrania).
-
Days Gone
Szczerze to akurat po tym obozie wkrada się chyba najmocniej poczucie powtarzalności i monotonii. Dla mnie to był pierwszy mocniejszy spadek poziomu, mimo ciekawych wydarzeń fabularnych. Reakcja na to, co zobaczyłem na mapie była w stylu "serio, jeszcze tyle?". Ale gra się nadal spoko. No i jesteś już dobrze po połowie.
-
Days Gone
A ja dodam od siebie, że nie jestem specjalnie dużym fanem Tlou, Walking Dead (poza gierkami Telltale) mi zwisa i powiewa, generalnie nie lubię klimatów zombie a otwartych światów mam już powyżej uszu, a Days Gone i tak siadło mi jak złoto. Myślę, że to nawet jeszcze lepiej o niej świadczy. Do tej gry przed premierą byłe naprawdę chłodno nastawiony, później recki tylko utwierdziły mnie w tym, że moje podejście było słuszne, ale jak gierkę w końcu odpaliłem, to już w pierwsze godziny wyprowadziły mnie z błędu.
-
Problem z przesłaniem obrazu z PS4 na monitor z DVI
Miałem takie coś w starym monitorze, w którym tak jak Ty obraz puszczałem przez kabel hdmi-dvi. Dotyczyło to zarówno PS3, jak i PS4. Wystarczyło wyłączyć i włączyć monitor już po uruchomieniu konsoli, a obraz "magicznie" wracał. Spróbuj, ale od razu mówię, że takie rozwiązanie na dłuższą metę może być raz, że uciążliwe, a dwa, destrukcyjne dla wyświetlacza. A w kierunku VGA bym w ogóle nie szedł.
-
Trening
To jest oczywiście kwestia tego, jaki sprzęt ma kto w domu, ja sobie nie wyobrażam redukcji bez ciężkiego treningu z dużymi obciążeniami, ergo siłowni. Bo stare mity o tym, że "na masę mało ruchów dużym ciężarem, na rzeźbę 20 powtórzeń małym ciężarem" to chyba już dawno upadły xd? Hormony, kaloryka etc. Po takim połączeniu odchudzanie + braki w mięśniach to bym wyglądał jak flak, a nie wyrzeźbiony atleta. Zresztą z aerobami też nie wesoło. Biegać po mieście nie zamierzam, szczególnie w obecnych okolicznościach, zresztą nigdy tego nie lubiłem, jak już to interwał 10-12 minut na bieżni, na zmianę ze skakanką. Czasem basen, który też odpada. Na dodatek zabawa w dietę, do której też nie mam teraz głowy (zakupy robię na szybko, głównie niezbędne). Tak że no podziękuję i z bólem poczekam na przyszłą wiosnę.
-
PSX Extreme 272
Zwolnienia lekarskie, opieka nad dziećmi: mówi to panu coś? No i u mnie nie ma.
-
PSX Extreme 272
Też jeszcze czekam na przesyłkę, ale ludzie, nie czepiajcie się poczty w takich czasach, bo chyba zapominacie, co się dzieje w kraju. Liczę, że jutro dojdzie, żeby na weekend mieć co czytać (bo i tak raczej czytam tylko w dni wolne), ale jak będzie w przyszłym tygodniu, to też przeżyję. Pismo czyta się szybko, a do następnego numeru i tak trzeba czekać miesiąc xd.
-
Days Gone
Szkoda tylko, że (spoiler z akcji, że tak powiem, przed spotkaniem dawnego znajomego lubiącego palniki)
-
Jaką grę wybrać?
Wspaniała gra, bierz czym prędzej. Dla mnie jedno z lepszych doświadczeń na tej generacji (mimo, że gra tkwi mocno w poprzedniej, zresztą jest cross-genem).
-
Days Gone
Kończę fabularnie trzeci obóz i zrobiłem z 10-12 hord, z czego kilka na szybko na jednej sesji, bo chciałem się wyrobić ze sprzymierzeniem 3 obozów. Do rzeczy: jak spotykam hordę, to robię save'a i próbuję się z nią zmierzyć "na Jana". Mam element niespodzianki i kombinowania. Próbuję parę razy i jeśli stwierdzę, że jednak dana horda jest za ciężka, to odpuszczam. Wiem, że później dojdzie trochę broni, a ja przykoksuję Deacona, to będzie łatwiej, ale z drugiej strony nie chcę, żeby było za łatwo, więc nie zostawiam tego na endgame. Tak też polecam się bawić. Swoją drogą miałem już bug z niezaliczoną hordą, kosztowała mnie w chu.j zasobów i trochę nerwów, więc tym bardziej byłem niezadowolony. Chwała za kilka autosave'ów. Wkurza mnie też to, jak część brzydali sobie jak gdyby nigdy nic odchodzi i muszę ich potem szukać, żeby zaliczyć całość. Patent z podnoszeniem poprzez przytrzymanie przycisku to jeden z większych raków tej generacji, a piszesz jakby to była opcja godna pochwały xd. Protip: między "przebiegaczem" (w ogóle w imię czego niby ktokolwiek ma być "karany" za swój styl gry?) a "smakoszem" napawającym się każdą sekundą gry jest dużo opcji pośrednich. Zresztą mówimy o grze na 30+ godzin, nie widzę sensu w sztucznym "hamowaniu" gracza. Plague Tale ostatnio pokazał, że można normalnie (mimo wielu innych "gamizmów"). Owszem. Broń też może leżeć obok niego i mamy zgrzyt.
-
Days Gone
No niestety DG ma sporo takich małych, upierdliwych problemów. Tak samo np. nakładające się dialogi z różnych źródeł, niewygodny interfejs, różne czynności przypisane pod ten sam przycisk (w efekcie np. zmieniam broń na leżącą na ziemi, a chciałem zrobić quicksave) etc. Taki brak szlifu. A co do reszty wypowiedzi, to mam tak samo. Co z tego, że wiele czynności to powtarzalne zadania ala ubi gierki, skoro, w przeciwieństwie przykładowo do Assassynów, nawet robiąc to samo, ciągle dobrze się bawię?
-
OFFTOPIC
No i tak powinno być. Może są jakieś próby załatwienia tego w korzystny dla nas sposób, ale nawet nie mam za bardzo z kim teraz tego skonsultować, bo w kadrach prawie nikogo nie ma xd. Przyjmując, że jest po staremu, to marzec już mi przeleci bez sensu, bo anulować trzeba było w lutym (a nie spodziewałem się takiego rozwoju sytuacji). A że się nie ogarnąłem (i nie chodziłem wtedy do roboty) i w marcu też nie anulowałem, to cały kwiecień mi też złapało. Niby nie jest to wielka strata, ale zawsze to pieniądz.
-
Właśnie zacząłem...
Ta gra się niestety dalej nie będzie lepsza. Są dosłownie ze dwa momenty w misjach fabularnych, które coś tam mogą nakręcić na dalsze granie, ale poza tym nudy, w kółko to samo i brak emocji. Chyba mój największy niewypał generacji jak do tej pory, a straciłem na niego sporo godzin.