-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Crash Bandicoot N. Sane Trilogy Bawiłem się naprawdę dobrze, szczególnie na początku, jednak zaliczając jedną po drugiej 3 bardzo podobne gry, siłą rzeczy musi się wkraść monotonia. Niestety, nie da się ukryć, że kilka aspektów gameplay'owych zostało delikatnie mówiąc, zepsutych, albo przynajmniej mocno zmienionych w stosunku do oryginalnych gier. O słynnym skoku pisałem już w temacie dedykowanym - to nie wymysł hejterów, faktycznie coś jest nie tak (tak samo z odbijaniem się od obiektów pełniących rolę trampolin). Fizyka też działa troszkę inaczej, niestety na naszą niekorzyść. Levele z urozmaiceniami w postaci pojazdów czy innych gadżetów (głównie Crash 3) są zwyczajnie zje.bane i mocno irytujące, steruje się po prostu źle. Muzyka w nowych aranżacjach wypada jakoś tak płytko, nijako, choć sama w sobie jest nadal bardzo fajna. Grałem w kolejności 1-3-2 i o ile w dwóch pierwszych wbiłem platynę, tak w dwójce męczyłem się już ze zwykłym odbębnieniem gierki bez masterowania . Raz, że wspomniane wcześniej zmęczenie materiału, dwa, że dwójka jakoś nienajlepiej się zestarzała. Graficznie jest wspaniale, nie ma tu jakichś skomplikowanych obiektów czy rozbudowanych poziomów, ale wygląda to wszystko ślicznie i tylko szkoda, że nie śmiga w 60 klatkach. Sam Crash jaki jest, każdy widzi. Raczej lajtowa przy "zwykłym" przechodzeniu gierka, nabierająca rumieńców przy wyciskaniu soków (gemy, czasówki), a przy platynie wywołująca wręcz furię (głównie jedynka), ale dająca też mocną satysfakcję. Formuła "2,5D" i cały pomysł na sposób rozgrywki zapewnia dobrą zabawę, nieskomplikowaną u podstaw. Dobra odmiana od typowych "action adventure open worldów". Włączam gierkę, zaliczam parę leveli albo maksuję jeden i mogę wyłączyć konsolę. Dla mnie oryginały to gry ponadczasowe i darzę je (szczególnie trójkę, która była moim pierwszym Crashem) mocnym sentymentem, więc odświeżenie ich w takiej formie było dużo frajdą, nawet mimo tych paru wad. Mimo wszystko jeśli miałbym za parę lat znowu odpalać którąś cześć, to zdecydowanie postawię na pierwotną formę.
-
Urazy, kontuzje, eliminacja ze sportów..
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na sir_ryszard temat w SpartakuS
Szczerze mówiąc to nie widzę tego. Nie zawsze się to czuje, ale brzuch pracuje przy praktycznie każdym ćwiczeniu, a już na pewno z wolnymi ciężarami (może na zaje.bistych, mocno izolujących maszynach jest trochę inaczej). Przekonałem się o tym dotkliwie, jak nadwyrężyłem mięśnie brzucha, ale robiłem trening wszystkich pozostałych partii normalnie. No, prawie normalnie, bo niektórych ruchów zwyczajnie przez ból nie dałem rady wykonać. Rwało mnie choćby przy ściąganiu drążka na plecy, tricepsie na bramie, klatce na ławeczce. Ja bym odpuścił. -
Nie mam pomysłu, gdzie taki temat poruszyć, więc walę tu: otóż blokowy cieć upodobał sobie już dosyć dawno dmuchawę do liści jako złoty środek na wszystko, łącznie z kurzem. W sezonie jesiennym potrafi odpalać to gó.wno codziennie (poza weekendami ofkoz, wtedy może przejść huragan i rozwalić pół podwórka i nie ma pana) i przynajmniej godzinę z krótkimi przerwami napier.dalać inteligentowi pod oknem. Co wiąże się z bardzo dużym hałasem (w mieszkaniu na 3 piętrze przy zamkniętych oknach nie słyszę, co mówi osoba kilka metrów obok mnie, obstawiam, że podchodzi pod 80-100 decybeli), smrodem spalin (pewnie ropa) i robieniem ogólnego syfu (wzniecanie pyłu). Nie mówiąc o zwyczajnym absurdzie sytuacji, gdzie głupek zamiast wziąć miotłę i zamieść to kilkoma ruchami, to łazi i męczy ludzi i samego siebie, przewalając garstki liści z boku na bok. A za parę godzin dmuchnie wiatrem i cały chodnik i tak jest w liściach, bo jest ku.rwa JESIEŃ. Syzyfowa praca. No zmierzając do meritum: co mogę jako mieszkaniec zrobić w celu poprawy sobie jakości życia? Podjęcie tematu na gębę nic nie dało, grzeczne pismo do zarządu też, dostałem mało merytoryczną odpowiedź w stylu "w naszej ocenie urządzenia są stosowane adekwatnie do potrzeb". Na sąsiadów nie ma co liczyć, nawet jak im coś przeszkadza, to są bierni i wystraszeni. Czy może pogodzić się z porażką i zaciskając zęby odpoczywać po robocie w stoperach?
-
Jak dla mnie BCS to poziom BB i naturalna kontynuacja (a właściwie prequel, ale wiadomo, o co chodzi) tego wspaniałego dzieła. I jeden z najlepszych emitowanych w ostatnich latach seriali.
-
The Mule Czyli ostatni film Eastwooda. Jak ktoś nie kojarzy, to w skrócie: prawie 90 letni florysta z racji problemów finansowych łapie się na fuchę, jaką jest wożenie przez USA towaru dla kartelu. Później mają miejsce różne przygody. No ogólnie to słabszy z filmów Clinta (natomiast jeśli chodzi o aktorstwo, coraz bardziej przykro się na niego niestety patrzy, choć stara się trzymać formę). Sporo tu klisz i sytuacji mało wiarygodnych z punktu widzenia relacji międzyludzkich. Całość przypomina raczej przeciętne kino klasy B na niedzielę, bez większych ambicji. No i nie wiem, czy to wynik prywatnych refleksji Eastwooda, ale "morał" historii podawany w mało subtelny sposób kilka razy w czasie seansu (poświęć czas na rodzinę, póki możesz, bo później może być za późno) trochę męczy zamiast skłaniać do przemyśleń. Drugi plan albo przeciętny (rodzinka, gangole), albo przewija się krótko i nie ma kiedy i czym wykazać (Cooper, Fishburne, chociaż Andy Garcia swoją obecnością wprowadza troszkę kolorytu). Z braku laku można obejrzeć, ale po takim twórcy można oczekiwać dużo więcej.
-
Spider-Man : Far From Home Liczyłem przynajmniej na utrzymanie poziomu bardzo dobrej pierwszej części, a tu klops. Słabiej wypadło w zasadzie wszystko. Mysterio i cała ta gadżeciarsko-hologramowa otoczka to porażka, co prawda nie znam dobrze jego komiksowej wersji (standardowo: raczej animację z Fox Kids), ale wydaje mi się, że mocno przekombinowali z jego wątkiem. No nie potrafię się wczuć w starcia z jakimiś ku.rwa dronami. Problemem nadal jest też fakt, że ze Spidera zrobiono bieda-Iron-mana, którym teoretycznie może być każdy z odpowiednim sprzętem (okulary!). Gdzie w takim razie wyjątkowość tego akurat bohatera? To zresztą problem już od kilku filmów Marvela. Peter jako nastolatek jakoś tam jeszcze daje radę (w czym zasługa głównie świetnego Hollanda), choć wątek szkolnej miłości oprócz tego, że sztampowy, to jeszcze mało wiarygodny z uwagi na zupełnie niepasujących do siebie bohaterów (nie wiem, gdzie niektórzy krytycy widzieli tę słynną chemię między Parkerem, a MJ, jak dla mnie każdy, kto sam już od dawna nie jest nastolatkiem raczej z politowaniem ogląda takie historyjki). Może to też kwestia tego, że MJ jako postać zwyczajnie mnie irytuje. No i albo to zmęczenie materiału, albo zwyczajnie w tym filmie pseudo zabawne dialogi mocno już męczą (szczególnie w pierwszych minutach), są mocno na siłę i nienaturalne. Starcia nudzą (nie wiem jak Was, ale mnie automatycznie mniej angażują wydarzenia, o których wiadomo, że są CGI nadal wali po oczach, końcówka standardowo usypia. Da się oglądać bez mocnego zgrzytania zębami, były gorsze filmy od MCU, ale miało być zdecydowanie lepiej. Naciągane 6/10 przy ósemce dla prequela.
-
Nowy Spider już w sklepach.
-
Pomyśleć, że ponad 20 lat temu pykałem w demko oryginału. Ale w sumie nie odczułem jakiegoś niesamowitego uderzenia nostalgii. Wygląda ładnie, ale framerate i kamera to nieśmieszny żart. Gra się w sumie spoko, ot niezobowiązująca rozgrywka z niezmiennie świetną muzykąw tle i fajnym klimatem. Przeleciałem szybko dostępny level no i cóż mogę powiedzieć, nie kupili mnie, ale też uczciwie przyznam, że jakimś olbrzymim fanem Medievila jedynki nigdy nie byłem. Nie powiedziałbym. Trzon sterowania prawie się nie zmienił, za to kamera jest zupełnie nie dostosowana do nowych realiów. Polecam np. naładować miecz i poruszać się po lokacji trzymając "kółko", próbując zmienić przy tym kamerę. Na PSX miałeś wolne palce pod "spustami", tutaj trzeba robić gimnastykę. Aha, bezsensownie rozwiązali otwieranie skrzynek (nie dość, że w ogóle nie widzę potrzeby robienia tego przyciskiem, to jeszcze przypisali do tej czynności ten sam button, co do zmiany broni, efektu można się łatwo spodziewać).
- 744 odpowiedzi
-
PSX Extreme 266
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Aha bo pan raven zadecydował, że musi paść to konkretne słówko, żeby można było dwie postawy porównać. Jakby się okazało, że gdzieś Zooltar użył określenia "prawackie", to następnie byś się doczepił, że nie napisał "bojówki" xD. Spoko, ja w to brnąć nie będę. -
PSX Extreme 266
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
No to jeszcze jednego takiego trzeba i będzie równowaga z wysrywami dwóch tetryków. -
^ Czwórkę by zrobili a nie jakieś remastery i inne ch.uje muje. Ot, kwintesencja amerykańskiego wyczucia smaku.
-
A ja rzekłbym, że w przeciwieństwie do trailera z E3 tutaj mocno czuć, że to obecna generacja. Generalnie bez podjarki, no ale Tlou nigdy mnie jakoś mocno nie grzało.
-
Oczywiście, że warto, chociażby, żeby wyrobić sobie własne zdanie, a gra trzyma wysoki poziom. Nie nastawiaj się tylko na ósmy cud świata, na jaki ją wykreowano i się nie zawiedziesz.
-
Mi tam do końca fabuły się nie znudziły, dobrze zaprojektowany system, krótkie i szybkie starcia. Poza tymi, które trzeba było zachodzić od tyłu, to nie czułem frustracji ani nudy.
-
X-men: Dark Phoenix Okazuje się, że mogło być jeszcze gorzej, niż w przypadku Apocalypse. Co tu dużo gadać, film jest marny, jedyne co w miarę utrzymuje uwagę widza, to znana i lubiana (choć przetrzebiona albo zlekceważona, jak chociażby Quicksilver, którego obecność i "akcja" w tym filmie to chyba forma trollingu na oczekujących znowu tego samego widzach) ekipa ze "świata" First Class Film zrobiony strasznie na siłę, podobno z potężnym budżetem, no w każdym razie w ogóle tego nie widać. Miało być epickie zakończenie sagi, wyszło kameralnie i zwyczajnie słabo. A przy końcowej akcji dosłownie zasypiałem. Jeden z przykładów sytuacji, gdzie porażka w box office idzie w parze z porażką artystyczną. Fani X-menów mogą sprawdzić "z obowiązku", resztą może spokojnie olać.
-
Jedynkę "rzuciłem" w kąt po chyba 2 godzinach. Później zacząłem coś innego i tak minęło już kilka miechów. Zupełnie mi nie siadła, strasznie wali typowym do bólu "action fps" poprzedniej generacji, a ten słynny klimat jakoś też taki meh. Ale dam im jeszcze szansę, w końcu kur.wa wydałem 29 zł za dwupak.
-
Gry do których chce się wracać po przejściu
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Mendrek temat w Graczpospolita
Żeby wracać musi też minąć odpowiedni czas. Poprzednia generacja jest dla mnie jeszcze za świeża, ale PS2 i PSX to już co innego. Analogicznie było parę lat temu, tak powiedzmy koło 2010 nie chciało mi się grać na PS2, jakoś raziły mnie schematy poprzedniej generacji. Skoro bawimy się w wymienianie swoich tytułów, to napiszę, że co jakiś czas muszę sobie wrócić do: MGS1-3: co tu dużo gadać, gry życia. Do dziś wyglądają, brzmią i działają (może poza trójką z jej spadkami fpsów, ale trudno) wspaniale, gameplay jest nadal elegancki i mogę w każdym momencie wskakiwać do gry bez większego zgrzytu związanego z niby archaicznym sterowaniem. Dodać do tego przynajmniej kilka scenek, których oglądanie chyba nigdy mi się nie znudzi i przepis na replayability gotowy. No i gierki stosunkowo krótkie i liniowe, co też odgrywa tu pewną rolę. Ratchet and Clank 1, ewentualnie 3 (do dwójki nie wróciłem chyba ani razu od czasu wymęczenia jej -naście lat temu, no nie siadła): czysty fun z gry, muzyka, dialogi, ładna graficzka i 60fpsów,. God of War 1-2: zawsze miodna sieczka w akompaniamencie wspaniałego soundtracku i grafa, która bardzo dobrze się zestarzała. Boli tylko brak opcji przerywania scenek, które po wielokrotnym zaliczeniu tych gier już mnie zwyczajnie nudzą. Spyro 2-3, Crash 3: co prawda po zaliczeniu remasterów dam sobie siana z tymi seriami na przynajmniej parę lat, no ale do tej pory każdy powrót zapewniał świetną zabawę. Gry, które się praktycznie (szczególnie Crash) nie zestarzały. THPS2: gdyby nie to, że moja płytka już praktycznie zdechła (a w emulatory mi się nie chce bawić), to pewnie odpalałbym Tony'ego przynajmniej raz na rok. Arcyklasyk. W ogóle jakbym miał tak spojrzeć, co jest jednym z ważniejszych czynników zachęcających mnie do ponownego odpalenia gierki, to chyba właśnie dobra muzyka. Najmocniej działa na zmysły i wywołuje tę słynną nostalgię. Kolejna kwestia to rzecz jasna wizualia, na czele z płynnością. -
^ Po reckach byłem na to strasznie zajawiony (gra w stylu Wormsów w 3D? dawać mnie to), ale koniec końców jedyne wspomnienia, jakie mam z HoW, to nieudolne próby odpalenia kopii pożyczonej od kumpla, kończące się głównie na loadingu xd. Cóż, urok czasów.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fuji temat w Metal Gear Solid
To oraz Sahelanthropus na Extreme to dwa momenty, które najmocniej dały mi po du.pie w starym stylu, czyli 1000 powtórek, rzucanie mięsem i powolne rozkminianie metod, żeby za każdą powtórką dojść trochę dalej. No nic fajnego. A sorry, jeszcze te "zombiaki" na lotnisku, chyba też na extreme, tam już poszedłem na skróty za poradnikiem, bo bym chyba o(nene)iał, jakbym miał to robić "normalnie". -
Gry do których chce się wracać po przejściu
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Mendrek temat w Graczpospolita
Nie wróciłem chyba do żadnej gry od czasów poprzedniej generacji włącznie. Jako powrotu nie liczę jakiegoś szybkiego speedruna zaraz po pierwszym przejściu, żeby np. zdobyć trofea, tylko przykładowo odpalenie gierki z kolekcji po paru latach. Trochę kwestia mojego podejścia i "starzenia się", ot, zaliczyłem gierkę i lecę dalej z pozycjami z listy, wolę nadrabiać zaległości (a czasu też mniej, niż kiedyś, gdy z nudy grało się po kilka razy w jedną gierkę na PS2, bo oryginały drogie i rzadko wjeżdżały), ale chyba też wina gier, których sposób prowadzenia rozgrywki i narracja jakoś nie sprzyjają powtórkom (loadingi, jawne i ukryte, przerywniki, pierdoły). No zwyczajnie patrzę na półkę i nie mam ochoty nic odpalić ponownie, już prędzej wejść na YT i zobaczyć jakiś fajny fragment albo posłuchać soundtracku. Ale powoli mnie bierze na powtórkę GTAV po 5 latach, żeby było inaczej, to tym razem na PS4. -
Mocno niedoceniona cześć, chyba z racji tego, że to w zasadzie ex Sony (a kult GTA, nie oszukujmy się, w dużej mierze w naszym kraju podkręcali blacharze). Ograłem w okolicach 2008, w wakacje, starając się "odtworzyć" warunki, w jakich grałem w ukochane VC (lato 2003), no i cóż powiedzieć, nie jest to ten sam kaliber, ale klimat jest rewelacyjny (soundtrack!), miło zwiedzić ulubione miasto i odkrywać (niestety kosmetyczne) zmiany w jego projekcie, korzystając z nowych opcji (w końcu pływanie). Wątku głównego już praktycznie nie pamiętam, ale robotę robiło głównie spotykanie starych znajomych z VC. Motyw "ekonomiczny" miał potencjał, ale szybko stawał się monotonny. Tak czy siak, bardzo obfite w atrakcje GTA, technicznie i gameplay'owo taka mieszanka SA i VC. No generalnie fajna gierka.
-
Po wspaniałym intrze ze wspaniałym motywem głównym w dwójce, intro trójki to było dla mnie jak splunięcie w twarz. Odpalając MGS2 potrafiłem niemal za każdym razem obejrzeć ten filmik, w przypadku Snake Eatera może raz przebrnąłem w całości. No ale może to kwestia tego, że te słynne "bondowskie" klimaty zawsze mnie mierziły.
-
Tak jak przedmówcy, polecam angielski. Japoński mi zupełnie nie siadł.
-
Jak nie ćwiczysz mocno brzucha, to możesz mieć i 5% BF i nie będzie sześciopaka. Nie będę tu polecał nic konkretnego, bo każdemu co innego pasuje, ja robię 3x w tygodniu na koniec "zwykłego" treningu własny zestaw, który łącznie trwa z 10 minut, ale po tych 10 minutach czuję, jakby brzuch był rozerwany (protip: kółko i wszelkiego rodzaju "scyzoryki") i mimo bycia lekko podlanym śmiem twierdzić, że i tak wygląda to w miarę spoko (a tuż po treningu to w ogóle elegancja xd).
-
@kanabis Co prawda posta pisałeś dawno, ale temat chyba nadal aktualny, tym bardziej, że wrzesień i październik to nadal dobry czas na góry (idealne temperatury, mało burz), tyle, że dni krótsze (co dla mnie jest problemem, bo nie znoszę wcześnie rano wychodzić na szlaki). Rejony, które w miarę znam i mogę coś o nich powiedzieć to Pieniny, Beskid Sądecki, Bieszczady no i Podhale. Mogę parę słów więcej napisać o tych okolicach jeśli chociaż wstępnie byś określił, co Cię interesuje (w kontekście dojazdu chociażby, bo takie Bieszczady to już trochę dalsza wycieczka). Moimi "faworytami" są Pieniny, bo nie jest to jakaś ostra komercha (choć kierunek popularny), infrastruktura i ceny są ok, widoki piękne (chociażby z uwagi na bliskość Tatr, które można podziwiać w całej okazałości") a szlaki raczej nie jakoś bardzo wymagające. Konkretne rejony, które lubię i polecam, to oczywiście Szczawnica i Krościenko, ale jeśli chodzi o noclegi, to warto szukać w pobliskich wioskach i przemieszczać się w razie czego autobusami/rowerem. Do zaliczenia obowiązkowo Trzy Korony, Wąwóz Homole (rewelacja jeśli chodzi o widoczki i szeroko pojętą "naturę"), podobno świetna jest trasa rowerowa na Słowację do Czerwonego Klasztoru, fajną atrakcją jest też spływ Dunajcem (choć to chyba nie jest rodzaj rekreacji, który Cię interesuje, no i drogo). Generalnie, jak wspomniałem, gdy planuję wyjazd w góry i potrzebuję noclegu, to nie robię jakiegoś niesamowitego researchu, tylko przeglądam opcje w dobrych cenach w okolicy jakiejś konkretnej, większej miejscowości, która jest "hubem". Na przykładzie wspomnianej Szczawnicy, która jest raczej zawalona (uzdrowisko) i droga, ale ładna i warto tam połazić: noclegu szukasz w Krościenku, Tylmanowej, Szlachtowej, Jaworkach itd. Ostatnio jaram się mocno Bieszczadami i trzeci rok z rzędu udaje mi się tam posiedzieć chociaż parę dni, również mocno polecam. Polska strona jest stosunkowo "niewielka" i jeden-dwa dłuższe wyjazdy (przy dobrej kondycji) spokojnie wystarczą, żeby pozaliczać najważniejsze atrakcje i szczyty. Klimat jest wyjątkowy (choć podobno to i tak zupełnie co innego, niż -naście lat temu) i uczucie faktycznego zerwania z cywilizacją jest tam chyba największe.