-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Coś czuję, że się zawiedziesz. Poza klimatem (kwestia gustu, mnie Twin Peaksowe motywy nigdy nie jarały) i zabawą światłem to typowa "akcja-przygoda" z poprzedniej generacji, która średnio zniosła upływ czasu (pod względem gameplay'owym, bo wygląda nadal ślicznie).
-
Shazam No ciężko to ogólnie oceniać w kategorii "normalnego" filmu, nawet jak na standardy komiksowe, bo poziom przesady i campu jest tu tak wysoki, że tylko biorąc wszystko z potężnym przymrużeniem oka da się to obejrzeć jako, w najlepszym wypadku, średnio udane dzieło. Oczywiście abstrahuję od materiału źródłowego, zresztą ręka do góry, kto czytał komiksy i był fanem tej postaci. Mamy tu, standardowo, marnego złego (powaga i napięcie Marka Stronga w tej roli niesamowicie kontrastuje z absurdalnym i heheszkowym wydźwiękiem pozostałych elementów filmu), naciągany i żałosny momentami humor (strasznie irytujący sidekick) i pełno klisz (chyba jedyne wyjście poza schemat to pokazanie wykorzystywania przez bohatera swoich mocy w "niecnych" celach). A końcowa akcja i starcie to już klasyczny oczoje.bny rzyg na którym dosłownie zasypiałem. Levy (skąd oni w ogóle go wzięli?) zamiast śmieszyć to irytuje i jest dokładnie taki, jak zapowiadało się po pierwszych shotach z planu: marny. Mam też problem z różnicą między zachowaniem gościa jako dzieciak i jako dorosły, zupełnie niespójne i od czapy. Z jednej strony film jest zwyczajnie zepsuty u podstaw i ciężko mi w tym momencie znaleźć jakieś merytoryczne plusy (powiedzmy, że cały wątek rodzinny, choć atakujący absolutnymi schematami, da się oglądać, zabawa w poznawanie mocy itd. też ujdzie), z drugiej przy odpowiednim podejściu ujdzie jako nieangażujący seans z, rzadkimi bo rzadkimi, ale jednak występującymi, momentami prychnięcia. No ale więcej niż naciągane 5/10 dać zwyczajnie nie mogę.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fuji temat w Metal Gear Solid
Nie no XM już nie świruj tylko przesłuchaj w całości, bo te kasety i tak stanowią połowę fabuły w MGSV xd -
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fuji temat w Metal Gear Solid
Polecam też przed finałem wymaksować poziom "znajomości" z Quiet, bo dostajemy wtedy całkiem ciekawą (i jedną z najtrudniejszych, przynajmniej dla mnie) misję i kolejny "ending" xd. Ale klimat jest dobry. Do true endingu nie trzeba grinda, z tego co pamiętam to żółte misje poboczne, kasety i może z 4-5 misji na extreme. Trochę z du.py rozwiązanie, ale gra się ok. -
Shazam już w sklepach.
-
Konsola w ogóle nie ma czytnika CD ani DVD, więc fizycznie nie ma opcji odtworzyć. Przynajmniej z tego, co wiem.
-
Zależy, gdzie odpuściłeś. Jeżeli po prologu, to warto dać znowu szansę, bo gra zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze dopiero po trafieniu do otwartego świata (trochę się go "bałem", bo męczą mnie open worldy, ale ten jest dosyć skondensowany). Sam system walki mi przypasował od razu, a wielkich zmian już raczej później nie ma, więc jak Ci nie pykło, to raczej lepiej nie będzie. Gra z czasem zaczyna mocno wciągać i 3 godzinki, które zwyczajowo spędzam przy konsoli, lecą momentalnie, a człowiek chętnie zrobiłby coś jeszcze. Faktem jest, że przesadny hype może zaowocować mocnym zonkiem, bo na ten moment mogę powiedzieć, że Nier to żadne cudo i zupełnie mnie nie dziwi, jeśli kogoś od razu odrzuca. Więcej napiszę standardowo, jak skończę.
-
Wiesz co, jak komuś coś "siądzie", to nie mają znaczenia suche fakty, bo w sumie ciężko się kłócić, że serial jest czymś więcej, niż jest, więc przekonywać na siłę nie ma co. Mi się bardzo podobał, choć to żadne przełomowe dzieło, o którym będę pamiętał latami (teraz się w ogóle dowiedziałem, że już wychodzi drugi sezon). Ot, w miarę ciekawa intryga, dobre, naturalne dialogi i ciekawie poprowadzone, nie czarno-białe postacie. W dobie wpychania wszędzie "silnych kobiecych bohaterek" na jedno kopyto, ten serial to miła odmiana, gdzie w obsadzie dominują aktorki, ale grają faktycznie interesujące osoby, ze swoimi wadami i zaletami. Oczywiście, że ekipa aktorska robi robotę, ale w sumie poza chwilowym szumem po premierze i wysokimi miejscami w rankingach seriali 2018 (czy tam 2017), to raczej BLL faktycznie nie zrobił dużego szumu.
-
Z tydzień temu skończyłem i nadal mi siedzi w głowie, co nie zdarzyło się od dawna żadnej serii, nawet 9 sezonowym epopejom. No świetna rzecz. Za pierwsze dwa odcinki 10/10, tak gęstej atmosfery dawno nie spotkałem w żadnym filmie czy serialu, momentalnie się wciągnąłem. Aktorstwo (no i sam dobór odtwórców) na wysokim poziomie, Harrisa poznałem tak na dobrą sprawę dopiero w Mad Men i grał tam jedną z moich ulubionych postaci, więc tym bardziej miło mi się go oglądało. Muzyka doskonale pasująca do serialu, ale dobrze się jej słucha też w oderwaniu od niego. Końcówka i "Wieczna Pamięć" w tle, no kur.wa to są te słynne ciareczki. Mnóstwo mocarnych scenek i dialogów, wizualnie bomba, tematyka to samograj, no brawo HBO. Przyczepić się mogę do nie do końca interesujących mnie (a może nie do końca ciekawie poprowadzonych) wątków pobocznych, na przykład żony strażaka czy przesadnie rozbudowanej kwestii odstrzeliwania zwierząt (choć miało to swój, troszkę odmienny od całości, klimat), ale jako całokształt jest kozacko i pozostaje tylko lekki niedosyt, bo chciałoby się więcej. Co do używanego języka, to generalnie nie miałem z tym problemu, poza wymęczonym wypowiadaniem niektórych nazwisk, no źle to brzmiało, nienaturalnie.
-
No ja wolę trudność takiego Cupheada, gdzie też 30 razy muszę powtarzać walkę z bossem, ale cały czas mam na to ochotę, łapię "flow" i adrenalinę, a wszystko odbywa się błyskawicznie, niż mozolne przebijanie się po korytarzach, żeby dostać w łeb dwoma ciosami, zginąć i czekać aż minie loading i od nowa biec na miejsce. Ja odłożyłem BB może po godzinie, więc praktycznie i tak jeszcze nie wiem, o co tutaj chodzi, standardowo dam drugą szansę, ale jak nie pyknie, to się pożegnamy, bo i tak raczej to nie są moje klimaty. Teraz gram w Nier: Automata, po ok 6 h mocniej się wkręciłem, bo na początku to tak trochę meh było. Parę upgrade'ów i pojawienie się szybkiej podróży skutecznie poprawiło doznania.
-
Pierwszy z dużych MGSów, którego zaliczyłem raz (i nie wracam już 4 rok). Już się chyba powtarzam, ale piątka wybitnie nie ma replayability. Struktura rozgrywki z listą misji, ergo rozmyta fabuła, pełno czynności między właściwym mięsem, okropne loadingi, powtarzanie miejscówek, loot itd. Stare części to z 15 h pierwszej rozgrywki a potem jeszcze szybsze powtórki z oglądaniem swoich ulubionych scenek. Phantom Pain? No na YT można sobie obejrzeć ze trzy scenki. Na samą myśl o prologu i trzymaniu gałki w przód przez 10 minut odechciewa mi się tego włączać.
-
Ale skąd żeś wziął jakieś "przeszkadzać" xd ? Fajnie, że będzie wsteczna i chyba nikt normalny nie uważa, że nie, ale to dla mnie nie jest argument za kupnem nowej konsoli na premierę, co najwyżej dodatkowy plus sprzętu, który nabędę, kiedy już przekona mnie oferta dedykowanych tytułów. Ja wiem, że możemy każdą dyskusję zakończyć "co kto lubi", ale wtedy można by w ogóle zamknąć temat.
-
Aha czyli mam kupić nowy sprzęt, żeby grać w gry ze starych konsol w lepszej jakości ? No to ja już wolę sobie "staroświecko" zaliczać zaległości na docelowej platformie przez ten rok, dwa po premierze next-genów po czym kupić któregoś w lepszej, niż premierowa, wersji i niższej cenie. A tak jeszcze odnosząc się do rozmowy o cenach, to zawsze odczuwam lekki dysonans przy gadce o kasie na forum, bo z jednej strony wszyscy są już bogaci i ustatkowani, więc konsola za 2,5 k albo wymiana co 3 lata to pikuś, ale z drugiej strony na przestrzeni generacji w kółko kupują i sprzedają sprzęty po premierach co lepszych exów, zamiast jak człowiek mieć w domu daną konsolę cały czas. Nie mówiąc o ślinieniu się do każdej formy przecen na cyfrze czy abonamentów za 4 zł albo wyścigach na pchli targ po premierze gry. Jak dla mnie jeśli chodzi o szybkie kupowanie nowej konsoli, to wszystko sprowadza się do tego, na ile ktoś jest podatny na hajp, czy jest gadżeciarzem no i zwyczajnie czy go stać, ale to są kwestie względne i subiektywne, natomiast patrząc na suche fakty, to z punktu widzenia poziomu gierek czy jakości produktu, od kilku generacji nie ma większych powodów, żeby rzucać się na nowe konsole w pierwszym roku po premierze.
-
PSX Extreme 262
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Perez temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Posty z forum niekoniecznie dotyczące nowego PE, może jakichś co gorętszych tematów growych. No i jak już przy temacie jesteśmy, to uważam, że wrzucanie "przedpremierowych" rozkmin typu "okładka 2/10" to trochę marnowanie miejsca, a stanowi średnio połowę comiesięcznego głosu ludu z FPE. -
Już obecna generacja mnie nie porwała i przez pierwsze 3-4 lata jej trwania nawet nie widziałem sensu kupować nowego sprzętu, z następną zapowiada się, że będzie w tym temacie jeszcze gorzej. Premiera, poza oczywistą ciekawością i zainteresowaniem branżą, jest mi w sumie obojętna, specyfikacja też, trendy w gierkach AAA idą od jakiegoś czasu w takim kierunku, że raczej mało co może mnie faktycznie przyciągnąć (GTA6, jakiś nowy MGS i ciężko mi wymyślić coś więcej, mało które nowe IP z obecnych sprzętów zrobiło na mnie na tyle duże wrażenie, żebym czekał, przykładowo, na Horizona 2), nie mówiąc o zupełnie nie jarających mnie kwestiach szeroko pojętego streamingu czy innych nowych "form" grania. Może dziadzieję, ale to już "nie to". Możliwe też, że obecny poziom techniczny gierek jest na tyle wysoki, że już nie ślinię się na myśl o "jeszcze lepszej graficzce". Bo fpsy to, jak wiadomo, i tak kwestia developera i nadal 60 klatek na konsolach będzie rzadziej, niż częściej, a w inne cudowne rewolucje i tak nie wierzę. Jak finanse będą się zgadzać, to może jakoś w 2022 kupię PS5 i jakiś fajny TV i będę grał w jedną nowość na pół roku, odpływając powoli w stronę casuala. Skąd taki pomysł? Tylko nie powołuj się na zepsute u podstaw TLG. Z gier, których nie skończyłem, a widziałem analizy, to zdecydowana większość trzyma FHD i 30 fps z okazyjnymi spadkami o 2-3 klatki. Inna sprawa to opcja wykorzystania mocy Prosiaka, żeby wyciągnąć ponad 30 klatek (GoW, Sotc), tutaj duży plus, no ale nie czyni to wersji bazowej jakąs niedorobioną. Straty w efektach graficznych i rozdziałce nie robią na mnie wrażenia, tym bardziej, że nie są diametralne.
-
Zapomniał wspomnieć o obfotografowywaniu Madsa i spółki i jedzenie z nimi obiadów. Trochę złośliwie można by rzec, że w wielu dumnych słowach powiedział "wymyśliłem, o co chodzi w grze i jak ma wyglądać", takie szczegóły, jak kod, testy, projekty graficzne, artworki, kompozycje, nagrania mocap i generalnie każdą kwestię techniczną odwali banda "no name'ów". GENIUSZ.
-
@ogqozo Aha, czyli FF XV czy nawet XII, Xenoblade Chronicles i inne rozbudowane rpgi nie zapewniają poczucia wielkości świata, który nie jest umowny i kiczowaty? FF VII jest tak bardzo jedyny w swoim rodzaju w tym względzie? Pytam po części serio, bo nie grałem w te tytuły, zresztą cały gatunek jest mi obcy, ale te natchnione przemowy, jak to FF VII jest nie do przeniesienia w "normalnej" formie pachną mi lekką przesadą i idealizowaniem wizji, którą się zna z młodości, albo zwyczajnym brakiem wyobraźni. No wow, w 2020 przeniesienie 1:1 miejscówek które znamy z renderowanych teł, gdzie spotykamy paru ludków i domów na krzyż nie przejdzie, mocne odkrycie. Tyle, że między tą wizją, a tym, co wynika z zapowiedzi dotyczących remake'a (a w sumie bardziej z waszych wizji) dałoby się znaleźć coś pomiędzy. Niektórym FF VII z racji wspomnień z hodowania Chocobosów i grindowania pod Weapony, a może też za sprawą upływu czasu, wydaje się jakąś przepotężną grą z wielkim (choć umownym) światem, także warto przypomnieć, że "normalnego" grania z misjami pobocznymi tam jest może na 30-40 h. I to licząc z reliktami przeszłości, jakimi są random encountery. Rozbudowanie remake'u w wielokrotność tego czasu brzmi jak dla mnie jak dosyć mocne odejście od tego, czym ta gra faktycznie jest. No nie wiem, to tak jakby w remake'u Ratcheta każda planeta była osobnym, otwartym światem, a całość była na 50h. Ja bym rzygnął.
-
Nie widzę nic skomplikowanego i dziwnego w tym, że ludzie czekający na remake od -nastu lat (przypominam pierwszy render z 2005, od którego chyba zaczęły się rozważania na temat odświeżenia FFVII) oczekują w końcu ją dostać i zagrać, a zapowiada się na to, że w 2020 dostaną remake kawałka gry, na ten moment nie będąc pewnym w ogóle, jak to będzie wyglądać dalej. Rzekłbym, że wątpliwości wręcz wypada mieć. A ja myślę, że mogło to mieć inną, bliższą "klasycznej" formę i gdyby takową miało, to byś nawet nie wpadł na to, że gra mogłaby wychodzić w częściach, rozszerzać Midgar do 40h itd. SE podeszło do tego jak podeszło, mieli swoje powody, ale nie udawajmy, że to było oczywistym i jedynym sposobem na nową wersję siódemki.
-
Raczej nie Jak chcesz i bardziej pasuje to do Twojej wersji, to trzymaj się jakiejś "książkowej" (jeśli taka istnieje) definicji, wg której gaas to nawet TES: Oblivion, ale dobrze wiesz, od kiedy termin w ogóle funkcjonuje i z czym powszechnie się kojarzy. Prosty sposób na wyciąganie kasy niskim kosztem, bez konkretnej wizji na spójną grę jako całość. Rozwijanie latami xd no fajne mydlenie oczu. Nie rozumiem, czemu używać nacechowanego negatywnie "wina". Masz swoje podejście do gejmingu, ja swoje, "za stary" jestem na taką zabawę, próbuję nadrobić backlog i zaliczać te kilka faktycznie interesujących premier rocznie, po czym wskakuję na nową generację, a nie śledzę co tam nowego w jakimś tytule 7/10 sprzed 3 lat. Wrócić to ja mogę do Vice City albo pyknąć parę rundek w CS 1.6, które nie musiały być gaas, żebym nadal miał na to ochotę. Daj mi przykład takiej gry, która nie okazała się wpadką albo nie została dawno zapomniana. A czy nie ma nic złego? Wspomniany już wyżej brak spójności wizji chociażby, nie mówiąc o zwyczajnie komercyjnym nastawieniu na ciągłe wyciąganie kasy. Nie płacisz dalej: zostajesz "w tyle". Nie lubię wciskania, że coś, co jest po prostu nowym sposobem na większy zarobek, to tak naprawdę robienie klientowi dobrze. Offtop się zrobił, więc z mojej strony koniec. Czas pokaże, czym okaże się Avengers, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że raczej nie będzie to ten Twój utopijny, wspaniały, wieloletni rozwój. W GA nie grałem, ale zdecydowanie U3>LL. Zresztą jak gra, w której mamy Drake'a i Sully'iego może wypaść scenariuszowo gorzej, niż ta bez nich? Pamięta ktoś w ogóle głównego "złego" w LL xdd?
- 284 odpowiedzi
-
- 2
-
- Avengers
- Square-Enix
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podoba mi się to, co do tej pory pokazali, ale ta niewiadoma w temacie ilości części i roku, w którym faktycznie będzie można skończyć grę to jest mocne xd. Nawet jakbym był nahajpowany nostalgią, to bym się powstrzymał z zakupem, przynajmniej dopóki nie będzie wiadomo, na czym stoimy.
-
Jak to w komentach ktoś napisał, jego film jest lepszy, niż sama gra xd. Ładnie wypunktował wszystko co trzeba. Generalnie seria od przeskoku na PS3 zaczęła zmierzać w trochę dziwnym kierunku, coraz dalej od pierwotnego klimatu, a "remake" jest ukoronowaniem tej drogi. Na ten moment nie czekam na odświeżoną dwójkę i trójkę, bo w sumie po co?
-
Najsłabsza w tym względzie część serii to jak dla mnie średnia rekomendacja. Ogólnie wygląda to strasznie mdło, ale może będzie jak z pająkiem, do premiery miałem na grę wywalone, później recenzje i opinie mnie przekonały i okazało się, że wyszła fajna giereczka na 8. No ja na przykład nie lubię. Wolę mieć kompletne "doświadczenie" od razu. Tym bardziej, że przerwa między premierą gry a kolejnych dodatków jest zazwyczaj na tyle długa, że tytuł poszedł dawno w odstawkę (inb4 "poszedł na pchli targ"). Za dużo tytułów do ogrania. Zresztą ceny są zazwyczaj mocno nieadekwatne (polecam ME2 albo 3 z zestawem dodatków xd). Zresztą wg Waszej definicji w zasadzie mamy z Gaas do czynienia od poprzedniej generacji (DLC po roku? gaas), a dobrze wiecie, że nie o to się rozchodzi.
- 284 odpowiedzi
-
- Avengers
- Square-Enix
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ratchet and Clank (2016, "remake") No średnio. Tak naprawdę gra nie ma wiele wspólnego z jedynką poza kilkoma planetami i postaciami, nawet fabuła jest poprowadzona zupełnie inaczej. W sumie to poza graficzką (malina, ale za to 30 fps i spadki, a także słabszy design ala saga Future, której zbytnim fanem nie jestem) wszystko wypada tu gorzej niż w klasyku, a znam go na wylot, bo to jedna z moich ulubionych gierek z PS2, którą zaliczyłem na wszystkie sposoby kilka razy. Może tym razem w punktach: - dialogi, scenariusz i humor kilka poziomów w dół. Wszystko w klimatach generycznej bajki dla dzieci (tyle, że pewnie dzieciaki wcale się takim czymś nie jarają), bez jaj, bez pazura, a przecież trylogia z PS2 to do dziś dobre gagi również dla starszych graczy, chemia między bohaterami (a w samej jedynce Ratchet zdecydowanie nie był typowym herosem, ot trochę dupek), parodia motywów "z życia" itd. Nie mówiąc o tym, że przeplatanie się pociętych fragmentów filmu i gry burzy spójność narracji (a niektóre postacie w ogóle wyskakują jak króliki z kapelusza, po czym przestają pełnić jakąkolwiek rolę). - muzyka, która była kolejną mocną zaletą oryginału, jest zupełnie bez wyrazu, nie rozumiem decyzji o całkowitym odcięciu się od znanych melodii. - gameplay został podciągnięty pod patenty z nowszych części, chociażby nieobecne w jedynce levelowanie czy patenty takie jak lewitacja, co może i kogoś cieszyć, ale dla mnie stary Ratchet bez tych motywów był najlepszy. Hackowanie stało się bardziej upierdliwe. Doszło sporo nowych broni, ale fun z ich używania jest umiarkowany, często nie czuć mocy (najfajniej wypadł Pixelizer). - na plus szybciutkie loadingi Gra się mimo wszystko przyjemnie, bo schemat jest znany i lubiany: strzelanie, rozwalanie skrzynek, elementy platformowe i jakieś tam przerywniki. Tyle, że wszystko to już było (i to nie raz, ani nawet nie trzy) i weteran serii może być już lekko znudzony. Niestety, dawka nostalgii jest na tyle mała, że nie rekompensuje minusów. Dla mnie zawód. Tyle dobrze, że w końcu mogę się zabrać za syty materiał od Thegamingbritshow.
-
Ja pier.dolę, te reakcje xd. Ponad pół roku po premierze ludzie dostają grę w formie, w jakiej powinna być od początku, a tu takie spusty.
-
Spoko, a Nathan nigdy nim nie był. Do kin nie chodzą tylko millenialsi i dzieciaki, wystarczy spytać znajomych casuali albo w ogóle nie grających, czy kojarzą Tomb Ridera/Larę oraz czy kojarzą Uncharted. Nie mówię, że TR to najgorętsza licencja świata gier, bo te czasy faktycznie minęły pewnie z ~15 lat temu (choć reboot pomógł w przypomnieniu marki), no ale gdzie tam do niej Drake'owi.