-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Xmen i Spiderman>reszta marvelowych łaków. Tak nawiązując do poprzedniej strony i kwestii, co warto obejrzeć: tak naprawdę wszystko ze świata Xmen to przynajmniej dobre filmy, również trójka, na której hejtowanie powstała swego czasu jakaś dziwna moda, ale pewnie większość krytyków merytorycznie nie powiedziałaby, czemu niby miałby to być taki shit. Ot, lekki przesyt bohaterów i wątków. Ja po latach najmniej mam ochotę wracać do pierwszej części, mocno wali od niej klimatem filmów z tego okresu. Jeśli miałbym powiedzieć, co można odpuścić i za wiele się nie straci, to byłby to Xmen Origins: Wolverine (ogólnie kupa) i Wolverine z 2013 (znośny, ale zupełnie obojętny).
-
Dla mnie typowe PCtowe "zagrać i zapomnieć" jadące na graficzce i innych efekciarskich aspektach, ale poza tym płytkie, nie czaję kultu.
-
Na PSX też grałem bez analogów i szczerze mówiąc nie miałem nic do zarzucenia tej opcji. Ot, celowanie wymagało zatrzymania się, co poniekąd wymusiło powolniejsze tempo zabawy. Z tego co się orientuję, to developerzy nie mieli w tamtych czasach zbytnio pomysłu na sterowanie dwiema gałkami i odwalały się jakieś (z dzisiejszego punktu widzenia) cyrki, typu chodzenie i skręcanie na jednej gałce, celowanie na drugiej, strafe pod przyciskami itd. Prawdopodobnie dlatego też niektóre gry obrywały w reckach za sterowanie (Alien: Resurrection chociażby, do dziś pamiętam, że w N+ strasznie zjechali ten aspekt jako utrudniający normalne granie, później kupiłem gierkę i byłem zdziwiony, bo przecież wszystko ok), bo na dualu było to paradoksalnie utrudnione.
-
Resztka energii po ~20 minutach walki z niekończącymi się Rayami a później "tortury", no palec bolał od napier.dalania trójkąta. To było chyba to słynne łamanie czwartej ściany i gracz cierpiał z bohaterem. Po tym wszystkim walka na dachu to był już spacer. Ku.rwa ta gra na EE wymagała tak mocnej zmiany taktyki, szczególnie na bossów, że można by napisać osobny poradnik. Fortune, gdzie najlepszym sposobem było ubrać karton i latać w tę i we tę xd.
-
Nie łapię tego toku rozumowania, bo wynika z tego, że sama zmiana kamery sprawiła, że gra jest "bardziej" 3D, mimo identycznego gameplay'u i projektu świata. No i w zwykłej trójce też nie było radaru mimo starej kamery, grać się da, tylko było to momentami upierdliwe, tak samo jak jedynkę i dwójkę można było skończyć bez radaru i faktycznie gra mocno się zmieniała (na plus). Przypominam też o kamerze zjeżdżającej po przylgnięciu do ściany czy innych przeszkód.
-
Mimo wszystko TPP nie oznacza "zza pleców", kamera była ruchoma, mimo, że nie mamy nad nią bezpośredniej kontroli, całe środowisko jest w 3D, no nie ma tutaj myślę o czym dyskutować. Jeśli nie miałoby znaczenia, czy gra jest 3D, to ciekawe, jak wyglądałaby walka z Ravenem albo potyczki ze Sniper Wolf.
-
Pamiętam dobrze, bo kupiłem na wakacjach i mimo braku zajawki na Pokemony (dla mnie liczył się wtedy Dragon Ball) to czekałem na powrót do domu i odpalenie gierki. Chwila zabawy i maks po paru podejściach poszła w kąt, z którego raczej nie wyszła. No ale karcianek nigdy nie lubiłem i do dziś mi to zostało. Podobno te karty można teraz za niezły hajs spieniężyć, także poszukaj, czy jakichś nie masz xd. Z pełniakami tamtej ery, oczywiście poza CDA, którego z racji oszczędności raczej nie kupowałem, a który miał chyba najlepsze i najświeższe gry (przynajmniej w okolicach 99-02) kojarzę najmocniej Komputer Świat Gry. Niska cena, gierki raczej niszowe i/lub mocno oldschoolowe, ale całkiem fajne. Często wrzucali przygodówki, żeby wspomnieć tylko takie klasyki, jak Simon The Sorcerer 2 czy Książe i Tchórz. W edycji specjalnej poświęconej samym przygodówkom dorzucili Floyda (obecnie chyba zapomniany, kiedyś robił wrażenie, bo był na TRZECH płytach CD), pograłem chwilę i to by było na tyle. Nie bardzo da się nawet namierzyć jakieś filmiki w innym, niż niemiecki, języku xd Inne przykłady to Get Medieval: Emergency: Gorky 17: Generalnie moje granie na PC w tamtym okresie wyglądało najczęściej tak: instalowanie pełniaka, pogranie parę dni, olanie tematu bo gra okazała się średnia/nie chciało mi się grać. Trochę jak ten słynny syndrom pirata, tyle, że na oryginałach. No ale granie na PC w porównaniu do konsol to wtedy (dziś zresztą też, tylko człowiek bogatszy) był zupełnie inny świat: pudełka w sklepie o połowę tańsze, niż wersje na szaraka, pełniaki w większości gazet za cenę magazynu z kilkoma demkami na PSX itd.
-
Obejrzałem Captain Marvel no i co tu dużo gadać, niższa półka MCU, momentami przypominająca "złote" czasy adaptacji komiksów z lat 2002-2005. Całość jest strasznie nijaka. Wydarzenia były mi w większości obojętne, brak napięcia, na dodatek wiele scen było dziwnie pociętych i sprawiało wrażenie przyspieszonego tempa. Największym minusem jest oczywiście główna bohaterka. Naburmuszona i niesympatyczna, bez osobowości i charyzmy, aktorsko drewno. Do śmieszkowania (abstrahując od poziomu humoru) Larson się ewidentnie nie nadaje, więc te próby typowo marvelowskiego rozluźnienia klimatu wypadają jak wciśnięte z innej bajki. O całym tle "girl power" i łopatologicznego pokazania, jak to biedna miała zawsze pod górkę z litości nie wspomnę. Z Nicka zrobili żałosny comic relief, co jest o tyle irytujące, że znamy tę postać z zupełnie innej strony i ta wizja jest oderwana od uniwersum, no ale wiadomo, laska musi być cool, a facet "goofy". Wizualnie chyba nic nie robi wrażenia. Jedyny plus do Mendelsohn i Law. Poza tym ujdzie jako niezobowiązujący seans do chipsów, całe szczęście filmu nie rozciągnęli ponad 2h.
-
Fajny spuchnięty ziemniaczek xd. Z tą różnicą, że wtedy faktycznie była fajna. Co do gry i całej dyskusji, to niektórzy tutaj trochę mocno popłynęli z tymi lamentami na "dzisiejszych graczy", w temacie praktycznie nie było mocnych słów krytyki, no ale wiadomo, mamy się jarać. Wątpliwości są uzasadnione, Bluber słusznie zwracił uwagę na to, że zespół jest inny i nie ma co przekładać jakości gameplay'u z Phantom Pain na DS, ten moment uderzenia walizką czy co to tam było pachnie drewnianą włócznią z Horizona na kilometr, ja rozumiem, że ma się liczyć fabuła, tajemnica itd., ale nie czarujmy się, Hideo wyczerpał kredyt zaufania w tym temacie w okolicach 2004. MGS4 to momentami mocna grafomania i gdyby nie fan service co krok, to na pewno nie zbierałby takich ocen, Peace Walker przemilczę, a zagranie jak na skrzypcach w piątce to już klasyk.
-
No i w świetle powyższego wychodzi na to, że byłeś najbliżej.
-
Fajny follow up do pierwszego arta z MGS4 z 2005, oj co to były za rozkminy wtedy, tajemnica, podjarka. A teraz w sumie meh, no fajnie, że Shinkawa zaprojektował postacie, ale koniec końców oglądamy (mniej lub bardziej) znane gęby, nie przekonywał mnie nigdy ten patent.
-
A ja nadal nie jestem w stanie się jakoś mocno hajpować tym tytułem, to może być 10/10 i przełom w gamingu (a raczej w narracji, bo gameplay'owo to ja tu widzę sporo typowych motywików), ale będę musiał sam w to zagrać, żeby to poczuć. Oczywiście nadal to jest kilka poziomów wyżej na liście "do ogrania" niż przeciętne AAA tej generacji, ale nie jest to mimo wszystko poziom podjarki jak przed MGSami (co zrozumiałe). No ale props za datę premiery (nie zdziwi jakiś poślizg, jak z ostatnimi Metalami) i prezencję.
-
"Przymierze" było zwyczajnie złe. Po tym filmie nie mam już żadnych oczekiwań co do kolejnych części od Ridley'a, bardziej mnie już nie zawiedzie, więc tak jak milan napisał, niech se robią co chcą.
-
Nie no T2>>>T1. A co do trailera, to bądźmy poważni, przecież to będzie generyczne, wypchane CGI filmidło z setkami nieścisłości w scenariuszu i fan servicem na pocieszenie. Co to w ogóle za mameje jako wiodące maszyny xd. Obstawiam max 5/10. Te powroty znanych serii sci-fi zwyczajnie nie działają. Terminator skończył się na dwójce, z czwórką mającą największy potencjał i sens (zmarnowany, ale jednak).
-
O ile w przypadku Dextera się zgodzę, tak w Lost, mimo, że cały sezon 6 był naciągany i generalnie finał taki sobie, to przynajmniej zakończenie wywołało u mnie jakieś emocje (słynna scena z psem, kościół). Może banalne i kiczowate zagrania, ale jednak. GoT ? No chyba nic mnie nie ruszyło. Danki nie lubiłem w sumie odkąd wykluły się smoki, a wątek był napisany tak słabo, że w zasadzie mogłoby się wydarzyć cokolwiek i nie traktowałbym tego poważnie. Pożegnania z bohaterami, których losy śledzimy od lat (no, w moim przypadku od 3): jakie pożegnania xd. Niedosyt albo obojętność, tyle. Props za klimatyczne ujęcia na początku i ogólne poczucie "beznadziei", no i to chyba tyle. Jeśli chodzi o samo rozwiązanie kwestii władcy, to jestem w stanie je przełknąć, no ale wrażenie jest jakie jest, bo wszystko ostatnio było robione po łebkach. Poza kwestiami czysto scenariuszowymi, największy zarzut jaki mam wobec tego sezonu, to rozwleczenie mało istotnych/czysto "estetycznych" momentów, by potem pospiesznie zajmować się sprawami ważnymi. Jakieś powolne snucie się po komnatach, pełne zadumy spojrzenia, momenty długiej ciszy, no sorry, ale nie na tym etapie serialu. W sumie logiczne: robimy sezon z mniejszą ilością epizodów, więc epizody będą dłuższe, ale większość z nich to będą zbędne zapychacze xd. No nic, trzeba rozejrzeć się za książkami.
-
Jako fan Burnoutów z PS2 od razu mogę powiedzieć, że DC to całkiem inny świat, niby arcade, ale jednak "poważne" wyścigi, mi model jazdy niezbyt siadł, funu zbynio nie czułem i ogólnie po 2-3 sesjach na razie gra poszła w dłuższą odstawkę. No ale Tobie może przypasuje.
-
No ja też mogę się jutro wyspać więc żaden problem dotrwać do tej 4:00 i chętnie bym leciał "na żywo", ale i tak nie mam HBO więc lipa (wiem, jest okres próbny, ale nie chce mi się w to bawić teraz). Jutro trza będzie robić srogie uniki przed spoilerami, jednak jest różnica między jakąś randomową śmiercią bohatera w jednym z wielu odcinków, a odpowiedzią na pytanie "jak to się kończy", więc pewnie znajdą się jacyś "śmieszkowie" chcący zepsuć zabawę.
-
Nadrobiłem wczoraj 8 sezon, bo przecież nie będę oglądał jednego odcinka na tydzień. Nic odkrywczego nie napiszę, no jest, delikatnie mówiąc, średnio, a najczęściej zwyczajnie słabo. Twórcy poszli w kierunku bombastycznych scen walk, gdzie na 1h20m odcinka dostajemy może 10 minut dialogów i to zazwyczaj na przeciętnym poziomie. No nie za to polubiłem ten serial. Zresztą nawet te starcia wypadają blado przy takiej bitwie bękartów, może dlatego, że ciężko utrzymać zaangażowanie widza pokazując w zasadzie prawie cały odcinek to samo. Zwyczajnie się nudziłem, zarówno oglądając Emocji tu jak na lekarstwo, motywacje i zachowania bohaterów wątpliwe lub zwyczajnie głupie, szybkie i niechlujne zamykanie wątków no zawód. Nie oczekuję po finale niczego dobrego, raczej najbardziej oczywistych na ten moment rozwiązań. Nie dziwne, że twórcy na moment premiery zaszywają się gdzieś w lesie, dobrze wiedzą, co odje.bali. Wyjaśnij tylko, jaką motywację do miała w ostatnim odcinku Danka, bo porównanie do wymienionych sytuacji z przeszłości jest bez sensu.
-
Siara patrzy z trochę innej perspektywy, niż "przeciętny" rowerzysta (inb4 "jeżdżący na rowerze nie równa się rowerzysta"). Albo full profeska, albo w ogóle lepiej odpuścić, jak w tej paście o "pchaniu się amatorów do zabawy". Co tak naprawdę to 10 cm niższe siodełko zmieni w spokojniej miejskiej jeździe, zapewne przez 90% czasu po ścieżkach rowerowych?
-
Miniaturka nie zachęca xd. No nie mogę zdzierżyć tej aktorki, poza odrzucającym physis nie pomaga wątpliwy poziom gry aktorskiej (rozdziawiona gęba i non stop mina oscylująca między zdziwieniem a wkur.wieniem), nie mówiąc o jej działalności i poglądach poza ekranem. Ja tędy tylko "przechodzę", bo przygodę z serialem zakończyłem po obejrzanym w bólach pierwszym sezonie i całość, szczególnie po tych niesamowitych ocenach, była chyba największym zawodem od czasów Mr. Robot. Jak mam oglądać z dystansem serial, gdzie co druga scena zdaje się krzyczeć "TAK MOŻE NIEDŁUGO BYĆ JAK NIE POWSTRZYMAMY MĘŻCZYZN"? Bohaterowie irytują i są mało wiarygodni, płytki "przekaz" wylewa się z ekranu zwyczajnie męczy, głupotki scenariusza wywołują żenadę. Zresztą po seansie poczytałem o autorce książki, której serial jest adaptacją i tylko się utwierdziłem w tym, że nie przesadzam. No zdjęcia ładne, ale to trochę za mało.
-
Klasyka. Jakiś czas temu też wsiąkłem i przez parę dni oglądałem tak z godzinę dziennie te słynne fragmenty na YT, na dodatek po latach w komentach można różne fajne ciekawostki i/lub interpretacje wyczytać, no arcydzieło i zdecydowany nr 1 u mnie. Zważywszy, że już powoli kończą mi się zaległe seriale to myślę, że za jakiś rok, dwa siądzie powtórka całości.
-
Co do samego filmu: faktycznie mocny materiał, szczególnie pierwsza konfrontacja i jej zakończenie. Szacunek i podziw dla występujących tu (pod własnymi nazwiskami i pokazujących twarze) ofiar, które były w stanie przeprowadzić takie rozmowy i zachować przy tym jeszcze taki poziom. Wnioski końcowe niestety przykre i nie napawające optymistycznie. Abstrahując od tego marnego "sami" i zakładając, że serio interesuje Cię odpowiedź na pytanie: https://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/184636,Pedofilia-powazny-problem-ortodoksyjnych-Zydow obstawiam, że ortodoksi są w temacie wychodzenia takich spraw na jaw i wsparcia ofiar na gorszym etapie, niż Polacy za PRLu. O islamie nie mówiąc. Nie zapominajmy też, że obecna sytuacja polityczna i społeczna na szeroko pojętym zachodzie "pozwala" na nagłośnienie pewnych spraw bardziej, niż innych. Szczerze to po tych wszystkich aferach nie wyobrażam sobie wychowywać dzieciaka inaczej, niż z maksymalną dozą nieufności i ostrożności w stosunku do księży (czy ogólnie dorosłych). Żadnego wysyłania młodych na jakieś dziwne spotkania sam na sam, służenie do mszy itd. Przecież Polska jako kraj już przerobiła takie skandale, nie czaję tego oczekiwania po filmie Sekielskiego jakiegoś trzęsienia ziemi. Jeśli po akcji z Paetzem (początek wieku) ludziom masowo nie zapaliły się lampki i znowu trzeba ich "budzić" w 2019, to nie najlepiej o nich świadczy. To za których? Bo wszyscy już mieli okazję się wykazać i wyszło jak zwykle. Nie chcę tu zabawy w wieści robić i odwiecznego "a za po", no ale nie oszukujmy się, ani tzw. lewica, ani tzw. liberałowie nie robili w kwestiach światopoglądowych wiele, poza gadaniem, czego najsłynniejszym i najśmieszniejszym dla mnie przykładem jest odrzucenie zmian w ustawie o związkach partnerskich. Ja np. miałem z 15 lat temu zajęcia tego typu, a że nie nazywało się to jak wielu się marzy edukacja seksualna, tylko jakieś wpry itd. to raczej nie zmienia postaci rzeczy i śmiem wątpić, żebyśmy cofnęli się w tym temacie. No najważniejsze napisałeś na końcu: przynajmniej nic o tym nie słychać i tu zaczynają się kontrowersje. Z tego co kojarzę, to największy odsetek takich przypadków wśród grup zawodowych występuje wśród nauczycieli. Bo to, że jest to tym bardziej oburzające z powodu wykorzystywania swojego autorytetu, możliwości wynikających z zajęć z dziećmi czy ogólnie pozowania na przewodników duchowych, to oczywista sprawa i z tym nie ma dyskusji.
-
No QD wykonało masę pracy w tym temacie, obstawiam, że przeciętny gracz po jednym zaliczeniu Detroit nie widział spokojnie z 30% gry (mam tu na myśli lokacje, dialogi, scenki). Ja ostatnio ukończyłem Fallout 4. Oj jest o czym pisać rozprawki. Ponad 80h i kończę, zaliczyłem fabułę (standardowo, do zrobienia pewnie w 20h), a nawet 3 różne zakończenia (kwestia save'a w odpowiednim momencie, dosłownie z godzinę przed końcówką), zwiedziłem mapę (prawie 300 odkrytych miejscówek, ale nie wszystkie sprawdziłem na wylot), porobiłem co sensowniejsze questy poboczne i sporo fedexów. Kusiła mnie platyna, bo zostało dosłownie kilka stosunkowo łatwych trofków, ale są czasochłonne i w sumie na ten moment już mi się trochę gierka przejada. Mimo wszystko bardziej zmęczony byłem po analogicznej przygodzie z Falloutem 3 (New Vegas na razie przeskoczyłem, choć początkowo miałem zamiaru grać prawilnie po kolei). Cóż, gra zasłużenie zebrała sporo hejtu (choć "główne" media oceniły ją całkiem dobrze), ale jeśli już komuś siądzie, to ma z głowy spokojnie kilkadziesiąt godzin, bo wciąga jak diabli. Jeszcze jedna misja, jeszcze jedna lokacja, a jeszcze zajrzę tutaj, pozbieram to, wybuduję to, pogadam z tym i tak czas przy konsoli leci. Dawno nie zdarzyły mi się takie maratony po 4-6h. No ale konkrety: zacznę może od wad i problemów, bo było ich sporo. Po pierwsze, technicznie to jest dramat (PS4). Bugi zdarzają się co chwilę, kilka razy zostałem zwyczajnie wywalony do dasha. Fizyka tkwi w poprzedniej generacji albo i wcześniej, blokowanie się w przeszkodach czy przejściach to standard. Występują tu też potężne błędy blokujące postęp fabularny, na dodatek trafiające się w różnych miejscach (przy odpowiednim kombinowaniu można sobie z nimi poradzić, ale taka sytuacja kilka lat po premierze i paru łatkach to jest nieporozumienie). Framerate w centrum Bostonu momentami jest skandaliczny (10-15, a czasem chyba nawet mniej fpsów utrzymujących się po kilkanaście sekund, przy zwyczajnym zwiedzaniu miejscówek, bez żadnych akcji, wybuchów itd.), poza nim też zdarzają się mocne dropy. Loadingi dłużą się niemiłosiernie i oglądamy je nawet przy wchodzeniu do małych pomieszczeń, no i oczywiście przy każdym ładowaniu save'a/po śmierci. Problem jest taki, że questy często wymagają skakania między lokacjami zamkniętymi a otwartym światem, który to ładuje się najdłużej (spokojnie 30-40 sekund). Czyli jestem w otwartym świecie, wchodzę do jakieś budki, która ładuje się 5 sekund, rozmawiam z NPCem, po czym wychodzę i znowu ładuje mi się cały świat. Jakby tak się pobawić w liczenie, to spokojnie na 1 godzinę rozgrywki z 5 minut wpatrywałem się w ekran ładowania. Jeśli czas gry jest zliczany z loadingami, to w moim przypadku daje jakieś 6h w skali całej przygody xdd. Jednym słowem porażka, a najgorsze jest to, że skutecznie zniechęcająca do eksploracji pobocznych miejscówek (co przecież jest solą serii). Jak ktoś grał w trójkę (a z tego co mi wiadomo, pozostałe "rpgi" Bethesdy to ten sam schemat), to mniej więcej będzie wiedział, czym jest Fallout 4. Duży świat ze średnio absorbującym wątkiem głównym, który szybko schodzi na drugi plan, bo bawimy się głównie w zwiedzanie, robienie zadań pobocznych, nabijanie expa itd. Mało wyraziste postaci, nagromadzenie pierdół i rzeczy, które możemy zbierać/robić (a w praktyce szybko okazują się nieprzydatne), hackowanie i włamywanie się do zamków etc. Doszło do tego craftowanie (w dużej mierze bezużyteczne i upierdliwe, upgrade'owałem jedynie bronie), nowy system zabawy Power Armorem (jak dla mnie rewelka, czuć moc, wygląd też świetny) no i głośne budowanie osad. Prawda jest taka, że w dużej mierze można to zlać i nic złego się nie stanie, ale nie ukrywam, że momentami ta zabawa w Simsy mnie wciągnęła i mimo marnego interfejsu trochę czasu na tym straciłem (ale skupiłem się dosłownie na 2-3 ważniejszych miejscówkach). Choojowo rozwiązano zbieranie zasobów. Jak wiadomo, miejsca w ekwipunku zawsze brakuje (szczególnie jak nosi się jakąś cięższą broń), a tu wypadałoby taszczyć jeszcze dodatkowe śmieci. Co więcej, dopóki nie ustalimy "linii handlowej" (wymaga to perka, oddelegowania npca i ogólnie jest zje.bane) między naszymi osadami, to zasoby odłożone w jednym miejscu są przypisane na sztywno do tej miejscówki. Niby logiczne, ale w grze, w której możemy pójść spać w trakcie dialogu i po 8 h dany NPC kończy zdanie rozpoczęte rano, raczej nie ma co udawać realizmu i powinno ułatwić się graczowi życie. Dalej: system dialogów został boleśnie wykastrowany, pewnie każdy zainteresowany już od dawna wie, jaki jest efekt końcowy (tak/nie/sarkazm/pytanie, gdzie i tak nie wiemy, co nasz bohater powie), więc nie będę się bardziej znęcał, jest po prostu słabo. Aha, voice acting męskiego bohatera wypada marnie, większość dialogów brzmi, jak niecharyzmatyczna pi.zda. Pewnie mógłbym tak rozpisywać się o poszczególnych aspektach gameplay'u i ich wadach (przeglądanie ekwipunku i, przede wszystkim, notatek, problemy z systemem dialogowym, wpadki ze sterowaniem, AI towarzyszy) na kilka takich akapitów, ale w sumie nie warto. Koniec końców, jak wspomniałem na początku, gra mocno wciąga. Lore serii działa na wyobraźnię i oglądanie tych wszystkich znanych (lub nowych) motywów, motywików zawsze cieszy. Klimat jest świetny, w czym duża zasługa ścieżki dźwiękowej (i standardowo, stacji radiowych, ale dosyć szybko playlista się zapętla). Boston, a przede wszystkim okolice, zaprojektowano z pomysłem. Miejscówki wyglądają w większości bardzo dobrze i zachęcają do zwiedzania (a że zazwyczaj jedyne, co z tego zwiedzania wynika, to więcej strzelania i, bardziej lub mnie potrzebnego, lootu, to inna sprawa). Właśnie, strzelanie: VATS trochę stracił na znaczeniu (a wprowadzone do niego zmiany oceniam pozytywnie), za to poprawiono feeling i znaczenie zwykłego naparzania w real time. Można narzekać, że to kolejny przykład casualizacji serii i sprowadzania jej do strzelanki (w czym sporo prawdy), ale jak dla mnie zwyczajnie zdaje to egzamin. Szkoda tylko, że ilość przeciwników, szczególnie na wyższych poziomach expa, jest już momentami moocno przesadzona i owocuje to tym, że zabawa robi się zwyczajnie monotonna (idealnym przykładem takiej bezmózgiej sieczki jest misja, w której mamy znaleźć courser chip, zaliczamy piętra po piętrze i napier.dalamy w synthów i zbirów, meh). Ogólnie gra w pewnym momencie już trochę nuży, bo poznało się większość mechanik i zostało tylko odhaczenie fabuły (mimo wszystko nie aż tak słabej) ewentualnie powtarzalne zadania poboczne (tragedia). Te ostatnie można by sprowadzić do dwóch rodzajów: w miarę kreatywne i mające minimalne tło "fabularne" (dosłownie kilka) i fedexy od każdej z "frakcji", do której możemy należeć, polegające na robieniu w kółko tego samego. Z naszych kompanów na wyróżnienie zasługują ze dwie, trzy postaci (na czele z Nickiem), których "jakość" zależy tak naprawdę od poziomu ich zaangażowania w fabułę. Na koniec słówko o grafice, za którą Fallout był zjechany z góry na dół już przed premierą. Cóż, może nie mam aż tak dużych wymagań, ale poza gębami ludzkich postaci byłem zwyczajnie zadowolony, a hasła o niewielkim postępie w stosunku do F3 były niesamowicie przesadzone. Ładne efekty świetlne i przejścia między porami dnia i warunkami pogodowymi (noc i deszcz w Diamond City: miodzio), dobre projekty elementów świata, wrogów i przedmiotów, czy wreszcie kolorystyka, która jest miłą odmianą od sra.czkowatej i wyglądającej cały czas tak samo trójki, w której rzygałem widokami pustkowia już po paru godzinach. Oczywiście czysto technicznie jest raczej słabo (tekstury, wspomniany już klatkaż), ale parę widoczków jest naprawdę przyjemnych. Cóż, obiektywnie patrząc gra to mocny zawód (jak ktoś czekał, dla mnie to był tytuł na dalszym miejscu listy "do odhaczenia"), ale ma w sobie coś magicznego, nie pozwalającego się oderwać. Może kwestia tego świata, w którym faktycznie czujemy wolność i możemy być zaskoczeni na niemal każdym kroku, może poprawiony gunplay sprawiający, że starcia nie są już tak drewniane, może okazyjne momenty wywołujące faktycznie pozytywne emocje (wejście BoS, moc) czy jakiś bardziej błyskotliwy dialog, może zwyczajnie wciągające expienie, ulepszanie wszystkiego, co się da i czyszczenie miejscówek i map, zaspokajające kompulsje graczy? Ogólnie mogę powiedzieć, że bawiłem się dobrze, nawet lepiej, niż grając w trójkę (choć sequel ma naprawdę duużo wspólnego z przygodą w pobojowisku D.C., a niektóre elementy gameplay'u są przeniesione wręcz 1:1). Przeglądałem temat dedykowany i po postach widać, że albo ktoś stosunkowo szybko rzucił tytuł w kąt jako bubel i bezczeszczenie marki, albo łyknął bakcyla i bawił się, na dobre i na złe, wiele godzin. Na pewno na kompie przygoda byłaby dużo bardziej komfortowa i jeśli ktoś zamierza sprawdzić F4 i ma taką możliwość, to nie ma tutaj nawet się co zastanawiać nad platformą. Jak dla mnie zarówno branżowe pochwały i oceny typu 9/10, jak i robienie z gry całkowitego crapa, są przesadzone i warto Fallouta 4 sprawdzić.
-
Pojedynczy czy nie, no ale jednak istnieje i w kontekście tego tematu nie ma znaczenia, że to demo, że nie było w pudełku etc. Skoro ktoś mi z pełnym przekonaniem mówi, że każda zakupiona (no dobra, tu możemy się czepiać słówek, bo demo było darmowe) gra jest po wsze czasy dostępna do ponownego ściągnięcia, no to rzucam przykładem. Bo jakieś wymyślne sposoby wymagające 10 minutowego tutoriala z YT to średni argument przeciw. Koniec końców, mimo, że obecnie taka sytuacja jest bardzo mało prawdopodobna, to uważam, że pewności nigdy do końca mieć nie można.
-
Oczywiście, że nie będzie turówki, i jak dla mnie to bardzo dobrze. A same w sobie materie wcale skomplikowane nie były, kwestia zrobienia ładnego, w dzisiejszym stylu tutoriala i wygodnej zabawy ekwipunkiem. Ja remake w obecnie zapowiadającej się postaci chętnie sprawdzę. Może kwestia wszechobecnej szajby a punkcie 3D i lekka "pogarda" płaskimi gierkami?