Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Resident Evil 2 Remake
Podobało mi się, ale bez opadu szczęki. Poczucie limitowanego czasu skutecznie psuje zabawę, w końcu to nie jest gierka, którą (przynajmniej przy pierwszym, normalnym zaliczeniu) przebiega się na pałę. No ale niedosyt jest, więc poniekąd zamierzony efekt osiągnięty Zmiany w budowie leveli są mocne, ogólnie remake jest naprawdę gruntowny i nie ma mowy o uczuciu grania w to samo w lepszej oprawie (no ale to pewnie śledzący każdy materiał już od dawna wiedzą). Ja, mimo niedawnego zaliczenia RE2, czułem się jakbym grał w całkiem świeży tytuł. Wygląda rzeczywiście dużo biedniej, niż się spodziewałem (aliasing!), ale gra się bardzo przyjemnie, strzelanie jest mięsiste. Nie do końca przekonuje mnie patent z "barykadowaniem", nie pasuje mi też, że badając dany element nie dostajemy żadnego słowa komentarza Leona, tylko zbliżenie kamery, ale to drobnostka. Poza tym: zdecydowanie cięższy (choć nie ma tu mowy o żadnym strachu) klimacik, z dużym potencjałem w dalszych etapach, no i rozbudowanie dosyć prostego i niezbyt obfitego w dialogi oryginalnego scenariusza też wypada pozytywnie. Daję plusa i sprawdzę kiedyś pełniaka, ale nie napalam się i nie biorę na premierę.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Miałem napisać, że przecież nawet dziś można sobie odpalić na PC, ale luknąłem na neta i oficjalnie zarówno DS jak i ME mają lock na 30 fpsach lol. Na dodatek ME chyba oficjalnie nie obsługują pada. Swoją drogą, port ME1 na PC był koszmarny, crash do pulpitu miałem jakoś co godzinę gry. Gierka świetna, ale odliczałem już tylko do odpalenia po ludzku dwójki. Która to natomiast była bardzo dobrze zoptymalizowana. Z tymi DLC natomiast to strasznie się nastawili na trzepanie z nich hajsu (szok), bo nawet edycje GOTY dwójki i trójki się nie ukazały.
-
Detroit: Become Human
Sobies: U mnie przebieg końcówki wyglądał z grubsza tak: Także wyszło słabo xD. Moje wybory nie poprowadziły bohaterów w kierunku, w jakim bym chciał, rozminęły się z "kluczem", jakiego oczekiwali twórcy (a że gry QD znam od lat, to mniej więcej domyślałem się, kiedy dane zachowanie jest odpowiednie, ale takie granie byłoby, że tak powiem, nieszczere). Trochę jak z testami psychologicznymi: czytając pytania łatwo się domyślić, co zaznaczać, żeby wynik był "dobry", co niekoniecznie musi oznaczać zgodne z własnymi przekonaniami odpowiedzi.
-
Cinema news
The Visit i Split były jego mocnym odbiciem się, więc nie było powodu, żeby zakładać najgorsze. Ja tam na MC/RT mam wyje.bane, tym bardziej, że przy poprzednich jego filmach też pierwsze recenzje były chłodne, poczekam na reckę/opinie na KMF i w miarę możliwości i tak idę do kina.
-
Pytania różne i różniste
Byłem w podobnej sytuacji, z jrpg praktycznie nie miałem styczności, a parę miechów temu sięgnąłem po FF VII i weszła jak złoto, także bez obaw. Poziom trudności w głównej fabule nie jest wygórowany, system walki dosyć intuicyjny, a grindu prawie nie ma. Całość zajęła mi z 30 h, więc taki dzisiejszy standard gier "przygodowych-rpg". W miarę możliwości bierz wersję na PS3 (czyli w sumie z PSXa) albo PS4 (parę poprawek), ta na Steamie jest marna i na dodatek ma grubego buga.
-
Co teraz męczysz na PSX`ie
kanabis: Alone in the Dark czwórka jak mniemam ? Podobno niezły i bardzo w stylu RE. Ja właśnie Dino Crisisy mam na liście do ogrania, jedynka w czasach PSXa jakoś mnie nie przekonywała, za to w dwójeczkę grałem tylko chwilę i bardzo mi siadło to arcade'owe podejście. Dobrze, że to tytułu na parę godzin, bo łatwo wcisnąć gdzieś między aktualne gierki. Co do archaizmów, to wiadomo, nie oczekuję cudów od starych gier ale w przypadku serii RE te save'y, skrzynie itd. to zawsze były fanaberie devów (i miały oczywiście swój cel: zwiększenie napięcia, utrudnienie itd.). Takie Tomb Ridery bodajże od dwójki miały save w dowolnym momencie, MGS-codec i save w dowolnym pomieszczeniu etc. No ale nie ma co narzekać, gra na 5h, to jakoś musieli wydłużyć zabawę. Generalnie co by nie mówić o sterowaniu, kamerze, celowaniu z miejsca, to jednak dla mnie stara trylogia na zawsze w sercu. A loadingi z GTA2 pamiętam aż za dobrze, szczególnie, że moja "wersja" sprawiała lekkie problemy z odczytem xd. Niestety, w 99 nie znałem triku ze stawianiem konsoli na boku. grzybiarz: no faktem jest, że jak gierka nie ma jakiejś wartości sentymentalnej, to ciężko teraz całkiem na świeżo wsiąknąć, choć w przypadku FFVII mi się udało w zasadzie bezboleśnie, także próbować nie zaszkodzi. Ja nigdy na poważnie nie traktowałem backloga z PSXa, ot było, minęło, ale gdzieś tam kiedyś jak mnie weźmie, to może zaliczę jeszcze Fear Effecty czy Soul Reavera. Swoją drogą, w erze PSXa gry na SNESa (nie mówiąc o NESie) to mi się wydawał gruby oldschool, a niektóre z nich miały ledwo 5-6 lat (taki Chrono Trigger chociażby, premiera w 95', konwersja na szaraka w 01').
-
Co teraz męczysz na PSX`ie
Wręcz przeciwnie, mam naje.bane broni, ammo i czego się tam jeszcze da, mam nawyk chomikowania, ale jak dochodziło do starcia z Nemesisem, to na nic mi się to zdało, skoro nie zdążyłem ich wykorzystać xd. Archaizmy jednak dają popalić, bo o ile sterowanie, celowanie itd. sprawdza się przy standardowej, ślamazarnej rozrywce, tak dynamiczne walki z bossami to inna bajka. A najbardziej mnie wku.rwiały akcje, w których mnie złapał, rzucił, i zanim zdążyłem wstać, to złapał znowu. No i sytuacja, w której po zgonie muszę oglądać intro, ładować save'a, przebiec kilka ekranów (i to przy założeniu, że zapisałem stan od razu przed walką), przeskipować parę filmików, a potem obejrzeć nieskipowalną scenkę, żeby w końcu powtórzyć walkę, to też dramat i w takich momentach cieszę się, że w niektórych aspektach branża się zrobiła "casualowa".
-
Co teraz męczysz na PSX`ie
Niedawno zaliczyłem RE2 (dwa scenariusze), teraz pykam w RE3 i coś trudniejszy niż kiedyś się wydaje lol.
-
Konsolowa Tęcza
Nie no nie ma opcji na zmianę tej sytuacji, chyba, że na gorsze, choć dla mnie instalka to akurat żaden problem, gorzej z patchami. O ile nie zostałoby to jakoś odgórnie narzucone przez producentów konsol (a nie będzie), to kwestia ta leży całkowicie po stronie devów. Jeden wyda gierkę wymagającą day one patcha 15 GB, drugi "zadowoli się" 500 MB łatką. O ile da się grać offline bez aktualizacji i plik się ściąga w tle: jestem w stanie z tym żyć.
-
własnie ukonczyłem...
Jak jesteś w stanie po filmikach z gameplay'u (abstrahując od tego, że oglądanie ich to dla mnie psucie sobie zabawy) ocenić, czy gra Ci podpasuje jako całość to propsy. Obecnie standardem jest to 20-30 h dla gierek AAA, więc nie wyobrażam sobie, żeby taki krótki i wyrywkowy materiał miał wpłynąć na moją decyzję o zakupie gry. Dlatego słowo pisane (albo i mówione) autorem którego jest osoba, która grę skończyła, zawsze będzie dla mnie najważniejszym argumentem. A czy napisze to zgred z PE, czy ogarnięty użytkownik na forum, to już inna kwestia. Ja ostatnio zaliczyłem : Spyro : Reignited Trilogy Z krótkimi odskokami na inne gierki, trylogię zaliczyłem i wymaksowałem (banalne platyny, wpadają praktycznie przy zwykłym wbiciu 100 % licznika postępu) jedna po drugiej. Bałem się, że zabawa w takim systemie mi się szybko przeje, ale było ok, zapewne z racji tego, że przygody smoka są króciutkie. Czas gry: jedynka ok 6h, dwójka ok 7, trójka ok 9. Wrażenia: wyśmienite. Rzekłbym, że to remake idealny. Tzw. feeling jest niemal taki sam, jak w oryginalnych częściach na szaraka, sterowanie również (z oczywistymi poprawkami, jak regulacja kamery gałką). No czułem się jak w domu. Oczywiście doszło do lekkiego przemodelowania, teraz mamy lepszą responsywność, wyszło to tylko i wyłącznie na dobre. Nie grałem w remake Crasha, w przypadku którego był głośny wątek "zepsutego" skoku, ale tutaj wszystko pykło idealnie. Szacun dla twórców, bo widać, że doskonale czuli klimat i przeczesali całą trylogię. Grafika jest bajeczna, dosłownie. Animacja, ilość szczegółów, oświetlenie i efekty: miodzio. Szkoda, że animacja lubi chrupnąć (a 30fpsów, choć wierne oryginałom, to trochę mało). No i loadingi, które są dosłownie dwa razy dłuższe, niż kiedyś. Mimo wszystko, da się przeżyć. W przypadku muzyki wybrano najlepsze możliwe rozwiązanie: do wyboru w menu pauzy mamy ścieżkę oryginalną i odświeżoną (która sama w sobie jest wierna starym kompozycjom, ale wprowadza właśnie element świeżości, koniec końców, więcej "charakteru" mają stare melodie). Remake oferuje nam też polski dubbing, co obiektywnie jest plusem, szczególnie dla dzieciaków, ale dla mnie to sprawa obojętna i nawet go nie sprawdzałem. Sama gra to dla doświadczonego i starszego gracza raczej lajtowe eksplorowanie poziomów, szukanie znajdziek, a w 2 i 3 części również zabawa z (niekiedy irytującymi, ale już nie tak trudnymi, jak ~20 lat temu) minigierkami. Nie ma tu raczej większego wyzwania. Sam do Spyro, szczególnie do drugiej i trzeciej części, mam wielki sentyment, , więc tutaj wartością samą w sobie było odświeżenie sobie wspomnień. Z drugiej strony, w jedynkę grałem praktycznie na świeżo, bo zaliczyłem ją lata temu raz i to po łebkach, więc praktycznie nic nie pamiętałem, a frajda i tak była spora. Po latach doceniam klimat tej części i taką, powiedzmy, największą spójność gameplay'ową. Także myślę, że jak ktoś ma smaka na klasyczną platformówkę na poziomie, to nawet nie znając serii z czasów PSXa, powinien ten komplet sprawdzić.
-
co cię cieszy, a co złości?
Prawie całą serię poza wynalazkami na 5/10 z PS3 znam na wylot i jak dla mnie pierwszy Ratchet > trójka> dwójka. No i stara trylogia>części z PS3. Oczywiście rolę w tym odgrywa też sentyment, w końcu pierwszy R&C był moją drugą po Vice City gierką na PS2, wymaksowaną i ograną kilka razy, ale pewne obiektywne kwestie też przeważają szalę na jej korzyść. W jedynce najmocniej czuć jeszcze platformówkowy rodowód serii. Jako fan Spyro czułem się kontent: różne ścieżki zwiedzania leveli, zadania poboczne, lajtowy, bajkowy klimacik wielu poziomów: bomba. Później szło to w coraz bardziej liniową strzelankę. Na PS3 rozmył się trochę klimat, również ze względu na lekkie zmiany w designie. Gameplay'owo też nie rozwinięto za wiele. Tak jak mówisz, tylko RYNO wymagał grindu, i to naprawdę mocnego grindu. Jako dzieciak nie bardzo radziłem sobie z Drekiem, więc musiałem ciułać śrubki na tą broń (pamiętam to żmudne odpalanie w kółko fragmentu, gdzie powiększony Clank rozwalał wrogów na "arenie").
-
Noworoczne postanowienia kĄsolowe
Na ten rok: dokończyć backlog z obecnej generacji (bardzo realistyczne, bo zostało mi może z 10 gierek, tyle, że kilka z nich to kolosy na 50+ h), przeplatając to ze sprawdzaniem świeżych hitów (a tych w moim guście nie widzę w tym roku aż tak wielu, więc zadanie ułatwione) i generalnie utrzymać tempo zaliczania z poprzedniego roku. Poza tym dokupić wreszcie Dual Shocka 2 do PS2 i odświeżyć sobie parę klasyków, na które mam od jakiegoś czasu smaka, tudzież sprawdzić niewielkie już (może w końcu Silent Hill 2 ?) zaległości z tej platformy. Z takich mniej realistycznych i palących spraw, to może skuszę się na zakup jakiegoś większego CRTka, bo mój ~20 letni 14 calowiec ma już pewne wady wyświetlacza.
-
własnie ukonczyłem...
Wszystkie Ratchety na PS3 są teraz na promocji na PSN, więc jak zamierzasz kontynuować zaliczanie serii, to polecam się obkupić, bo słynny Nexus pierwszy raz od dawna spadł do ludzkiej ceny (z 60 na 17,70 zł). Dla mnie CiT>ToD, ale ogólnie nowa seria mnie trochę zawiodła i nie ma podjazdu do pierwszej trylogii.
-
Spider-Man
Od siebie dodam, że 3/4 gry zaliczyłem z może jednym, dwoma update'ami do gadżetów. Gierka świetna, ale z tymi zabawkami to jakoś tak średnio im wyszło, prawie nie używałem.
-
Hype na grę, którą kupiliście, ale szybko przestaliście grać...
Patrzę na listę zaliczonych gierek i w sumie nie ma chyba tytułu, który by mnie na tyle zniechęcił, że walnąłem w kąt, a nawet jeśli, to zdecydowanie nie byłem nahajpowany. Raczej mimo początkowego zniechęcenia brnę dalej i zaliczam przynajmniej główną fabułę (tak np. było z MGSV, tyle, że tam przeplatały się momenty w których miałem dość, z fragmentami, gdzie zajawka na nowo się budziła i tak do końca gry, no ale powiedzmy, że kryzys przyszedł w okolicach 20-30 godzin i postanowiłem do końca jechać tylko fabułę, względnie jakieś najpotrzebniejsze side opsy). No Wiedźmina jedynkę niedawno wyje.bałem z dysku po może 20 minutach gry, wiem, że nawet nie liznąłem tego, co jest jej największą zaletą, i wiem też, że jakbym się przemógł, to istnieje duża szansa, że wciągnąłbym się na całego (bo nieraz już tak miałem), no ale nie tym razem, uznałem, że zwyczajnie mi się nie chce. System walki to jakieś nieporozumienie, na myśl, że miałbym tak się bawić następne kilkanaście godzin mnie wzdrygnęło. Mogę tu na upartego wrzucić też Tlou. Zaliczyłem z przyjemnością fabułę, ale na więcej nie miałem ochoty. DLC nie odpaliłem przez następne 3 lata, w online nie zagrałem nawet raz. Od tego czasu ani razu nie wróciłem do tytułu i w ogóle mnie nie ciągnie.
-
Spyro Reignited Trilogy
Zacząłem zabawę od mojej ulubionej, drugiej części i wrażenia są świetne. Feeling i sterowanie są idealne, z jednej strony czuję się jak w domu, bo wszystko jest zrobione w duchu oryginału, a z drugiej odpowiednio zostało to odpicowane (trochę dokładniejsze i bardziej responsywne wydają się ruchy, szczególnie skręcanie w biegu). Wizualnie bajka, muzyka fajnie, bez przesadnych eksperymentów, zremiksowana (no i zawsze plus za opcję włączenia drugiej ścieżki), no jest super. Co prawda wszystko idzie jak po maśle i poza wartością nostalgiczną Spyro nie ma za wiele do zaoferowania starszemu graczowi, no ale mi to wystarczy.
-
Urazy, kontuzje, eliminacja ze sportów..
Robisz coś na nogi poza przysiadami? Bo może przyczyna tkwi w innych ćwiczeniach, np. prostowanie na maszynie ? Jeśli chodzi o same przysiady, to poza wspomnianymi już w temacie kwestiami, dodam od siebie, że trzeba uważać na "przeprost" w kolanach (wybijasz się z dołu i z impetem prostujesz na maksa). Poza tym sam zauważyłem, że odkładając ciężar można źle postawić nogę i przesadnie ją obciążyć. Choć to raczej nie są przypadłości przy 60kg. Dla mnie bomba, jakiś czas temu odrzuciłem zwykły MC i robię tylko na prostych, w dzień nóg. Może moja technika klasycznego martwego miała jakieś niedociągnięcia, ale na prostych zdecydowanie mniej odczuwam nieprzyjemne "skutki uboczne".
-
Gry na PSN
A jak dla mnie mało ciekawych pozycji. Nadrobię wreszcie Ratcheta Nexus na PS3 i chyba tyle. Część gierek droższych, niż na poprzednich promocjach (wiem, nie ma tu żadnej zasady, ale still). Dwupak REmake'ów też w sensownej cenie, ale znowu, nihil novi, bo co pół roku za tyle widzę.
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Ale Minecraft, Fortnite, mikropłatności itd. to tylko wycinek obecnej branży a równie dobrze zarówno 30, jak i 10 latek może napierdzielać w Mario Odyssey i jakoś ciężko mi uwierzyć, że nie było podobnie w ~1985. Ja nie przeczę, że mając +15 lat w latach 80 można było mieć inne spojrzenie na branżę, bo, nie oszukujmy się, raczej nie znamy za wielu tak wiekowych graczy. Problem jest z fragmentami, które są zwyczajnie bez sensu i brzmią, jakby nie był do końca w temacie. Pisać, że Nintendo nie potrzebowało 3D w kontekście GB, gdzie konsole przenośne weszły w jako taki trójwymiar w okolicach premiery NGage (a tak naprawdę dopiero przy okazji PSP i DS) jest oderwaniem od rzeczywistości. Jeszcze rzuca jako przykład jakąś egzotykę, którą 99% graczy musi googlować, żeby w ogóle wiedzieć, o co kaman. Typowo pecetowa arogancja. Oczywiście, GB był zacofany technologicznie w stosunku do niektórych konkurencyjnych sprzętów, ale, po pierwsze, zyskała na tym żywotność baterii, po drugie cena. A z jego wypowiedzi wygląda to tak, jakby N wygrywało, bo stawiało na "gierki dla dzieci".
-
Resident Evil 2 Remake
Przez szum wokół remake'u skusiłem się na powtórkę klasyka z PSXa i wciągnęło mnie mocno, choć niektóre archaizmy są strasznie upierdliwe (miejsce w ekwipunku, skrzynia) i skutkują lataniem po 10 razy po tych samych lokacjach (chyba, że ktoś gra na pamięć i robi to sprawniej, ja ostatnio grałem z 10 lat temu, więc jadę prawie na świeżo). Nawet nie chodzi o samo ograniczenie, tylko o absurdy typu shotgun zajmuje tyle samo miejsca, co klucz. Mocno brakuje też znanego z RE3 szybkiego obrotu, bo to powolne przekręcanie się to nieporozumienie w trochę szybszych akcjach (których tu w sumie niewiele). 4h na Leona A i pewnie tyle samo na Claire B ( bardziej upierdliwy mi się wydaje, pewnie z racji tego, że powiększenie miejsca w "plecaku" wykorzystałem za pierwszym przejściem). Dobrze, że w nowej edycji ograniczają ilość tych scenariuszy do podstawowych dwóch perspektyw jednej historii. Generalnie wkręca się zajawka na serię, zaliczę pewnie jeszcze trójkę i zaczaję się na jakimś promo na Origins, po czym jestem gotowy na remake dwójeczki. Ale kampania marketingowa to w ogóle mi się nie podoba, chyba całą grę już pokazali, zero niespodzianek. Sam sprawdziłem dosłownie kilka minut materiałów i zdecydowanie nie podobał mi się fragment, jak Ada wyciąga jakiś gadżecik, żeby "odkryć" przełącznik do wentylatora (który po prostu wisi na ścianie obok xd). Oby nie za dużo takich zgodnych z obecnymi trendami patentów.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Kiedyś trafiłem na ten materiał i trochę zahacza o to, o czym wspominasz, ogólnie warto sprawdzić, a nie jest długi:
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Venom Film zły, ale ma swoje momenty. Jakbym miał to jakoś ogólnie określić, to całość jest takim trochę powrotem do starych, "dobrych" lat kina komiksowego circa 2003 (typu Daredevil i inne sztosy). Do pojawienia się tytułowego brzydala stężenie głupoty i klisz (zły do szpiku kości biznesmen, potworne eksperymenty, obrażona narzeczona i próba wkupienia się w jej łaski przez naszego bohatera itd.) jest wręcz bolesne, no ale jak w końcu dostajemy go w swojej "prawdziwej" formie, to robi się wesoło. Hardy i jego relacja z symbiontem to największe plusy i nawet można się zaśmiać momentami. Sceny akcji w większości wywołują ziewanie (poza tym w ich trakcie na ekranie panuje bajzel), o postaciach drugoplanowych (czy żałosnym głównym złym) nie warto nawet pisać. Dobrze, że film jest stosunkowo krótki. W sumie z dwóch najgłośniejszych niewypałów sezonu mimo wszystko Venoma stawiam wyżej, niż Predatora.
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Otóż nie, ostatni numer jaki miałem w rękach to z MGSV na okładce xd. No a to, że z tą śmieszną specyfikacją sprzętu robili prawdziwe cuda, to nie ulega wątpliwości. Zamknięta architektura konsol zawsze wymagała od devów gimnastyki. Zresztą temat jest szeroki, bo PSX jaki by nie był, to pod kątem artystycznym wiele gier robiło ogromne wrażenie bez względu na czysto techniczne niedomaganie. Mnie w tamtych czasach na szaraku najbardziej bolał brak jakiegokolwiek filtrowania tekstur (oczywiście wtedy bym tak tego ładnie nie nazwał). Dlatego też całkiem dobrze postarzały się gierki z dużą ilością gourauda (Crashe chociażby).
-
W co byś sobie zagrał/zagrała?
Dwójka i tak zdecydowanie lepiej działała, niż jedynka, ale fakt, loading był okrutny (a jeszcze jak się miało słabej jakości płytkę, to w ogóle dramat). Nie mówiąc o tym, że grało się jako dzieciak i nie wiedziało nawet, jak robić save (Jesus Saves xd). A z jedynki wykastrowali np. kolejkę naziemną. No niestety PSX w okolicach 1998-1999 został już bardzo mocno w tyle za ówczesnymi, nawet dosyć budżetowymi PC, nie ma porównania do dzisiejszej sytuacji, gdzie owszem, na wypasionym sprzęcie odpalisz grę w 8k 120hz z kilkoma dodatkowymi efektami, ale z w sumie grasz w to samo, a konsola jest 5 razy tańsza (choć jakby się zastanowić, jak PSX latał po 600 zł, to za kompa też trzeba było te 2,5k dać).
-
własnie ukonczyłem...
Detroit : Become Human Krótko: najlepsza gra QD (nie grałem tylko w Omikrona). Nie ma tu rewolucji, szczególnie w temacie "gameplay'u" (chodzenie, oglądanie przedmiotów, QTE, pocieranie touchpada w celu umycia talerza itd.), ale całość po prostu działa. Scenariusz, choć generalnie nie prezentuje nic odkrywczego i niesamowicie ambitnego (ot klasyczne Cage'owskie, niezbyt subtelnie podane zagadnienia społeczne i moralne, emocje i wybory), jest interesujący i ciężko się przyczepić do jakichś konkretnych elementów. Ekipę naszych bohaterów można nawet polubić (choć to oczywiście sprawa względna, zależna w dużym stopniu od nas samych), choć trochę zawiódł mnie Markus (jak na przywódcę to mało charyzmatyczny, co jest w pewnym stopniu zasługą głosu i intonacji kwestii aktora, który się w niego wcielał. Najciekawszy jest wątek Connora, zarówno ze względów "filozoficznych", klimatycznych (morderstwa, troszkę HR się kłania), jak i rozgrywkowych (odnajdywanie dowodów, odtwarzanie wydarzeń, wszystko oczywiście typowo samograjowe, ale satysfakcjonujące). Największy szacun za ogrom ścieżek wyboru, zarówno tych oddziałujących na fabułę w stopniu kosmetycznym, jak i całkowicie zmieniających jej bieg. Rzut oka na wykres po każdym rozdziale, pokazujący, jaki procent wszystkich możliwych wyborów sprawdziliśmy, i już mamy wyobrażenie, jak dużo pracy włożono w stworzenie treści, których dany gracz (przynajmniej przy pierwszym zaliczeniu gry) nawet nie zobaczy. Ogromna ilość linijek dialogów, nagranych kwestii, sesji mo-cap, no rozmach mieli potężny. Sam nadal widuję w jakichś trailerach czy wideo recenzjach sytuacje i lokacje zupełnie mi obce (polecam też making of). W rezultacie, będzie to chyba pierwszy tytuł QD, który zaliczę ponownie (trochę mierzi mnie myśl o powtarzaniu niektórych obowiązkowych, żmudnych czynności, ale po odpowiedniej przerwie nie powinno to mocno przeszkadzać). Ma to też swoje złe strony, bo niepewność, czym zaowocuje mój wybór ma oczywiście swój urok i w zasadzie w tym tkwi cała zabawa, ale nieraz jest tak, że chcemy dobrze, a wyszło "jak zawsze", nie do końca z naszej winy (słabo nakreślone tło czy kontekst wydarzeń). Ba, kilka razy powtarzałem dany chapter (a końcówkę to już w ogóle koncertowo spier.doliłem xd). Koniec końców, nie poszło zbytnio po mojej myśli, ale swoistym "pocieszeniem" jest fakt, że wg statystyk, niektóre decyzje takie jak moja podjęło 0-3 % graczy xd. Technicznie: bomba. Grałem na PS4 Slim (jak zawsze cichutko pracującej) i w niektórych momentach (bardziej kameralne sceny, przerywniki ze zbliżeniami na bohaterów) gra zahacza o nową generację. Twarze (szczególnie mokre od deszczu) wyglądają niesamowicie, mimika też robi robotę (może to jeszcze nie poziom L.A. Noire, ale jest blisko). W trakcie zwykłej rozgrywki całokształt nie wywołuje może opadu szczęki (fragmenty w otwartych przestrzeniach, z wieloma NPCami nie wykraczają poza dzisiejszą czołówkę), ale przywiązanie do detali i efekty robią ogromne wrażenie). Zwróciła moją uwagę jedna wyraźna wpadka w zakończeniu, w którym Do tego bardzo dobra muzyka (trzech kompozytorów dla trzech bohaterów) i mamy poziom "filmowy". Ogólnie bawiłem bardzo dobrze, dawkując sobie całość po 2-3h dziennie (łącznie ok. 18h), no ale do mnie po prostu dzieła Cage'a trafiają, mimo swoich wad, i łykam każdy następny tytuł od jego ekipy. Kto ich nigdy nie trawił, raczej i teraz nie będzie zadowolony. Patrząc na w miarę obiektywne czynniki, poziom jest zdecydowanie lepszy, niż chociażby w przypadku Beyond, także milan, sprawdzaj śmiało. Każdemu zresztą polecam, bo taka odmiana od następnego z kolei open-worlda z elementami RPG na 45h jest wręcz wskazana. No i nie zahaczając tu o klimaty CW, to zwyczajnie cieszę się, że Sony wspiera takie produkcje, bo chociaż okazało się, że Detroit sprzedało się całkiem nieźle, to jednak nie była to raczej aż tak opłacalna inwestycja.