-
Postów
4 239 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
W BB nie grałem, ale problem dotyczy większej liczby gier i muszę w 100% zgodzić się z chmurą. Przychodzi mi do głowy na szybko nowy GoW (całe szczęście w małym stopniu). No wkur.wia mnie sztuczne wydłużanie gry po wtopie, skoro ten fragment nie jest wyzwaniem sam w sobie. Oczywiście, że można doszukiwać się wyższego celu w "karaniu" gracza traceniem czasu, ale każdy sobie musi odpowiedzieć na pytanie, czy po to gra w gry. No i wspomniana też adrenalina, flow, które się traci.
-
Verbatim czy jajko - co było pierwsze...
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Shiva temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
Dokładnie 10 lat temu, wątek "Inteligentna krytyka pod adresem Zg(RED.)ów" w dziale Zgredzi, druga strona, polecam. Nie śledziłem akcji wtedy (a w każdym razie nie pamiętam), ale na dzień dzisiejszy jakieś tam posty dotyczące tematu domniemanych plagiatów wiszą, a stare konto Shivy jest aktywne. -
Verbatim czy jajko - co było pierwsze...
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Shiva temat w Opinie, komentarze - forum, magazyn
W nawiązaniu do jednego z wątków rzuconego przez Shivę: tak się składa, że z okazji 250 numeru wzięło mnie na przeglądnięcie wcześniejszych artykułów "rocznicowych" (zaczynając od książeczki w nr. 50) i akurat o piratach branych do recek wspominano już spokojnie ze dwa razy przy jubileuszach, więc szczerze mówiąc nie jest to żadna niesamowita tajemnica. Oceniać to każdy może po swojemu, mnie to na ten przykład zwisa, bo raz, że rozumiem realia czysto ekonomiczne (w starych PE recenzje szły po 20-30 miesięcznie, obstawiam, że niewiele gierek było "zapewnionych" przez wydawcę), dwa, kwestia dystrybucji, a raczej jej braku, niektórych tytułów, w Europie/przesunięć premier. Oczywiście wraz z rozwojem PE takie rzeczy powinny być (i zakładam, że w okolicach generacji PS2 już były) ogarnięte na legalu. -
Ja za braku laku uruchomiłem parę dni temu zaległy Left Behind (podstawkę zaliczyłem 3 lata temu), pograłem z godzinę i nie siadło mi zupełnie, nie mam ochoty na ciąg dalszy. Wiem, że to za krótko na ponowne wkręcenie się w klimat (co innego, jakbym odpalił od razu po TloU), ale wciąż. Gameplay, cinematic experience (w sumie mało co faktycznie grałem przez ten czas), no nie pykło, ale pewnie jakoś przemęczę. Swoją drogą, wspomniany na poprzedniej stronie framerate na PS3 faktycznie kuleje, no ale co by nie mówić, gra prezentuje się nadal godnie.
-
A propos zmiany poziomu trudności, pękłem w walce z pewną królową xd. Siadło na normalu, zwyczajnie miałem dość tracenia czasu, bo walka trochę trwała i kolejne zgony w sytuacji, gdzie jej został już jeden-dwa paski życia doprowadzały mnie już na skraj wytrzymałości. Co ciekawe, nie odczułem aż tak bardzo różnicy, nadal potrzebne było kilkanaście prób. Tak czy siak, platyna wskoczyła, i tu muszę zaznaczyć, że to chyba pierwsza gierka, gdzie nie musiałem robić żadnych obs.ranych czynności wbrew sobie, żeby trofea wpadały, wręcz naturalnie pojawiały się z zaliczaniem całości (no dobra, kruki były upierdliwe, ale mimo choojowej mapy i tak nie musiałem sięgać do poradników, żeby je skompletować). Ostatnio trochę ponarzekałem, ale mimo wszystko jako całokształt nowy GoW na dużym propsie, pierwsza liga dużych produkcji, ma w sobie tę magię, przyciąganie, nie pozwalające się oderwać, no i trudno nie docenić ogólnego kunsztu. Ba, nawet soundtrack coraz bardziej mi pasuje.
-
Jestem po tru endingu , chwili zabawy w labiryncie i pierwszym komplecie prób w M i pierwszy raz wyłączyłem konsolę z uczuciem, że już mi się nie chce. Najgorsze jest to, że jak ją włączę to będę w tym samym miejscu i zanim dotrę do innych atrakcji, np. w Midgardzie, muszę przedzierać się przez te wszystkie bramy, ukryte loadingi, zmiany światów, bleh. Temat już ucichł, ale mimo to dorzucam trochę gorzkich żalów ode mnie, choć pewnie powtarzam się po innych w tym momencie: -szybka podróż "szybka" tylko z nazwy, czemu tak późno pojawia się opcja jej pełnego zastosowania ? Rozstaw "bramek" też dyskusyjny -granie na wyższych poziomach trudności wiąże się z częstą śmiercią, mile widziana byłaby natychmiastowość powtórki, a nie przedłużająca się animacja śmierci (szczególnie, jak macie ressurection stone i go nie zamierzacie użyć) i cofanie do checkpointu w dziwnym miejscu, wymagającym np. ponownej wspinaczki (z drugiej strony, na jednej wysepce miałem checkpoint dosłownie w momencie rozpoczęcia walki, z sekundą na uniknięcie ataku) -mapa jest nieużyteczna -podnoszenie "życia", niepotrzebne utrudnienie, przy cięższych bataliach kończące się zazwyczaj odwrotnym efektem -predefiniowane akcje typu atak runiczny, gdzie tracimy prawdziwą kontrolę nad Kratosem, jednocześnie będąc narażonym na wpier.dol. W praktyce większość run jak dla mnie jest bezużytecznych, obarczone za dużym ryzykiem (nie wspominając, że w trakcie ich użycia wróg sobie na luzie może zmienić pozycję). Wolałbym klasyczną "magię" jak w starych częściach -ogólnie mówiąc system runów/talizmanów/zaklęć. Za dużo, zbyt nieczytelnie, większość mało przydatna, zaorać to. Przegrzebywanie się przez listę 40 pierdółek, żeby użyć takiej, która zwiększa mi siłę o niesamowite 4 pkt (jednocześnie obniżając coś innego o 15 xd). Na dodatek każdy możemy upgrade'ować, co przy ich ilości jest wręcz absurdalne -podobna sytuacja z rozbuchanym systemem zbroi i rozbudowy oręża. O ile levelowanie jest ok (choć efekt w postaci nowych ciosów średnio zadowalający), tak kombinowanie z rynsztunkiem daje zazwyczaj marne korzyści. Jakoś od połowy fabuły popylam w tym samym sprzęcie, bo alternatywa po prostu powoduje spadek statów. -mocny cios (trzymanie R2): obarczony tak dużym ryzykiem, że wręcz nieprzydatny, Kratos zbiera się do niego jak paralityk, w ogóle obśmiane, klasyczne "kwadrat, kwadrat, trójkąt" występuje i tutaj, i nadal jest bodaj najefektywniejszą z prostych kombinacji. Im wyższy poziom, tym mniej opłaca się bawić. -ogólnie za dużo wszystkiego. Skrzynie otwierane na "kod", skrzynie wymagające zabawy z ogniem Helheim (najbardziej upierdliwy typ "zagadek"), skrzynie schowane za krzakami, za zasłoną z toksyn, a w każdej gó.wno warta pierdoła lub kasa (mam kilkaset tysięcy na koniec gry). Szukanie znajdziek, szukanie skarbów z mapy, szukanie kruków, zaliczanie "zadań" bojowych, pobocznych, areny, labiryntu, V, w końcu fabuły. Wiem wiem, nie muszę większości z tego robić. -poziom trudności jakiś taki nierówny (hard). Początek trudny, to już wiadomo, później przez większość zadań i fabuły lecimy już na umiarkowanym luzie, no ale raz na jakiś czas pojawia się walka, która może zająć spokojnie ze 2h (V, wiadomo). Kilka szybkich, nieblokowalnych (najlepiej one hit kill) ciosów przeciwnika, z drugiej strony zayebiście powoli spadający pasek jego życia i voila, przepis na "trudną" walkę gotowy. I ja teraz mam się głowić, jaki by tu dobrać zestaw sprzętu, żeby mieć 5% większe szanse z tym konkretnie wrogiem.
-
Zabrzmiało noobowsko, ale w ferworze walki akcje typu szybki rzut toporem, przywołanie, atak runiczny, blok, wszystko w zakresie 2-3 sekund sprawiają, że można się walnąć. Kurde nie zwróciłem na to uwagi, a na pewno na początku obczajałem opcje. Dzięki za info, pobawię się w ten sposób.
-
God of War Najpierw byłem, jak chyba większość, sceptyczny, potem uległem chwilowemu hype'owi przez oceny, recki i posty na forum, a zanim gierkę kupiłem i do mnie dotarła, podjarka opadła, zaczęły przebijać się coraz częstsze słowa krytyki i koniec końców podszedłem do tematu stosunkowo chłodno. W skrócie : bawiłem się przednio, choć zdecydowanie gra jest zbyt rozbudowana, słowo rozwleczona byłoby trochę krzywdzące, bo nie nudziłem się w ogóle. Licząc na oko faktycznie zmieściłem się w tych 40-45h, a zostało mi całe i parę pierdółek. Zadania poboczne są długie, ale warto się za nie brać (szczególnie te od krasnoludów), zresztą ja po prostu nie potrafię ich olewać. Cierpi na tym niestety płynność historii, bo w prawdziwym świecie minęły ze trzy tygodnie odkąd zacząłem zabawę, a po każdym większym wydarzeniu fabularnym parę dobrych godzin spędza się poza głównym wątkiem, co rozmywa całość. Ogólnie jakbym miał komuś sugerować, jak grać, to powiedziałbym : rób fabułę i najważniejsze zadania poboczne, szperanie po wyspach i plażach zostaw na później. Tym bardziej, że dopiero mając zestaw umiejętności i "gadżetów" odkryjemy wszystko, co trzeba. Właśnie-nie jestem fanem formuły metroidvanii, chociażby dlatego, że, przykładowo, po ~10h od zobaczenia zamkniętych drzwi wchodzę w posiadanie sprzętu, który je otwiera i mam teraz sobie przypominać, gdzie one były. Efekt jest taki, że pod koniec latałem z umiarkowaną przyjemnością po lokacjach, w których już byłem, licząc (zazwyczaj słusznie), że gdzieś tu pewnie leży jakaś zarośnięta gałęziami skrzynia. Zresztą, wracanie po 2-3 razy w te same, tylko stopniowo coraz bardziej odkryte miejsca, samo w sobie można by uznać za wadę. Tyle dobrze, że zagadki są intuicyjne i rozkminianie/szukanie drogi do celu sprawia frajdę. Grałem na hardzie, z momentami zwątpienia, tym bardziej, że niektóre zagrywki przeciwników są zwyczajnie tanie. Niestety, rzeczy, które na normalu by po mnie spłynęły, na trudniejszym poziomie okazują się problematyczne. Podtrzymuję, że kamera jest za blisko (starcia z V skutecznie obnażają jej niedostatki), sterowanie po 40h potrafi mi się jeszcze poplątać, niektóre rozwiązania mi nie siadły (przede wszystkim ciosy pod R1 i R2). Część ataków Kratosa jest jakaś ślamazarna, zbiera się do nich i w międzyczasie dostaje po mordzie, ale o takich gameplay'owych kwestiach napiszę jeszcze w wątku dedykowanym. W skrócie o systemie walki : po słabych pierwszych godzinach robi się bardzo satysfakcjonujący, ale efektywna gra opiera się i tak na kilku sprawdzonych zagraniach (i dystansie). Brak skoku nie okazał się problemem, gorzej z zamulastymi, skryptowanymi sekcjami wspinania, schodzenia itd., irytujące. Oprawa graficzna ma momenty powodujące opad szczęki, ale też potrafi zahaczyć o poprzednią generację (gram na Slimie). Niedobre wrażenie robi mgła, szaro-bure rejony Midgardu, z drugiej strony kolorowe Alfheim też mnie nie przekonało. Klasycznie : robotę robi śnieg i lokacje z jego obecnością, poza tym efekty świetlne i modele postaci są miodzio. Jak dla mnie za dużo minusów, żeby z całym przekonaniem powiedzieć, że to najlepiej wyglądający tytuł na PS4. Muzyka ma piękne, epickie momenty, ale jest ich za mało, a w czasie spokojnej eksploracji wręcz jej brakuje, tutaj krok do tyłu w stosunku do trylogii. Historyjka prosta i zawierająca słabe zagrywki ala "księżniczka jest w innym zamku", ale same relacje między bohaterami, dialogi i poznawanie całości wypadają świetnie i wciągają (choć samo lo.re jakoś mnie niezbyt zainteresowało). Generalnie: bardzo dobra gra, mocno oderwana od poprzedniczek, co było potrzebne, choć nie ze wszystkimi pomysłami na zmiany się zgadzam. To w sumie zupełnie inny tytuł. Wolałbym bardziej skondensowaną formułę, no ale z dwojga złego lepsze to niż sandbox lol. Daję 8+/10.
-
Szermierka na koniec U4 co by nie mówić irytująca, szczególnie na crushingu, przede wszystkim z uwagi na powtarzające się za każdym razem skrypty i dialogi, "zamachy" wroga też mało czytelne momentami.
-
Może soundrack nowego GoWa to nie poziom trylogii (głównie pod kątem ilościowym), ale ten utwór to czołówka całej serii :
-
Mam wrażenie, że chcieli pokazać cokolwiek "gameplay'u", a w praktyce chyba niewiele do pokazania jeszcze jest, bo nie wierzę, że chodzenie z przesyłkami będzie trzonem rozgrywki prowadzącym od cutscenki do cutscenki. Zresztą, mnie już męczy marketing tej gry, z każdym materiałem dochodzą kolejne pytania, nie jestem w stanie jarać się grą tylko na podstawie klimatycznych scen i dziwactw twórcy. Kojima hejtu bez powodu nie dostaje, nie ma co wpadać w skrajności. Abstrahu.jąc od samej rozgrywki, która w przypadku MGSV stała na najwyższym poziomie, a w DS nie mamy na ten moment pojęcia, jak będzie, to facet sporo napsuł w temacie scenariusza. MGS4 i PW też miały momenty mocnego grafomaństwa. I piszę to jako fanboy serii. Jasne, wolę takiego Hideo z jego odpałami od kolejnej generycznej historii z gry AAA made in USA, no ale nie jest taki znowu wspaniały.
-
Mnie tam nie porwało, no ale raz, że nie uznaję Tlou za żadne gotg, dwa, że nigdy nie jarałem się pokazami gameplay'u, szczególnie tak mocno reżyserowanego pod show, a fabularnie dostaliśmy niesamowicie frapujące sceny "romansowe", równie dla mnie zbędne w wersji hetero, jak i homo. No i nie udawajcie takich zdziwionych poruszeniem, bo to, że będą kontrowersje było z góry jasne i zapewne zamierzone, a "polaczki" nie mają tu nic do rzeczy.
-
Mnie bardziej w oczy rzuciło się, że w większości misji pobocznych (i nie tylko) szefami gangów, partyzantów czy jakichś innych ekip były kobiety. W ogóle, jakby się zastanowić, to pozytywnych i w miarę rozbudowanych męskich bohaterów w tej części jest jak na lekarstwo. Inna sprawa, że próbowałem sobie przypomnieć ich imiona i nie byłem w stanie bez pomocy googli (a gierkę zaliczyłem jakoś w kwietniu). W ogóle, ciężko wymienić jakieś akcje zapadające w pamięć (gdzie w przypadku starych części można przebierać w przykładach). No ale już nie ma się co pastwić, wszystko zostało powiedziane.
-
Wolałbym Bully 2.
-
Może i tak było, bo ogólnie temat trofeów, przynajmniej przy tej gierce, olałem. Szczudel : no niestety, gra traci z czasem, jest stanowczo za mocno rozwleczona i (pozornie) rozbudowana, idealny przykład ofiary mody na open worldy z tej generacji. Z drugiej strony, gdyby fundament serii, czyli fabuła i postacie, trzymały poziom, to by to człowiek przełknął, w końcu ME1 też gameplay'em nie stał. Tutaj po prostu zwalone są podstawy. Zarżnęli piękną serię.
-
Jeśli pijesz do używki, to już kwestia osobista, nie będę kupował day one, tylko po to, żeby dać sygnał R, że WARTO robić singlowe AAA i łaskawie może nas za 5 lat obdarują czymś nowym. Zresztą, skoro ja dostaję za pełną cenę wykastrowany produkt (czyli wersję podstawową) to dziękuję za taki układ. Natomiast jeśli chodzi o edycje, to sam świata nie zmienię, no ale właśnie o to mi chodziło.
-
Pykam trochę ponad tydzień, w praktyce ze 4 sesje po 2-3 h i najpierw było świetne pierwsze wrażenie, później spadek podjarki i lekka frustracja, a wraz z rozwojem bohaterów i lepszym ogarnianiem systemu robi się elegancko. Gram na hardzie i też mnie już kusiło obniżyć, bo po prostu szkoda mi było czasu na powtórki dosyć monotonnych na początku starć, ale honor nie pozwolił i na razie nie żałuję. No nie cieszyła mnie perspektywa latania po arenie jak z adhd i rzucania toporkiem z dystansu, co jest efektywne, ale mało ciekawe, no ale jak wspomniałem, wraz z postępami robi się coraz lepiej i siłą rzeczy sprawniej to idzie. Mimo wszystko nadal nie przekonałem się do tej kamery, tym bardziej, że fundamentem walki jest parry, a nieraz mamy sytuację, że przeciwnik jest zasłonięty przez Kratosa. Eksploracja, zagadki itd. fajne, rozwój postaci przedobrzony (bajzel w ekwipunku, tysiąc pierdółek, które w praktyce niewiele zmieniają, nie lubię tego w grach), ogólnie trochę za dużo znajdziek i "zadań", lekki chaos, szczególnie na początku. Zobaczymy, co dalej.
-
Nie da się mieć statusu online bez założenia konta EA. Widocznie Ciebie łączy, bo kiedyś, może nawet w jakiejś innej gierce, wpisałeś maila, przeklikałeś się i zrobili Ci konto EA account. Nie wrzucę Ci, jak to wygląda jak się wchodzi "z ulicy", bo jest wtedy zablokowane robienie screenów, w każdym razie nie mogę być online, o ile nie zgodzę się na założenie tego konta, stąd całą grę zaliczyłem offline, a trofea (bo to jest meritum tego wszystkiego) wpadały.
-
Błędne koło, ludzie kupują droższe edycje, bo podstawki się nie opłaca, R i inni wydawcy dostają sygnał, że ludzie to łykają i brną w coraz bardziej absurdalne opcje. Ja tam zamiast narzekać na branżę , a potem dokładać cegiełkę do obecnej sytuacji, kupię zwykłą edycję i to najlepiej używkę z PT za 150 zł po ~miesiącu od premiery. Zresztą kolekcjonerki też będą tam latać, jak było z GoWem xd.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na raven_raven temat w MANGA&ANIME
Przede wszystkim główny bohater to chyba największy melepeta i łajza w świecie DB (a przynajmniej w anime), nie oczekiwałbym cudów. -
No ale żeby być online, musisz być zalogowany, jak sam napisałeś w ich usłudze, ergo mieć konto. Ja nie byłem online nigdy i trofea wpadały.
-
Nie mam nawet u nich konta, a trofiki wpadały, także chyba jednak jakiś bug. Co do gry i wrażeń szudela : ja tam nie czułem się jak odkrywca w żadnym momencie, może dlatego, że na wszystkich planetach Ogólnie podtrzymuję zdanie, że ta gra mogła by w ogóle nie wiązać się z podróżą do innej galaktyki i zasadniczo nie zmieniłoby to ani fabuły, ani zabawy. Monotonia zadań i eksploracji była dla mnie porównywalna z jeżdżeniem Mako w ME1, może nawet gorzej, bo tutaj obszary są ogromne, a planet tylko kilka, tam przynajmniej te nudy trwały stosunkowo krótko i wystrój częściej się zmieniał.
-
Nawet nie wiedziałem, że taka opcja istnieje lol. Co by nie mówić, zaprzeczenie przez twórców swojej własne wizji. Graj normalnie.
-
Wredny : na planetach, które kolonizujesz (czyli prawie wszystkich w grze) będzie coś takiego, jak forward station, po ich postawieniu (odkrywasz mapę i w konkretnych, oznaczonych miejscach spadają "z nieba") pełnią rolę miejsca, w którym uzupełniasz zdrowie, amunicję, możesz zmieniać bronie czy ekipę. No ale to nie jest do końca rozwiązanie na polu bitwy. Poza tym szczerze mówiąc rzadko mi czegoś brakowało (ewentualnie ammo do shotguna), lootu wręcz za dużo, a skrzynek na każdym polu bitwy też zazwyczaj jest sporo, a z każdej możesz skorzystać bodajże 3 razy. Gra się rozkręci, zdobędziesz efektywniejsze bronie (eksplorując i robiąc misje poboczne znajdziesz kozacki arsenał, bez płacenia czy bawienia się w to denne wytwarzanie gadżetów samemu), przyexpisz trochę i będzie git. W Andromedzie, podobnie jak w ME1, początki są dosyć żmudne.
-
Polatałem chwilę w "treningu" po czym odpaliłem solo (dwie rozgrywki), no i faktycznie wciąga w chooj. Wygląda syfnie, ale nie w tym rzecz, ważne, żeby płynnie chodziło. Mam też zastrzeżenia co do sterowania, ale idzie się przyzwyczaić. Ogólnie to moja pierwsza styczność z tą formułą (Fortnite odpaliłem na chwilę, po czym wyje.bałem z dysku), ale szczerze mówiąc na ten moment nie łapię aż takiego fenomenu. Na pewno chwilę się jeszcze pobawię, ale zapowiada się na straszny zjadacz czasu (dlatego zresztą praktycznie nie gram w multi).