-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Jak ktoś łyka taką "konwencję" to spoko, dla mnie film ze znośnego popkorniaka po pierwszej godzinie zmienia się w dzieło klasy D. No ale tutaj problemem było to, że podszedłem do niego zupełnie w ciemno, nie mając pojęcia, kto za tym stoi i co to za kino. Jedynie odtwórcę głównej roli mogę spropsować.
-
Żadnego fabularnego DLC nie było i nie będzie, więc bez spiny. To nie ME2 albo 3, gdzie same ważne z punktu widzenia fabuły DLC kosztują chyba więcej, niż nowa gra xd.
-
Skoro dalej ciągniesz temat i przybiegasz po paru minutach z jakimiś gimbo tekstami, to chyba jednak nie mnie coś boli. Pokolenie CW.
-
Jeszcze nie, przymierzam się właśnie, ale raczej popróbuję parę razy i tyle, nie przepadam za zabawą online. Czemu pisząc posta już wiedziałem, że po słowach na temat soundtracku pierwszy przybiegnie Blubi xd. Nie wyróżniałem tu akurat trójki, jak wynika z posta, co nie zmienia faktu, że większość tamtych kawałków zlewa się w jedną całość, nie trafia w mój gust, może mnie jakiś chłopiec z forum nazwać ignorantem, trudno.
-
Burnout : Paradise Co prawda rangi Elite jeszcze nie zgarnąłem (zamierzam sobie systematycznie po trochę zaliczać wyścigi), ale widziałem creditsy, a na tym etapie gra polega już z grubsza na robieniu ciągle tego samego, więc spokojnie jakąś opinię można napisać. Fanem serii jestem od Takedowna, który twardo piastuje pozycję lidera jeśli chodzi o jakość serii, no i cóż, należę do tych, którym pomysł z free roamingiem średnio przypadł do gustu. Wiadomo, jakieś nowości trzeba było wprowadzić (bo faktem jest, że sequele B3 były prawie jak mission packi, trudno mi odróżnić jeden od drugiego), i za to props, ale zaliczanie jakichś popierdółek typu billboardy itd. to nie dla mnie. Inna sprawa, że kilka elementów zostało zwyczajnie zyebanych, chociażby brak opcji szybkiego powtórzenia ostatniego wyścigu (pozostaje zapier.dalanie przez całą wyspę, albo z braku laku sięgnięcie po inne wyzwanie), nie mówiąc o szybkiej podróży. Do wyścigów skrajnie arcade'owych i opierających się na całkowitej wczucie w to, co się dzieje na ekranie, a momentami reagowaniu wręcz instynktownie, ni chu chu nie pasuje spoglądanie co minutę na mapkę, żeby się rozeznać, gdzie najlepiej skręcić (bo jak się zajedziesz, to po ptokach). No po prostu byłem wyrywany z "flow", każdy, kto zna serię, wie o co chodzi. Bez sensu. Handicap to ogólnie inna historia. Kolekcjonowanie aut nie sprawia raczej frajdy (większość wyzwań można ukończyć jednym wozem, jedynie dla odmiany albo zaliczenia Bourning Route'ów można go zmienić), trasy to w kółko te same miejscówki, zadania też niezbyt różnorodne. Swoją drogą, pomysł na "reset" listy zadań bo zdobyciu nowej kategorii prawka jest poroniony. Technicznie jest, zważywszy na wiek gry, nieźle. Często można trafić na tekstury z czasów PS2 (głównie pobocze), ale samochody wyglądają ładnie, no i framerate jest płynniutki. Wkur.wia mnie tylko często pojawiająca się mgła, w sensie pogodowym. Ni to ładne, ścigać się gorzej, lipa. Muzyka w serii nigdy mi nie pasowała, tutaj całe szczęście jest bardziej różnorodnie i pojawia się parę niezłych, znanych kawałków (a nie tylko kalifornijskie garażowe zespoły z college'u), za to wepchnięcie muzyki z B1-B3 to już lekka beka. Trochę ponarzekałem, bo przez pryzmat starszych części mamy spadek formy, z drugiej strony frajda z samego mięsa, jakim jest ściganie się, włączanie kolejnych boostów, drifty i takedowny nadal jest na wysokim poziomie. Gdyby nie wybijające z rytmu przerywniki i pewne mało przyjazne dla gracza patenty, byłoby super, a tak jest tylko dobrze.
-
Z 3 tygodnie temu byłem w kinie, no i jakiegoś opadu szczęki nie zaliczyłem, a z punktu widzenia czasu jakoś mi się nowe dzieło Nolana obojętne wydaje. Oczywiście, film robi mocne wrażenie pod względem wizualnym, jakieś tam emocje wyzwala, ale ogólnie nie jestem zachwycony patentem z bohaterem "zbiorowym", zresztą sama ewakuacja nie jest jakimś wspaniałym materiałem na blockbuster w moim odczuciu. Warto było się przejść na seans, to na pewno.
-
Minus był za triggerowanie się i dodawanie jakiegoś drugiego dna, że chodzi tu o obronę gierki video, a meritum tkwiło zupełnie w czym innym. Nie przeczę, nie raz grałem na siłę, żeby wyrobić sobie zdanie, bo pewne duże tytuły po prostu na to zasługują (męczyłem się tak chociażby z Halo 1 i 2, nigdy więcej) ale przynajmniej nie były to gierki na dziesiątki godzin i nie zamierzałem do nich wracać. No i z tym oglądaniem na YT to raczej w drugą stronę działa, ci co gry nie odpalili, pierwsi hejtują.
-
To by do niego pasowało, ta podnieta dużymi nazwiskami (zaczęło się od HGW jako kompozytora, choć to akurat był bardzo dobry wybór, inna sprawa, że zarówno ścieżki do MGS2, jak i MGS3 to w niemal równym stopniu dzieła Norihiko Hibino). Z drugiej strony, niech znowu nie przesadza, bo skomponowała po jednym kawałku w każdej części głównej trylogii i o ile The Best is Yet to Come jest wspaniałe, tak kawałek z MGS2 nigdy mi się nie podobał.
-
Z tego co pamiętam, to za Tobą tak ze 2/3 gry, niestety, CiT jest króciutki. Sam miałem się przymierzać do platyny, bo jest stosunkowo prosta, ale wymaga przynajmniej dwóch ukończeń (Hard i Challange Mode), może kiedyś.
-
Zaliczyłem ostatnio cały sezon i niezbyt mi to przypasowało. Nie przekonał mnie ten świat, postacie, intryga. Za całością stoi brat Nolana, i to niestety momentami czuć (znany z grafomaństwa w swoich scenariuszach). Sam pomysł : ok, choć, jak się okazuje, zaczerpnięty z jakiegoś sci-fi z lat 70tych. Wykonanie formalne : bomba, no ale to HBO. Aktorstwo raczej in plus (wiadomo, kto wiedzie prym), ale ogólnie chyba żadnej postaci (a już na pewno tych "pozytywnych") nie da się polubić i jej kibicować, a już szczególnie mierził mnie wątek burdel mamy. Zachowanie dwóch przygłupów godnych Prometeusza może wytłumaczyć tylko jakiś twist typu "to było w scenariuszu wątku" albo "też są hostami", bo inaczej xd. Co by sięnie okazało, działali mi na nerwy. Przy okazji mamy nachalne, modne obecnie wciskanie co krok "silnych, niezależnych postaci kobiecych". Za to faceci to płytkie zboczki, które jak tylko mają okazję, to du.pcą nieświadome androidy (przypisali takie wybryki dwóm różnym pracownikom, z czego jeden mając już do czynienia z szantażem, nadal to robi). Zresztą, wielka korporacja, a pojedynczy pracownicy robią co chcą, łażą gdzie chcą i w ogóle hulaj dusza. Naiwne to wszystko. Dodam, że nie przepadam za klimatami Dzikiego Zachodu, za to lubię sci-fi, stąd skusiłem się na taki misz masz (koniec końców, dużo ciekawiej wypadają sceny w parku). Drugi sezon mi na ten moment zwisa.
-
Gex 3 : Deep Cover Gecko Miałem ochotę na jakiś platformer 3D, a do Gexa zbierałem się w sumie od lat (za czasów PSXa zaliczyłem demo, no nie porwało mnie, ale wtedy gracze byli rozpieszczani ilością podobnych tytułów) i jakoś tak w końcu go zaliczyłem. Oczywiście nie na 100 %, bo bym chyba przy tym oci.piał. Ogólnie rzecz biorąc, nie dziwię się, że seria nie przebiła się do czołówki gatunku, bo przy tuzach pokroju Spyro czy Crasha Gex nawet nie stał. Ba, zaskakujące, że swego czasu gierka zbierała naprawdę pozytywne oceny. Otóż, pomijając już, że minęło paręnaście lat od premiery, szpil jest mocno zyebany w paru, niestety kluczowych w tym gatunku, kwestiach. Przede wszystkim kamera i sterowanie. Ile razy się wku.rwiłem, bo zupełnie nie z mojej winy jaszczur wpadł w jakąś przepaść, albo nie miałem możliwości dobrze wycelować skokiem, bo kamera mi się przyblokowała na jakiejś ścianie. Wierzcie mi na słowo, jest źle. Sterowanie niezbyt responsywne, toporne i ciężkie, trudno wyliczyć precyzyjnie skok, pojawia się często element loterii (beznadziejna kolizja obiektów). Na dodatek checkpointy są rozstawione zupełnie bezsensownie. Gra jest też pełna bugów, ale tu w ogóle podejrzewam, że wpadła mi w ręce jakaś feralna edycja (reset żyć przy każdym ładowaniu save'a, nie pojawiające się platformy). Leży też cały pomysł na zaliczanie (pseudo otwartych) poziomów. Otóż w każdym z nich z nich mamy trzy główne zadania, za które dostajemy pilota (odblokowują dalsze etapy). Tyle, że po zaliczeniu każdego z nich, przymusowo wracamy do huba. Żeby zaliczyć level, trzeba przynajmniej dwa razy się do niego wracać, często powtarzając znaczne partie terenu. Paranoja. Dodatkowo mamy opcję zebrania 100 much, żeby dostać dodatkowego pilota, ale powodzenia każdemu, kto się za to weźmie. Licznik resetuje się po każdym zgonie i oczywiście wyjściu z poziomu, co przy ich rozbudowaniu nie może skończyć się dobrze. Spyro (diamenty) pokazał, jak to powinno się robić. Design niektórych poziomów jest mocno sadystyczny (wspinanie się parę minut w górę i 1000 okazji do spadnięcia na sam dół i powtórkę, vide poziom "baśniowy"), za to walki z bossami banalne. Co więcej ? Grafika ujdzie, ale nie jest to pierwsza liga, framerate straszny (spadki do 5-10 fpsów) muzyka nawet spoko, za to voice acting i ciągłe bezbeczne teksty Gexa wku.rwiają. "Fabuły" nie poznałem, bo nie działały mi na konsoli filmiki FMV, ale raczej dużo nie straciłem. Ogólnie : w 2017 można traktować jako oldschoolową ciekawostkę, bo frajda z grania jest nikła.
-
Na samą myśl o powrocie do MGSV, męczenia się przez te loadingi i dolatywanie helikopterem na misję rzygać mi się chce. Pierwszy MGS, do którego nie wróciłem (od premiery). Sam mam dużo do zarzucenia czwórce, ale po paru latach jestem w stanie wymienić przynajmniej kilka scenek i patentów, które zapadły mi w pamięć. W piątce jedna z lepszych cutscenek jest opcjonalna i osobiście nie zobaczyłem jej w trakcie mojego przejścia xd. Idź pan w chooj.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na raven_raven temat w MANGA&ANIME
No nie wiem, akurat DBZ miało to do siebie, że jak kreska była zyebana, to cały odcinek, jak świetna, to też cały. Jestem po nowym epie, ku.rwa, jaką żenadą są te akcje i dialogi Kale/Caulifla xd. -
Papers, Please W przypadku gry, która ma 20 zakończeń (z czego część można uzyskać po ~20 minutach rozgrywki) może nie do końca pasuje określenie "ukończyłem", no ale niech będzie, że napiszę parę zdań. Gra wciąga i fajnie pokazuje realia i absurdy totalitarnego systemu, no i sam pomysł na rozgrywkę (sprawdzanie dokumentów pod kątem formalnym itd.) jest nowatorski i ciekawy, jednak na dłuższą metę robi się trochę monotonna i męcząca (na dodatek tempo, w jakim mija dzień pracy skutecznie uniemożliwia zarobienie sensownych pieniędzy, co jest tutaj dosyć ważne). System zakończeń sprawia, że można z głupa dostać jedno z nich, jak wspomniałem na początku, po kilkunastu minutach gry (to jeszcze pal licho, bo siłą rzecz jest ochota rozpocząć od nowa), albo inne po dwóch godzinach (gdzie cofanie się do starego save'a, mogącego coś zmienić, już takie fajne nie jest). Mnie się odechciało, trudno. Fajny eksperyment.
-
Dobre ceny, ale weź tego PSXa/PS2 podłączaj przez kabel RGB, bo za małe pieniądze poprawa obrazu jest naprawdę wyraźna. No chyba, że TV nie ma eurozłącza.
-
No jest różnica między kręceniem historii o podsuwaniu ludziom idei w czasie snu albo adaptacjami przygód człowieka nietoperza, a filmem czerpiącym z prawdziwych wydarzeń historycznych, bez względu na to, czy to będzie PG-13. Z podniecania się eRką się wyrasta.
-
Ktoś gdzieś pisze o realizmie wojennym ?
-
Pitbull : Nowe Porządki W końcu obejrzałem, wśród znajomych byłem chyba ostatnim, który jeszcze nie widział, no i powiem tak : rozumiem pozytywne opinie i ogólny sukces filmu, bo zwyczajnie wciąga, ogląda się z grubsza dobrze i zapewnia rozrywkę. Jak na standardy naszego kina mainstreamowego : nieźle. Nie da się jednak ukryć, że coś tu jednak jest nie tak. Po pierwsze, sam film wygląda trochę jak zlepek pojedynczych scen, często chaotycznie posklejanych. Pocięty montaż (te 100 razy użyte "panoramy" Warszawy z drona jako przejście między scenami) nie pomaga. Przykład : Babcia Postaci przekoloryzowane, co z jednej strony wpływa pozytywnie na wspomniane walory rozrywkowe (Zupa, Strach), z drugiej, wypada momentami komicznie lub groteskowo. Niby dużo wydarzeń i zachowań jest wziętych z prawdziwego życia (jakieś tam książki i wywiady Vegi), no coż, w filmie prezentuje się to czasami mało wiarygodnie. Główny bohater irytujący, dialogi napisane pod bycie cool, recytowane jakoś tak nieprzekonująco (niektórzy aktorzy z drugiego czy trzeciego planu to chyba naturszczycy, bo aż kłuło w uszy), humor czasami zjadliwy, czasami gimbusiarski. Propsuję muzykę, w większości zdjęcia i ogólnie wizualną stronę filmu, no i tak jak mówiłem, mimo czepiania się, film ogląda się dobrze i robi smaka na następną część.
-
Z innego forum wyczytałem, że film bardzo nie-Nolanowy i w ogóle mało blockbusterowy, kampania marketingowa zwodzi, mało dialogów, więcej refleksji i opowiadania obrazem, no i generalnie ocena pozytywna. Brzmi ciekawie, ogólnie jestem ciekaw Nolana w wydaniu, powiedzmy, realistycznym, bo mniejsza szansa, że wepchnie tu charakterystyczne dla kilku jego ostatnich dzieł głupotki scenariusza.
-
Journey Przede wszystkim gra jest piękna, zarówna wizualnie, jak i pod względem muzycznym. Na dodatek nie jest aż takim samograjem, jak się powszechnie przyjęło, nie spodziewałem się pewnych elementów gameplay'owych (jest nawet moment quasi skradankowy). Przez całość naprawdę przyjemnie się "płynie", no może z lekkim spadkiem (zamierzonym) tempa pod koniec. Patent ze spotykaniem randomowych podróżników świetny, obawiałem się, że tyle lat po premierze może być z tym ciężko, a tu proszę. Całość pękła w niecałe 2h, i choć nie powinno się może tego tak przeliczać, to jednak nie byłbym kontent, wydając na taką zabawę więcej, niż (w promocji) ~25 zł. Polecam, ale nie czarujmy się, jest to trochę bardziej ciekawostka i "przeżycie", niż typowa gra. W sumie zgodzę się z zarzutami wobec designu planet i arenami nastawionymi na proste strzelanie (element wrzucony typowo pod multi, niestety), ale z jedną uwagą : pierwszy problem i nadmiar strzelania pojawił się już dwójce, którą ja uważam za najsłabszą w serii. Trójka nadrabia antagonistami, humorem, vid-comicami z Qwarkiem (świetne) i powrotem do starej galaktyki (łącznie z wizytami na znanych już planetach).
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na raven_raven temat w MANGA&ANIME
Ja zacząłem niedawno DB od początku z japońskim dubbingiem i niestety, ale słuchanie fragmentów z linka powyżej jest bolesne. Lektor i francuskie głosy (abstrah.ując już od tego, że w GT mieliśmy oryginalny dub) miały swój klimat, ba, większość aktorów dobranych do "naszej" wersji pasuje w moim odczuciu lepiej, niż w oryginale (z naciskiem na Goku), ale to tłumaczenie... Nawet tytułowe kule skrzywdzono ("kryształowe"). Za czasów RTL7 wkręciłem się chyba jakoś od końcówki sagi Red Ribbon Army, więc poniekąd to dla mnie nowość i ogląda się to naprawdę przyjemnie, niesamowite, jak zmieniła się ta seria na przestrzeni lat, nie wspominając o nieszczęsnym Super (którego silenie się na "humor" z dawnych lat wypada żałośnie). Jest beka i klimat przygody, ale mimo wszystko czekam (minie pewnie z pół roku, zanim tam dotrę) na DBZ. -
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na raven_raven temat w MANGA&ANIME
Sęk w tym, że przedstawia te postaci w sposób bezsensowny i nielogiczny nawet z perspektywy anime o kosmicznych wojownikach zmieniających swój kolor włosów pod wpływem wzrostu mocy. Na dodatek zachowują się w większości jakby mieli jedną klepkę mniej niż w czasach DBZ. Oglądać oglądam, nawet mi trochę brakuje nowych odcinków (też miałem "maraton" od jesieni), ale z tego wszystkiego zacząłem sobie odświeżać fragmenty z klasycznych serii i inne motywy (pierwsze AMV z płytki CD, niektóre dobre sztosy) i tym mocniej czuję przeskok poziomów między sagami. Przeglądnąłem sobie np ostatnio kilka luźniejszych scen odcinka specjalnego z Bardockiem i kurde, jakie to dobre, a ten soundtrack Oglądało się przez realplayer w rozdziałce ~144p z ledwo widocznymi angielskimi napisami i gubiącymi się klatkami. Z drugiej strony, nadrobiłem też jeden z filmów pełnometrażowych, mianowicie #9, gdzie pojawia się Bojack, i tutaj zawód srogi, całość raczej bezpłciowa, pół filmu oglądamy jakiś randomowy turniej odbywający się na Ziemi, a drugie pół mamy praktycznie nieprzerwaną serię pojedynków ekipy złego z ekipą Z (gdzie co chwile ktoś z dobrych pada nieprzytomny, by zaraz wrócić do walki). Jedynie kreskę trzeba pochwalić, no ale to standard w tych filmach. -
Trudno winić trzeci film z serii za brak kreatywności, kiedy wszystko, co najświeższe w jedynce, to design potwora i spółki. A3 dorzuca też interesujące odwołania religijne i świetny wątek Tu chodzi bardziej o typowy dla sequeli/prequeli (casus SW, gdzie wg mnie wcale dobrze to nie wyszło) brak konsekwencji, a nie sam efekt wizualny. Scenografia Aliena jest świetna i scenografia Promka/A:C jest świetna, ale oderwane od siebie. Jako wspólne uniwersum to wypada po prostu bez sensu.
-
Fallout 3 Gram od marca, ok 70 h na liczniku i na ten moment mam jeszcze trzy DLC do skończenia, plus kilkanaście nieodkrytych lokacji (liczę, że choć w kilku trafię na cokolwiek godnego uwagi), no ale generalnie od dłuższego czasu pykam bez większego entuzjazmu. Myślę, że spokojnie mogę podsumować już całość, bo raczej nic rewolucyjnego się już nie szykuje. W skrócie : grało mi się bardzo dobrze jakieś pierwsze 20h, momentami byłem wręcz zachwycony, no nie miałem się do czego przyczepić, za to później gra zaczęła męczyć. Świetna atmosfera i wykreowany świat (nadmienię, że to mój pierwszy Fallout, także odcinam się tutaj od odwiecznych dyskusji na temat wyższości prequeli itd.), masa gadżetów i broni, muzyka, w końcu wolność i ogrom przestrzeni, choć w przypadku tych ostatnich należy się zastanowić, czy to plusy, czy minusy. Z jednej strony świetnie wyszło to, jaką mamy swobodę w kreowaniu własnej przygody (z początku jakieś 10 h się szwędałem po mieście nie robiąc żadnej konkretnej misji). Zmierzamy do celu na mapie, ale po drodze kusi nas zajrzeć to do jakiegoś opuszczonego budynku, to do metra, tu jakaś misja poboczna, tu dziwne postaci, co chwile coś nowego, aż w końcu mamy tego przesyt i ciężko sobie uporządkować jakąś kolejność działania. Trochę rozmywa się nam w końcu cała zabawa, na dodatek główny wątek okazuje się ostatecznie straasznie krótki i bezpłciowy (ze dwa, trzy lepsze momenty). Co prawda siła F3 nie tkwi w fabule, ale nie oszukujmy się, motywacja trochę siada po jej zakończeniu (swoją drogą, grając z DLC miałem możliwy do osiągnięcia 30 lvl, i to i tak okazało się dosyć mało, nie wyobrażam sobie nawet zabawy z ogranicznikiem do 20 lvl). Gra po prostu stosunkowo szybko (jak na jej wielkość i czas potrzebny do sprawdzenia wszystkiego) staje się bardzo powtarzalna, monotonna i mało zaskakująca. Świat gry ogólnie jest bardzo ciekawy, ale strasznie niewykorzystany. Zwiedzam teoretycznie intrygujące miejscówki, oczekując znalezienia choćby jakiejś głupiej notki czy nagrania, które poszerzy moją wiedzę o tym świecie, a tu dupa, spędziłem ostatnie pół godziny na zbieraniu kapsli, amunicji i w najlepszym wypadku znalazłem mini-nuke. Słabe i zniechęcające do dalszej eksploracji. Swoją drogą, to kolejna gra (obok np. serii Bioshock) chamsko żerująca na "natręctwach" graczy. Kompulsywnie przeszukujemy szafki, szuflady, kosze, skrzynki, by znajdować tam niekończące się ilości śmieci, które w praktyce do niczego się nie przydają (po ~15 h gry miałem już tyle amunicji i kasy, że nie musiałem się o nie martwić już w ogóle). Minusem jest też niewielka liczba ciekawych interakcji z postaciami ludzkimi. Misje są na jedno kopyto, dialogi to w większości słabizna (zresztą czego się spodziewać po systemie, w którym rozmowa z jakąś postacią to stanie w miejscu i wpatrywanie się w kukłę bez gestykulacji i mimiki ?). VATS jest spoko i sprawia radochę, ale zwalnia tempo rozgrywki no i strasznie ją ułatwia. Gracz - kolekcjoner nie będzie miał żadnych wyzwać związanych z walką z przeciwnikami. Graficznie jak na 2008 (gram na PC) znośnie, ale strasznie szaro-buro-zielono, a projekty ludzkich postaci są ohydne. Inna sprawa, to kwestie techniczne i bugi, o których napisano już chyba wszystko. Przy dużej ilości save'ów gra crashowała mi po parę razy w ciągu godziny, trochę polepszyło sytuację ich wyczyszczenie, dobrze, że do dyspozycji jest quick save. Ciężko mi to wszystko podsumować. Może gdybym w pierwszych dniach grania, kiedy miałem dużą zajawkę i chęć chłonięcia tego świata, mógł poświęcić więcej godzin na zabawę, to wrażenia byłyby lepsze. Niestety, z racji braku czasu i chęci na granie w ciągu tygodnia, wszystko się niesamowicie rozwlekło. To jest typ gry, w którą trzeba wsiąknąć na parę godzin po złapaniu bakcyla, porobić sobie różne aktywności, wejść w ten świat. Granie z dobiegu mija się z celem. Nie zmienia to faktu, że co za dużo, to i świnia nie zeżre. Bawiłem się dobrze, ale skondensowałbym to wszystko i zapełnił trochę ciekawszą zawartością. Dziwny tytuł, bo z jednej strony mogę wymieć sporo wad, ale z drugiej zrobił na mnie wrażenie i zachęcił do sprawdzania dalszych produkcji z tego świata. Liczę, że NV faktycznie naprawia błędy trójki, no ale na razie zostawię sobie kontynuację na "kiedyś".
-
Może bym się trochę jarał jakby to miał być pełnoprawny film a nie jakaś dziwna forma. Zresztą Blomkamp zalicza regres z każdym kolejnym tworem.