Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. Shadow of the Colossus (PS3) Jeszcze w czasach PS2 miałem smaka na ten tytuł, no ale odkładałem, odkładałem, aż w końcu, mając już PS3 i korzystając z bardzo korzystnej oferty na PSN, wszedłem w jego posiadanie. Patrząc dziś na filmiki DF z porównaniem obu wersji jestem lekko zaskoczony, jak marny był framerate w oryginalnej wersji (inna sprawa, że, sądząc po powszechnych zachwytach, nie miało to aż takiego wpływu na całokształt, i sam pewnie bym przesadnie nie narzekał, grając ~10 lat temu) i tym bardziej zadowolony, że ograłem najlepszą możliwą wersję. Każdy wie, o co w SotC biega, więc moje odczucia : momentami dramatyczne sterowanie i kamera, skutecznie utrudniające wspinaczkę. Graficznie pod kątem artystycznym super, poza tym, mimo rodowodu, wygląda całkiem nieźle. Muzyka piękna, po raz pierwszy od dłuższego czasu trafiłem na gierkę, z której ścieżka dźwiękowa chodziła za mną w przerwach od szpilania. Oczekiwałem walk z każdym kolejnym kolosem w dużej mierze właśnie ze względu na muzykę. Same starcia : rewelka. Poza dwoma momentami, walki były raczej proste do rozkminienia (bo poza tym trudności praktycznie nie było), ale poszczególne ich etapy odpowiednio dawkowane nam przez twórców. Sam pomysł jak dla mnie zdał egzamin całkowicie, nie nudziłem się i nie narzekam na brak dodatkowych atrakcji. Nie ukrywam, że poza przebrnięciem przez wątek główny, nie bawiłem się w żadne zwiedzanie, odkrywanie itd., pusty i cichy świat mnie do tego nie zachęcił, także sorry, może jakbym grał parę lat temu. Ogólnie : było dobrze, tytuł znać trzeba. Opadu szczęki nie odnotowałem, ale było kilka epickich momentów.
  2. Pomijając kwestie technologiczne, kiedy to po latach po prostu w dany tytuł źle się gra (wspomniane przez Shena Tenchu chociażby), to miałem parę takich sytuacji, w większości chodziło o przekonanie się do gry, która początkowo mnie niezbyt przyciągnęła. Mowa tutaj o kwestii dni-tygodnia, nie powrotu po latach. Przykład : Dead Space. Pograłem z pół godziny i zupełnie nie miałem ochoty na dalszą zabawę. Gra leżała nieruszana z tydzień, w końcu się przemogłem, no i jak już wsiąkłem w klimat, to na całego, a po wszystkim mogę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych serii tamtej generacji. Natomiast jeśli zaliczyłem daną gierkę i niezbyt przypadła mi do gustu/odrzuciła na tyle, że nawet nie skończyłem, to chyba nie zdarzyło się, żebym widział sens we wracaniu do niej i ewentualnie dokonywał rewizji poglądu. W drugą stronę ? Niech będzie MGS V, którym mocno jarałem się do skończenia głównego wątku i mimo oczywistych wad byłbym w stanie dać 9/10, natomiast po wszystkim nie mam najmniejszej ochoty włączać tej gry nawet na pół godziny. Bawiąc się w wystawianie ocen, nadal nie dałbym mniej, niż 8, także nie jest to jakiś ostry zjazd w dół. Przykładem związanym z większym upływem czasu jest Half Life. W okolicach 99-00 grałem na PC w demo Opposing Force i jarałem się niesamowicie. Po latach (myślę, że jakoś 06-07) zaliczyłem sobie jedynkę w ramach przygotowań do sequela i szczerze mówiąc nie sprawiło mi to większej przyjemności, ot spełnić obowiązek gracza i brać się za dwójeczkę.
  3. Z drugiej strony, na PC masz quick save'a, i cała ta otoczka w sumie idzie się yebać. Czego mi brakuje ? W sumie nie tak dużo. Na danym etapie rozwoju gamingu jarałem się tym, co dostawałem, przyjmując zmiany bez większych problemów. Powiedzmy, że brakuje mi popularności platformówek, większej ilości skradanek, no i ogólnie pojętej różnorodności wydawanych gierek. Czasy PSXa to kilka mocnych tytułów z diametralnie innej bajki miesięcznie. Teraz mainstreamowy, mocny tytuł, nie dość, że pojawia się raz na kwartał, to z reguły opiera się na schemacie : otwarty świat/korytarz - elementy rpg - elementy akcji (cover system) mieszane z eksploracją - odnajdywanie notatek/audiobooków - skrypty i szeroko pojęte cinematic experience. Nie robi już wielkiej różnicy, czy gramy w fpp, action-adventure, rpg akcji. Odpowiedzią są indyki, no ale nie czarujmy się, to jest osobny temat.
  4. Jeśli mnie pytałeś : nie grałem w żadnego Wieśka, ale zdecydowałbym się rzecz jasna na granie z polską ścieżką. No ale to wyjątek, zresztą nie mam zbyt często okazji grać w polskie produkcje, a chyba mało która aż tak mocno stawia na nasz język (pamiętam, jak wychodził Painkiller na Xa i było zdziwko, jak to tak, polska gra, a nawet napisów PL nie miała, no ale to inne czasy, X bez oficjalnej dystrybucji w kraju xd).
  5. W 90 % przypadków wybieram angielską ścieżkę i angielskie napisy, czasem zdarzy się zagrać z napisami PL, natomiast polski dubbing odpalam tylko i wyłącznie z ciekawości, na kilka minut, jeśli w ogóle Jak bardzo profesjonalny by on nie był, zawsze pozostanie czymś nienaturalnym, oderwanym od oryginalnej gry aktorskiej, przecież dana osoba nie przypadkowo została wybrana przez twórców do odgrywania jakiejś roli. Patrząc na sprawę z perspektywy innych odbiorców : napisy powinny być już absolutnym minimum przy oficjalnej dystrybucji gry, natomiast dubbing na pewno zachęci do sięgnięcia po tytuł jakiś odsetek osób.
  6. kotlet_schabowy

    OSCARY

    No żart powtarzany 100 razy przestaje być śmieszny, więc w tym przypadku nastąpiło to już na początku gali, z drugiej strony skłamałbym pisząc, że nie uśmiechnąłem się momentami (Suge xd). Robotę i tak zrobił Ali G. W poszczególnych kategoriach parę zaskoczeń, ale w sumie tylko drugoplanowa rola męska, efekty specjalne i najlepszy film są mocno dyskusyjne. Spotlight, owszem, jest poprawnym produktem, ale w trakcie gali dało się odczuć, że bardziej niż sam poziom dzieła, w grę wchodzi otoczka społeczna (co jest o tyle ciekawe, że skandal wybuchnął -naście lat temu). W ogóle, natchnione, patetyczne gadki to Oscarowy standard, ale najbardziej rozje.bał i tak Leo ze swoim globalnym ociepleniem. Aha, Wendzikowska w Canal + to nie był najlepszy wybór, mówiąc delikatnie.
  7. Skończyłem, no i słabe to było. W sumie tylko pierwszy odcinek jest na poziomie, w okolicach trzeciego już miałem dość i oglądałem z rozpędu, żeby tylko zakończyć. Zmarnowany potencjał, bo pomysł na głównego bohatera bardzo dobry (zresztą jest jednym z niewielu plusów serialu, props dla Maleka, wywołuje współczucie i w sumie jakąś sympatię), ale zamiast uderzać od razu w wojowanie z korporacjami, można było, przynajmniej w pierwszym sezonie, skupić się na nieco bardziej przyziemnych wydarzeniach i samej postaci Elliota. Dużo tu gimbofilozofii, hasełka o wolności, ucisku korporacji (Evil Corp xd) itd. wypadają tandetnie po prostu. Wymieszali klisze z Fight Clubu, Matrixa, Dextera i innych tworów popkulturowych w jedną papkę bez własnej duszy. Poza tym, jak na 10 odcinków, to dostaliśmy dużo niepotrzebnych wątków (epizod dilera i jest nie dość, że wciśnięty na siłę i totalnie z doopy, to jeszcze jego rozwiązanie jest zupełnie niepoważne). Bohaterowie w większości irytujący. Wyróżnić można muzykę i warstwę wizualną. No, to tyle, S02 raczej nie sprawdzę.
  8. Jakiś czas temu skończyłem drugi sezon i stawiam go ogólnie wyżej niż pierwszy, z taką uwagą : S01 miał świetny początek, zapowiadający coś lepszego, niż w rezultacie dostałem (choć to nadal dobry serial), natomiast S02 na początku trochę zamulał, nie mogłem się przekonać do ekipy, ale z każdym kolejnym odcinkiem było coraz lepiej, by w okolicach E06-08 osiągnąć poziom wręcz rewelacyjny. Finał taki se, a rozwiązanie kwestii ale całokształt jak najbardziej in plus, trzeci sezon sprawdzę z chęcią.
  9. kotlet_schabowy

    Pieprzenie

    Przede wszystkim jakieś 75 % ludzi (dane z du.py) ani nie oglądała żadnego filmu, ani nie czytała książki, ot po prostu hasło Frankenstein sobie funkcjonuje i tyle. To trochę tak, jak z "zakwasami". Na dodatek znając fakty, i tak używa się tej uproszczonej wersji, żeby się normalnie dogadać.
  10. Jak nie widzisz różnicy między napier.dalanką z serii Rocky 1-5 a Creedem to lol. Mało realnym było w sumie głównie Ostatnio widziałem : The Breakfest Club : dobre, młodzieżowe kino w klimatach lat 80tych. Na zachodzie podobno klasyk, u nas mało znany, a warto sprawdzić. Trochę śmiechu, trochę "przekazu", dobrze wyważone.
  11. Te mixtape'y Prosto to od zawsze kiszki były (pierwszy ma kilka spoko kawałków, ale to bardziej sentyment), ale na czwórce są ze 3, 4 dobre numery (głównie przez bity). Sprawdź lepiej De Nekst Best Mixtape.
  12. Kawałek z Włodim na propsie, reszty w ogóle nie pamiętam, może na dniach sobie powtórzę.
  13. Filmy Guy'a Ritchiego (Porachunki, Przekręt, Rock 'N' Rolla), choć po avatarze wnioskuję, że pewnie znasz. Poza tym, pozostając w podobnych klimatach, Layer Cake, Lucky Number Slevin.
  14. kotlet_schabowy

    The Revenant

    Wrażenia spisałem w innym temacie, a z perspektywy kilkunastu dni po seansie : film trochę przehajpowany i z dużym potencjałem na bycie szybko zapomnianym. No dobra, po latach widzowie będą kojarzyć "Leo vs niedźwiedź" i ładne widoczki, i to w sumie tyle. Nadal więcej, niż dobry, ale na ten moment nie wyobrażam sobie, żebym miał go kiedyś ochotę powtórzyć.
  15. Steve Jobs : lekki zawód. Scenariusz Sorkina miał gwarantować najwyższy poziom, i owszem, w temacie dialogów jest świetnie i stanowią one jedną z największych zalet filmu, ale całokształt ma dziwną formę, taką trochę zbyt rwaną, ot trzy "akty" przedstawienia, z pojawiającymi się później autocytatami. Zresztą częstotliwość dialogów i ich tempo są zaskakujące, można śmiało powiedzieć, że to przegadany film. Całość kręci się wokół zakulisowych przygotowań do trzech różnych konferencji prowadzonych przez Jobsa, które w istocie są okazją do przedstawienia jego trudnych relacji z innymi (głównie ex żona i córka, Woźniak i prezes Apple). Film, co raczej nie zaskakuje, lepszy od Jobsa z Kutcherem, ale ogólnie pozostawia raczej obojętnym. Zresztą, co tu dużo gadać : przepychanie wizerunku Jobsa jako wizjonera i geniusza jest od jakiegoś czasu lekko męczące. Fassbender jak zwykle na wysokim poziomie, no ale sorry, chociaż odrobina fizycznego podobieństwa pomogłaby w łyknięciu, że to jest Jobs, a nie Fass, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Wizualnych "eksperymentów" Boyle'a tu raczej niewiele, ale jak już są, to wypadają interesująco. Obejrzeć warto, bez nastawiania się na wybitne dzieło. Creed : w sumie to meh. Klisza za kliszą, ale to akurat było oczywiste (najbardziej odczuwalne są schematy znane z Rockiego 1). Dobry Sly, poprawny odtwórca roli tytułowej i zbędny/słaby wątek romansowy z irytującą laską. Walki ładnie nakręcone i mające trochę więcej do czynienia z realizmem, niż klasyczne starcia z serii o Rockym, tracą natomiast na ładunku emocjonalnym. Całość jest jakaś taka bezjajeczna, choć parę scen można wyróżnić na plus. Wszystko co dobre w filmie to zasługa Stallone'a i jechania na sentymentach, jednocześnie nie do końca rozumiem aż takie zachwyty nad tą rolą, ot stonowany, mamroczący pod nosem, zmęczony Rocky, trochę wyższy level, niż w ostatniej części cyklu. Trochę powyżej średniej.
  16. Czyli wszystko git.
  17. kotlet_schabowy

    Pomoc

    Czasem 5 h snu daje lepszy efekt dla samopoczucia, niż 7, kwestia, w jaką fazę snu trafisz w momencie pobudki. Jeśli ten nocny tryb będziesz miał długoterminowo, to spokojnie, samo przyjdzie. Jak to jest cykliczna zmiana, to może być lipa. Widziałem kiedyś reklamy jakichś niby "intelygentnych" budzików, które ustawiały Ci pobudkę w odpowiedniej fazie snu, żeby wstać jak najbardziej rześkim (zamiast 11:00 np 10:45) ale w sumie skąd zegarek ma wiedzieć, kiedy zasnąłeś i w jakiej jesteś fazie xd ? Kur.wa, nawet appki z tym mają : https://play.google.com/store/apps/details?id=com.urbandroid.sleep&hl=pl niektórzy piszą, że placebo, ale w sumie, jak działa, to czemu nie ?
  18. Ratchet and Clank : Quest for Booty Zażądanie za to ~70 zł (bo chyba tyle kosztowało przy premierze) to ze strony dystrybutora mocny lol. Gra w porywach na 3-4 h. No ale abstrahując już od tego : jest dobrze. Początek (po prologu), kiedy lądujemy na wyspie bez broni, jest mega przyjemny, czułem się przez chwilę, jakbym grał w połączenie serii R&C i Jak and Daxter (plaża, śmiganie po wyspie, "zagadki", pułapki). Szkoda, że nie dostaliśmy tego więcej. W sumie jest to największy powiew świeżości w serii od jej początków. Motyw z arsenałem, w którego posiadanie wchodzimy stopniowo, nie ma go dużo, a jego rozwój jest ograniczony, jak najbardziej in plus (elementy rpg w temacie broni to dla mnie jeden najbardziej niepotrzebnych chwytów w serii, skłamałbym mówiąc, że levelowanie nie wywołuje jakiejś frajdy, ale z drugiej strony przymusza gracza to używania wyjściowo słabych broni do znudzenia). Graficznie zauważalny postęp w stosunku do prequela. Poza tym standardowe dla serii klimaty, tylko Clanka brak. Dla fana pozycja obowiązkowa, ale raczej do wypożyczenia od znajomego.
  19. Ja tam zbytnio podobieństw do Czerwonej Planety nie dostrzegam, no ale widziałem ten film dobre parę lat temu. Ostatnio widziałem : The Revenant Trudno nie powtórzyć spotykanych chyba dosyć często haseł : że o jakieś pół godziny za długi, że piękne zdjęcia i ogólnie rewelacyjny wizualnie, że "środek" się ciągnie i schemat "nowa zayebiście niefartowna sytuacja - Leo radzący sobie z nią - powtórz" zaczyna w końcu męczyć. No i ile też można podziwiać naturę ? Co poza tym : surowy, zimny klimat, naturalizm (akcja z niedźwiedziem, ostatnia walka, obie sceny świetne), no i oczywiście ekipa aktorska : Leo zasługuje na docenienie bardziej za sprawą, że tak powiem, fizycznego wysiłku, jaki był do roli wymagany, ból i zmęczenie wręcz udziela się widzowi, za to Hardy, choć oczywiście świetny, jakoś mnie nie zaskoczył. Nie namawiałbym nikogo do wizyty w kinie (chociaż, chyba bardziej niż obraz, wrażenie zrobiło na mnie udźwiękowienie, po raz pierwszy od dawna), ale obejrzeć kiedyś warto.
  20. Też widziałem i jak dla mnie też lekkie meh. Pełna zgoda co do charakteryzacji Deppa, przedobrzyli i typ wyglądał demonicznie (jak to ktoś gdzieś określił, pasowałby bardziej do roli Drakuli), bynajmniej nie był to plus. Poza tym brak większego napięcia (scena w kuchni faktycznie mocna, szkoda tylko, że zaspoilowana niemal w całości w trailerze), no ale powiedzmy, że sama historia jest na tyle ciekawa, że film ogląda się całkiem dobrze. Dobry drugi plan (z Edgertonem na czele, choć w zasadzie czasu ekranowego ma chyba porównywalną ilość do głównego bohatera). Obejrzeć można, ale w przyszłości będzie kojarzony raczej tylko przez wygląd Deppa. Poza tym widziałem też : Legend (Hardy grający bliźniaków : gangsterów z Londynu) : nawet niezły kryminał (też oparty o prawdziwą historię), ale w trakcie seansu jakoś mocno nasuwały mi się skojarzenia z miniserialem The Take (kto nie widział, polecam, 4 odcinki po 1h), co może wydawać się naturalne, w końcu tu i tu mamy angielską gangsterkę i Hardy'ego. Tak czy siak : brudny klimat, świetna gra Toma (bałem się, że przedobrzy, szczególnie w temacie brata - poje.ba, ale wyszło całkiem zgrabnie), to zalety. Dosyć niespodziewanie (przynajmniej dla mnie), film momentami uderza w dosyć melodramatyczne tony. Żadne z tego jednak dzieło, ot rzemieślnicza robota. Vacation : jakimś wielkim fanem oryginału nie jestem, więc nie będę oceniał z tej perspektywy. Nowa część wypadła całkiem nieźle. Jasne, są tu momenty bardzo słabe (akcja w college'u, kąpiel błotna) i trochę sztampy, ale najważniejsze, że przynajmniej kilka razy miałem mocną bekę, także całość oceniam pozytywnie.
  21. Zrobią motyw jak na początku Alien 3 i elo.
  22. Zaliczone, podobało mi się. Jeśli już tak rzucamy porównaniami, to H8 jest zdecydowanie lepszy, niż Django, no ale to mimo wszystko mocno różniące się od siebie dzieła. Propsuję klimat, obsadę, dialogi, jedność czasu, miejsca i akcji (z wyjątkami, jak wiadomo), napięcie (choć mogło być momentami mocniej) i ogólnie pierwszą połowę, może nawet 3/4 filmu. Pozostała część to głównie Dla odmiany powiem, że postać Daisy nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, wyróżniłbym za to (poza oczywistymi Jacksonem i Gogginsem) Kurta Russela. Wizualnie jest świetnie, a plenery wyglądają w tym formacie pięknie (jest ich jednak jak na lekarstwo, co zrozumiałe). No i choć 3h daje się odczuć, to nudy ani dłużyzn tu nie uświadczymy. Żadna "dycha", ale poziom wysoki, film w pełni zasługuje na seans w kinie i rozpatrywanie go w kategoriach najlepszych obrazów 2015.
  23. Niekoniecznie podobne do Boyhood (cięzki przykład w sumie), ale może zainteresują Cię : Family Man, 500 dni miłości, Rzeź (2011, tu akurat mamy tylko jeden epizod z życia zwykłych ludzi), 50/50.
  24. Też ostatnio widziałem Most Szpiegów i w sumie zdanie mam podobne. Historia niby ciekawa, ale podana w zamulasty sposób. Emocji tu w zasadzie brak. Wszystko jakieś takie nijakie, szare, jak kolorystyka filmu. Aktorom nie da się niczego zarzucić (szczególnie temu, co grał ruskiego szpiega, ogólnie najbardziej na plus wyróżniająca się postać, może jeszcze KGBowiec wypadł nieźle), a wątek amerykańskich pilotów ciekawi chyba nawet bardziej, niż ten główny (miła odskocznia i fajne sceny no ale całość to typowy średniak typu "zobaczyć i zapomnieć". Pozostając w klimacie, widziałem też Spotlight. Uogólniając, kino podobnego "typu", jak wyżej opisane, a jednak z powoli rozwijającej się i spokojnej wydawałoby się historii, wyciągnięto wiele więcej. Jak może wiecie, rzecz dotyczy redakcji tytułowego działu jednej z amerykańskich gazet, która drążyła i opisała skandal pedofilski w kościele. Nie jest to epokowe dzieło, ale śledztwo wciąga, twórcom udało się momentami wywołać jakieś napięcie, a ekipa wypadła wiarygodnie (props dla Rufallo, i to bynajmniej nie z powodu sceny z wybuchem złości i bezsilności), w ogóle obraz aktorami stoi. Polecam. Poza tym dwa słowa o Street Kings : przeciętniak. Z "uliczno-policyjnych" filmów Ayera, stawiam go najniżej. Keanu, zupełnie nieprzekonujący w roli twardego gliniarza, to chyba największy minus. Poza tym intryga robi się w pewnym momencie trochę niepotrzebnie przekombinowana. Można obejrzeć, ale bez nastawiania się na rewelację.
  25. Aż nie wierzę, że mate5 uzna aspekty niegameplay'owe za decydujące przy ocenie gry. No bo sama gra to kolejne GTA, z cofnięciem się w rozwoju w pewnych aspektach (z czego zresztą Rockstar zasłynęło już w czasach PS2 i za co należy im się moim zdaniem krytyka) i najnudniejszym miastem serii. Ale w sumie jakby się zastanowić, to fakt, jako opowieść i zgrabna, przemyślana całość, trochę się wyróżnia. Mimo to dla mnie piątka to złoty środek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...