Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Ja tam zbytnio podobieństw do Czerwonej Planety nie dostrzegam, no ale widziałem ten film dobre parę lat temu. Ostatnio widziałem : The Revenant Trudno nie powtórzyć spotykanych chyba dosyć często haseł : że o jakieś pół godziny za długi, że piękne zdjęcia i ogólnie rewelacyjny wizualnie, że "środek" się ciągnie i schemat "nowa zayebiście niefartowna sytuacja - Leo radzący sobie z nią - powtórz" zaczyna w końcu męczyć. No i ile też można podziwiać naturę ? Co poza tym : surowy, zimny klimat, naturalizm (akcja z niedźwiedziem, ostatnia walka, obie sceny świetne), no i oczywiście ekipa aktorska : Leo zasługuje na docenienie bardziej za sprawą, że tak powiem, fizycznego wysiłku, jaki był do roli wymagany, ból i zmęczenie wręcz udziela się widzowi, za to Hardy, choć oczywiście świetny, jakoś mnie nie zaskoczył. Nie namawiałbym nikogo do wizyty w kinie (chociaż, chyba bardziej niż obraz, wrażenie zrobiło na mnie udźwiękowienie, po raz pierwszy od dawna), ale obejrzeć kiedyś warto.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Też widziałem i jak dla mnie też lekkie meh. Pełna zgoda co do charakteryzacji Deppa, przedobrzyli i typ wyglądał demonicznie (jak to ktoś gdzieś określił, pasowałby bardziej do roli Drakuli), bynajmniej nie był to plus. Poza tym brak większego napięcia (scena w kuchni faktycznie mocna, szkoda tylko, że zaspoilowana niemal w całości w trailerze), no ale powiedzmy, że sama historia jest na tyle ciekawa, że film ogląda się całkiem dobrze. Dobry drugi plan (z Edgertonem na czele, choć w zasadzie czasu ekranowego ma chyba porównywalną ilość do głównego bohatera). Obejrzeć można, ale w przyszłości będzie kojarzony raczej tylko przez wygląd Deppa. Poza tym widziałem też : Legend (Hardy grający bliźniaków : gangsterów z Londynu) : nawet niezły kryminał (też oparty o prawdziwą historię), ale w trakcie seansu jakoś mocno nasuwały mi się skojarzenia z miniserialem The Take (kto nie widział, polecam, 4 odcinki po 1h), co może wydawać się naturalne, w końcu tu i tu mamy angielską gangsterkę i Hardy'ego. Tak czy siak : brudny klimat, świetna gra Toma (bałem się, że przedobrzy, szczególnie w temacie brata - poje.ba, ale wyszło całkiem zgrabnie), to zalety. Dosyć niespodziewanie (przynajmniej dla mnie), film momentami uderza w dosyć melodramatyczne tony. Żadne z tego jednak dzieło, ot rzemieślnicza robota. Vacation : jakimś wielkim fanem oryginału nie jestem, więc nie będę oceniał z tej perspektywy. Nowa część wypadła całkiem nieźle. Jasne, są tu momenty bardzo słabe (akcja w college'u, kąpiel błotna) i trochę sztampy, ale najważniejsze, że przynajmniej kilka razy miałem mocną bekę, także całość oceniam pozytywnie.
-
Alien Cinematic Universe
Zrobią motyw jak na początku Alien 3 i elo.
-
The Hateful Eight
Zaliczone, podobało mi się. Jeśli już tak rzucamy porównaniami, to H8 jest zdecydowanie lepszy, niż Django, no ale to mimo wszystko mocno różniące się od siebie dzieła. Propsuję klimat, obsadę, dialogi, jedność czasu, miejsca i akcji (z wyjątkami, jak wiadomo), napięcie (choć mogło być momentami mocniej) i ogólnie pierwszą połowę, może nawet 3/4 filmu. Pozostała część to głównie Dla odmiany powiem, że postać Daisy nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, wyróżniłbym za to (poza oczywistymi Jacksonem i Gogginsem) Kurta Russela. Wizualnie jest świetnie, a plenery wyglądają w tym formacie pięknie (jest ich jednak jak na lekarstwo, co zrozumiałe). No i choć 3h daje się odczuć, to nudy ani dłużyzn tu nie uświadczymy. Żadna "dycha", ale poziom wysoki, film w pełni zasługuje na seans w kinie i rozpatrywanie go w kategoriach najlepszych obrazów 2015.
-
Poleć coś w stylu...
Niekoniecznie podobne do Boyhood (cięzki przykład w sumie), ale może zainteresują Cię : Family Man, 500 dni miłości, Rzeź (2011, tu akurat mamy tylko jeden epizod z życia zwykłych ludzi), 50/50.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Też ostatnio widziałem Most Szpiegów i w sumie zdanie mam podobne. Historia niby ciekawa, ale podana w zamulasty sposób. Emocji tu w zasadzie brak. Wszystko jakieś takie nijakie, szare, jak kolorystyka filmu. Aktorom nie da się niczego zarzucić (szczególnie temu, co grał ruskiego szpiega, ogólnie najbardziej na plus wyróżniająca się postać, może jeszcze KGBowiec wypadł nieźle), a wątek amerykańskich pilotów ciekawi chyba nawet bardziej, niż ten główny (miła odskocznia i fajne sceny no ale całość to typowy średniak typu "zobaczyć i zapomnieć". Pozostając w klimacie, widziałem też Spotlight. Uogólniając, kino podobnego "typu", jak wyżej opisane, a jednak z powoli rozwijającej się i spokojnej wydawałoby się historii, wyciągnięto wiele więcej. Jak może wiecie, rzecz dotyczy redakcji tytułowego działu jednej z amerykańskich gazet, która drążyła i opisała skandal pedofilski w kościele. Nie jest to epokowe dzieło, ale śledztwo wciąga, twórcom udało się momentami wywołać jakieś napięcie, a ekipa wypadła wiarygodnie (props dla Rufallo, i to bynajmniej nie z powodu sceny z wybuchem złości i bezsilności), w ogóle obraz aktorami stoi. Polecam. Poza tym dwa słowa o Street Kings : przeciętniak. Z "uliczno-policyjnych" filmów Ayera, stawiam go najniżej. Keanu, zupełnie nieprzekonujący w roli twardego gliniarza, to chyba największy minus. Poza tym intryga robi się w pewnym momencie trochę niepotrzebnie przekombinowana. Można obejrzeć, ale bez nastawiania się na rewelację.
-
Konsolowa Tęcza
Aż nie wierzę, że mate5 uzna aspekty niegameplay'owe za decydujące przy ocenie gry. No bo sama gra to kolejne GTA, z cofnięciem się w rozwoju w pewnych aspektach (z czego zresztą Rockstar zasłynęło już w czasach PS2 i za co należy im się moim zdaniem krytyka) i najnudniejszym miastem serii. Ale w sumie jakby się zastanowić, to fakt, jako opowieść i zgrabna, przemyślana całość, trochę się wyróżnia. Mimo to dla mnie piątka to złoty środek.
-
Konsolowa Tęcza
Czym to się tak wybiła ponad normalny poziom ? Jak dla mnie to najbardziej "zwykła" część od czasów trójki, nieprzypadkowo obie osadzone są w LC i obie są pierwszymi częściami wydanymi na nowej platformie. No świetna to była gra w 2008, ale piątka rozje.bała ją w prawie każdym aspekcie (fabuła, postaci poboczne i model jazdy lepsze w czwórce).
-
OSCARY
To są jakieś wytyczne z folderu dla akademii, czy jak ? Zdziwiłbyś się, jakie podejście mają niektórzy oceniający, takim smaczkiem jest chociażby (info z jakichś ankiet z poprzedniego roku), że gro oceniających nawet nie obejrzała wszystkich nominowanych filmów, ba, dobrze jest, jak zaliczą te z najważniejszych kategorii. Zgodzę się na pewno z fragmentem o wpływie ogólnego wrażenia z filmu.
-
własnie ukonczyłem...
Ratchet and Clank : Tools of Destruction Jako fan starej trylogii od razu po odpaleniu gierki poczułem się jak w domu. Powiedziałbym nawet, że przez całą grę się tak czułem, i to chyba nie do końca zaleta. Większość ruchów, patentów, sposobów na przeciwników i po prostu styl grania pozostały bez zmian, przez co gra była naprawdę łatwa, no i rzadko zaskakiwała. Ot, kolejny Ratchet. Oczywiście robi wrażenie oprawa (plus 60 klatek), choć naleciałości z wcześniejszej generacji jeszcze są dosyć odczuwalne, głównie w temacie konstrukcji i geometrii poziomów (w końcu gierka z pierwszych lat PS3). Za to teksturki, efekty i modele postaci śliczne. Aha, duży techniczny minus : na nowszych konsolach (mam Slima) w cutscenkach na silniku gry prędzej czy później następuje desynchronizacja dźwięku i obrazu, co w sumie zupełnie psuje ich odbiór. Z tego co się dowiedziałem, to problem jest powszechny i jego powodem są loadingi w tle scenek, a rozwiązania brak. Słabo. Poza tym : muzyka niezbyt zapadająca w pamięć, planety w wielu przypadkach dosyć generyczne (ot lewitujące miasto i latające samochodziki) choć są też przykłady klasycznych poziomów (spodobała mi się głównie ta z "dinozaurami", Sargasso). Trochę mało grania Clankiem, mało Qwarka, humor jakiś taki delikatny, główny zły irytujący. No ale to kwestie poboczne, bo mięso, czyli skakanie, strzelanie i sekcje przerywnikowe to stary dobry R&C, w którego naprawdę przyjemnie się gra. Na razie nie mam motywacji, żeby wracać do zbierania pozostałych pierdółek, to już nie te lata. Liczę, że Crack in Time pokaże coś więcej w temacie. Całości dałbym mocne 7+/10, przy czym wiem, że gdybym zagrał tuż po premierze, kiedy miałem jeszcze dużą zajawkę na tę serię, to ocena byłaby wyższa.
-
Gry, które wydają się nam średniawe/słabe pomimo dobrych ocen recenzentów
Temat ma predyspozycję na bycie festiwalem minusowania za obrażanie exów i prowokowaniem postami ala CW, no ale mimo wszystko : Halo 1 i 2 : ogrywane po latach i to tylko w singlu, więc jestem dosyć wyrozumiały, tym bardziej, że FPSy się z reguły choojowo starzeją. Monotonia, brak większej przyjemności ze strzelania, zupełnie nie trafiający do mnie design świata, postaci i broni. MGS : Peace Walker : marna fabuła, męczące powtarzalnością misje poboczne, pomysł z zarządzaniem bazą nie dla mnie. F.E.A.R. : poza technikaliami i sprawiającym chwilowo frajdę patentem ze zwalnianiem czasu, niczym mnie nie zachwyciła, za to szybko zacząłem się nudzić. Horrorowe wątki i "straszne dziewczynki" ? Ziew. Gone Home : krótkie, przymulające, z pretensjonalnym "przekazem". GoW : Ghost of Sparta : zagrałem zgodnie z kolejnością wydawania, a więc był to mój piąty GoW, i miałem już po prostu dość. Znowu niemal dokładnie taki sam gameplay, miejscówki i starcia, z racji handheldowego rodowodu, nie powodują opadu szczęki, historyjka też jakaś bez wyrazu (szczególnie, jak się zna materiały dodatkowe z jedynki). Dobra gra i tyle (a że zyskiwała przez to, że śmigała na PSP, to inna sprawa).
-
Cinema news
Spectre, Legend, Most Szpiegów już na BD.
-
OSCARY
Jak zwykle błyskotliwie xd. Protip : -dobre aktorstwo w zwykłych, stonowanych rolach : cała ekipa Glengarry Glen Ross, Hardy w The Drop, DiCaprio w Infiltracji -dobre aktorstwo "patrzcie, poradziłem sobie z trudnym tematem" : wspomniane role Redmayne'a, Pacino w Zapachu Kobiety, Jared Leto w Dallas Buyers Club itd. Do jednego i drugiego trzeba mieć warsztat, no ale oczywiste, co jest bardziej sprzyjające nagrodom i ogólnemu aplauzowi. A naprawdę dobrego aktora poznasz po tym, że z roli przysypiającego ochroniarza wykrzesał coś, co sprawi, że go zapamiętamy.
-
OSCARY
Nie wiem co i z kim ustalałeś, ale udawanie, że nagroda sprzed roku za rolę niepełnosprawnego i nominacja w tym roku za rolę transa nie wpisuje się w jakiś "schemat" jest dziwne. Abstrahując od samych umiejętności aktorskich, których Eddiemu nie odmawiam.
-
OSCARY
"Trochę" overacting w jego wykonaniu, ale przynajmniej był jakiś, na tle reszty tego syfu może to nawet plus.
-
OSCARY
No np. po przeczytaniu scenairiusza xd. Pomijam już to, że film jako całokształt to jedno, a gra aktorska to drugie. Nie wierzę, że drugi rok z rzędu zgarnie statuetkę, i to znowu za rolę typowo "oscarową".
-
Donguralesko - Magnum Ignotum (preludium)
Sprawdziłem ten album i nie jestem w stanie sobie przypomnieć nawet jednego kawałka, zresztą po pierwszym odsłuchu nie miałem ochoty na powtórkę. Typ się skończył na Zaklinaczu Deszczu, a szkoda, bo lubię jego starszą twórczość, szczególnie w kolaboracji z Matheo. No i dobrego flow mu odmówić nie można.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Swoją drogą, trailery miały więcej zapadających w pamięć kawałków, niż cały soundtrack z gry xd.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Abstrahuję już w ogóle od czystego gameplay'u (w tym temacie każda część przegra z piątką) - czwórka to przede wszystkim nadal typowy MGS, jak trywialnie by to nie brzmiało. Kiczowaty i często po prostu głupi, ale to samo mogę powiedzieć o piątce, tyle, że mniej fabuły = mniej okazji do "zabłyśnięcia" Kojimy (a i tak nanomaszyny=pasożyty). Sednem jest to, że MGS4 prędzej sobie powtórzę, a sama aktywność w tym temacie trochę daje do myślenia.
-
Najlepszy film 2015 to... (Ankieta)
Głos na Sicario, który, choć bardzo dobry, żadnym objawieniem nie jest (co mówi trochę o poziomie reszty z listy). Dodam tylko, że nie widziałem Zjawy i H8, a to chyba najpoważniejsi konkurenci (u nas w 2016, więc w sumie chooj). Jakichś Furious 7 czy Jurrasic Worldów też nie zaliczyłem, no ale bądźmy poważni xd.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Robisz platynę/calaka ? Bo jak nie, to olej te motywy, nie warto się tym przejmować. Ku.rwa jak ten MGS traci z czasem, to jest nie do wiary. Nawet czwórkę, którą ograłem 6 lat po premierze, w tym samym roku skończyłem jeszcze ze 4 razy, wbiłem platynę i mimo wieelu wad, mam wrażenie, że niedługo ją sobie powtórzę, a co lepsze scenki czy utwory z OST nieraz obczajam na YT. A tu ? Sami wiecie xd. To już prędzej miałem ochotę robić powtarzalne misje VR z Substance, niż zaliczyć wszystkie Side Opsy w V. Mimo wszystko 8 nadal jestem w stanie dać, bo te ~40h było naprawdę przyjemnym doświadczeniem growym (a że z zerowym replayabilty, to inna sprawa).
-
Gwiezdne Wojny, Epizod 7: Przebudzenie Mocy
No przeciętny forumowicz nie wyłapałby połowy problemów i głupot prequelów, gdyby nie te recenzje, których ciągłe wrzucanie robi się już nudne, ale to działa w dwie strony (niechęć się pogłębia, bo filmik uzmysławia kolejne motywy). Tak, recka EI była śmieszna i trafna, dwójkę można jeszcze obejrzeć, ale przy trzeciej spasowałem, bo typ już po prostu męczy bułę. A powiedzieć coś pozytywnego o PT to już w ogóle kur.wa tabu xd.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
W pogoni za szczęściem : Will Smith próbujący zrealizować amerykański sen, zaczynając jako ledwo wiążący koniec z końcem sprzedawca, z aspiracjami na brokera giełdowego. Przez dłuższy czas oglądamy pasmo niepowodzeń i nieszczęść, które w pewnym momencie robi się wręcz męczące. Film co prawda jest oparty na prawdziwych wydarzeniach (jak się później można dowiedzieć, dosyć luźno), ale momentami można zadawać sobie pytania o sens pewnych działań bohatera. Przesłanie jest niby pozytywne, niektórzy uznają, że motywujące, ale pod względem czysto filmowym, całość średnio przypadła mi do gustu i pozostawiła raczej obojętnym Jedynie Smithowi należy się pochwała. Supermarket :z braku laku obejrzałem w TV, oczekiwań nie miałem żadnych. Pierwsze minuty nawet mnie zainteresowały, ale potem historia idzie już w grubą przesadę. W skrócie : sylwestrowy wieczór, szał zakupów, pewien klient przez zamyślenie kradnie przysłowiowego batona i ląduje w pokoju zwierzeń u ochrony. Aktorsko, poza Dziędzielem i typem grającym "podejrzanego" raczej słabo, sztuczność jest mocno odczuwalna, a zachowania bohaterów często nielogiczne. Miał trzymać w napięciu, a wydaje się po prostu tandetny. Nie polecam.
-
własnie ukonczyłem...
Batman : Arkham City Ogólnie jest dobrze, nawet bardzo. Można by rzec, że wzorowo, choć raczej bezpiecznie opracowany sequel. Zacznę jednak od tego, że struktura otwartego świata w tej grze do mnie nie przemawia. Po pierwsze, samo mięso to i tak zamknięte miejscówki na wzór tych z AA, "miasto" nie oferuje poza tym specjalnych atrakcji. Po drugie, nie oszukujmy się : sposoby przemieszczania się Batmana nie pozwalają na płynną, wygodną i sprawiającą dużą frajdę podróż (nawet z ulepszeniem linki). Latanie z miejsca w miejsce jest żmudne i męczące, a spiesząc się, siłą rzeczy, nie zawsze złapiemy się tam, gdzie nam pasuje. Także tu mamy minus. Skondensowana formuła prequela lepiej do mnie trafia. W ogóle na początku rzucił mi się w oczy lekki chaos i przesyt wszystkiego : informacji, bajerów, ikonek itd. Może staję się casualem, ale jakoś tak to odczułem w pierwszych godzinach. Poza tym : miód. Gadżety, design poziomów, zagadki, walki w systemie free-flow : to wszystko nadal daje radę. No i przede wszystkim, sam wykreowany świat i klimat. Wizja Rocksteady jest naprawdę dobrze przemyślana. Postaci mają świetny design i dobre teksty (props dla aktorów), a każde pojawienie się "nowego" złego robi wrażenie. Co prawda Batman parę razy daje się głupio zrobić w wała, ale przymknę na to oko. Aha, epizodów Catwoman jak dla mnie mogłyby w ogóle nie być : jest ich niewiele, są krótkie, a na dodatek rozsiane po głównym wątku tak, że zanim dostaniemy znowu nad nią kontrolę, to zapomnimy już szczegóły sterowania. Przyczepiłbym się jeszcze do okazyjnych problemów z kamerą i nie zawsze intuicyjnego sterowania. Do plusów dorzucam natomiast świetną oprawę graficzną (PC, bardzo dobra optymalizacja) i niezły motyw przewodni (choć temat z menu jedynki nadal górą). Ogółem 8/10, ciężko postawić wyżej lub niżej Arkham Asylum, które, ma prostą przewagę : było pierwsze. Mimo wszystko, jak już wspomniałem, bardziej kameralny świat okazał się być plusem poprzedniej części.
-
Gwiezdne Wojny, Epizod 7: Przebudzenie Mocy
To teraz na chłodno, trafny tekst dotyczący EVII (po angielsku) : http://www.bloombergview.com/articles/2015-12-29/-the-force-awakens-has-a-perfection-problem w skrócie : o przesadzonej zayebistości Rey, "płaskości" niektórych bohaterów itd. Polecam też sprawdzić ten filmik (autor to jakiś noname). Teza mocno kontrowersyjna (samo postawienie siódemki poniżej prequeli pewnie dyskwalifikuje autora w oczach większości widzów, sam się z tym oczywiście nie zgadzam), ale jest tam kilka dobrych spostrzeżeń. Gość pod koniec trochę zbyt się wczuł w rozkminy astrofizyczne (co w przypadku SW jest po prostu bez sensu), ale poza tym ma dużo racji.