Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. To co piszesz to sama prawda, nie lepiej więc po prostu nadrobić te zaległości zamiast rozkminiać temat ? PW fabułę ma tragiczną, gorsza profanacja serii (i tak już przecież momentami mocno kiczowatej) niż powszechnie krytykowana czwórka. Całość "ratują" kasety, no ale zamulanie w menu i słuchanie 10 minut opowieści o tym, jak ktoś pracował w NASA to nie jest duży krok do przodu w stosunku do codeców z dwójki. Gameplay to już inna bajka, mnie zabawa w małe misje i rozwijanie bazy zupełnie nie podchodzi, po prostu są gry, którym takie rozdrabnianie się nie pasuje, dlatego też obawiam się trochę piątki.
  2. The Last of Us (PS3) Jak tak sobie myślę, to TLoU chyba nie miało prawa sprostać oczekiwaniom, jakie człowiek miał po tych wszystkich spustach, nagrodach, wystawianych dyszkach. Mnie ten tytuł nie zmiażdżył, to tak krótko mówiąc. Po kolei. Co rzuca się od razu w oczy : rewelacyjna oprawa graficzna, tak technicznie, jak pod względem designu, "plastyczności", architektury. Jedna z najlepiej wyglądających gier na PS3, to na pewno. Miejscówki wyglądają po prostu pięknie (zima !), z naciskiem na roślinność. Pochwały godna jest też dbałość o detale, szczególnie w pomieszczeniach. Framerate w żadnym momencie mnie nie zabolał. Doczepić się mógłbym jedynie wody (brak odbić w kałużach, brak reakcji na chodzenie po nich, dziwna fizyka rzek) i braku zniszczalności otoczenia. Muzyka jako osobny twór jest ładna i klimatyczna, ale w samej grze jest jej za mało. Oczywiście, odpowiednie operowanie ciszą miało swój cel i momentami budowało niesamowitą atmosferę pustki i samotności, ale nie obraziłbym się na częściej pojawiające się, choćby delikatne i powolne, brzdąkanie w tle. Pozostając przy dźwięku : props oczywiście również za dubbing (tu jednak muszę powiedzieć, że Ellie brzmi dla mnie trochę nienaturalnie, bardzo dorosło, aktorka mnie nie przekonała niestety, i nie chodzi mi tu o jej kwestie, tylko sam głos). Sprawdziłem też wersję PL (dosłownie kilka minut) i byłem pozytywnie zaskoczony, przynajmniej dwójką głównych bohaterów. Kwestie gameplay'u : jest nieźle, ale bez rewelacji. Od razu zaznaczę, że gierkę zaliczyłem do tej pory raz, i to na normalu, wiem, że prawdziwa zabawa zaczyna się na survivalu itp. itd., no ale jest to poziom wyjściowy, z patentami przewidzianymi do stosowania przez autorów, więc na ten temat się wypowiem. Generalnie nie jest trudno, ale są tu momenty trochę irytujące, szczególnie, że mimo wszystko starałem się wszystkich załatwiać po cichu (dlatego też miałem zawsze multum amunicji i sprzętu zachowanego na sekcje strzelane), dlatego też często w przypadku wpadki wolałem powtórzyć całą sekcję od nowa. Skradanie i stealth kille są satysfakcjonujące (mocne wykończenia), ale sama zabawa w podchody robi się monotonna i schematyczna. Gra zresztą dzieli się na etapy "spokojne zwiedzanie i zbieranie lootu-pomieszczenie z przeciwnikami-minuta filmiku-powtórka", bez większych odejść od tej reguły, może z wyjątkiem "zagadek" z paletami i drabinami (obśmiane, ale całkiem przyjemne). Mnie te podchody zaczęły gdzieś w połowie gry męczyć. No i jakoś dziwnie mało było spotkań z zarażonymi, przynajmniej w stosunku do konfrontacji z ludźmi. Na plus na pewno jest to, że będąc zauważonym, nadal mamy szansę spier.dolić i czaić się dalej. Czasem denerwują pałętający się pod nogami NPC (szczególnie, jak jest ich więcej niż jeden). Mimo, że to nielogiczne, to chyba jednak lepiej, że przeciwnicy ich nie zauważają. Naprawdę fajny jest patent z preparowaniem sobie broni i przedmiotów, ogólnie inwentarz jest ok, jeden z rzadkich przypadków, kiedy żadna broń nie wydaje się wrzucona do gry na siłę. Samo strzelanie, choć powinno stanowić ostateczność, wypada kozacko, czuć moc broni, zresztą nie gorsze są zabójstwa melee, miodzik. Poza tym, jak dla mnie, nie dostajemy nic odstającego od standardów mainstreamowych gier "akcja/przygoda" ubiegłej generacji. Tu trochę zwiedzania, jakiś skrypcik, rozmowa, znaleziona notatka itd. Gra jest długa, ale nie rozwleczona. Ja nabiłem 22 h, z lizaniem ścian i, jak już wspomniałem, częstymi restartami. W końcu najważniejsze, czyli fabuła i szeroko pojęty świat. Tu chyba mam największy niedosyt. Nie ma tu nic rewolucyjnego czy mocniej zaskakującego, dostajemy motywy fabularne z grubsza znane z innych utworów, no może zakończenie jak na standardy gier video dosyć oryginalne (do końca oczekiwałem czegoś innego, ale zostałem mile zaskoczony. Ending daje troszkę do myślenia). Sam pomysł na plagę grzybów godny pochwały, ale koniec końców sprowadza się do standardowej apokalipsy nieumarłych, poszukiwania lekarstwa, "zdziczenia" ludzi, walki o przetrwanie. Owszem, sedno stanowi tu relacja Joel-Ellie, poza nimi nie dostajemy zbytnio zapadających w pamięci bohaterów. Dialogów i przerywników jest tu malutko (co kto lubi, ja wolałbym więcej), a żadna scena mną nie ruszyła jakoś mocniej. Nie wiem, może to ja już zobojętniałem na takie zagrywki. Ujmę to tak : grałem w parogodzinnych sesjach i ani razu nie odszedłem od konsoli z uczuciem "kur.wa, nie mogę się doczekać ciągu dalszego". Nie da się zaprzeczyć, Joel to kozak, Ellie jest sympatyczna i fajnie obserwuje się ewolucję ich wzajmenych układów. Mimo wszystko dużo więcej emocji wywołały u mnie obydwa epizody Walking Dead, i to zarówno w temacie szeroko pojętej apokalipsy, jak i relacji międzyludzkich. Jasne, tamta produkcja skupiała się w zasadzie tylko na tych kwestiach, na dodatek TLoU reprezentuje szkołę spokojnej, powolnej narracji (no i nie jest adaptacją). Tutaj większe wrażenie robi obserwowanie małych smaczków, pustych pomieszeń, czy widoków wygrywającej z ludzkimi budowlami natury. Ma to swój urok, ale mnie aż tak nie przekonuje. No niby wszystko jest na miejscu, a jednak nic nie jest genialne. Mając więcej czasu może skuszę się na tryb survival, no i sprawdzę też multi, no ale mięso, jakim miała być historia, już się nie zmieni (bo Left Behind to osobna zabawa). tl;dr : dla mnie na ten moment to jest gra na 8/10, GOTY 2013 zostaje w rękach GTA V.
  3. Max Payne 3 Skończyłem z miesiąc temu, więc pewnie parę spraw już mi zdążyło wylecieć z głowy. W skrócie : dobra gra ale sequel MP do du.py. Owszem, mamy starego dobrego Maxa (i świetny voice acting), który daje radę nawet mimo kontrowersjnych swego czasu zmian w wyglądzie (do których zresztą sam się autoironicznie odnosi), a jego gadki to największa poza gejmplejowa zaleta gry, mamy w zasadzie nie zmieniony jakoś mocno bullet time i słynne skoki na szczupaka, ale brak tu prawie zupełnie klimatu. Nieobecność komiksowych wstawek to straszna lipa. W ogóle fabuła i postaci drugoplanowe : całkowite meh, obojętność i nijakość. Nie będę wyjątkiem stwierdzając, że najlepsze momenty gry to epizody w Ja wiem, że jechanie trzeci raz na tym samym mogłoby nie pyknąć, no ale dałoby się wykrzesać coś ciekawszego z Ameryki Południowej. W temacie gameplay'u jest bardzo dobrze : strzelanie sprawia dużo radochy (grałem prawilnie z wyłączonymi wspomaganiami, momentami można się wkur.wić, ale to takie wku.rwienie motywujące), miejscówki fajnie się rozwalają, małe bajerki typu bullet cam cieszą. Inna sprawa, że to zabawa dobra na jedną, góra dwie godziny na raz, na dłuższą metę nużąca. Grafika ujdzie, ale framerate (przede wszystkim w scenkach przerywnikowych) potrafi zaboleć. Muzyka zupełnie mi nie przypadła do gustu, a motyw przewodni jest prawie nieobecny (zresztą aranżacja na potrzeby MP3 taka se) Nie powiem, że to jakiś duży zawód, bo też oczekiwań wielkich nie miałem, ot postrzelać sobie dla relaksu, no ale jednak jakiś tam niesmak pozostał. Dobrze chociaż, że kupiłem za grosze (PS3). @XM. Elo.
  4. Powoli rozkminiam jakiś TV, a jestem całkowitym laikiem w temacie, więc temat w sam raz. Sprawa jest prosta : maksimum cenowe to , powiedzmy 1300 zł, celuję bliżej 1000, i owszem, zdaję sobie sprawę, z czym się to wiąże. Nie oczekuję cudów, ale poradźcie, co najlepsze można wybrać z takiej półki cenowej. Pokój jest niewielki, zadowolę się 32 calami, full hd ofkoz, wszelkiego rodzaju bajery typu internety, kamery, 3D zlewam. Ogólnie rzecz biorąc, warto szukać po marketach i dużych sklepach elektronicznych, czy szperać w innych miejscach, plus ewentualnie allegro ? TV będzie przeznaczony do grania na PS3, w przyszłości pewnie PS4 (ma to być sprzęt przynajmniej na parę lat), poza tym standardowo filmy i seriale. Tak bardzo pobieżnie przeglądając oferty to wpadły mi w oko następujące modele : Samsung 32h5500 Samsung 32h5030 Sony 40r450 (przekracza cenowo limit, ale mam okazję w jednym miejscu). Z góry dzięki za odpowiedzi.
  5. To teraz sprawdź dwójkę, ze dwie klasy wyżej jakościowo stoi. Save, mapa świata, grafika, muzyka, rewelka. Niestety, też króciutka, ale momentami bywało trudno.
  6. Pytanie wracające jak bumerang, ja jako absolutne minimum zawsze wskazać mogę : - Lair of the Shadow Broker do ME2; - From Ashes i Leviathan do ME3, w dalszej kolejności Citadel, które w zasadzie nie ma dużo do czynienia z głównym wątkiem, ale zapewnia masę fajnych dialogów i scenek dotyczących naszych znajomych bohaterów.
  7. kotlet_schabowy

    The Last of Us

    Po prostu nie ma w pudełku kodu na pobranie, ktoś "zapomniał" go wrzucić, problem jest masowy, trzeba wysyłać do Sony dowody zakupu, swój PSN id itd. itp. i mają odesłać kod xd.
  8. Lata 80te albo po prostu Vice City, nawet czasów obecnych, to mokry sen fanów od paru dobrych lat. Jak Rockstar uderzy w tym kierunku to mają gwarantowane rozbicie banku (chociaż to akurat norma tak czy siak). Choć ja nadal czekam na GTA ze zmiennymi porami roku.
  9. kotlet_schabowy

    The Last of Us

    O ku.rwa kupiłem "w ciemno" TLoU GOTY i mnie pokarało za wspieranie Sony i nie śledzenie wcześniej tematu. Wałek z kodem na dodatki i brak (no chyba, że o czymś nie wiem) jakiegoś oficjalnego stanowiska to niezła parodia. Jak zagląda tu ktoś, kto miał ten problem, to proszę o podpowiedź, pod który nr telefonu/mail najlepiej się kontaktować, żeby to sprawnie załatwić, ewentualnie jakąś inną radę.
  10. kotlet_schabowy

    Fotki

    No szarku props, trzecia fotka najlepsza, no ale już na drugiej jest naprawdę dobrze. Trochę offtop, ale nawiążę jeszcze do tego, co wstawił XM : otóż swego czasu zacząłem się w to bawić (drugi trening) i jest to naprawdę ciężki zestaw ćwiczeń Co prawda ćwiczyłem w ten sposób tylko raz w tygodniu (swoją drogą, jakie są wskazanie w tej sprawie ?), ale potrzebowałem chyba z 3 miechów, żeby dojść do robienia pełnych 3 serii. Masakra, to fakt, na dodatek zaraz po skończeniu całości cycki są pięknie spompowane, ale na dłuższą metę wyglądu klaty mi to niestety nie poprawiło. Za to tric się wzmocnił, no i, o ile kogoś takie rzeczy jarają, diametralnie zwiększyła się ilość pompek, jakie mogę teraz zrobić w jednej serii. Generalnie się zawiodłem.
  11. Kur.wa co za news, nie wierzyłem w kontynuację nawet jak w czasach modemu przeglądałem "arty" z AF, a tu takie coś. Liczę, że pójdą w kierunku wyższych SSJ dla znanych postaci, a nie jakichś kosmosów (nowych filmów nie oglądałem i na razie nie zamierzam). Byle tego nie zyebali, a będzie pięknie, no chyba, że po latach już DB człowieka nie ruszy.
  12. kotlet_schabowy

    The Office US

    Skończyłem całość wczoraj i powiem tak : serial w początkowych sezonach jest świetny i wywołuje naprawdę dużą bekę. Świetna konwencja, mocna ekipa (z początku nie wszyscy dostają tyle czasu antenowego, ile powinni, ale potem jest coraz lepiej, mój faworyt to Creed). Strasznie irytował mnie tylko wątek friendzone'a Jima, później było z tym lepiej, ale Pam od początku do końca mi działała na nerwy, z głównych postaci to największy niewypał. Oczywiście The Office = Carell, genialna kreacja. Stąd też, od ósmego sezonu kolejne odcinki ogląda się już tylko z rozpędu i przyzwyczajenia do ekipy. Nowe postaci to dramat (Bob California jeszcze by przeszedł, ale moment pojawienia się rudej to upadek serialu), wątki zaczynają być coraz bardziej naciągane czy wręcz "fantastyczne" (to zresztą typowa wada rozciągniętych seriali komediowych) itd. Sezony 1-7 polecę z czystym sumieniem każdemu, a pierwsze trzy, może cztery to rewelka.
  13. The Voices : zainteresował mnie ze względu na dosyć ciekawy pomysł wyjściowy : Ryan Reynolds gra chorego psychicznie, nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie gościa, który słyszy tytułowe głosy, między innymi ze strony swoich dwóch zwierzaków (ich rola jest podkreślana w opisach czy recenzjach, ale tak na dobrą sprawę nie oglądamy ich zbyt często na ekranie), a w pewnym momencie zaczyna coraz mocniej odpływać i dzieją się rzeczy dosyć dziwne. Fajtłapowatość i "ciepło" Jerry'ego fajnie kontrastuje z tym, co odpier.dala. Mamy tu lekką mieszankę thrillera, czarnej komedii i wątków psychologicznych (dosyć sugestywnie pokazano, co się może dziać w głowie psychola). Reynolds się spisał. Nic nadzwyczajnego, ale w sumie polecam.
  14. Skąd to info ? Podsumowałbyś jakieś ważniejsze, nie fabularne motywy ? Bez trailera, i to bynajmniej nie jednominutowego CGI, niech się nawet nie pokazują na najbliższym E3.
  15. U mnie wrażenia dużo lepsze, niż po poprzednim teaserze. Jedno, pierwsze ujęcie ma w sobie więcej magii, niż większość scen z E1-3. Jaram się, jeden z niewielu hitów tego roku, który muszę zobaczyć w kinie.
  16. God of War 3 : Jedynka i dwójka to dla mnie jedne z najlepszych tytyłów na PS2 (GoW2 to dla mnie dycha), stąd trójka była pozycją obowiązkową. W okolicach premiery na temat gry padały praktycznie same słowa zachwytu, więc, mimo, że minęło parę lat, oczekiwania miałem naprawdę spore. Niestety, chyba za duże, bo w efekcie trochę się zawiodłem. Zacznę jednak od tego, co zwraca uwagę od początku : gra wygląda fantastycznie, na dodatek śmiga (z małymi wyjątkami) płynniutko. Z tego co do tej pory widziałem mogę śmiało powiedzieć, że to najlepsza grafika na PS3. W 2010 GoW 3 musiał powodować spore spusty. Pięknie. Szkoda tylko, że pod względem artystycznym nie jest już tak dobrze. W ogóle, to najbardziej szaro-buro-ciemna część serii, i to niestety minus. Tartar, Hades, "kostki", nic mnie nie porwało. Za mało rejonów miejskich, jakichś okazałych pałaców, zwyczajnie w świecie kolorów. Ja rozumiem, że zwieńczenie trylogii, ze zrozumiałych powodów, miało być mroczne, no ale szkoda, że ucierpiała na tym estetyka. Pozostając przy oprawie : muzyka, która stanowiła jedną z najmocniejszych stron prequeli i skutecznie budowała epickość walk, wypada w tej części dosyć blado. Jasne, użyte w kilku miejscach stare motywy dalej mają moc, za to nowych aranżacji właściwie nie zapamiętałem. Co do gameplay'u, to jako weteran poprzedników, nie zostałem niczym naprawdę mocno zaskoczony. Mamy kilka małych bajerków, jak "ujeżdżanie" większych przeciwników (rzadko), motyw współpracy (mocne słowo) z npc czy, naturalnie, nowe bronie i umiejętności (swoją drogą, poza Cestusem raczej nie korzystałem z dodatkowego oręża), ale o żadnej rewolucji nie ma mowy. Więcej tego samego, sprawdzona formuła. Grając cały czas czułem się jak w domu, żałuję swoją drogą, że zacząłem od Normala, no ale może walki nabiorą rumieńców przy zaliczaniu najwyższego poziomu trudności. Fabuła nie jest może fundamentem tego typu gier, ale również tu muszę ponarzekać. Nie czuć skali wydarzeń, historia nie wywołuje większych emocji, motyw z Pandorą pozostawia właściwie obojętnym, a przecież postacie drugoplanowe w poprzednich częściach potrafiły utkwić w pamięci nawet po krótkim epizodzie. Kolejni bossowie wpadają i znikają, wszystko jakby pourywane, ot, byle wrzucić kolejne starcie. Ogólnie rzecz biorąc, zabrakło mi właśnie tej słynnej epickości. Trochę mnie ruszyły może ze dwa starcia : poza tym chyba żadna walka z bossem nie przyspieszyła mi tętna, a ostatnie starcie zostawia duży niedosyt (szczególnie mając w pamięci Zresztą, cała gra pozostawia niedosyt, kończąc się po mniej niż 10 h. Jasne, rozgrywka nadal sprawia radochę, ale to już nie to samo, co kiedyś. Na ten moment GoW2>1>3, CoO stawiam gdzieś z boku, w GoS jeszcze nie grałem. Teraz zabawa w wyzwania i platyna. Ascension już nawet nie kupuję, pożyczę od kumpla i zaliczę dla świętego spokoju.
  17. Ten trailer Oczywście każdy normalny, kto grał w HR zdaje sobie sprawę, ile ma to wspólnego z ostatecznym gameplay'em i nie będzie świrował sceptyka. Co do fabuły, no to cóż, mamy kolejny dowód na bezsensowność stosowania zagrywki z diametralnie różnymi zakończeniami (tym bardziej, że HR jest prequelem, a luźniejsze plany na jego kontynuację snuto pewnie już na etapie produkcji), szczególnie opartymi na patencie Później wychodzą jakieś kwasy z kanonicznością itd, podobny problem dotyczyć będzie prawdopodobnie nowego ME. Zresztą scenariusz HR nie był jakoś świetnie skonstruowany, jeśli miałbym wybrać jedną rzecz, na której poprawie w sequelu mi najbardziej zależy, to byłaby to właśnie fabuła głównego wątku (bo całe uniwersum, otoczka, znajdywane dokumenty itd. to klasa).
  18. No ku.rwa wreszcie ! Jeden z niewielu naprawdę godnych mojej uwagi tytułów na nowe sprzęty, tyle, że przy obecnych tendencjach, to wątpię, żeby przed 2017 miała miejsce premiera. Niech jeszcze Bioware rzuci jakiś konkretny trailer nowego ME na E3 i będzie miło.
  19. No to był kosmos, przy chyba 299 albo 399 dolarach ($ wtedy za jakieś 4zł chodził) i ich równowartości w cywilizowanych krajach.
  20. Co do Pain and Gain i faktów, to akurat film traktuje prawdziwą historię dosyć luźno (przede w szystkim sama postać, którą gra The Rock, to mieszanka chyba dwóch osób z rl). Tak czy siak, ogląda się dobrze. Ostatnio widziałem : These Final Hours : zainteresował mnie sam pomysł wyjściowy : na początku filmu dowiadujemy się, że w Ziemię uderzyła asteroida. Akcja toczy się w Australii, trafienie miało miejsce na północnym Atlantyku, więc (nie wiem, na ile to ma sens logiczny, ale chooj z tym) mieszkańcy mają ostatnie 12 h życia. Część idzie w gruby melanż, część dostaje szału zabijania, inni się modlą itd. My śledzimy historię jednego faceta, który zamierza odejść bawiąc się na konkretnej imprezie, po drodze jednak następują zdarzenia, za sprawą których wszystko się jeszcze bardziej komplikuje. Ogólnie : trochę nuda. Niby jakiś tam klimat jest, ale film mnie nie porwał i cieszyłem się, że nie należy do długich. Jeśli kogoś zachęcił zarys fabuły, to niech sprawdza, bo nie jest to złe kino, a nuż komuś przypadnie do gustu. Props za Zgadnij Kto : Ashton Kutcher poznaje rodziców swojej czarnoskórej dziewczyny, przede wszystkim sceptycznie do niego nastawionego ojca. W sumie to zżynka z Poznaj mojego tatę, tyle, że sporo słabsza i jadąca na patencie "białas w rodzinie murzynów". Kilka razy się zaśmiałem, ale ogólnie średniak, który może sobie lecieć gdzieś w TV i nie angażować za bardzo.
  21. Podbijam, fajny blog z wieloma ciekawostkami. Te czasy, gdy samo czytanie reklam/ofert sklepów z grami przenosiło człowieka w inny świat. Trochę jak z katalogami Lego.
  22. W PW osiągnięto apogeum absurdu technologicznego i mam nadzieję (a po GZ i materiałach z PP raczej nie ma się co martwić), że jak najmniej elementów z tego niewypału spotkamy w nowym MGSie. Jedyny plus to postać Kaza i rozszerzenie (za pośrednictwem kaset, lol) wątków innych postaci z serii.
  23. O różnych cechach gry można mówić czysto subiektywnie, ale akurat legendarność to taki aspekt raczej ukształtowany po latach przez odbiór wśród mas, także "wg mnie nie jest legendą" to jest jak "wg mnie nie sprzedała się dobrze", przy milionach zakupionych przez graczy kopii. Tak to widzę. Zaliczanie MGSa po raz pierwszy w 2015 na pewno dodaje ciekawej perspektywy, ogólnie rzecz biorąc gry źle się starzeją i nie ma chooja, żeby teraz Metal zrobił zbliżone do tego sprzed lat wrażenie, mimo wszystko uważam, że z uwagi na sposób narracji i właśnie dużą rolę scenek i dialogów, a także muzykę, której wartość pozostaje zawsze tak samo duża, MGSy mają większą niż wiele innych tytułów (weźmy za przykład Syphon Filter czy stare Tomb Ridery) szansę zaczarować nawet po latach. Walka z Liquidem była upierdliwa już naście lat temu, tu zgoda, no ale nie jest to jakiś straszny hardkor, ot wyczucie jego ruchów, jak to z bossami w grach od zawsze bywało. Co do duszenia, to od zawsze po prostu czekałem, aż strażnik stanie w miejscu, zanim go chwyciłem (również stojąc, tuż za nim). W ruchu faktycznie łatwo o wpadkę.
  24. Pingwiny z Madagaskaru : lekki zawód, przede wszystkim film zwyczajnie mnie nie rozśmieszył. Oglądało się przyjemnie, ale oczekiwałem lepszej zabawy. Ostatnio w ogóle wydaje mi się, że twórcy tych wszystkich bajek przekombinowują : za dużo kosmicznych gadżetów i niesamowitych sytuacji, a filmy by sobie bez tego poradziły nawet lepiej. Props za postać miśka (Kapral), ale jest go strasznie mało. Takie se. Służby Specjalne : dobry film, ale na początek zarzuty. Po pierwsze, sztuczność wielu dialogów i monologów, szczególnie uderzająca na początku seansu (przede wszystkim kwestie generała Światło). Bohaterowie nie brzmią, jakby mówili/rozmawiali, tylko recytowali na szybko teksty, z pełną świadomością ich błyskotliwości i coolowości (Baar z tą swoją korpomową ociera się o, chyba nie do końca zamierzoną, śmieszność). Poza tym jest spoko. Trzyma w napięciu, wciąga, bohaterowie są interesujący (mimo jakichś tam klisz), a atmosfera dosyć ciężka (tu plusik za muzykę, która odgrywa dużą rolę w budowaniu klimatu). Głośny patent z wyjaśnianiem na bieżąco slangu w formie napisów nie jest zły, bardziej by się można doczepić ogólnej "epizodyczności" filmu. Ogólnie rzecz biorąc jest to obraz godny polecenia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...