-
Postów
4 238 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
@mate5 : ok. Nie dawać. To jest dokładnie ten typ filmu, co Avangers i standardowy blockbuster.
-
Z tych co wymieniłeś i widziałem : sprawdzaj The Drop, ewentualnie Gone Girl (ten spoiler wbrew pozorom nie psuje aż tak filmu : dosyć szybko dostajemy wskazówki, że tak się stało, a chyba w połowie filmu jest to już powiedziane oficjalnie). Homesman przynudza i na pewno nie targa moszny. Predestination przereklamowane, ale może akurat Ci siądzie.
-
Gone Girl : no dobre, dobre, ale Fincher już chyba nie zrobi takiego naprawdę fest miażdżącego filmu. W sumie wszystko tu gra, z naciskiem na dwójkę głównych bohaterów (różne rzeczy można mówić o aktorstwie Bena, ale tutaj jest naprawdę ok, zresztą ja tam gościa zawsze lubiłem, natomiast Rosamund Pike idealna zołza) i oczywiście scenariusz Jak każdy chyba już zauważył, film zawiera niespodziewanie dużo humoru - co ważne, nie wsadzonego od czapy - i jest ogólnie dosyć "luźny" (choć pierwsze sceny i teksty siostry Bena trochę mnie mierziły; swoją drogą, mogli już sobie darować, że to bliźniaki, bo śmiesznie to brzmi przy takim stopniu "podobieństwa" aktorów). Zakończenie dosyć bolesne. Mimo wszystko, nie zostałem jakoś mocno zaskoczony całością, dla lubiących oceny cyfrowe : 8-. Czy cokolwiek z tego, co napisałes, ma być dla czegokolwiek usprawiedliwieniem przy ocenianiu filmów ? Pewnie Ci się Fury tak po ludzku spodobał, ale przez przekonania i naturę nie możesz tak po prostu spropsować i dorabiasz uzasadnienie. Już abstrahuję od samego Fury, którego nie widziałem i w najbliższym czasie nie mam zamiaru. Tego się właśnie boję.
-
Najtmer : PS3. Ale na razie bez zmian z tamtą sprawą, więc nawet nie włączam.
-
Spoko, odpowiedzieli i już złapałem kontakt, wspomniano zresztą, że moja sprawa trafi "do kolejki", teraz mam czekać. Na social club też są wyzerowane. Pasowałoby, żeby chociaż jakąś rekompensatę podrzucili .
-
Też uważam, że śniegu było za mało, tym bardziej, że w jeden z tych dni nie mogłem się w ogóle zalogować do PSN, a w Nowy Rok straciłem swój level i mi się odechciało grać. Czekałem na śnieg w GTA od czasów zagrania w VC, jaram się tym. Już mniejsza o realizm takiej pogody w stanie będącym odpowiednikiem Kalifornii. Colin : dzięki za sugestię, nawiązałem z nimi kontakt, poprosili o parę dodatkowych informacji i mają się tym niedługo zająć.
-
Nie ma się co tym przejmować za bardzo, chyba samo przechodzi, no chyba, że robisz rzeź co chwila. Ja dostałem od Rockstar noworoczny prezent : włączam online i mam 1 lvl (skończyłem na 64 dwa dni temu). Z tego co mi śmignęło przed oczami kiedyś, to w tamtym roku to był częsty problem, także pytanie do Was panowie : jak to rozwiązać ? Pisać do R, czekać ?
-
Szczerze mówiac to z boku wygląda to tak, że większość "głośniejszych" indie to kopie kopii, jadące na patencie "grafika i nostalgiczny klimat 8/16 bitów, ale w 201x roku". Jak się mylę, chętnie poczytam (niewiele indorów zaliczyłem do tej pory). Swoją droga, chętnie bym sprawdził jakieś gierki robione na patencie "pikselowate 3D z PSXa".
-
Predestination : zachwyty na forum mocno przesadzone. Ot, rzemieślnicza robota, kino dosyć skromne w środkach przekazu, co akurat minusem nie jest (wspomniany efekt prosty, a świetnie się prezentujący). Dwójka głównych aktorów wypadła bardzo dobrze, reszta ekipy to tło (choć Robertson dobrany idealnie). Co do samej historii, to, po pierwsze, męczy mnie powoli (zresztą nigdy za nim nie przepadałem) motyw To całe pokazywanie różnych "epok" też ogranicza się w zasadzie do zmiany ubrań (co i tak jest trochę śmieszne, kiedy podróżuje się i wygłasza monolog, jak to ważne jest wtopienie się w tłum, żeby nie wzięli Cię za wariata). Film jest też wg mnie po prostu za krótki jak na pomysł, który w nim zawarto. Ostatecznie dałbym takie 7-/10.
-
Szkółka latania na złoto, jak dasz radę. Napady na wszystkie sklepy. Potem misje, które dostajesz smsami, po kolei. Im wyższy poziom, tym lepsze misje dostajesz. Jednak jak ktoś ma dostępne misje, dajmy na to, od 50 lvl, to może zapraszać świeżaków, więc wskakując do jakiejś zaludnionej sesji, istnieje duża szansa, że się załapiesz na misję, po której zarobisz w chooj kasy. Jak zginiesz i nie opuścisz sesji, a reszta zakończy misje z powodzeniem, to i tak zarabiasz tyle samo. Ja najpierw bawiłem się w zaliczanie tego, co można samemu (napady itd.), potem chwilę w wyścigi (prawie każdy możesz odpalić samemu, więc zawsze wygrywasz, z drugiej strony im więcej osób bierze udział, tym lepsza kasa). Koniec końców, najszybsze i najprzyjemniejsze jest właśnie robienie po kolei misji, najlepiej z jakąs obcykaną ekipą znajomych. Prędzej czy później ogarniesz, które misje są najlepiej płatne/najszybsze do zaliczenia i zaczniesz je robić częściej (Tytaniczna Robota to przykład z brzegu, na niższych poziomiach). Misje Rozwałka od Simeona są banalne i krótkie, możesz powatrzać w kółko, ale nie zarobisz aż tak dużo, bo ogólnie w GTA Online nie ma za bardzo dróg na skróty (poza glitchami). Aha, no i oczywiście zawsze ustawiaj poziom Trudny (1,5 x exp). Robienie survivalu (fale) daje sporo expa i kasy, ale zrobienie wszystkich 10 fal (tylko wtedy ma to sens) trwa długo i nie jest wcale takie proste. Deathmatche, o ile się zajmie pierwsze miejsce/będzie w wygranej ekipie, też są nieźle płatne. Kwestia, jak szukasz, ale faktycznie, wyszukiwarka jest ciulowa : jedyna metoda, jaką polecam, to dołączanie do losowej sesji, sprawdzenie, czy jest dużo (> 6) osób i dopiero wtedy tworzenie akcji samemu i zapraszanie wszystkich z sesji (start - online - stwórz akcję - najlepiej stworzone przez Rockstar). Zawsze jest szansa, że ktoś wbije. Inna sprawa, że warto zapisać się na Rockstar Social Club do jakiejs ekipy (polecam TMC, w cholerę ludzi), dzięki temu masz opcję zapraszać do gry ludzi z ekipy (a w TMC jest zapisanych 180k ludzi, więc zawsze ktoś gra). Na dodatek za robienie akcji z członkiem tej samej ekipy dostaje się więcej expa.
-
The Drop : ostatnia rola Gandolfiniego, a na pierwszym planie rewelacyjny Hardy jako dosyć nietypowa postać - proponuję samemu się przekonać, dlaczego. Ja przez jakieś pierwsze 20 minut jeszcze nie wyczułem do końca, co on ma w głowie Props też za rolę psychopaty Deedsa, niepokojący typ. Surowy dramat z gangsterką trochę na dalszym planie (ale Czeczeni robią kilkoma minutami swojej obecności na ekranie mocniejsze wrażenie, niż niektórzy filmowi bandyci przez półtorej godziny). Mocno polecam.
-
The Abyss : nie wiem, jakim cudem ja tego jeszcze nie widziałem (nie liczę jakichś fragmentów w TV za dzieciaka). Typowy Cameron, czyli dobra zabawa, bez jakiegoś głębokiego przesłania, plus oczywiście świetne wizualia i ciekawe (a w 1989 pewnie miażdżące) efekty specjalne. Kto jeszcze nie oglądał, a lubi kino "podwodne", niech jak najszybciej nadrabia. 8/10.
-
Probowałem włączyć TTS na emu i z 15 fpsów wyciągałem, ale na sam widok odświeżonego Dock poczułem, że mimo wszystko muszę to kiedyś zaliczyć. Może kiedyś. Nowe nagrania dialogów to faktycznie słaba opcja, no ale podobno nie mieli wyboru (materiały źródłowe z czasów MGS na PSX miały ciulową jakość), szkoda tylko, że zrobili to, jak mówisz, na odpier.dol.
-
No i sie pojawił . Kozacki efekt, Rockstar się postarało (pierwszy raz to widzę, w tamtym roku gierki nie miałem). Maski też na propsie, ogólnie fajnie, że takie bajery dorzucają. Co do problemów z grą, to niestety, ciągle coś się sypie. Dołączanie do sesji ze znajomymi prawie nigdy nie wychodzi, ba, po jakiejś rozgrywce z ekipą zazwyczaj rozrzuca nas po różnych sesjach. Kiedy indziej znowu dostaję info, że dane misji uszkodzone i nie mogę danej misji rozegrać. Innym razem do znajomego nie docierają zaproszenia. No cóż, gra : moloch, to i o wpadki pewnie łatwiej, dobrze, że w tym wszystkim przynajmniej online passów nie wrzucili.
-
Alan Wake. To ma być ten niesamowity ex, którego klapy miały zazdrościć botom ? Eee no to w takim razie nie było sprawy, bo gierka żadną rewelacją nie jest, już odrzucając zupełnie na bok złośliwości z CW (pomijam już, że AW wyszedł później na PC). To może na początek, co jest godne pochwały : przede wszystkim klimat i sam pomysł na motyw przewodni gameplay'u, czyli światło jako broń. Udało się osiągnąć sytuację, w której na widok światła gracz czuje ulgę, a w niektórych fragmentach gry spi.erdala przed złymi, byle do lampy. Mimo, że z grą kojarzyć mi się będą głównie drzewa i noc, to jednak miejsce akcji oceniam pozytywnie. Jeziorko, góry, lasy, drobne zabudowania, wszystko wykonane na wysokim poziomie technicznym, jak i pod względem designu, oraz przedstawione z dwóch skrajnych perspektyw (sielanka i horror). Zabawa światłem (i oczywiście techniczne tego aspekty) też na plus. Ogólnie grafika prezentuje się naprawdę dobrze, no może poza twarzami i modelami samochodów. Inna sprawa, że gra tworzy niezłe pozory przestrzeni, kiedy w istocie mamy do czynienia z dosyć szerokimi, ale mimo wszystko korytarzami, z odskocznią w postaci jakiegoś większego, otwartego pola na zadymę. Historia raczej wciąga, choć nie jestem zadowolony z jej rozwiązania i niektórych zastosowanych zabiegów. Mimo wszystko nie są to wyżyny fabularne. Props za poboczne elementy budujące atmosferę tego świata : audycje radiowe czy program w TV. Alan jako postać, choć nieco drewniany, wypada nawet nieźle (głównie za sprawą dubbingu), jego kumpel, choć jest typowym do bólu comic relief, też. Jednak serialowość opowieści jakoś do mnie nie trafia, w ogóle nie widzę potrzeby takiego zabiegu, na dodatek te pseudo cliffhangery nie spełniają specjalnie swojej roli. Ot, efekciarstwo. Interesujący patent z odnajdywaniem kart opowieści, przedstawiających nadciągające wydarzenia. Co natomiast nie zagrało ? No niestety, gra jest po prostu monotonna. Robimy zasadniczo cały czas to samo i choć zmieniają nam się miejscówki, nie wykraczamy poza pewien ustalony standard (jak już wspomniałem, las, noc i lampy). Tytuł ten to jakby nie patrzeć strzelanka z przerwami na "elementy przygodowe" typu wciśnij przycisk. Niestety, strzelanka z wieloma irytującymi elementami. Grałem na normal i ujmę to tak : z jednej strony gra jest łatwa, chociażby podsuwając nam multum stuffu, z drugiej zaś, zginąć można naprawdę łatwo (dwa, trzy ciosy), a w sytuacjach, kiedy do akcji wkracza 4-6 przeciwników, na ekranie potrafi się zrobić niezły burdel, że o blokowaniu się między jakimiś kamieniami czy zasłonięciu pola widzenia krzakami nie wspomnę. Nie wiem, może staję się casualem, ale robienie kilku rzeczy naraz, jednocześnie unikając ataku, potrafiło mi się poplątać (grałem na padzie). Faktem jest, że momentów naprawdę trudnych na normalu raczej nie ma, ale parę razy musiałem powtarzać jakiś segment, no i tu dochodzi inna wada : bezsensownie rozstawione checkpointy. Przykładowa sytuacja : idziemy sobie spokojnie, możemy odbić w bok i znaleźć bonusową skrzynkę, rozwalamy kilku brzydali, po czym wracamy na główną ściezkę. Idziemy, wchodzimy po drabinie, wędrujemy chwilę mostem, oglądamy krótki skrypt i mamy walkę (z kawałkami mostu xd), w której w pierwszym momencie nie do końca wiemy, co robić. Jeśli zginiemy, rozpoczynamy przed bonusową skrzynką i całym tym spacerem Oo. Tytuł strasznie mi się dłużył i gdzieś tak po drugim epizodzie oczekiwałem już końca, co nie za dobrze o grze świadczy. Żałuję, że akurat AW wybrałem sobie na przedświąteczne granie. Niezły pomysł, słabsza realizacja, wszystko jakieś mdłe. Oceniłbym na takie 6+ w porywach do 7-. Elo.
-
To zbadam sprawę, ale jak ostatnio szukałem w tej świetnej wyszukiwarce po hasłach Metal Gear Solid etc., to nic nie było. Yano : o ile się nie mylę, to Nintendo miało jakiś udział w tworzeniu TTS, więc nie ma opcji, żeby powstała konwersja.
-
Ta encyklopedia jest w ogóle na polskim PSN ? Bo szukałem kiedyśi nie znalazłem, ściągnąłem wersję z USA, ale jest niekompatybilna z sejwami z europejskiego MGS4 i w cholerę wpisów jest "ocenzurowanych" z tego powodu. Yano nie kombinuj tylko graj jak należy, po kolei. Na strych daleko nie jest, więc rusz dup.sko po ten telewizor, bo na LCD to faktycznie MGS będzie tragicznie wyglądać.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fuji temat w Metal Gear Solid
No Kojima nie potrafi sobie odmówić wpychania niepasujących do realiów nowinek technicznych, zaczęło się to już w MGSach na PSP (całe PW i to co tam się dzieje to dla mnie absurd) i faktycznie, patrząc przez pryzmat technologii to już się nowe części zaczynają gryźć ze starymi. Trochę jak w Gwiezdnych Wojnach. -
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Fuji temat w Metal Gear Solid
Odnośnie poprzedniej strony : ja bym tam wolał konkretnie odświeżone, uwzględniające zmiany fabularne, jakich przez ponad 20 lat nayebał Kojima, MG 1 i 2. Po tym, jak poprowadzono postać BB w kolejnych prequelach, potencjał byłby niesamowity. Pewnie szansa na to jest mniejsza, niż na remake FF VII, no ale pomarzyć można. Po PP już chyba ciężko będzie wciskać kolejny epizod z Big Bossem w przedział czasowy 1984-1995 (o ile już w PP nie dostaniemy jakiegoś wyskoku), zresztą ile można rozciągać wątek tworzenia Outer Heaven, natomiast kontynuacji czwóki jakoś nie widzę (tym bardziej uwzględniając kanoniczność MGR). No bo chyba każdy się zgodzi, że nie ma szansy na zakończenie życia serii. -
Zarówno Kapitan 2 jak Spidey 2 to filmy max 6/10, ale minimalnie wygrywa Spiderman 2. Także Soban ma rację. Polecam się na przyszłość, możesz nawet skorzystać z niektórych wniosków w swoim blogu, jeśli go jeszcze prowadzisz. No i miło, że czytasz na głos moje posty.
-
Odnośnie mądrości ogórka i matepięć jeszcze : po prostu są filmy bardziej nastawione na opowiedzenie historii i są filmy nastawione na efektowność (plus wiele innych, ale odnoszę się teraz do tematu), czy to jakieś skomplikowane ? Post ogóra to w ogóle brzmi, jakby blockbustery=wszystkie filmy. Grawitacja, Interstellar, nie wiem, nawet Transformery (pierwsze) : to filmy nadające się do wizyty w kinie, dużo tracące na seansie w domu. Z drugiej strony, taki Wilk z Wall Street, Cold In July, kur.wa nie wiem, Ojciec Chrzestny, to filmy, które nawet na 14 calowym CRTku będą tak samo dobrze smakować. Jak chcecie używać analogii do literatury, to ja powiem tak : jest poezja, gdzie bardziej liczy się forma, i beletrystyka, gdzie chłoniemy rozwój wydarzeń, relacje między bohaterami itd. Zresztą piszę oczywistości, o których dobrze wiecie, tylko musicie jak zwykle świrować. No fajnie, ale film to często też dialogi, wiesz. Tu połowa sukcesu to dobry scenariusz, a połowa to gra aktorska. Ogólnie istnieje kino mniej stawiające na podteksty, metafory, subtelny przekaz, nie będące jednocześnie mainstreamową, bezmózgą papką, proponuję to w 2014 zacząć akceptować. Ostatnio widziałem : Ogród Luizy : w skrócie, gangster, którego gra Dorociński, trafia do psychiatryka, żeby uniknąć wyroku. Poznaje tam chorą dziewczynę i nawiązuje się lekki romans. Film średni, momentami mocno naiwny, ciężko niektóre sceny brać na poważnie. W sumie nie polecam.
-
W całym poście spoilery oczywiście : No fajnie, nie jest prequelem, bo tak powiedział Ridley, a wątek główny nie kręci się wokół xenomorphów w formie, jaką znamy z sagi. Można zacząć rozkminiać definicję prequela, ale dla ułatwienia użyję sformułowania "film osadzony w tym samym uniwersum co Obcy, z akcją rozgrywającą się chronologicznie przed nim". W zasadzie wygląda to tak, że Scott narobił szumu wokół tego, jak to Prometeusz jest samodzielną historią, nie będzie tam Obcego, nie jest prequelem, po czym to co dostajemy w filmie jest w pewnym sensie tego zaprzeczeniem, więc jak najbardziej jest sens "drążyć", tym bardziej, że to forum dyskusyjne. To nie jest skorzystanie z uniwersum przez jakiegoś randomowego reżysera reklam, gdzie pojawiają się po prostu znane i lubiane potworki - to jest sytuacja, gdy ten sam reżyser pokazuje nam, bądź co bądź, rozwiązanie jednej z największych zagadek jego, klasycznego już, dzieła, magiczną substancję, która dzięki magicznej ewolucji kończy jako proto-obcy, ornamenty z obcym itd. Jak dla mnie cała ta zabawa w umiejscowienie akcji na innej planecie, upadek statku Inżynierów, który nie jest jednak TYM statkiem itd. to decyzje spowodowane po prostu planami na sequel (sequele ?), w którym dostaniemy ładne spięcie klamrą obu serii. W innym wypadku byłoby to po prostu niezrozumiałe. Zainteresowanie Prometeuszem byłoby pewnie jakieś połowę mniejsze, gdyby, pomimo zaprzeczeń Scotta, z trailerów i innych materiałów nie wyłaniały się elementy z sagi o Obcym, także owszem, ma to znaczenie, również dla sequela. Muszę se zrobić powtórkę, bo od wizyty w kinie filmu nie widziałem.
-
Szkoda, że Scott tak miotał się między zapewnieniami "to nie jest prequel Obcego" a wrzucaniem oczywistych nawiązań do sagi, łącznie z naciąganym potworem ze spoilera mojego przedmówcy, czy statkami Inżynierów. Ogółem jednak film również uważam za udany a jego największym problemem jest dużo fabularnych, logicznych bzdurek (normalka w blockbusterach niestety). Duży props za prolog i w ogóle postacie Inżynierów no i oczywiście Fassbendera. No na pewno Prometheus> Elizjum, Oblivion, Edge of Tomorrow.
-
Gram na PS3 i losowo trafia mi się komunikat o tym, że danej misji nie mogę zacząć (nie ważne, czy dołączam do kogoś, czy próbuję sam założyć), bo "zawiera uszkodzone dane". O co biega ? Ku.rwa ile niedoróbek ma ten tryb to głowa mała. Pomysł z tym, że nie można rozpocząć rozgrywki gdy ktoś dołącza też rewelacyjny, już parę razy mi się zdarzyło, że ktoś chwycił zawiasa i parę minut miał status "dołącza", a my tkwiliśmy w lobby.
-
gatunki gier które lubicie i których NIE lubicie
kotlet_schabowy odpowiedział(a) na Yano temat w Graczpospolita
Ciężko tak sztywno to wszystko teraz dzielić, zważywszy na to, jak płynne są granice między gatunkami. Słynna sprawa określenia gatunku Uncharted chociażby. Z drugiej strony, gry należące pozornie do tego samego gatunku potrafią się diametralnie różnić gameplay'em. Dlatego odpowiem słownie : - przede wszystkim nie lubię wszelkiego rodzaju gier sportowych, szczególnie drużynowych. Biorę pod uwagę możliwość wciągnięcia się gierki z niektórych nielubianych gatunków, ale nie ma mowy o graniu w jakieś piłeczki. Kwintesencja tego, czego nie lubię w grach. Jak jestem u jakichś znajomych i pada propozycja popykania, po czym włączany jest PES, to chce mi się wymiotować. Tak to mniej więcej wygląda. - nie grywam i nie grywałem nigdy w jRPG. Wyjątkiem jest Chrono Trigger, którego mimo wszystko nie ukończyłem, a być może był potencjał, żebym wciągnął się w gatunek. Mam z tymi grami taki problem, że lubię dobre fabuły, ale mechanika zawsze mnie odrzucała. Zresztą, od paru dobrych lat elementy RPG znajdujemy w połowie gier AAA, a stricte RPG nie mają już tak często ani turowego systemu walki (który chyba najbardziej odrzucał mnie od starszych tytułów), ani tak silnego nastawienia na farmienie. - symulatorów nawet nie próbowałem i nie zamierzam - "poważne" wyścigi (w stylu GT czy jakichś rajdów) też mnie nie ruszają - "niby gry", czyli wszystkie muzyczne, ruchowe, party : odpadają. Z innymi gatunkami trochę się pozmieniało na przestrzeni lat. W bijatyki już praktycznie nie gram, a kiedyś bardzo lubiłem (ale i tak na poziomie amatorskim). Za czasów starszego kompa bawiły mnie przygodówki point & click , teraz gatunek nie żyje a i tak szczerze mówiąc mi to zwisa. Jarałem się niesamowicie serią Tony Hawk, ale po THUGu nie ograłem już żadnej deski (ale jak mnie chwyci zajawka, to może sobie kupię Skate albo jakieś zaległe części Tony'ego). Nadmieniłem, że nie gram w wyścigi, jednakże taki Burnout to dla mnie rewelka. Strategii i simów już nie ruszam, ale, tak jak z p&c, lubiłem sobie w nie kiedyś popykać na PC. Co najbardziej lubię ? - ogólnie pojęte, uznawane obecnie często za casualowe, "przygodówki/strzelaniny". Wszelkiego typu AAA w TPP (zazwyczaj), jakie dostajemy w ostatnich latach, a w sumie ciężko je tak naprawdę sklasyfikować (Uncharted, Dead Space, Batmany etc., ze starszych BG&E, stare PoPy, Residenty) - nie jestem jakimś wielki fanem FPSów w klasycznym znaczeniu, ale jeśli perspektywa FPP jest sposobem na pokazanie akcji nie tylko polegającej na strzelaniu (Bioshocki, Mirror's Edge, Deus Ex, Half Life) to jestem jak najbardziej za. Dla czystego odprężenia i ponapawania się epickimi skryptami zaliczałem jednak regularnie kolejne CODy. Raczej bez multi w każdym razie, poza epizodami (CS) - platformówki : chyba mój ulubiony gatunek, czysty fun i kwintesencja gier wideo jak dla mnie. Niestety, mam duże zaległości z najsilniejszym w tym gatunku obozem Nintendo, ale wszystko się nadrobi. - skradanki : niezbyt mocno reprezentowany, szczególnie teraz, gatunek, kiedyś to przede wszystkim MGS i Tenchu. - free-roam : w sumie mamy GTA i długo, długo nic (wyróżnienie dla The Godfather). No chyba, że wliczamy do gatunku wszelkie produkcje z dużym miastem, po którym możemy się swobodnie poruszać (The Getaway, Mafia), z ograniczoną zabawą poza fabułą, to również chętnie sprawdzam. W skrócie : w grach stawiam przede wszystkim na interesujący świat i dobrą fabułę, opierające się na dobrym gameplay'u. Seria Mass Effect to dla mnie najlepsze nowe IP na poprzedniej generacji, a do jedynki długo nie mogłem się przekonać i odpaliłem ją tylko ze względu na uniwersum. Na podobnej zasadzie przymierzam się do Fallouta, pewnie sprawdzę też coś z serii Souls (choć tu już może być gorzej, bo mierzi mnie ten setting, za to motywuje mnie wyzwanie). Raczej rzadko bawię się tytułami, które skupiają się na graniu dla samego grania, czysto zręcznościowej rozrywce (wyjątkiem są właśnie platformówki).