Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Metal Gear Solid Collection HD
Chłopak trochę przesadza, ale nie ma się co rzucać, bo w końcu nikt nie odpowiedział na jego pytania. Otóż w MGS 3 : Snake Eater masz takie samo (z grubsza) sterowanie i kamerę jak w dwójce. Wydano później rozszerzoną wersję, MGS3 : Subsistence, w której można już normalnie manipulować kamerą przy pomocy prawej gałki, jak w standardowym TPP. Celowanie w FPP pozostało takie samo. W MGS4 wszystko jest już bardziej "nowoczesne", a GZ (i pewnie V) to już zupełnie inna bajka. Z opcjami jest jak jest i nic tu nie wykombinujesz. Brak szybkiego restartu/load game może w dzisiejszych czasach denerwować, no ale cóż. Co gorsza, ten system utrzymywali aż do czwórki (przy zaliczaniu na emblemat Big Bossa było to w chooj upierdliwe). Dla pocieszenia : w MGS3 masz coś takiego, jak kapsułka z trucizną, jak coś idzie nie po Twojej myśli, to możesz jej użyć, Snake umiera, a Ty dajesz Continue. Jak przegapiłeś noktowizor, to raczej go już nie znajdziesz, ale szczerze mówiąc nie pamiętam, żebym kiedykolwiek go naprawdę potrzebował, może masz za ciemno ustawiony TV ?
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Ale z tego co kojarzę, to trailer MGS2 wydawali na VHS jako osobny twór i sprzedawali xd. Demko dodawane do Z.O.E. też było dobrym chwytem marketingowym. No ale co racja to racja, GZ to inna skala.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Niestety, ale trzeba podbić bizona. W ogóle w ostatnich latach to te kolekcjonerki jakieś choojowsze są. Ręka xd. To już stare, dobre figurki Snejków były lepsze (chociaż Old był trochę niedorobiony z tego, co pamiętam). Mapki to można wrzucać w normalnej edycji, steelcase to żaden szał (MGS3 w takowym latał za jakieś, nie wiem, 10-20 zł więcej niż w zwykłym), o DLC nawet nie wspominam. Jedynie dysk z making of mogę spropsować. No i sorry, ale okładka jest zwyczajnie brzydka, to jest jakaś wersja USA ? Szkoda, bo GZ też miało lipny cover. Jeśli chodzi o samą grę, to boję się, że to będzie gameplay'owo przynajmniej 9/10, ale MGSowo/fabularnie znajdzie się za klasyczną trylogią. No, zobaczymy.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
No dokładnie. Poza tym bohaterstwo nie wymaga nieskazitelności, to tak a propos streszczenia filmu w spoilerze. Postacie, z całą moją sympatią do filmu, są w tej swojej "głębi" troszkę komiksowe. Ja nie mam z tym żadnego problemu, bo to po prostu niezłe, standardowe, wojenne filmidło. Tylko tyle i aż tyle. FMJ to prawie jak dwa filmy w jednym, ale ostatnie, co bym powiedział, to że Furii bliżej do dzieła Kubricka. Ostatnio widziałem : Dom Hemingway. Film raczej nieznany szerszej publiczności, w polskich kinach chyba niewyświetlany. Jude Law jako przestępca, wyskakujący po 12 latach na wolność, próbujący nadrobić stracony czas i odebrać należną mu za milczenie kasę. Nic specjalnego, taki misz masz dramatu z kryminałem i elementami komediowymi. Lawowi nie sposób odmówić zaangażowania, grał dobrze, momentami niemal popadał w groteskę (zasługa scenariusza z, co by nie mówić, momentami dosyć dziwnymi kwestiami). Reżyser próbował w niewielkim stopniu eksperymentować z narracją (tu jakaś retrospekcja, tu zwidy, podział na "rozdziały"), ale na całokształt ma to wpływ raczej obojętny. Przyznam natomiast, że film wygląda bardzo ładnie, m.in. przez nasycenie kolorów. Z braku laku, jak ktoś ma smaka na brytyjskie klimaty, można zaliczyć.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
No i właśnie to było to bohaterstwo. Serio, Furia to prosty film, może nie hurrapatriotyczny, jak dzieła, powiedzmy Baya, trochę brudu w tych postaciach niby jest, ale koniec końców, dostajemy fajnych, odważnych i honorowych Amerykanów w czołgach. Ostatnio widziałem : Chinatown : niezły początek, słabszy środek, dobra końcówka, dosyć niestandardowo. Nie widziałem zbyt dużo filmów noire, ale Chinatown to raczej typowy przedstawiciel gatunku, fani L.A. Noire będą się czuli jak w domu (to samo miasto, podobny okres, śledztwo itd.). Dobry, stonowany Nicholson, płaska Dunaway (plus uroda nie w moim guście) i niezły, ale nie mający dużego pola do popisu, drugi plan (Jack dominuje, bez dwóch zdań). Bez większych zarzutów, ale całokształt mnie nie zachwycił, a momentami film działał troszkę usypiająco. Road to Perdition : lekki zawód, szczególnie po raczej optymistycznych opiniach. Ot, rzemieślnicza robota, ale nie zapisująca się jakoś mocniej w pamięci. Ciekawostką z pewnością jest samo oglądanie Hanksa w roli twardego zabójcy, wypadł w miarę wiarygodnie, ale jego twarz i tak wiecznie będzie budzić skojarzenia z ciepłym, miłym kolesiem. Co do filmu : na pochwałę zasługują na pewno ładne zdjęcia, props również za muzykę, choć nie dostajemy jej wiele. Plusem są też fragmenty z Jude Lawem i jego postać jako taka, szkoda, że w sumie go niewiele. Fani kina gangsterskiego raczej powinni sprawdzić, dla mnie klasykiem nie będzie.
-
Dragon Ball (także Z, GT i Super)
Niby tak, ale jak dla mnie cały początek GT aż do pojawienia się Bejbiego (xd) to jedno wielkie przeciągnięcie, zdecydowanie najgorszy moment całego DB.
-
Animacja.
Podbijam, z tym, że Trio>>>>Iluzjonista. Bardzo specyficzna atmosfera i świetna kreska.
-
własnie ukonczyłem...
Bully/Canis Canem Edit (doyebali z tą europejską nazwą) : gierkę kupiłem prawie pięć lat temu (PS2), zagrałem pół godziny i do niedawna leżała zapomniana. Coś mnie wzięło na powrót do PS2, więc okazja się nadarzyła. Każdy chyba mniej więcej kojarzy, o co tu biega: "GTA w szkole", pomysł naprawdę zacny. Wszystko pachnie tutaj tamtą serią Rockstar : free roaming, mapka, silnik graficzny, struktura misji, nawet podobne sterowanie. Chodzimy na lekcje, wykonujemy zadania dla znajomych, nauczycieli itd., jednocześnie powiększając swoje wpływy w szkole, gdzie funkcję gangów pełnią grupy kujonów, sportowców i innych. Poza tym możemy sobie kupować ubrania, rowery (garaże w kilku miejscach mapy, całe szczęście nasze pojazdy się respawnują nawet, jak zostawimy je gdzieś na mieście), chodzić do fryzjera itd, Wszystko to w typowej dla R humorystycznej otoczce, choć w fabule wszystko wydaje się być mocno uproszczone, a momentami naiwne. Dostajemy też, jak to u Rockstar, dużo zadań pobocznych : zawody sportowe, losowe małe zlecenia, zbieractwo, mini gierki itd. Całokształt jest, szczególnie początkowo, wciągający, chyba głównie ze względu na wyjątkowość tego środowiska w świecie gier. Po pierwszych paru godzinach (z około 12-15 potrzebnych na zaliczenie głównego wątku) niestety zaczyna się robić troszkę nudniej, tym bardziej, że pojawiające się z biegiem rozgrywki nowości nie wywołują wielkich emocji. Ot, dojdzie możliwość tagowania ścian, tu pojawi się fragment mapki, tu jakaś nowa konkurencja itp. Aha, niektóre z lekcji potrafią mocno wkur.wić, szczególnie zajęcia w warsztacie, opierające się na dziwnie rozwiązanym QTE. Kto grał, to wie. Kiedyś napisałem, że seria GTA źle się starzeje : niestety, to samo tyczy się Bully. Sporo tu upierdliwych i charakterystycznych dla pokrewnej serii archaizmów, zaczynając od choojowego systemu checkpointów w czasie misji (a właściwie jego braku), wymuszającego po porażce podróż do zleceniodawcy, skipowanie filmików, i rozegranie calutkiej misji. Rzadko bo rzadko, ale bywało to irytujące. Pozostając przy podróżowaniu : szkoła i okoliczne miejscowości są obszarem raczej niewielkim. Mimo to przemieszczanie się z jednej części mapy na drugą przy większych odległościach dłuży się i jest monotonne, a jedynym sensownym rozwiązaniem jest jak najszybsze kupno skutera. System walki, choć całkiem rozbudowany, jest dosyć chaotyczny (najlepsze, jak bijemy się z kimś, a randomowi NPC podbiegają z głupa i pakują się nam pod ciosy, powodując dodatkowe problemy) i w sumie mało satysfakcjonujący. W grze występują klasyczne problemy z fizyką, ale to w sumie drobnostka. Trochę gorzej jest z kamerą, tu mamy spory krok wstecz w stosunku do GTA : przede wszystkim Jimmy z jakimś dziwnym opóźnieniem reaguje na zmianę kamery, gdy jednocześnie się poruszamy, skutkuje to motaniem się w różnych kierunkach. Graficznie jest całkiem nieźle, choć, jak wspomniałem, obszar nie jest tak duży i skomplikowany jak w GTA, więc technologicznie nie było aż takiego wyzwania. Gorzej z frameratem, który momentami tragicznie spada. Na dodatek zazwyczaj na zewnątrz dominuje jakaś dziwna szarość, jakby mgiełka, niespecjalnie się to prezentuje. Loadingi też wybijają trochę z rytmu, ale jest to jeszcze akceptowalny poziom. Trochę żałuję, że nie skusiłem się na wersję PC, no ale w domu leży oryginał na czarnulę, trudno było nie skorzystać. Muzyka jest raczej przyjemna i charakterystyczna, ale głównym motywem można rzygać już po pierwszych godzinach. Za mała różnorodność. Dubbing jak to w grach R bywa, na wysokim poziomie. Podsumowując : jest nieźle, a w okolicach premiery pewnie wrażenia były rewelacyjne, jednak czuć, że to taki trochę biedniejszy kuzyn GTA. Wszystko jest takie troszkę, jakby to określić, budżetowe. Motywacji do robienia 100 % nie mam w ogóle, ale to raczej kwestia zmęczenia tego typu formułą. Nie pogardziłbym jakimś sequelem, który aż prosi się o akcję osadzoną w college'u.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Rzeź : film z cyklu "kilka osób gadających w jednym pomieszczeniu", także dla fanów tego podgatunku obowiązkowy. Dwie pary rodziców spotykają się, żeby wyjaśnić sprawę bijatyki (a właściwie pobicia) między ich synami. Z każdą minutą napięcie między poszczególnymi bohaterami (a jest ich czworo) rośnie. Inteligentne, dow(nene)ne, wciągające. Trochę przesadzona (zapewne celowo) kreacja Jodie Foster, zresztą cała ekipa aktorów prezentuje się nieco autoironicznie i na bardzo dobrym poziomie (na największym propsie Waltz, facet nie zawodzi). Film jest krótki, a zakończenie lekko zawodzi, ale całość wypada dobrze i jak najbardziej polecam. Wielka draka w chińskiej dzielnicy : z tego co się orientuję, to film w niektórych kręgach jest obiektem kultu, jednakże obejrzany teraz po raz pierwszy, wypada słabo. Kicz, chaos, i cisnące się co chwilę na usta "wtf". Oczywiście film jest nakręcony na dużym luzie, może i jako pastisz (nie wnikam), ale nie zmienia to faktu, że ogląda się to niespecjalnie. Plus dla Kurta Russela w typowej dla siebie roli, efekty specjalne (jak na 1986 ofkoz), na upartego choreografię walk (ale i tak nudzą). Rozumiem, że żeby się jarać, trzeba było to oglądać za dzieciaka, ale niejeden film widziałem pierwszy raz na oczy po 20, 25 latach od premiery i trafiał w mój gust, a w tym przypadku tak się nie stało. Raczej nie oglądać.
-
Chappie [2015]
Po przeciętnym Elizjum z wpychaną prostacko ideologią, liczę na skok formy Blomkampa, bo gość ma potencjał : wyczucie w kwestii designu, dobre pomysły wyjściowe. O ile nie dostaniemy jakichś ciężkostrawnych rozważań na temat nietolerancji, to może być git. Seans obowiązkowy.
-
Cinema news
Ale jakiekolwiek kasowanie Alien 3 nie jest spoko. Czwórki zresztą też i mam nadzieję, że nie pójdzie tą drogą, niech nie przekombinuje i może być fajnie.
-
OSCARY
Widzę, że lekka wczuwka się zaczęła, w każdym razie DiCaprio w Co gryzie... zagrał po prostu lepiej i bardziej przekonująco niż Redmayne, na dodatek tam mieliśmy do czynienia z niedorozwojem psychicznym, inna bajka (jeśli już mam się bawić w segregowanie ról pod kątem rodzaju upośledzenia, lol), owszem, full retard : wokół roli był szum, zwracała na siebie uwagę, właśnie z tego powodu, decyzja Akademii to już inna historia. Zrozum, że nie chodzi mi o bagatelizowanie czyjegoś poziomu z powodu zagrania retarda, tylko o to, że z natury rzeczy, ta rola zwraca na siebie większą uwagę, a aktorowi dostarcza bardzo mocny i łatwiejszy do wykorzystania w budowaniu kreacji fundament . Stąd właśnie te wszystkie kpiny, że Oscara masz w kieszeni za rolę niedorozwoja/reprezentanta jakiejś nietolerowanej mniejszości/rolę w filmie biograficznym (biedny Leo się zresztą przejechał także na tym w przypadku J. Edgara). No tak. Zakładając, że nie bierzemy do roli jakiegoś melepety z C klasy aktorskiej, tylko mówimy o dobrych aktorach, mających różne scenariusze. No właśnie wg mnie był trudniejszym i ten przykład idealnie pasuje do tego, co mówię : można wywołać niepokój/strach/oczarowanie, lżejszymi środkami (na ile to zasługa charakteryzacji i rekwizytów to osobna bajka). Co nie zmienia faktu, że tak samo jest miejsce na scenie dla Jokerów i jemu podobnych, zasługują na propsy itd i niech sobie to wszystko funkcjonuje obok siebie (bo też uważam rolę Ledgera za mistrzostwo), tylko nie to jest sednem dla mnie w tym momencie. Kończąc : Redmayne dostał Oscara w zasadzie na dosyć wczesnym etapie kariery, podobno wypadł żałośnie w ostatnim Jupiter : Ascending, zobaczymy, czy "uniesie brzemię" Oscara, jeśli w ogóle jakieś jest, czy będzie jednym z tych aktorzyn, o których kiedyś w rozmowie się wtrąci "pamiętasz tego gostka, on nawet Oscara dostał". Ale i tak Teoria Wszystkiego>Gra Tajemnic.
-
OSCARY
No właśnie kunszt aktora poznasz po subtelności, po tym, że zrobi duże wrażenie rolą nie nastawioną na fajerwerki i szarżowanie. To trochę jak spusty nad rolami przerysowanych "złych". Większość powie, że Joker>Bane, ale tak na dobrą sprawę, o ile trudniejsze zadanie miał Hardy, między innymi ze względu na zasłoniętą w większości gębą ? Warto umieć spojrzeć w ten sposób. Jakby to prościej ująć : aktorstwo w takich przypadkach jak wcielenie się w Hawkinga robi wrażenie bardziej wysiłkiem fizycznym, niż samą grą. Tak jak mogę spropsować to, że ktoś schudł lub nabrał masy do roli, ale w zasadzie o samej jego grze to nie świadczy. Z tym, co uważają na ten temat zawodowi aktorzy, proponuję się wstrzymać do momentu włączenia się w dyskusję ogórka. Bezsensowne porównanie, ale mogę to lekko dostosować do rozmowy o kinie : jeśli na YT obejrzałbym dwa filmiki : jeden jak typ wchodzi po schodach do domu, a drugi, jak wdrapuje się na wieżowiec, przy czym pierwszy byłby zrealizowany w sposób wciągający, trzymający w napięciu i byłby po prostu ciekawszy, niż proste widoczki z wieżowca w HD, z podłożonym dubstepem w tle, to czym miałbym się jarać bardziej ?
-
OSCARY
W taki sam, w jaki każda rola opierająca się na pokazywaniu choroby/niepełnosprawności/dziwaczności itd. Oczywiste i łatwo wywołujące propsy, ale w sumie łatwiejsze.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Inherent Vice : no nie podobało mi się zbytnio, tak zwyczajnie. Chyba najwyższy czas pogodzić się z tym, że P.T. Anderson robi kino po prostu nie dla mnie. Pomijam sprawę pierwowzoru literackiego, bo go nie znam. Film mi się strasznie dłużył. W wątkach i nazwiskach kolejnych osób w intrydze można się lekko zamieszać, ale to może kwestia lekkiej senności, jaka mnie ogarniała w trakcie seansu, a była poniekąd zasługą filmu. Bardzo specyficzny klimat, ale to raczej na plus. Rewelacyjny Phoenix - niech gra jak najwięcej, niekoniecznie u Andersona. Muzyka zupełnie mi nie pasowała. Mocny drugi plan, głównie Brolin (choć w pewnym sensie to typowa dla niego rola). Sprawdzić mimo wszystko warto, głównie dla głównego bohatera.
-
OSCARY
Redmayne z nagrodą za rolę, która jest samograjem i kwintesencją "Oscarowej", eh. Szkoda Keatona, bo jego występ jest znacznie ciekawszy, nie mówiąc już o całej otoczce, poza tym postawiłem na niego hajs. Ogólnie typowa gala Oscarowa z zahaczającymi o śmieszność przemowami na tematy feminizmu/wyzwolenia murzynów/homoseksualizmu itd. Nagroda za scenariusz dla Imitation Games to Tyle dobrze, że doceniono GBH, Birdmana i, powiedzmy, Whiplash. Np. nie nudny. Fakty są "ogólne znane", więc po chooj robić film, wiadomo. Może i dostajemy parę klisz, ale przy dziełach takich jak IG czy Selma to Lewiatan jest wręcz subtelny. Że nie wspomnę o poza fabularnych zaletach, jakimi są zdjęcia, gra aktorska czy szeroko rozumiana atmosfera. W porównania z Idą nie wchodzę, bo nie widziałem.
-
OSCARY
Z 10 by się przydało, wbijaj jak coś na ten od Latiego parę postów wyżej. Ściągnięcie ma ten plus, że se skipniesz zamulaste momenty.
-
OSCARY
http://sportstv1.moonfruit.com/ bardzo dobra jakość, j. ang. e : swoją droga, dziwny efekt z tym 60 fps.
-
Platformery w które grasz
Odpaliłem dziś Jaka 3 (dotąd nie grałem) no i kurde, momentalnie mnie wciągnęło, każdy ruch, skok to przyjemność, dobrze jakby ND zrobiło kiedyś jeszcze jakiegoś platformera, bo to im najlepiej wychodziło, Niestety, płyta jest strzelona i gra się zawiesza, więc przygoda się skończyła dosyć szybko. Muszę namierzyć na aukcjach.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Wojna Światów jest świetna, strasznie żałowałem, że nie byłem na tym w kinie. Film ma coś, o co w ostatnich latach coraz trudniej w tego typu hitach : atmosferę autentycznego zagrożenia (czego zasługą jest głównie design i odgłosy trójnogów). Końcówka może śmieszyć, ale nie wpływa dla mnie na ocenę. No i scena roku 2005 : Tom Cruise robiący kanapki z masłem orzechowym. Ostatnio widziałem : Chłopiec w pasiastej piżamie : film często wymieniany jako must see w tematyce Holocaustu, no to oczekiwania miałem dosyć spore. Niestety, raczej się zawiodłem, nie jest to w żadnym wypadku crap, ot średniak. Po pierwsze, film wygląda tanio, jakbym nie wiedział, to bym obstawiał, że to dzieło straight to dvd. Ze scenariusza wynika, że oglądamy raczej niewielkie przestrzenie, więc wszystko jest takie kameralne, wręcz ciasne. Druga sprawa, że całość jest strasznie naiwna. Trudno przełknąć pomysł, że żydowskie dziecko w obozie koncentracyjnym może sobie bumelować przy ogrodzeniu, nawiązywać kontakt z osobą z zewnątrz, w pobliżu brak jakichkolwiek wartowników, a koniec końców, można nawet Postacie to w większości starte klisze, a chłopak grający główną rolę (późniejszy Ender oraz Hugo) ogólnie wygląda trochę strasznie. Plus za końcówkę, skorzystano z prostych zagrywek, ale troszkę gra na emocjach. Raczej nie polecam. Starsza Pani Musi Zniknąć : jeden z filmów, które przez ostatnie -naście lat leciały setki razy gdzieś tam w tle w TV, ale nigdy na serio się ich nie obejrzało. Nadrobiłem go i cóż powiedzieć, taka sobie komedyjka. Stiller w swoim stylu, w sumie wypada najmocniej z ekipy, props też dla odtwórczyni tytułowej starszej pani. Całość to zlepek mniej lub bardziej śmiesznych (momentami absurdalnych, czasem dziecinnych) żartów, niektóre nawet rozśmieszają, ale ogólnie to średniak, którego ominięcie nie jest żadną stratą. W sumie dobrze, że dosyć krótki.
-
Konsolowa Tęcza
Kup coś lepszego, ja skusiłem się kiedyś na jakiś chiński shit za 20 zł (do PS3) to obraz był rozmazany, kolory przekłamane, a na dodatek zakłócenia na ekranie zmieniały się w zależności od tego, czy podłączyłem głośniki do wyjścia audio, paranoja. Wymieniłem to na równie tani hdmi-dvi i było cacy.
-
Konsolowa Tęcza
From Ashes i Lewiatan są naprawdę ważne dla fabuły i ich wrzucenie do DLC to zwyczajne kurest.wo ze strony EA. Reszta dodatków to raczej bajery, Cytadela fajna, ale w sumie oderwana od fabuły, bardziej takie wesołe spotkanie ze swoją ekipą. Sugeruję olanie Omegi. E: XM szybszy.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Bogowie : sprawne kino, ogląda się dobrze, choć bez rewelacji. Duży props dla Kota, na drugim planie głównie nijakie noname'y (ofkoz poza Englertem i Zamachowskim). Trochę brakowało mi polskiej muzyki z epoki, nie do końca łapię, czemu, kiedy w ogóle słyszeliśmy jakieś piosenki, postawiono na zachodnie hity. Muzyka oryginalna średnia. Z innych plusów : niezłe stroje i scenografia (na tyle, na ile oglądam polskie kino, to czasem widzę, że jest z tym problem i poprzednie dekady wypadają nieprzekonująco, tu jest cacy), elementy humorystyczne, skupienie się na dosyć krótkim, ale konkretnie przedstawionym etapie pracy głównego bohatera i jego ekipy, no i wcale nie takie pomnikowe przedstawienie Religi. Nie jest to objawienie w kinie made in PL, ale obejrzeć warto. Lewiatan : rosyjski kandydat do Oscara, główny chyba rywal Idy. Naszego filmu nie widziałem, ale po seansie Lewiatana przyznam na pewno, że jest to mocne kino i raczej silna konkurencja. Historia w skrócie : nadmorskie miasteczko na prowincji, miejscowe władze przejmują (za marną rekompensatę) działkę, na której mieszka nasz główny bohater, ojciec rodziny z klasy średniej (powiedzmy). Mimo odwołań do sądów i pomocy adwokata z Moskwy, decyzja władz pozostaje niezmieniona. Prawnik wychodzi z pomysłem lekkiego "szantażu" na merze, w celu osiągnięcia celu. Później oczywiście akcja się rozwija, a my jesteśmy świadkami zepsucia i samowolki władzy, braku poszanowania jakichkolwiek praw obywatela, korupcji i ogólnej degrengolady. Klimat jest dosyć ciężki i depresyjny, wódka leje się co chwila, wszystko to podkreśla jeszcze szczątkowa muzyka i świetne, chłodne widoki. Dobre aktorstwo, sporo różnych emocji, no i zwrócenie uwagi na problemy społeczne, które nadal trapią Rosję. Polecam mocno.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Nadal żałuję, że nie obstawiłem Lupity u buków, bo byłem jej pewien, a kurs był ok. W każdym razie, ostatnio widziałem : Cloud Atlas : średniak z aspiracjami na coś "ważnego", koniec końców, trochę pretensjonalny. Poszczególne segmenty same w sobie są nawet interesujące (wyróżniam tu epizody Cavendisha : gościa zamkniętego w ośrodku dla niedołężnych), ale wszystko jest jakieś takie chaotyczne, pourywane. Epizody w przyszłości nie robią wrażenia (plastik i sztampa), a po Wachowskich można się było spodziewać czegoś lepszego w tym temacie. Mamy parę ładnych ujęć, aktorsko jest ok, charakteryzacja ma swoje lepsze (Hugh Grant momentami nie do poznania) i gorsze (przerobienie aktorów na azjatów, lol) momenty, ale całość jakoś taka nie do końca porywająca. 6+/10.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
"Obiektywnie" Ostatnio widziałem : 50 pierwszy randek : przeciętna komedia z Sandlerem, w tym standardowym do bólu wydaniu. Laska po wypadku ma codziennie reset pamięci krótkotrwałej, a Sandler do niej zarywa, reszta przewidywalna. Mało śmieszne, to raczej bardziej komedia romantyczna. Może sobie lecieć w tle w TV, jak człowiek coś tam robi albo ma gości, ale nic ponadto. American Gangster : że też tak długo zwlekałem. Świetne kino, w którym wszystko jest na swoim miejscu. Śmiało może pretendować w przyszłości do miana klasyka. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to trochę brakowało mi muzyki z epoki. Denzel kozacki (zresztą lubię go, choć czasem gra na autopilocie), ale bez szarżowania, stonowana rola. Reszta na dobrym poziomie, wyróżnienie dla Brolina. Mimo prawie 3h trwania, nie dłuży się ani przez moment. Polecam, jak ktoś jeszcze nie widział.