Skocz do zawartości

kotlet_schabowy

Użytkownicy
  • Postów

    4 238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez kotlet_schabowy

  1. Ja się tam nie znam, ale w taki przypadkach nie przygotowywuje się przypadkiem aneksu do umowy ?
  2. No dosyć szerokie ramy czasowe i gatunkowe, nie wiem, czy to to są mniej znane tytuły, ale powiedzmy, że : dramat/sensacja : Rise of the Footsoldier (angielska gangsterka), Gniazdo Os (więzienny), Harry Brown, Felon (też więzienny), The Weather Man, Brothers, The Bank Job wojenny : 9 kompania komedia : Forgetting Sarah Marshall
  3. Mieszają z tym nazewnictwem. Szkoda też, że zdecydowali się do filmu i do nowej gry na ten design postaci z nowych części, jak dla mnie słabszy niż oryginalny.
  4. Gone Home : krótki indyk, opierający się na eksploracji, czytaniu znajdywanych dokumentów etc. Sam pomysł mi się podoba, klimacik też jest na początku niezły (pusty, ciemny dom, za oknami burza, nie bardzo wiadomo, gdzie domownicy), ale jak po jakimś czasie okazuje się, że głównym wątkiem opowieści jest (oznaczam jako spoiler, choć to nic wielkiego) to cały efekt idzie się yebać (choć nie powiem, do końca myślałem, że Forumowi feminiści pewnie byliby w niebie. Ogólnie jest to trochę infantylne (co w sumie naturalne, zważywszy na wiek Sam), motywy jak z tanich filmów z USA. Jeszcze ta muzyka, którą mamy możliwość odsłuchać, bleh. Już ciekawszy był (trze(nene)lanowy) wątek wujka. Tak czy siak, grało się przyjemnie, no ale to tylko taka ciekawostka. Dodam, że tytuł zaliczyłem na PC, i choć graficznie mamy poziom lat 2006-07, to na moim sprzęcie i niskich ustawieniach tytuł dostawał zadyszki. No ale tak to jest z grami na blaszaku. Mirror's Edge : kochane Sony dało w prezencie, to sobie przeszedłem po raz drugi (poprzednio z 5 lat temu na PC). Pierwsza reakcja : obrzydzenie na widok tej rozdziałki i aliasingu. Trudno. No fajna gierka, nietypowa (zarówno pod względem gameplay'u, jak i designu), przyjemnie się skacze itd., ale szkoda, że tak dużo w grze uciekania przed uzbrojonymi wrogami, helikopterami itd. Za mało luzu. Zaliczyłem sobie bez zabijania i powiem, że momentami można się było wkur.wić. W ogóle te parę lat temuj akoś mniej wpadek zaliczałem przy poszczególnych etapach, a też na padzie grałem. Ogólnie dobry tytuł, ale nie ma się co dziwić, że nie zrobił szału wielkością sprzedaży. No i fabuła to jakieś 6, może 7 godzin (zostaje masterowanie, ale poza trofeami to nie jestem zbyt zmotywowany do tej zabawy).
  5. Jak Slim i to od znajomego, to można chyba brać. Gierki na upartego możesz opchnąć.
  6. Les : jaki model, jakie gry ? Pewny sprzedawca ? Cena niezła, nawet patrząc na samą pojemność dysku, no ale dużo niewiadomych.
  7. Obejrzałem ostatnio wszystkie nowe Bondy. Mimo sentymentu do Brosnana i filmów z nim jako agentem 007, muszę przyznać, że Craig wypadł w tej roli rewelacyjnie i mimo wszystko chyba lepiej, a ogólny zamysł trochę bardziej realistycznego kina całkowicie mi pasuje. W skrócie : Casino Royale : świetny film akcji, dobre wprowadzenie do postaci nowego Bonda, charakterystyczni bohaterowie, na czele oczywiście z Le Chiffrem. Przypasował mi pomysł na przeplatanie akcji i intrygi z grą w pokera, choć żadnym fanem tego typu zabaw nie jestem. Końcówka trochę obniża poziom (albo nieuważnie słuchałem, albo postać Evy Green Quantum of Solace : nie będę oryginalny stwierdzając, że to najgorsza z nowych części. Beznadziejny główny zły, niezbyt ekscytujące miejscówki, no i ten dziwny, urywany montaż. Wszystko dzieje się jakby w pośpiechu (film trwa zresztą prawie 40 minut mniej niż pozostałe). Mały plus za Olgę. Skyfall : powrót na wysoki poziom. Ciężko mi ocenić, czy lepszy niż CR. Znowu dostajemy charyzmatycznego (i świetnie zagranego) wroga, ciekawy wątek i niezły, chłodny klimat Londynu i terenów szkockich. Propsuję i polecam.
  8. Heavy Rain : sam zamysł gier Cage'a do mnie trafia, więc nie ma mowy o narzekaniu "mało gry w grze". Wiedziałem, co dostanę. Inna sprawa, że tego typu rozgrywka nie ewoluuje jakoś znacząco i w zasadzie od Fahrenheita dostajemy mniej więcej to samo, z kosmetycznymi zmianami typu sterowanie ruchowe (sixaxis). Stąd też, na dłuższą metę gry Quantic Dream wypadają schematycznie i lepiej je sobie dawkować. Druga sprawa : po HR widać, że jest w dużym stopniu pokazówką mocy PS3 i osiągnięć technicznych QD. W 2010 musiało to robić ogromne wrażenie, bo do dziś prezentuje się świetnie, no ale, jako, że parę lat minęło, a ja ograłem wcześniej między innymi Beyond, szoku nie ma. Szacun jednak za stronę techniczną się należy (warto wspomnieć o najlepszym chyba, jaki widziałem, odwzorowaniu tłumu ludzi). Muzyka również na wysokim poziomie. Gra ma wiele wspólnego z Fahrenheitem : kilka postaci do wyboru, element Odbębnimy też klasykę, czyli elementy życia codziennego, prysznic, puszczenie muzyki z wieży. Standardzik. Całość ukończyłem w kilku posiedzeniach po 2-3 h, także obstawiam jakieś 12 h. Niewiele, szczególnie jak na tytuł, do którego specjalnie nie chce się już wracać. No ale jak z fabułą, postaciami etc. ? W sumie to bez rewelacji. Dostajemy za to sporo pościgów i bijatyk, które są festiwalem QTE i gracz, owszem, jest w napięciu, ale głównie ze względu na obawę przed pomyłką. Nie skupiamy się natomiast w pełni na wydarzeniach. Sekwencje QTE są wg mnie zbyt rozciągnięte, no i nie oszukujmy się, nie jest to specjalnie dobra zabawa. Druga sprawa, że momentami gdy człowiek się spina, to nie wszystkie te ikonki są do końca czytelne, a wymachiwanie padem nie zawsze jest dobrze odczytane przez konsolę. Daję plusa za zabawę z systemem ARI. Nie ma tego dużo, ale bawi i robi niezłe wrażenie wizualne. Z innych spraw : dubbing (prawilnie anielski oczywiście) jest niezły, ale nie jest to najwyzsza półka. Najgorzej wypada anemiczny Norman. Sprawdziłem kilka scenek po polsku i o dziwo, brzmiało to całkiem ok. Tu props za wygodną i rozbudowaną opcję zmiany języka, nie do wiary, że w niektórych grach jest z tym taki problem (GTA V chociażby). Podsumowując : nic jakoś specjalnie mnie nie wzruszyło ani mną mocniej nie poruszyło, ale i tak była to wciągająca historia z interesującymi postaciami i mocnym klimatem. Nadal Fahrenheit > Beyond i HR (tu ciężko mi zdecydować, co lepsze). Niełatwo wystawić ocenę cyfrową, no powiedzmy, że byłoby to takie 8. No to w ten sposób oceniasz dwie różne rzeczy jak dla mnie. To się nadaje do tematu Platinum Club raczej. W takim razie jaką ocenę byś wystawił wtedy, w 2012 ?
  9. No niestety, wielkie mniemanie o sobie jako o nestorze rap gry, połączone z brakiem jakiegokolwiek dystansu i co by nie mówić, z jakimiś kompleksami. Smutne, tym bardziej, że lubię jego twórczość (no tak z pominięciem dwóch ostatnich płyt).
  10. Kto nie słuchał, a jara się klimatycznymi bitami Noona (pierwsze dwa Pezety, Grammatiki), to niech sprawdza płytkę HV/Noon i goście. Ktoś tu gdzieś w HHC wrzucał chyba kawałek z Eldo, jeden z najlepszych z płyty, ja od siebie wrzucę : Raperów z płytki można nie lubić, ich skillsy mogą budzić zastrzeżenia (chociażby taki Jotuze), ale te biciki w większości pyszne.
  11. No źle to wygląda na ten moment, nie żebym się łudził jakoś specjalnie wcześniej. Plus za Arniego, reszta obsady to porażka dla mnie. Na BD się obejrzy.
  12. No niestety pajgi ma trochę racji. Im więcej o filmie czytam i wnikam w sens poszczególnych motywów, tym bardziej dostrzegam, że często tego sensu brakuje. Tyle, że film robił całościowo na tyle dobre wrażenie, że nie rzutuje to mocno na moją ocenę. Trochę jak z Prometeuszem, który głupot miał zatrzęsienie, ale oglądało się go naprawdę przyjemnie. Ogólnie Nolan od Batmanów (właściwie od TDK) tworzy te swoje dzieła w dziwny sposób. Wcześniejszy okres jego kariery to zupełnie inne klimaty. Teraz ma te ogromne budżety, tworzy efektowne widowiska i czasem mistrzowskie pojedyncze sceny, ale prawie zawsze wepchnie do scenariusza coś, co w mniejszym lub większym stopniu psuje film. Na dodatek jakoś brakuje tym dziełom luzu, że tak powiem, wszystko takie na zimno, patetyczne. Jednocześnie nie potrafię powiedzieć, żeby któryś z jego filmów naprawdę mi się nie podobał, jakaś magia jego kina istnieje. Najlepiej by było, żeby kręcił na podstawie scenariuszy innych osób, niż on i jego brat.
  13. Stawiając w ten sposób sprawę to w dzisiejszych czasach w sumie żadna gra, poza jakimiś indykami na 2 h, tak naprawdę nie "wyróżnia" się gameplay'owo - w końcu branża ma te około 40 lat. Zresztą wyróżnianie się designem czy settingiem to też wyróżnianie się, zaczynasz wydziwiać trochę mate. Faktem jest, że na poprzedniej generacji tytuł ten był jedną z niewielu skradanek, a takich z elementami RPG to już w ogóle sobie nie przypominam. Ewentualny sequel w tradycyjnej formie (czyli gra nastawiona na single) przyjmę z radością i czekam na jakieś zapowiedzi.
  14. Głos oczywiście poszedł na PSXa. Z punktu widzenia czasu okazało się, że intensywnie bawiłem się tym sprzętem stosunkowo krótko, jednakże to właśnie do niego mam największy sentyment i z nim związane najmocniejsze wspomnienia growe. Nie bez znaczenia jest też to, że to była moja pierwsza stacjonarka (miałem do tamtej pory GB Pocket i 386). Dodam też, że w temacie konsol byłem zielony, zresztą byłem przecież jeszcze dzieciakiem. Konsolę dostaliśmy od rodziców. Miałem straszną zajawkę na Nintendo 64, zdarzyło mi się gdzieś pyknąć w Mario 64, więc sami rozumiecie, że zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Zresztą wówczas (GB, Pegasus, itd.) konsola/gra = Nintendo. Stąd wyniknęły moje namowy na kupne tego właśnie sprzętu. Całe szczęście, to starszy brat miał większy wpływ na ostateczną decyzję i stanęło na Playstation. To była najlepsza możliwa decyzja. Dołączone do konsoli (wersja FAT, 5552) Demo 1 zawierało m.in. Tekkena 3, Gran Turismo, a także trailer MGSa. Wrażenia graficzne były niesamowite, o frajdzie z gry nie mówiąc. Wtedy, mimo stosunkowo małych możliwości sprzętowych, twórcy nie ograniczali się w temacie pomysłów na zabawę : na sprzęcie Sony można było zagrać niemal we wszystko, a ilość premier była ogromna (inna sprawa, jak duży był odsetek crapów i przeciętniaków : wbrew pozorom, dzisiejszy trend "7 to crap" nie wynika tylko z inflacji ocen, po prostu naprawdę słabych gier na konsolach pojawia się mało). Nie rozpisując się za bardzo : potem zaczęło się polowanie na OPSM z płytkami demo (przełom w moim życiu jako gracza : demko MGSa), pierwsze pełne wersje, ogrywane bez memorki (Total NBA 98, Crash 3, oczywiście Tekken 3), w końcu, znowu za pośrednictwem brata, dotarła do mnie prasa tematyczna (dłuższa przygoda z Neo Plus, epizody z wieloma innymi, dostępnymi wtedy magazynami). Po jakimś czasie, naturalną koleją rzeczy, zaczęliśmy pierwsze wypady na giełdę (najpierw chyba okolice Wadowickiej, później Balicka, gdzie giełda działa do dziś). Konsoli nigdy nie przerobiliśmy, w użyciu był jednak Action Replay. Pamiętam, jak kupiłem "importowanego" Croca 2, a tu w domu zonk, gra jest czarno biała. Następna wizyta na giełdzie wyjaśniła sprawę i zaowocowała kupnem za 20 zł jakiegoś noname kabla RGB, który śmiga do dzisiaj i służył całą generację PS2.Tu dodam jako pewnego rodzaju ciekawostkę, że pełne gierki na giełdzie w Krakowie śmigały w okolicach 99-00 za 30 zł od płytki (choć biorąc pod uwagę cenę nośnika samego w sobie to mało logiczne, ale za MGSa trzeba by dzięki temu wybulić 60 zł, przy cenie oryginalnych nówek na poziomie 199-219 zł), co pokazuje, że nie były to wcale takie grosze. Ogólnie to dałem się nastraszyć popularnym głosom (poniekąd słusznym, w zależności od jakości wykonania), że przeróbka może zyebać konsolę. Faktem jest, że konsolę męczyło samo czytanie dziadowskich płytek. Tak czy siak, załapałem się do grona osób stawiających konsolę na boku, co ciekawe, nie trafiłem nigdzie na taką podpowiedź, ot jakoś sam z siebie eksperymentowałem, a tu taka niespodzianka. Wyjazdy na giełdę to była osobna bajka, wydarzenie samo w sobie. Zresztą wszystko było w jakiś sposób, nie wiem, jak to określić, magiczne. Z jednej strony wynikało to z tego, w jakim się było wieku, z drugiej, z ogólnego momentu w historii, stanu branży w Polsce. Brak powszechnego neta, multum pism konsolowych (przy okazji wypadów do centrum handlowego, szło się do empiku i wertowało pisma, na półkach były nawet edycje UK OPSM), na giełdzie wystawione katalogi z setkami tytułów albo wydrukowane okładki, pod namiotem stoiący TV z konsolą i pykającymi typami itd. Z konsolą mam wiele luźnych, przyjemnych wspomnień. Na jedną z zielonych szkół w podstawówce ziomek wziął swoje PSone, na miejscu załatwiliśmy u szefostwa ośrodka tv do pokoju i jakimś cudem wszystko się potoczyło zgodnie z planem (sami wiecie, jak nauczyciele patrzyli na takie pomysły), o dziwo, byliśmy na tyle zdyscyplinowani, że nie zarywaliśmy nocek, za to rano budziły mnie już odgłosy grania i znajomi siedzący na moim łóżku (konsola i sprzęt były ustawione obok). Ludzie, którzy nie mieli żadnej konsoli, ba, nie mieli prawie nic do czynienia z grami, bawili się grając w Tekkena, Smackdowna, MvsC 2. Oczywiścienie nie nerdziliśmy non stop, konsolka była tylko dodatkiem, bo w tamtych czasach i z tamtymi ludźmi nuda nie istniała. Gdzieś tak rok po PSXie w domu pojawił się jako taki PC, ale mimo dużej podaży tytułów (wszelkiego rodzaju CD z gazet itd.), nigdy nie stał się dominującą platformą do gier. W 2003 zaczęła się dla nas era PS2, ale o tym nie ma sensu już się bardziej rozpisywać. Nadmienię, że pierwszym ogrywanym tytułem było GTA : Vice City, w którym nabiłem jakieś 300 h (u mnie to rekordowe liczby). Sprzęt oczywiście wspaniały i bezsprzecznie dominujący na rynku, z nadal utrzymującą się różnorodnością tytułów i wielką ilością exów. Dodam tylko, że obie konsolki posiadam do dziś, w stanie wizualnym i technicznym niemal idealnym (PSX ma problemy ze słabszymi czy mocniej porysowanymi płytkami). Jedyne naprawy, jakie musiałem robić, to raz coś z silniczkiem po upadku z wysokości w przypadku PSX, a jeśli chodzi o PS2, to przetarcie wacikiem soczewki lasera. Jak będę miał ochotę, to sobie pyknę w jakiegoś klasyka za 5 minut i git. Żałuję tylko nie sprawdzenia pewnych tytułów na każdym ze sprzętów. "Przegapiłem" na przykład Soul Reavera na PSX, na dwójce Shadow of The Colossus, SH2 czy Okami. Ze względu na to, że oryginały trochę kosztowały, bardzo zwracałem uwagę na, zaznaczany zazwyczaj w recenzjach, czas gry. Jak gra była na 8-10 h, to ją odrzucałem. W ten sposób olałem chociażby PoP : Sands of Time czy DMC 1. Pomyśleć, że teraz 10 h mi w zupełności wystarcza. PS3 to dla mnie nowożytność totalna, konsolę mam ledwo od roku i nadrabiam sobie powoli zaległości, oczywiste więc, że nie wytworzę wobec niej jakiegoś większego sentymentu, a lata świetności ma już za sobą. Do handheldów Sony nigdy mnie nie ciągnęło i poza małymi epizodami, nie odgrywały większej roli w mojej historii gracza. Ogólnie rzecz ujmując : Sony dostarczyło wspaniałe sprzęty, PSXem zmienili układ sił na scenie i zawsze, co by nie mówić, stawiali w jakiejś formie na technologiczne nowinki (3D i CD/DVD/BD), co odbijało się negatywnie na cenie sprzętu, ale ciągnęło ten rynek do przodu. To tylko korporacja, zarabiająca na sprzedawaniu swoich produktów (a przypominam, że paręnaście lat temu Sony było synonimem jakiejkolwiek dobrej elektroniki, w domach stały TV Sony, wytrzymujące 20 lat eksploatacji, wieże hi-fi Sony, walkmany Sony czy w końcu konsole Sony), ale mam do nich jakiś sentyment i pewnego rodzaju sympatię. TOP 5 PSX (poza pierwszym miejscem, raczej kolejność bez znaczenia) : 1. Metal Gear Solid 2. Crash Bandicoot 3 (ale można tu podpiąć całą serię) 3. Tekken 3 4. Tony Hawk's Pro Skater 2 5. Tu już cięzko wybrać, niech będzie, że Spyro 2/Medievil 2. TOP 5 PS2 (z kolejnością j.w.) : 1. GTA : Vice City 2. Metal Gear Solid 2 i MGS 3 3. GTA : SA 4. Ratchet and Clank (seria, z mocnym naciskiem na jedynkę) 5. Niech będzie God of War. W przypadku PS3 ranking se daruję, multiplatformy ogrywałem na PC, exów sprawdziłem do tej pory tylko trochę. Edit : Teraz sobie resztę postów przeczytałem no i nie powiem, nostalgiczne klimaty, niby to tylko konsole i gierki, ale w tle zawsze przewijają się sceny z rodziną, znajomymi, ogólnie młodość i stare dobre czasy. Nie mówię tego z jakąś złośliwością, no ale nie da się ukryć, że fundamentalne znaczenie dla tej kwestii miała zamożność rodziców każdego z nas, bo chyba niewielu tu obecnych w czasach PSX już zarabiało. Tym bardziej, że jednak lata 90 to trochę inna rzeczywistość. Jedna rzecz to sprzęt za te 600-1000 zł, druga to gry po 200.
  15. Gra ma przede wszystkim wyjątkowy klimacik i design. Szczerze mówiąc, to poza walkami z bossami nie wystrzeliłem z żadnej broni palnej ani razu, prawilne zaliczenie DE to pełny stealth i nie zabijanie (mały wpływ, ale jednak, na zakończenie). W zupełności wystarczają ataki melee. No i fakt, warto inwestować w hakerskie augmentacje, tylko nie w dodatkowe prezenty za hakowanie itd. bzdury. Jeśli mam coś sugerować, to olej typhoona, olej przebijanie się przez ściany i olej gadżety typu podgląd zasięgu wzroku strażników/licznik do zakończenia stanu alarmowego. Bo na wszystko nie starczy, to mówię od razu.
  16. Mam tak na PS3 i już własnie zaczęło mnie to zastanawiać, nie wiem o co biega. Ogólnie to wkur.wia mne ten online, z braku laku (no i żeby po trochę nabijać te rangi) posiedziałem wczoraj dłużej bez znajomych i tak to się grać właściwie nie da. Połowę czasu spędzam w lobby i na loadingach. Dołączanie do gry wygląda tak, że jakiś łeb zakłada deathmatch na 10 graczy minimum, i można tak siedzieć w lobby w 9 osób w nieskończoność, bo zanim przyjdzie ten dziesiąty, to komuś się znudzi i ucieknie. Z drugiej strony zakładanie akcji samemu też rzadko przynosi efekty, randomy albo nie przyjmujązaproszeń (co mnie aż tak nie dziwi), albo uciekają w czasie gry. Ku.rwa, za wymuszanie do platyny trofeów online karny ku.tas się Rockstar należy, szczególnie że ten online jest niespecjalny.
  17. Nie spina a zwykła rozkmina, ma o tyle znaczenie, że on tam
  18. Tak, jak chcesz ponabijać wielkie pieniądze, to nie rób misji "L" aż do skończenia wątku głównego.
  19. Nobody :
  20. Ogólnie to wątek Jeszcze parę kwestii przemyślałem, poczytałem analizy wrzucane do tego tematu, i nasuwają mi się pewne pytania :
  21. The Homesman : rzemieślnicza robota, ale film nie ma w sobie nic, co zachęciło by mnie do powtórnego seansu w przyszłości. Ogólnie wynudziłem się. Hilary Swank zagrała świetnie, TLJ w swoim typowym stylu. Warty pochwały jest szeroko pojęty klimat, wszechobecna pustka, brud, ciężkie ludzkie charaktery. No nie jest to zły film, ale raczej nie polecam.
  22. Na szybko po seansie : arcydziełem toto nie jest na pewno, wszelkie 10/10 mocno przesadzone jak dla mnie, z drugiej strony bardzo chłodne, wręcz negatywne przyjęcie filmu przez krytyków i sporo widzów też mnie dziwi. Powiem tak : wreszcie sci-fi na naprawdę wysokim poziomie, jestem zadowolony z seansu, a w porównaniu do innych blockbusterów roku 2014, Interstellar zajmuje najwyższe miejsce w rankingu. No właśnie, blockbuster z ambicjami, ale raczej nic ponadto. Zupełnie w tym momencie odcinam się od rozkmin na temat naukowych podstaw tego, co w filmie widzimy (analizy itd. sobie dopiero poczytam), bo najważniejsze, że wszelkie uproszczenia i głupotki mnie nie raziły. Dostajemy raczej typowego Nolana, z jego wadami i zaletami. Do mnie jego kino w większości trafia. Ogromną rolę w ogólnej ocenie filmu odgrywa na pewno muzyka, jest naprawdę dobra, kiedy trzeba mocno buduje napięcie. Zimmer mnie zaskoczył, ale jak najbardziej na plus (co nie zmienia faktu, że lubię te jego typowe, pompatyczne kompozycje). No i w końcu próżnia jest cicha, co w połączeniu z umiejętnym montażem daje naprawdę efektowne sceny. Poza tym, wiadomo - wizualia. Uwielbiam szeroko pojęte "kosmiczne" klimaty, również poza kinem, także jestem tutaj całkowicie kupiony. Aktorstwo : Mefju na dużym propsie, no ale nie mogło być inaczej. Reszta nie wadzi. Aha, miły Co do historii, to powiem tak : sam pomysł "miłość to najwyższa siła, pokonująca czas i przestrzeń" jakoś nie do końca do mnie trafia, trochę to mdłe. W filmie w ogóle mamy parę rozciągniętych niepotrzebnie fragmentów : Duży plus za Ogólnie jednak jest ok. Nie zawiodłem się, film obowiązkowy dla fanów sci-fi, reszcie także polecam. Widowisko idealne do kina, na BD na pewno dużo straci.
  23. Saga Buu niby jest ok, ale zasadniczy jej minus, to właśnie główny zły : głupi, nie mający nic do powiedzenia, ot takie niby czyste zło, no ale przez to nudny. Cell>Buu jak dla mnie, zarówno jako przeciwnik, jak i cała saga.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...