Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Rozumiem, że jest jakiś release Interstellara, że nowe opinie ? Dobry ? Ostatnio widziałem : The Imitation Game : typowy film "biograficzny", w sam raz na Oscary, nic ponadto. Ja lubię takie kino i oglądało mi się dobrze. Cumberbatch oczywiście na propsie. Faktów to się w paru miejscach nie do końca trzyma, ale mniejsza z tym. Wątki homo nie są jakieś niesamowicie nachalne, więc jak ktoś jest na uczulony na "poprawne politycznie" historie, to tak czy siak może śmiało oglądać. Enemy : trochę cięższy kaliber. Nie załapałem wszystkiego po pierwszym seansie, co bynajmniej nie jest jakąś wadą. Znowu świetny (ale w spokojnym, subtelniejszym, niż w Nightcrawler, stylu) Gyllenhaal, gość ma dobrą passę. Tutaj musiał zdać egzamin z zagrania dwóch ról i poradził sobie koncertowo. Wizualnie jest skromnie i, znowu użyję tego słowa, surowo (specyficzne kolory), nawet troszkę onirycznie. Mało dialogów, sporo rozkmianiania. Nie na luźniejszy seans, ale sprawdzić warto. Birdman : jest dobrze, nawet bardzo. Początek mnie nie przekonywał, ale potem zostałem wciągnięty całkowicie. Popis Keatona (fakt,że rola nastawiona na kilka "szarż"), świetny Norton, trochę działająca na nerwy Stone, no i "gruby z Kac Vegas" wreszcie w innym wcieleniu. Zdjęcia to majstersztyk. Nie powtarzając się po innych, mogę tylko polecić, przyczepię się jedynie do męczącej momentami ścieżki dźwiękowej (tak, wiem, że ta perkusja miałą swoją rolę, no ale nic to nie zmienia w odbiorze).
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Cóż, przez tą międzygeneracyjność zarówno GZ, jak i pewnie PP trochę graficznie tracą. Faktem jest, że MGSy, z naciskiem na czasy PS2, mimo wszystko były wyznacznikami wysokiego poziomu graficznego. MGS2, wiadomo, pokaz mocy PS2 : modele postaci, szczegółowość otoczenia, różnego rodzaju efekty, smaczki, no i płynniutkie 60 fpsów. Trójka poszła już w przepych graficzny, co przy większych i bardziej skomplikowanych obszarach, ograniczyło płynności animacji, ale prezentuje się tak, że przy wczesnych tytułach z PS3 nadal wypada bardzo korzystnie, ba, poszedłbym nawet dalej i powiedział, że niektóre elementy graficzne wypadły lepiej, niż w MGS4. Mnie tam GZ na PS3 się podoba (poza wstrętnym pop upem krzaków), jest znaczący postęp w stosunku do czwórki (która jednak wygrywa płynnością i czystością obrazu : upscaling), no i to jednak zupełnie inny silnik, nowe efekty, pogoda itd. Ciekawe, czy dostaniemy na obecnej generacji kolejną dużą część, w której nastąpią analogiczne do poprzedników zmiany (grafika kosztem fpsów).
-
Metal Gear Solid Collection HD
Bansai : jasne, postarzyli go i tutaj nie ma dyskusji, ale poza zmarszczkami i "zmęczeniem" ? Ta sama (w PP śmieszny kucyk), nie skalana siwizną fryzurka i niemal identyczny (piąta gra z kolei) zarost. Wrzuciłeś screen z GZ, na którym efekt jest trochę przekłamany przez oświetlenie, tak to wygląda w PP : Chodzi mi o to, że najwyższy czas, żeby, oprócz zmiany głosu, jakoś mocniej pokazać, że gramy starszym Big Bossem, ot, prezencja ala Solidus byłaby w sam raz. Fajnie się to zapowiadało po artworkach :
-
Metal Gear Solid Collection HD
Wśród wielu wad czwórki, ja nie wymieniłbym akurat starości bohatera, Old Snake jest mega i kupiłem ten pomysł w całości. Z drugiej strony, w prequelach mamy Big Bossa, którego wygląd nie zmienia się jakoś diametralnie od 1964 do 1984, a to mi już tak do końca nie pasuje.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Boyhood : film, którego cała moc tkwi w patencie z kręceniem go 12 lat. Obserwujemy, niespotkane (chyba) dotąd w kinie, autentyczne dorastanie/starzenie się bohaterów na naszych oczach i pod tym względem film robi wrażenie. Co poza tym : w sumie niewiele, ale czy to minus ? Ot prosta, życiowa historia. Mamy też parę, niby przemykających w tle, elementów popkultury danego okresu (to hit muzyczny w radiu, to granie na GBA, to oglądanie DBZ), choć same "przejścia" między tymi etapami są troszkę mało czytelne. Props oczywiście dla Ethana Hawke'a, umiarkowany props dla dzieciaków (mają lepsze i gorsze momenty, ale chłopak w okresie "dorosłości" straasznie przymulony, i widać, że nie jest to kwestia roli). Nie do końca da się z wydarzeniami utożsamić (USA to jednak trochę inna bajka), ale tak czy siak ogląda się dobrze. Można powiedzieć, że zrobienie wciągającego filmu o rzeczach tak prostych, to też sztuka. John Wick : akcyjniak z Keanu w roli niepowstrzymanego, profesjonalnego zabójcy. Szczerze mówiąc, jakoś mi nie pasował do tej roli i chyba do końca za bardzo mnie nie przekonał. Film to klasyczny akcyjniak z motywem zemsty. Mamy niezłą choreografię walk i strzelanin, ładne zdjęcia, mniej lub bardziej zabawne onelinery i sporo trupów. W przeciwieństwie do The Guest, nie razi kiczowatością. Ogląda się dobrze, polecam, jak ktoś ma smaka na coś w starym stylu. Nightcrawler : kolejny tytuł, w przypadku którego najwięcej mówić się będzie o roli pierwszoplanowej. Gyllenhaal, w istocie, dał popis, jego postać to niezły psychol, dosyć odmienny od standardu. Poza tym mamy tu komentarz na temat świata mediów (mocno osadzony w realiach USA, jakoś nie mam analogii do naszej telewizji, całe szczęście), świetną, "nocną" atmosferę i, po prostu, dobrą historię. Polecam.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Strzelam, że PS3 masz, więc na przyszłość : śmiało podłączaj do pieca Dual Shocka (programik DS3 Tool, ustawisz to w 2 minuty).
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Skończyłem główną misję GZ w dwóch sesjach, łącznie miałem na liczniku prawie 3,5 h, także nie narzekam. Za zadania dodatkowe dopiero będę się brał, ale bez wielkiego entuzjazmu, nie mówiąc nawet o jakimś masterowaniu. W każdym razie, co mogę jeszcze dodać : fabularnie nie jestemy rozpieszczeni, na dodatek, standardowo, większość scenek widzieliśmy w trailerach Już więcej mięsa dostajemy w kasetach (oby PP nie poszło w tym kierunku). Scenki są wyreżyserowane na wysokim poziomie, no ale tu nie mogło być inaczej. Sama zabawa : miodzio. Wszystkie nowe ruchy i animacje są świetne (seryjka ciosów, CQC ) i przyjemne w egzekwowaniu. No, może z małym wyjątkiem : po odskoczni w MGS4, wracamy do przylegania do ścian poprzez "wpadnięcie" na nie i uważam, że działało to lepiej w starej trylogii (w GZ po prostu łatwo się "wyślizgnąć" zza rogu, delikatne to). Nadal nie przekonuje mnie natomiast mocne ograniczenie ekwipunku. Z innych spraw : fajnie poznaje się reakcje żółnierzy, ich zachowania, system. No i wróciły kamerki. Poczułem się chwilowo jak w MGS1, a to już coś. Jestem zadowolony, nie wiem, czy powstrzymam się z kupnem piątki do nabycia PS4 (a nastąpi to nieprędko), bo mimo swoich braków, możliwość ogrania na PS3 będzie kusić. No ale to się zobaczy.
-
własnie ukonczyłem...
Halo 2 Mimo, że na początku byłem bardzo zniechęcony i mało brakowało, żebym grę odinstalował, to jednak zawziąłem się i jakoś to skończyłem. Staram się dawać gierkom drugą szansę, bo parę razy już bym się przejechał po rezygnacji przez pierwsze, nie najlepsze wrażenie, no i powiedzmy, że rozpoczęty tytuł wypada skończyć. Niestety, w przypadku H2, nic już się nie zmieniało na plus. Męczyłem się i ziewałem w czasie rozgrywki, nie ukrywam. Co mogę zarzucić tej legendzie, której krytyka wiąże się z minusami pokemonów z CW ? Otóż następujące sprawy : - ogólnie pojęta nuda. Wielkim fanem klasycznych FPSów nigdy nie byłem, lubię większe urozmaicanie rozgrywki, a tu mamy zazwyczaj schemat "wchodzisz do pomieszczenia i czyścisz je blasterkami z wrogów", z odmianą w postaci jeżdżenia/latania pojazdami i zmianą bohatera, nie wnoszącą zbyt wiele do gameplay'u; - niespecjalnie satysfakcjonujące strzelanie : grzech główny jakiejkolwiek strzelaniny. Nie czuję mocy większości broni, nie widzę za bardzo efektów strzelania we wrogów, na dodatek nagminnie występują tu nielubiane przeze mnie osłony (jak w ME). Szczytem frajdy był pojedynek z dwoma Hunterami, ot strzelaj i podskakuj, aż ci się skończy ammunicja, wróć się do poprzedniego pomieszczenia po leżącą broń, powtórz czynność aż padną. No ale jest parę sprzętów, których używanie cieszy, nie ukrywam. Aha, nigdy nie przekonam się do patentu z noszeniem tylko dwóch broni w FPSie, szczególnie w świecie sci-fi. - design, głównie poziomów : tu zarzut głównie do wnętrz : prosto, szaro buro, powtarzalnie. Dominują wielkie, kanciaste bryły. Dobrze, że chociaż tła na otwartych przestrzeniach robią pozytywne wrażenie. Nad obśmianymi kolorkami, krasnalami i blasterkami nie chcę się nawet znęcać, koniec końców nie są to aż tak tragiczne elementy. Mimo wszystko lepiej trafia do mnie wygląd takiego chociażby świata Mass Effect, choć ogólnie wolę bardziej "surowe" sci-fi; - reżyseria scenek : zmarnowany potencjał, bo mamy parę ciekawych sekwencji, które są po prostu przedstawione byle jak, bez większego suspensu; - może to szczegół, ale jakość komunikatów radiowych woła o pomstę do nieba (a mamy kur.wa XXVI wiek). Poza tym często giną w ogólnie panującym hałasie. Na dodatek napisy w grze ich nie obejmują, więc często musiałem się domyślać, co ktoś do mnie mówi, a nie jest to mile widziane w momencie, gdy dostajemy info o misji. W ogóle udźwiękowienie, pod względem technicznym, wg. mnie niedomaga. Co mogę pochwalić ? Master Chief, choć jest dosyć płaski i zasługuje na dużo większe rozwinięcie, jest spoko i wygląda kozacko. Dostajemy też całkiem niezły soundtrack, choć nie zapadający jakoś mocniej w pamięć, poza oczywiście motywem głównym. Uniwersum jest interesujące, no ale właśnie, jakoś mało tu wszystkiego. Ot, gram już w drugą część serii, a czuję się, jakbym nadal nie znał tego świata, bo nie przeczytałem książek, komiksów itd. Nie tak powinno to być przedstawione. Dobrze też, że dostajemy drugą grywalną postać, Arbiter na propsie. No i Energy Sword : najlepsza zabawka w grze. Ogółem : nic nie wywołało we mnie większych emocji. Miałem trochę większe oczekiwania co do tej słynnej epickości. Ja rozumiem, że tytuł ma ponad 10 lat i patrzę na pewne rzeczy z przymróżeniem oka, no ale sorry, Half Life 2 też ma 10 lat, a to tytuł o dwie klasy lepszy. Tak, nastawiony na single player, ale Halo nigdy nie stało w szeregu z BFami i CODami, gdzie kampania to tylko parogodzinna rozgrzewka przed multi, raczej stanowiła wartość samą w sobie. Mimo to, Halo to seria nastawiona typowo na strzelanie w multi, a tej zabawy nie sprawdziłem i nie zamierzam. Szybki rzut oka na gameplay'e H3 i widzę, że chyba nie mam tam czego szukać po zawodzie, jaki miałem z prequelami. Cóż, dałem serii szansę. Ocena samej kampanii : 6/10. Elo.
-
GTA V Online
Zentoro brzydki i wszyscy nim jeżdżą, to fakt. Turismo R jest dobry, osiągi zbliżone do Zentoro, a tańszy i ładniejszy.
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
To kup teraz i zagraj kiedyś, bo jak już tu napisano, promocja się niedługo kończy. Sam się skusiłem (PS3), bo 21 zł to cena, którą już za taką zawartość jestem w stanie dać. Odpaliłem wczoraj i nawet nie skończyłem za jednym posiedzeniem (ponad godzinka), słuchałem kaset, powtarzałem akcje, jak coś nie wyszło, trochę się bawiłem. Co mogę powiedzieć : wygląda to całkiem ładnie, i wcale aż tak bardzo nie tnie, z aspektów technicznych jestem w miarę zadowolony (oczywiście do czystości obrazu czwórki, która miała fajny upscaling, nawet się nie zbliża, mamy za to bardziej rozbudowany i złożony obszar działań, lepsze wykonanie obiektów i dobre efekty). Bardzo ciekaw byłem Sutherlanda w roli BB, jak na razie uważam, że jest tylko dobry. Ot, trochę mało charakterystyczny, ale decyzję o zmianie aktora tak czy siak popieram. Mechanika to chyba największa zmiana w serii od czasów, nie wiem, MGS1 ? Nie powiem, jakoś brakuje mi ekwipunku pod R2/L2, nie trafia do mnie pomysł na mocno ograniczoną liczbę sprzętu (pseudo realność), ogólnie jakoś tak nieswojo w tym świecie, do braku odliczania alarmu też trzeba się przyzwyczaić. Gameplay zajawkowy i wciągający, ale na razie robię główną misję i po PW wiem, że męczenie stu zadań pobocznych to nie moja bajka, tak samo rekrutowanie żołnierzy itd. patenty z tamtej części. Zobaczymy, co dalej.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Fakt, to jeden z typów, którzy potrafią wywołać skrajnie negatywne emocje, chociaż ja akurat podchodzę do niego umiarkowanie pozytywnie (potrafi zagrać na wyższym poziomie - vide Click - ale najczęściej po prostu wybiera średnie/fatalne scenariusze), ale FP to akurat komedia w zupełnie innym stylu, niż standardowe filmy z tymi panami, powiedzmy nawet, że komediodramat.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Bana ma też wesołą rolę drugoplanową w komediowym Funny People, który swoją drogą polecam. Taka odmiana w jego emploi. Ostatnio widziałem : Thank You For Smoking : świetny film, najlepszy z obejrzanego przeze mnie dotychczas dorobku Reitmana (reżyserował m.in. Juno, W Chmurach i Young Adult, wszystko niby niezłe, ale bez tego czegoś, mdłe). Historia "rzecznika" wielkich koncernów tytoniowych (idealnie pasujący do roli Aaron Eckhart), jego relacji z synem, mediami, kolegami po fachu itd, a w tle zbliżająca się konfrontacja z senatorem, dążącym do wprowadzenia obowiązku oznaczania każdej paczki papierosów trupią czaszką jako trucizny (film z 2005 roku, parę lat później podobne pomysły pojawiły się w świecie realnym). Trafne spojrzenie na różne tematy, szczególnie ludzką hipokryzję, a to wszystko na luzie, z błyskotliwymi i zabawnymi dialogami oraz mocnym drugim planem. Polecam.
-
Konsolowa Tęcza
Jak nadal masz wersję na PS3 to tam przecież jest dorzucony interaktywny komiks, przedstawiający historię z prequela i dający możliwość dokonania wyborów (tworzy save do następnych części). No chyba, że można go jako DLC pobrać, ale z tego co kojarzę, to nie było dodatkowo płatne. Można go też na YT obadać. Wszelkie stronki typu masseffectwiki to raczej morze tekstu, więc średnio przystępne. ME2 sobie już lepiej od początku zalicz. W obecnym roku mam plan zaliczać srogi backlog z poprzedniej generacji i prawdopodobnie nie ogram żadnego AAA wydanego w 2015 (bo i tak nie mam na czym). Na dobry początek, już czeka Dark Souls (ale biorę pod uwagę, że mi się nie spodoba i rzucę tym w cholerę), poza tym God of War 3 i pewnie sequel, RDR no i TLoU
-
Poleć coś w stylu...
The Guest odradzam, reszty nie widziałem, ale wierzę, że są lepsze.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Whiplashem się już za dużo ludzi jara, żeby spodobało się Bartoszowi i Mate'owi. A Inherent Vice i Birdman latają w jakichś średnich kopiach (B chyba ze znakami "wodnymi"), nie psujcie sobie tych (potencjalnie) kozackich filmów oglądając je w ten sposób. Ostatnio widziałem : The Fault in Our Stars : take tam romantyczne, ciepłe (mimo tego, że bohaterowie są nieuleczalnie chorzy) i, nie powiem, mogące wzruszyć co wrażliwszych, kino. Sporo standardowych dla takich filmów zagrywek, słodkość i "fajność" niektórych zachowań bohaterów może momentami drażnić, ale ogólnie jest ok. Do obejrzenia z dziewczyną jak znalazł. Aha, naprawdę świetny epizod Dafoe Żona na niby : typowa komedia z Sandlerem. Przyznam, że jest parę śmiesznych momentów (co i tak stawia ją wyżej od wielu dzisiejszych filmów z tego gatunku), ale pomysł wyjściowy i kolejne wydarzenia z tego wynikające są po prostu niesamowicie głupie, po prostu nierealne. Wiecie, to nie jest komedia typu totalny absurd (jak filmy ze stajni ZAZ czy chociażby dzieła Wayansów), tylko taki umiarkowany "real", więc zachowania i motywacje bohaterów po prostu się z tym gryzą. Sporo tu gagów wrzuconych od czapy, ot, żeby były, bez mądrzejszego uzasadnienia, a postać Eddiego (koleś udający Szwajcara) irytująca do bólu. W ostateczności można oglądać, raczej nie polecam.
-
Przegapione okazje, błędne decyzje, pochopna sprzedaż
U mnie wyglądało to tak : - kupienie Game Boy'a Advance praktycznie na premierę : sprzęt kosztował 530 zł, wówczas (2001) to były ciężko uciułane pieniądze (kur.wa, dziś też by mi było żal), na dodatek tytuły startowe nie miażdżyły (najlepiej ocenianym był remake Mario z NESa chyba). Strasznie byłem napalony na ten sprzęt, a koniec końców, wykorzystałem go w dosyć słabym stopniu. Tu też żałuję pewnych decyzji dotyczących gierek : naczytałem się recenzji i kupowałem tytuły dobrze ocenione, choć reprezentujące gatunki, za którymi wcale nie przepadałem (wyścigi, turówki), zamiast stawiać na sprawdzone pomysły. Już w sumie pal licho tę cenę, gdybym chociaż wymęczył konsolkę w należytym stopniu. Wprowadzając dwa lata później GBA SP, który był technicznie o niebo lepszym sprzętem, Nintendo po raz pierwszy mnie wkur.wiło; - kupienie gierki elektronicznej ze stajni Tiger : pewnie część z Was pamięta, co to były za gadżety. Ja kupiłem to "cacko" jakoś w okolicach 1997 roku, mając zajawkę na jakiegokolwiek handhelda. GB był jeszcze poza zasięgiem finansowym, no i tak podjąłem bezsensowną decyzję (dzieciak ofkoz byłem). Taki : Serio, tym sprzętem można było się bawić z 15 minut, a kosztował 70 zł. Pamietam, jak w podstawówce wymieniliśmy się z gościem z klasy : ja mu pożyczam Tigera, on mi GB z kilkoma grami xd dobry deal; - znajomy proponował mi regenerację płyty z Tekkenem 3 (oryginał), zgodziłem się. Po "zabiegu" płyta przestała działać, nawet nie kręciła się jak należy. Gnojki byliśmy, z punktu widzenia czasu nie mam do niego pretensji, wtedy zresztą też nie było jakiejś większej spiny (choć może powinna), no ale boli mnie trochę, że takiego klasyka mam zepsutego (inna sprawa, że na allegro latają teraz w całkiem ok cenie); - co prawda pewnie nic by z tego nie wyszło, ale jakbym wiedział, ile to będzie w przyszłości warte, to bym może, poruszając niebo i ziemię, ogarnął kasę na MGS Limited Edition, która długo zalegała w Empiku za jakieś 300 zł w pierwszych miesiącach po premierze. - pozostając w temacie MGSa : jakoś w okolicach 2008 wypuszczono nową kolekcję figurek, miałem opcję zniżki po znajomości i zakupienia np. takiego BB : za jakieś 30 zł. Zastanawiałem się, zastanawiałem i w końcu to olałem. Szkoda, bo, choć żaden to unikat czy rewelacja jakościowa, to okazja było niezła. - kupienie PS3 320 GB : napaliłem się na duże dyski, bo miałem plany od razu kupować PS Plus. Abonamentu koniec końców nie kupiłem (i dobrze, to był okres, kiedy oferta zaczęła podupadać), a po roku grania mam nadal wolne z 200 GB (nie usuwając starych instalek chociażby). Sprzęt był zauważalnie droższy, a mogłem postawić na 120 GB, ba, kumpel miał do odsprzedania używany HDD 80 GB, które na upartego też by mi wystarczyło. No ale trudno. Także w sumie nic tragicznego, szczególnie patrząc na pewne opisane tu akcje. Dobrze, że nie sprzedawałem nic ze swoich niewielkich zbiorów, bo pewnie bym miał dodatkową cegiełkę dzisiaj do tematu.
-
Janusze gamingu
Kwestia gustu, ja z chęcią oglądam cutscenki (i wolę je od scenek-QTE), o ile są dobrze wyreżyserowane i ogólnie historia mnie wciąga. Nie doszukiwałbym się w tym aspekcie jakiejś szczególnej casualowatości dzisiejszych tytułów. @nobody co do multi, to przypominam o obe.sranym Situational Awareness w U2, które samo w sobie nie byłoby może takim problemem, gdyby nie to, że booster pozwalający uniknąć podglądania można odblokować dopiero po 50 levelu. Strasznie mnie denerwowały gimby jadące w trójkę w drużynie na SA, no ale tym większa satysfakcja była z ustrzelenia takiego. Sorry, ale 30 % w tytułach takich jak GTA to jest słabe poznanie gry. Zbierałem znajdźki w GTA w czasach przed trofeami i uważam, że to fajny element tej serii, skłaniający do obczajenia wielu miejscówek (w takim GTA V gdyby nie szukanie znajdziek to w wielu miejscach bym nawet nogi nie postawił, nie mówiąc o znalezionych easter eggach). Motywujący też, bo zawsze jakiś gadżet się za nie dostawało (co 10 paczek w GTA : VC kolejna broń respawnująca się przy chacie)
-
X-Men Cinematic Universe
Yeti to są kandydatki na młodą Jean.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Pewnie jak się załapią na jakieś nominacje do Oscarów (15 stycznia ma być ogłoszenie) to więcej kin je puści.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Co do Whiplasha, to jak najbardziej należy oglądać bez względu na swój stosunek do jazzu czy perkusji. Dodam, o czym dowiedziałem się parę dni po seansie, że aktor, który grał Andrew, sam gra na perkusji i wszystkie sceny gry wykonuje osobiście, co tym bardziej robi wrażenie (finał). Ktoś słusznie zauważył, że choć Simmons zjada film i to jemu przypadnie najwięcej pochwał (i pewnie nagród), tak Tellerowi również należy się wielki props. Foxcatcher : jedna z oczekiwanych przeze mnie tegorocznych premier, dla nie znających tematu : oparta na faktach (końcówka lat 80, początek 90) historia dwóch braci - zapaśników i ich bogatego "dobroczyńcy". Braci grają Channing Tatum (niby próbował zaskoczyć, ale dla mnie bez szału) i Mark Rufallo (pierwszy film od jakiegoś czasu, gdzie mi przypasował), natomiast w nietypowej jak na siebie roli "trenera" świetnie ucharakteryzowany Steve Carell. Całość jest niestety pełna dłużyzn i potrafi przynudzić. Każdy kto poczytal coś o sprawie przed premierą wie, jak to się skończy, i oczekuje głównie finału. Kilka momentów wypada mało przekonująco Nie porwał mnie i nie poruszył, choć dostajemy całkiem udany portret człowieka z problemami psychicznymi, ogólnie sprawę ujmując. Dla Carella można sprawdzić, ale da się tu odczuć troszkę takie "hej, patrzcie jaka to mocna rola !". The Guest : sprawdziłem z powodu (jak się okazało, niezdrowej) zajawki panującej wśród najróżniejszych środowisk, bo o filmie nie wiedziałem do niedawna nic (teraz rzuciłem okiem na poprzednie dzieła reżysera i są to takie tytuły, jak V/H/S czy jego sequel). Jest to, powiedzmy, thirller, w którym poznajemy losy rodzinki zmarłego na wojnie chłopaka, do której domu zawitał jego kolega z wojska. Gość zostaje na parę noclegów i zaczyna bliżej poznawać się z rodzinką i jej problemami, później zaczyna się to wszystko rozkręcać. Props należy się odtwórcy głównej roli, natomiast film jest kiczowaty i chwilami mocno głupi, ot takie kino klasy B (max), które co prawda ogląda się całkiem ok, ale mocno czuć tandetę. Momentami miałem wrażenie, jakby reżyser nieudolnie czerpał z Drive (cool muzyka, cool do przesady i nawet nieco podobny do Goslinga główny bohater, "zaskakująca" przemoc, barwy). W obsadzie żadnej kojarzonej mocniej twarzy (poza ojcem, którego pamiętam z Alien 3 i Abaddonem z Lostów). Ujmę to tak : jakbym przed seansem wiedział lepiej, co to za typ kina, raczej bym go sobie darował. Jak ktoś ma ochotę na odmóżdżacza, to można spróbować.
-
Konsolowa Tęcza
The Getaway jest znane, ale nie jest to ten kaliber, co wymienione, więc możliwe, że Cię ominęło, a warto sprawdzić (głównie jedynkę). Może Tenchu : WoH ? Serio wolisz oglądać takie coś niż, pozostając w temacie, w coś pograć ? Jak to się mówi, bez hejtu.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Jak rozdasz plusy, to ok, ale ogólnie masz temat "poleć coś w stylu" jakby coś. Nie wiem, co uznajesz za w miarę nowsze, ale z ostatnich 5 lat tak na szybko (nic poniżej 6/10 raczej) : Funny People (2009) Grown Ups (2010, jest też dwójka) 50/50 (2011, choć więcej tu dramatu w sumie) Kocha, Lubi, Szanuje (2011) Nietykalni (Francja, 2011) najnowszy American Pie (2012) Ted (2012) This is 40 (2012) Anchorman 2 (2013) Bad Grandpa (2013) Millerowie (2013). Nie wspominam o Haroldach i Kumarach czy Kac Vegas bo to pewnie znasz.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Whiplash : faktycznie, bardzo dobry, gorąco polecam. Oczywiście, co już wszędzie zostało chyba poruszone, to głównie popis J.K. Simmonsa, który zaprezentował się rewelacyjnie. Dodam, że klimaty muzyczne, wokół których kręci się cała historia, są mi zupełnie nie podrodze, co nie wpłynęło na seans w żaden sposób negatywnie (a jarający się tymi klimatami będą mieli pewnie jeszcze większą podnietę). Końcowa scena to moc, samemu można się spocić.
-
własnie ukonczyłem...
Shovel Knight : no fajna gierka. Co prawda niezmiennie nie jaram się stylizacją na erę 8 bitów w co drugim "indyku", ale przyznać trzeba, że tutaj zostało to zrobione fachowo, od początku do końca, łącznie z małymi pierdołami. Gra wygląda, działa i brzmi tak, jakby rzeczywiście mogła zostać wydana na NESa. Tytuł owy jest całkiem zabawny, sprawia po prostu frajdę z grania i wciąga. Najmocniejsze skojarzenia budzi z Duck Tales i troszkę z Rickiem Dangerousem. Fajne patenty z nowymi umiejętnościami/czarami (inna sprawa, że połowy praktycznie nie używałem). Zbieranie klejnotów działa na najniższe instynkty gracza, a patent z wypadaniem kasy po śmierci (z jednorazową opcją zebrania jej nastepnym razem w tym miejscu) potrafił zirytować (szczególnie, kiedy worki pozostały w niedostępnym miejscu). Czasem można stracić więcej kasy próbując dostać się do jakiegoś ukrytego miejsca, niż na tym zyskamy, no ale motywuje to mocno. Gra ma parę trudniejszych momentów, ale raczej nie doprowadza do skrajnego wku.rwienia. Warto zagrać, w swojej kategorii 8/10.
-
X-Men Cinematic Universe
Ciekawe, pamiętam, że w serii Origins też miały być poza Wolverinem jeszcze ze dwa tytuły, a wyszło jak wyszło.