Treść opublikowana przez kotlet_schabowy
-
Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
Odnośnie poprzedniej strony : ja bym tam wolał konkretnie odświeżone, uwzględniające zmiany fabularne, jakich przez ponad 20 lat nayebał Kojima, MG 1 i 2. Po tym, jak poprowadzono postać BB w kolejnych prequelach, potencjał byłby niesamowity. Pewnie szansa na to jest mniejsza, niż na remake FF VII, no ale pomarzyć można. Po PP już chyba ciężko będzie wciskać kolejny epizod z Big Bossem w przedział czasowy 1984-1995 (o ile już w PP nie dostaniemy jakiegoś wyskoku), zresztą ile można rozciągać wątek tworzenia Outer Heaven, natomiast kontynuacji czwóki jakoś nie widzę (tym bardziej uwzględniając kanoniczność MGR). No bo chyba każdy się zgodzi, że nie ma szansy na zakończenie życia serii.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Zarówno Kapitan 2 jak Spidey 2 to filmy max 6/10, ale minimalnie wygrywa Spiderman 2. Także Soban ma rację. Polecam się na przyszłość, możesz nawet skorzystać z niektórych wniosków w swoim blogu, jeśli go jeszcze prowadzisz. No i miło, że czytasz na głos moje posty.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Odnośnie mądrości ogórka i matepięć jeszcze : po prostu są filmy bardziej nastawione na opowiedzenie historii i są filmy nastawione na efektowność (plus wiele innych, ale odnoszę się teraz do tematu), czy to jakieś skomplikowane ? Post ogóra to w ogóle brzmi, jakby blockbustery=wszystkie filmy. Grawitacja, Interstellar, nie wiem, nawet Transformery (pierwsze) : to filmy nadające się do wizyty w kinie, dużo tracące na seansie w domu. Z drugiej strony, taki Wilk z Wall Street, Cold In July, kur.wa nie wiem, Ojciec Chrzestny, to filmy, które nawet na 14 calowym CRTku będą tak samo dobrze smakować. Jak chcecie używać analogii do literatury, to ja powiem tak : jest poezja, gdzie bardziej liczy się forma, i beletrystyka, gdzie chłoniemy rozwój wydarzeń, relacje między bohaterami itd. Zresztą piszę oczywistości, o których dobrze wiecie, tylko musicie jak zwykle świrować. No fajnie, ale film to często też dialogi, wiesz. Tu połowa sukcesu to dobry scenariusz, a połowa to gra aktorska. Ogólnie istnieje kino mniej stawiające na podteksty, metafory, subtelny przekaz, nie będące jednocześnie mainstreamową, bezmózgą papką, proponuję to w 2014 zacząć akceptować. Ostatnio widziałem : Ogród Luizy : w skrócie, gangster, którego gra Dorociński, trafia do psychiatryka, żeby uniknąć wyroku. Poznaje tam chorą dziewczynę i nawiązuje się lekki romans. Film średni, momentami mocno naiwny, ciężko niektóre sceny brać na poważnie. W sumie nie polecam.
-
Alien Cinematic Universe
W całym poście spoilery oczywiście : No fajnie, nie jest prequelem, bo tak powiedział Ridley, a wątek główny nie kręci się wokół xenomorphów w formie, jaką znamy z sagi. Można zacząć rozkminiać definicję prequela, ale dla ułatwienia użyję sformułowania "film osadzony w tym samym uniwersum co Obcy, z akcją rozgrywającą się chronologicznie przed nim". W zasadzie wygląda to tak, że Scott narobił szumu wokół tego, jak to Prometeusz jest samodzielną historią, nie będzie tam Obcego, nie jest prequelem, po czym to co dostajemy w filmie jest w pewnym sensie tego zaprzeczeniem, więc jak najbardziej jest sens "drążyć", tym bardziej, że to forum dyskusyjne. To nie jest skorzystanie z uniwersum przez jakiegoś randomowego reżysera reklam, gdzie pojawiają się po prostu znane i lubiane potworki - to jest sytuacja, gdy ten sam reżyser pokazuje nam, bądź co bądź, rozwiązanie jednej z największych zagadek jego, klasycznego już, dzieła, magiczną substancję, która dzięki magicznej ewolucji kończy jako proto-obcy, ornamenty z obcym itd. Jak dla mnie cała ta zabawa w umiejscowienie akcji na innej planecie, upadek statku Inżynierów, który nie jest jednak TYM statkiem itd. to decyzje spowodowane po prostu planami na sequel (sequele ?), w którym dostaniemy ładne spięcie klamrą obu serii. W innym wypadku byłoby to po prostu niezrozumiałe. Zainteresowanie Prometeuszem byłoby pewnie jakieś połowę mniejsze, gdyby, pomimo zaprzeczeń Scotta, z trailerów i innych materiałów nie wyłaniały się elementy z sagi o Obcym, także owszem, ma to znaczenie, również dla sequela. Muszę se zrobić powtórkę, bo od wizyty w kinie filmu nie widziałem.
-
Alien Cinematic Universe
Szkoda, że Scott tak miotał się między zapewnieniami "to nie jest prequel Obcego" a wrzucaniem oczywistych nawiązań do sagi, łącznie z naciąganym potworem ze spoilera mojego przedmówcy, czy statkami Inżynierów. Ogółem jednak film również uważam za udany a jego największym problemem jest dużo fabularnych, logicznych bzdurek (normalka w blockbusterach niestety). Duży props za prolog i w ogóle postacie Inżynierów no i oczywiście Fassbendera. No na pewno Prometheus> Elizjum, Oblivion, Edge of Tomorrow.
-
GTA V Online
Gram na PS3 i losowo trafia mi się komunikat o tym, że danej misji nie mogę zacząć (nie ważne, czy dołączam do kogoś, czy próbuję sam założyć), bo "zawiera uszkodzone dane". O co biega ? Ku.rwa ile niedoróbek ma ten tryb to głowa mała. Pomysł z tym, że nie można rozpocząć rozgrywki gdy ktoś dołącza też rewelacyjny, już parę razy mi się zdarzyło, że ktoś chwycił zawiasa i parę minut miał status "dołącza", a my tkwiliśmy w lobby.
-
gatunki gier które lubicie i których NIE lubicie
Ciężko tak sztywno to wszystko teraz dzielić, zważywszy na to, jak płynne są granice między gatunkami. Słynna sprawa określenia gatunku Uncharted chociażby. Z drugiej strony, gry należące pozornie do tego samego gatunku potrafią się diametralnie różnić gameplay'em. Dlatego odpowiem słownie : - przede wszystkim nie lubię wszelkiego rodzaju gier sportowych, szczególnie drużynowych. Biorę pod uwagę możliwość wciągnięcia się gierki z niektórych nielubianych gatunków, ale nie ma mowy o graniu w jakieś piłeczki. Kwintesencja tego, czego nie lubię w grach. Jak jestem u jakichś znajomych i pada propozycja popykania, po czym włączany jest PES, to chce mi się wymiotować. Tak to mniej więcej wygląda. - nie grywam i nie grywałem nigdy w jRPG. Wyjątkiem jest Chrono Trigger, którego mimo wszystko nie ukończyłem, a być może był potencjał, żebym wciągnął się w gatunek. Mam z tymi grami taki problem, że lubię dobre fabuły, ale mechanika zawsze mnie odrzucała. Zresztą, od paru dobrych lat elementy RPG znajdujemy w połowie gier AAA, a stricte RPG nie mają już tak często ani turowego systemu walki (który chyba najbardziej odrzucał mnie od starszych tytułów), ani tak silnego nastawienia na farmienie. - symulatorów nawet nie próbowałem i nie zamierzam - "poważne" wyścigi (w stylu GT czy jakichś rajdów) też mnie nie ruszają - "niby gry", czyli wszystkie muzyczne, ruchowe, party : odpadają. Z innymi gatunkami trochę się pozmieniało na przestrzeni lat. W bijatyki już praktycznie nie gram, a kiedyś bardzo lubiłem (ale i tak na poziomie amatorskim). Za czasów starszego kompa bawiły mnie przygodówki point & click , teraz gatunek nie żyje a i tak szczerze mówiąc mi to zwisa. Jarałem się niesamowicie serią Tony Hawk, ale po THUGu nie ograłem już żadnej deski (ale jak mnie chwyci zajawka, to może sobie kupię Skate albo jakieś zaległe części Tony'ego). Nadmieniłem, że nie gram w wyścigi, jednakże taki Burnout to dla mnie rewelka. Strategii i simów już nie ruszam, ale, tak jak z p&c, lubiłem sobie w nie kiedyś popykać na PC. Co najbardziej lubię ? - ogólnie pojęte, uznawane obecnie często za casualowe, "przygodówki/strzelaniny". Wszelkiego typu AAA w TPP (zazwyczaj), jakie dostajemy w ostatnich latach, a w sumie ciężko je tak naprawdę sklasyfikować (Uncharted, Dead Space, Batmany etc., ze starszych BG&E, stare PoPy, Residenty) - nie jestem jakimś wielki fanem FPSów w klasycznym znaczeniu, ale jeśli perspektywa FPP jest sposobem na pokazanie akcji nie tylko polegającej na strzelaniu (Bioshocki, Mirror's Edge, Deus Ex, Half Life) to jestem jak najbardziej za. Dla czystego odprężenia i ponapawania się epickimi skryptami zaliczałem jednak regularnie kolejne CODy. Raczej bez multi w każdym razie, poza epizodami (CS) - platformówki : chyba mój ulubiony gatunek, czysty fun i kwintesencja gier wideo jak dla mnie. Niestety, mam duże zaległości z najsilniejszym w tym gatunku obozem Nintendo, ale wszystko się nadrobi. - skradanki : niezbyt mocno reprezentowany, szczególnie teraz, gatunek, kiedyś to przede wszystkim MGS i Tenchu. - free-roam : w sumie mamy GTA i długo, długo nic (wyróżnienie dla The Godfather). No chyba, że wliczamy do gatunku wszelkie produkcje z dużym miastem, po którym możemy się swobodnie poruszać (The Getaway, Mafia), z ograniczoną zabawą poza fabułą, to również chętnie sprawdzam. W skrócie : w grach stawiam przede wszystkim na interesujący świat i dobrą fabułę, opierające się na dobrym gameplay'u. Seria Mass Effect to dla mnie najlepsze nowe IP na poprzedniej generacji, a do jedynki długo nie mogłem się przekonać i odpaliłem ją tylko ze względu na uniwersum. Na podobnej zasadzie przymierzam się do Fallouta, pewnie sprawdzę też coś z serii Souls (choć tu już może być gorzej, bo mierzi mnie ten setting, za to motywuje mnie wyzwanie). Raczej rzadko bawię się tytułami, które skupiają się na graniu dla samego grania, czysto zręcznościowej rozrywce (wyjątkiem są właśnie platformówki).
-
Dawne (i dzisiejsze) pisma o grach poza PE (PSX Fan, P+, OPSM, i inne)
Ja się tam nie znam, ale w taki przypadkach nie przygotowywuje się przypadkiem aneksu do umowy ?
-
Poleć coś w stylu...
No dosyć szerokie ramy czasowe i gatunkowe, nie wiem, czy to to są mniej znane tytuły, ale powiedzmy, że : dramat/sensacja : Rise of the Footsoldier (angielska gangsterka), Gniazdo Os (więzienny), Harry Brown, Felon (też więzienny), The Weather Man, Brothers, The Bank Job wojenny : 9 kompania komedia : Forgetting Sarah Marshall
-
Ratchet and Clank Redux
Mieszają z tym nazewnictwem. Szkoda też, że zdecydowali się do filmu i do nowej gry na ten design postaci z nowych części, jak dla mnie słabszy niż oryginalny.
-
własnie ukonczyłem...
Gone Home : krótki indyk, opierający się na eksploracji, czytaniu znajdywanych dokumentów etc. Sam pomysł mi się podoba, klimacik też jest na początku niezły (pusty, ciemny dom, za oknami burza, nie bardzo wiadomo, gdzie domownicy), ale jak po jakimś czasie okazuje się, że głównym wątkiem opowieści jest (oznaczam jako spoiler, choć to nic wielkiego) to cały efekt idzie się yebać (choć nie powiem, do końca myślałem, że Forumowi feminiści pewnie byliby w niebie. Ogólnie jest to trochę infantylne (co w sumie naturalne, zważywszy na wiek Sam), motywy jak z tanich filmów z USA. Jeszcze ta muzyka, którą mamy możliwość odsłuchać, bleh. Już ciekawszy był (trze(nene)lanowy) wątek wujka. Tak czy siak, grało się przyjemnie, no ale to tylko taka ciekawostka. Dodam, że tytuł zaliczyłem na PC, i choć graficznie mamy poziom lat 2006-07, to na moim sprzęcie i niskich ustawieniach tytuł dostawał zadyszki. No ale tak to jest z grami na blaszaku. Mirror's Edge : kochane Sony dało w prezencie, to sobie przeszedłem po raz drugi (poprzednio z 5 lat temu na PC). Pierwsza reakcja : obrzydzenie na widok tej rozdziałki i aliasingu. Trudno. No fajna gierka, nietypowa (zarówno pod względem gameplay'u, jak i designu), przyjemnie się skacze itd., ale szkoda, że tak dużo w grze uciekania przed uzbrojonymi wrogami, helikopterami itd. Za mało luzu. Zaliczyłem sobie bez zabijania i powiem, że momentami można się było wkur.wić. W ogóle te parę lat temuj akoś mniej wpadek zaliczałem przy poszczególnych etapach, a też na padzie grałem. Ogólnie dobry tytuł, ale nie ma się co dziwić, że nie zrobił szału wielkością sprzedaży. No i fabuła to jakieś 6, może 7 godzin (zostaje masterowanie, ale poza trofeami to nie jestem zbyt zmotywowany do tej zabawy).
-
Pytania różne i różniste
Jak Slim i to od znajomego, to można chyba brać. Gierki na upartego możesz opchnąć.
-
Pytania różne i różniste
Les : jaki model, jakie gry ? Pewny sprzedawca ? Cena niezła, nawet patrząc na samą pojemność dysku, no ale dużo niewiadomych.
-
Ostatnio widziałem/widziałam...
Obejrzałem ostatnio wszystkie nowe Bondy. Mimo sentymentu do Brosnana i filmów z nim jako agentem 007, muszę przyznać, że Craig wypadł w tej roli rewelacyjnie i mimo wszystko chyba lepiej, a ogólny zamysł trochę bardziej realistycznego kina całkowicie mi pasuje. W skrócie : Casino Royale : świetny film akcji, dobre wprowadzenie do postaci nowego Bonda, charakterystyczni bohaterowie, na czele oczywiście z Le Chiffrem. Przypasował mi pomysł na przeplatanie akcji i intrygi z grą w pokera, choć żadnym fanem tego typu zabaw nie jestem. Końcówka trochę obniża poziom (albo nieuważnie słuchałem, albo postać Evy Green Quantum of Solace : nie będę oryginalny stwierdzając, że to najgorsza z nowych części. Beznadziejny główny zły, niezbyt ekscytujące miejscówki, no i ten dziwny, urywany montaż. Wszystko dzieje się jakby w pośpiechu (film trwa zresztą prawie 40 minut mniej niż pozostałe). Mały plus za Olgę. Skyfall : powrót na wysoki poziom. Ciężko mi ocenić, czy lepszy niż CR. Znowu dostajemy charyzmatycznego (i świetnie zagranego) wroga, ciekawy wątek i niezły, chłodny klimat Londynu i terenów szkockich. Propsuję i polecam.
-
własnie ukonczyłem...
Heavy Rain : sam zamysł gier Cage'a do mnie trafia, więc nie ma mowy o narzekaniu "mało gry w grze". Wiedziałem, co dostanę. Inna sprawa, że tego typu rozgrywka nie ewoluuje jakoś znacząco i w zasadzie od Fahrenheita dostajemy mniej więcej to samo, z kosmetycznymi zmianami typu sterowanie ruchowe (sixaxis). Stąd też, na dłuższą metę gry Quantic Dream wypadają schematycznie i lepiej je sobie dawkować. Druga sprawa : po HR widać, że jest w dużym stopniu pokazówką mocy PS3 i osiągnięć technicznych QD. W 2010 musiało to robić ogromne wrażenie, bo do dziś prezentuje się świetnie, no ale, jako, że parę lat minęło, a ja ograłem wcześniej między innymi Beyond, szoku nie ma. Szacun jednak za stronę techniczną się należy (warto wspomnieć o najlepszym chyba, jaki widziałem, odwzorowaniu tłumu ludzi). Muzyka również na wysokim poziomie. Gra ma wiele wspólnego z Fahrenheitem : kilka postaci do wyboru, element Odbębnimy też klasykę, czyli elementy życia codziennego, prysznic, puszczenie muzyki z wieży. Standardzik. Całość ukończyłem w kilku posiedzeniach po 2-3 h, także obstawiam jakieś 12 h. Niewiele, szczególnie jak na tytuł, do którego specjalnie nie chce się już wracać. No ale jak z fabułą, postaciami etc. ? W sumie to bez rewelacji. Dostajemy za to sporo pościgów i bijatyk, które są festiwalem QTE i gracz, owszem, jest w napięciu, ale głównie ze względu na obawę przed pomyłką. Nie skupiamy się natomiast w pełni na wydarzeniach. Sekwencje QTE są wg mnie zbyt rozciągnięte, no i nie oszukujmy się, nie jest to specjalnie dobra zabawa. Druga sprawa, że momentami gdy człowiek się spina, to nie wszystkie te ikonki są do końca czytelne, a wymachiwanie padem nie zawsze jest dobrze odczytane przez konsolę. Daję plusa za zabawę z systemem ARI. Nie ma tego dużo, ale bawi i robi niezłe wrażenie wizualne. Z innych spraw : dubbing (prawilnie anielski oczywiście) jest niezły, ale nie jest to najwyzsza półka. Najgorzej wypada anemiczny Norman. Sprawdziłem kilka scenek po polsku i o dziwo, brzmiało to całkiem ok. Tu props za wygodną i rozbudowaną opcję zmiany języka, nie do wiary, że w niektórych grach jest z tym taki problem (GTA V chociażby). Podsumowując : nic jakoś specjalnie mnie nie wzruszyło ani mną mocniej nie poruszyło, ale i tak była to wciągająca historia z interesującymi postaciami i mocnym klimatem. Nadal Fahrenheit > Beyond i HR (tu ciężko mi zdecydować, co lepsze). Niełatwo wystawić ocenę cyfrową, no powiedzmy, że byłoby to takie 8. No to w ten sposób oceniasz dwie różne rzeczy jak dla mnie. To się nadaje do tematu Platinum Club raczej. W takim razie jaką ocenę byś wystawił wtedy, w 2012 ?
-
Beka z rapsów, raperów, ich fanów pozerów
No niestety, wielkie mniemanie o sobie jako o nestorze rap gry, połączone z brakiem jakiegokolwiek dystansu i co by nie mówić, z jakimiś kompleksami. Smutne, tym bardziej, że lubię jego twórczość (no tak z pominięciem dwóch ostatnich płyt).
-
Nowości
Kto nie słuchał, a jara się klimatycznymi bitami Noona (pierwsze dwa Pezety, Grammatiki), to niech sprawdza płytkę HV/Noon i goście. Ktoś tu gdzieś w HHC wrzucał chyba kawałek z Eldo, jeden z najlepszych z płyty, ja od siebie wrzucę : Raperów z płytki można nie lubić, ich skillsy mogą budzić zastrzeżenia (chociażby taki Jotuze), ale te biciki w większości pyszne.
-
Cinema news
No źle to wygląda na ten moment, nie żebym się łudził jakoś specjalnie wcześniej. Plus za Arniego, reszta obsady to porażka dla mnie. Na BD się obejrzy.
-
Interstellar
No niestety pajgi ma trochę racji. Im więcej o filmie czytam i wnikam w sens poszczególnych motywów, tym bardziej dostrzegam, że często tego sensu brakuje. Tyle, że film robił całościowo na tyle dobre wrażenie, że nie rzutuje to mocno na moją ocenę. Trochę jak z Prometeuszem, który głupot miał zatrzęsienie, ale oglądało się go naprawdę przyjemnie. Ogólnie Nolan od Batmanów (właściwie od TDK) tworzy te swoje dzieła w dziwny sposób. Wcześniejszy okres jego kariery to zupełnie inne klimaty. Teraz ma te ogromne budżety, tworzy efektowne widowiska i czasem mistrzowskie pojedyncze sceny, ale prawie zawsze wepchnie do scenariusza coś, co w mniejszym lub większym stopniu psuje film. Na dodatek jakoś brakuje tym dziełom luzu, że tak powiem, wszystko takie na zimno, patetyczne. Jednocześnie nie potrafię powiedzieć, żeby któryś z jego filmów naprawdę mi się nie podobał, jakaś magia jego kina istnieje. Najlepiej by było, żeby kręcił na podstawie scenariuszy innych osób, niż on i jego brat.
-
Deus Ex: Human Revolution
Stawiając w ten sposób sprawę to w dzisiejszych czasach w sumie żadna gra, poza jakimiś indykami na 2 h, tak naprawdę nie "wyróżnia" się gameplay'owo - w końcu branża ma te około 40 lat. Zresztą wyróżnianie się designem czy settingiem to też wyróżnianie się, zaczynasz wydziwiać trochę mate. Faktem jest, że na poprzedniej generacji tytuł ten był jedną z niewielu skradanek, a takich z elementami RPG to już w ogóle sobie nie przypominam. Ewentualny sequel w tradycyjnej formie (czyli gra nastawiona na single) przyjmę z radością i czekam na jakieś zapowiedzi.
-
20 lat marki PlayStation, nasze wspomnienia, ulubione gry itd.
Głos oczywiście poszedł na PSXa. Z punktu widzenia czasu okazało się, że intensywnie bawiłem się tym sprzętem stosunkowo krótko, jednakże to właśnie do niego mam największy sentyment i z nim związane najmocniejsze wspomnienia growe. Nie bez znaczenia jest też to, że to była moja pierwsza stacjonarka (miałem do tamtej pory GB Pocket i 386). Dodam też, że w temacie konsol byłem zielony, zresztą byłem przecież jeszcze dzieciakiem. Konsolę dostaliśmy od rodziców. Miałem straszną zajawkę na Nintendo 64, zdarzyło mi się gdzieś pyknąć w Mario 64, więc sami rozumiecie, że zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Zresztą wówczas (GB, Pegasus, itd.) konsola/gra = Nintendo. Stąd wyniknęły moje namowy na kupne tego właśnie sprzętu. Całe szczęście, to starszy brat miał większy wpływ na ostateczną decyzję i stanęło na Playstation. To była najlepsza możliwa decyzja. Dołączone do konsoli (wersja FAT, 5552) Demo 1 zawierało m.in. Tekkena 3, Gran Turismo, a także trailer MGSa. Wrażenia graficzne były niesamowite, o frajdzie z gry nie mówiąc. Wtedy, mimo stosunkowo małych możliwości sprzętowych, twórcy nie ograniczali się w temacie pomysłów na zabawę : na sprzęcie Sony można było zagrać niemal we wszystko, a ilość premier była ogromna (inna sprawa, jak duży był odsetek crapów i przeciętniaków : wbrew pozorom, dzisiejszy trend "7 to crap" nie wynika tylko z inflacji ocen, po prostu naprawdę słabych gier na konsolach pojawia się mało). Nie rozpisując się za bardzo : potem zaczęło się polowanie na OPSM z płytkami demo (przełom w moim życiu jako gracza : demko MGSa), pierwsze pełne wersje, ogrywane bez memorki (Total NBA 98, Crash 3, oczywiście Tekken 3), w końcu, znowu za pośrednictwem brata, dotarła do mnie prasa tematyczna (dłuższa przygoda z Neo Plus, epizody z wieloma innymi, dostępnymi wtedy magazynami). Po jakimś czasie, naturalną koleją rzeczy, zaczęliśmy pierwsze wypady na giełdę (najpierw chyba okolice Wadowickiej, później Balicka, gdzie giełda działa do dziś). Konsoli nigdy nie przerobiliśmy, w użyciu był jednak Action Replay. Pamiętam, jak kupiłem "importowanego" Croca 2, a tu w domu zonk, gra jest czarno biała. Następna wizyta na giełdzie wyjaśniła sprawę i zaowocowała kupnem za 20 zł jakiegoś noname kabla RGB, który śmiga do dzisiaj i służył całą generację PS2.Tu dodam jako pewnego rodzaju ciekawostkę, że pełne gierki na giełdzie w Krakowie śmigały w okolicach 99-00 za 30 zł od płytki (choć biorąc pod uwagę cenę nośnika samego w sobie to mało logiczne, ale za MGSa trzeba by dzięki temu wybulić 60 zł, przy cenie oryginalnych nówek na poziomie 199-219 zł), co pokazuje, że nie były to wcale takie grosze. Ogólnie to dałem się nastraszyć popularnym głosom (poniekąd słusznym, w zależności od jakości wykonania), że przeróbka może zyebać konsolę. Faktem jest, że konsolę męczyło samo czytanie dziadowskich płytek. Tak czy siak, załapałem się do grona osób stawiających konsolę na boku, co ciekawe, nie trafiłem nigdzie na taką podpowiedź, ot jakoś sam z siebie eksperymentowałem, a tu taka niespodzianka. Wyjazdy na giełdę to była osobna bajka, wydarzenie samo w sobie. Zresztą wszystko było w jakiś sposób, nie wiem, jak to określić, magiczne. Z jednej strony wynikało to z tego, w jakim się było wieku, z drugiej, z ogólnego momentu w historii, stanu branży w Polsce. Brak powszechnego neta, multum pism konsolowych (przy okazji wypadów do centrum handlowego, szło się do empiku i wertowało pisma, na półkach były nawet edycje UK OPSM), na giełdzie wystawione katalogi z setkami tytułów albo wydrukowane okładki, pod namiotem stoiący TV z konsolą i pykającymi typami itd. Z konsolą mam wiele luźnych, przyjemnych wspomnień. Na jedną z zielonych szkół w podstawówce ziomek wziął swoje PSone, na miejscu załatwiliśmy u szefostwa ośrodka tv do pokoju i jakimś cudem wszystko się potoczyło zgodnie z planem (sami wiecie, jak nauczyciele patrzyli na takie pomysły), o dziwo, byliśmy na tyle zdyscyplinowani, że nie zarywaliśmy nocek, za to rano budziły mnie już odgłosy grania i znajomi siedzący na moim łóżku (konsola i sprzęt były ustawione obok). Ludzie, którzy nie mieli żadnej konsoli, ba, nie mieli prawie nic do czynienia z grami, bawili się grając w Tekkena, Smackdowna, MvsC 2. Oczywiścienie nie nerdziliśmy non stop, konsolka była tylko dodatkiem, bo w tamtych czasach i z tamtymi ludźmi nuda nie istniała. Gdzieś tak rok po PSXie w domu pojawił się jako taki PC, ale mimo dużej podaży tytułów (wszelkiego rodzaju CD z gazet itd.), nigdy nie stał się dominującą platformą do gier. W 2003 zaczęła się dla nas era PS2, ale o tym nie ma sensu już się bardziej rozpisywać. Nadmienię, że pierwszym ogrywanym tytułem było GTA : Vice City, w którym nabiłem jakieś 300 h (u mnie to rekordowe liczby). Sprzęt oczywiście wspaniały i bezsprzecznie dominujący na rynku, z nadal utrzymującą się różnorodnością tytułów i wielką ilością exów. Dodam tylko, że obie konsolki posiadam do dziś, w stanie wizualnym i technicznym niemal idealnym (PSX ma problemy ze słabszymi czy mocniej porysowanymi płytkami). Jedyne naprawy, jakie musiałem robić, to raz coś z silniczkiem po upadku z wysokości w przypadku PSX, a jeśli chodzi o PS2, to przetarcie wacikiem soczewki lasera. Jak będę miał ochotę, to sobie pyknę w jakiegoś klasyka za 5 minut i git. Żałuję tylko nie sprawdzenia pewnych tytułów na każdym ze sprzętów. "Przegapiłem" na przykład Soul Reavera na PSX, na dwójce Shadow of The Colossus, SH2 czy Okami. Ze względu na to, że oryginały trochę kosztowały, bardzo zwracałem uwagę na, zaznaczany zazwyczaj w recenzjach, czas gry. Jak gra była na 8-10 h, to ją odrzucałem. W ten sposób olałem chociażby PoP : Sands of Time czy DMC 1. Pomyśleć, że teraz 10 h mi w zupełności wystarcza. PS3 to dla mnie nowożytność totalna, konsolę mam ledwo od roku i nadrabiam sobie powoli zaległości, oczywiste więc, że nie wytworzę wobec niej jakiegoś większego sentymentu, a lata świetności ma już za sobą. Do handheldów Sony nigdy mnie nie ciągnęło i poza małymi epizodami, nie odgrywały większej roli w mojej historii gracza. Ogólnie rzecz ujmując : Sony dostarczyło wspaniałe sprzęty, PSXem zmienili układ sił na scenie i zawsze, co by nie mówić, stawiali w jakiejś formie na technologiczne nowinki (3D i CD/DVD/BD), co odbijało się negatywnie na cenie sprzętu, ale ciągnęło ten rynek do przodu. To tylko korporacja, zarabiająca na sprzedawaniu swoich produktów (a przypominam, że paręnaście lat temu Sony było synonimem jakiejkolwiek dobrej elektroniki, w domach stały TV Sony, wytrzymujące 20 lat eksploatacji, wieże hi-fi Sony, walkmany Sony czy w końcu konsole Sony), ale mam do nich jakiś sentyment i pewnego rodzaju sympatię. TOP 5 PSX (poza pierwszym miejscem, raczej kolejność bez znaczenia) : 1. Metal Gear Solid 2. Crash Bandicoot 3 (ale można tu podpiąć całą serię) 3. Tekken 3 4. Tony Hawk's Pro Skater 2 5. Tu już cięzko wybrać, niech będzie, że Spyro 2/Medievil 2. TOP 5 PS2 (z kolejnością j.w.) : 1. GTA : Vice City 2. Metal Gear Solid 2 i MGS 3 3. GTA : SA 4. Ratchet and Clank (seria, z mocnym naciskiem na jedynkę) 5. Niech będzie God of War. W przypadku PS3 ranking se daruję, multiplatformy ogrywałem na PC, exów sprawdziłem do tej pory tylko trochę. Edit : Teraz sobie resztę postów przeczytałem no i nie powiem, nostalgiczne klimaty, niby to tylko konsole i gierki, ale w tle zawsze przewijają się sceny z rodziną, znajomymi, ogólnie młodość i stare dobre czasy. Nie mówię tego z jakąś złośliwością, no ale nie da się ukryć, że fundamentalne znaczenie dla tej kwestii miała zamożność rodziców każdego z nas, bo chyba niewielu tu obecnych w czasach PSX już zarabiało. Tym bardziej, że jednak lata 90 to trochę inna rzeczywistość. Jedna rzecz to sprzęt za te 600-1000 zł, druga to gry po 200.
-
Deus Ex: Human Revolution
Gra ma przede wszystkim wyjątkowy klimacik i design. Szczerze mówiąc, to poza walkami z bossami nie wystrzeliłem z żadnej broni palnej ani razu, prawilne zaliczenie DE to pełny stealth i nie zabijanie (mały wpływ, ale jednak, na zakończenie). W zupełności wystarczają ataki melee. No i fakt, warto inwestować w hakerskie augmentacje, tylko nie w dodatkowe prezenty za hakowanie itd. bzdury. Jeśli mam coś sugerować, to olej typhoona, olej przebijanie się przez ściany i olej gadżety typu podgląd zasięgu wzroku strażników/licznik do zakończenia stanu alarmowego. Bo na wszystko nie starczy, to mówię od razu.
-
GTA V Online
Mam tak na PS3 i już własnie zaczęło mnie to zastanawiać, nie wiem o co biega. Ogólnie to wkur.wia mne ten online, z braku laku (no i żeby po trochę nabijać te rangi) posiedziałem wczoraj dłużej bez znajomych i tak to się grać właściwie nie da. Połowę czasu spędzam w lobby i na loadingach. Dołączanie do gry wygląda tak, że jakiś łeb zakłada deathmatch na 10 graczy minimum, i można tak siedzieć w lobby w 9 osób w nieskończoność, bo zanim przyjdzie ten dziesiąty, to komuś się znudzi i ucieknie. Z drugiej strony zakładanie akcji samemu też rzadko przynosi efekty, randomy albo nie przyjmujązaproszeń (co mnie aż tak nie dziwi), albo uciekają w czasie gry. Ku.rwa, za wymuszanie do platyny trofeów online karny ku.tas się Rockstar należy, szczególnie że ten online jest niespecjalny.
-
Interstellar
Nie spina a zwykła rozkmina, ma o tyle znaczenie, że on tam
-
Interstellar