-
Postów
2 054 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez rinzen
-
Zacząłem The Shield i już na początku mam mieszane uczucia. Czy ten cały Vic jakoś się rozwija z odcinka na odcinek czy ciągle jest to taki antypatyczny charakter? Trochę ciężko będzie mi zżyć się z postacią, która już w pierwszym odcinku zabija z zimną krwią kreta (czy bycie wtyką zasługuje na śmierć?) i zdradza żonę z inną policjantką. Antybohater w najgorszym wydaniu.
-
diss na Windowsa, Steam na linuksa, SteamOs, Mantle a teraz HL3 wszystko układa się w logiczną całość - Gabe planuje zdetronizować DX i "uwolnić" graczy spod jarzma MS. Wcale bym się nie zdziwił gdyby okazało się, że SteamOS dostanie pełne wparcie dla Mantle a Valve ugadało się z AMD ws. rozwoju tej technologii. HL3 jako czasowy ex na ich system byłby tylko wisienką na torcie.
-
Poczekam z oceną do wyjścia pełnej wersji ale jak narazie tak na 80% mogę powiedzieć, że na Battlelogu mnie nie uświadczycie. Pograłem chwilę i odniosłem wrażenie jakbym grał w kolejne DLC do BF3 (nawet palnik wygląda tak samo) a płacić 300pln za BF 3.1 nie mam zamiaru.
-
Prawda? Gus był nieuchwytny, dmuchał na zimne, ciągle coś zmieniał, spotkania robił na jakimś zadupiu a laboratorium było tak zakamuflowane, że gdyby nie pożar to by pewnie go nie znaleźli aż do rozbiórki budynku. A tutaj? Duże laboratorium w jakimś hangarze i to prowadzone przez ludzi-pisanki a DEA ślepe i dalej gania za domowymi kuchcikami jak w pierwszym sezonie. Zaraz po śmierci Gusa liczyłem, że interes zostanie przejęty przez kogoś z tej jego szemranej przeszłości. Przyjdzie jakaś szara eminencja co to wszyscy się go boją i zacznie się prawdziwa gra a tutaj okazało się, że banda wieśniaków jest bardziej niebezpieczna i ma większe wpływy niż meksykański kartel. Tak, o to chodziło. Tyle, że mogli to zrobić w bardziej heisenbergowym stylu jak "to nie jest przeziębienie" czy "to już koniec. twój też" a nie "cześć Lydia, dałem ci rycynę. papa."
-
a jak się skończył ten cały Dexter? Oglądałem tylko pierwszy sezon, bo strasznie irytowała mnie ta jego siostra i te ciągłe monologi głownego bohatera "jestem zły, musze to robić, jestem potworem". Zakończenie pierwsza klasa. Wieśniaki zginęły szybko i bez walki; rozwiązanie z M60 trochę naciągane ale lepsze niż chory człowiek walący z biodra do grupy nazistów. Jedyny zgrzyt to rozwiązanie problemu Lydii - odnoszę wrażenie, że twórcy uznali, że widz jest za głupi i nie potrafi czytać pomiędzy wierszami. Wystarczyło zrobić scenę z Toddem, szybką przebitkę na wyciąganie saszetki ze stewią i Waltera siedzącego przy barze i większość by zrozumiała o co chodzi. Scena z wsypywaniem słodzika i późniejsza rozmowa telefoniczna, w której Walt mówi, że dał jej rycynę są zbędne. Znacznie lepsze by było coś zimnego jak "Todd i reszta są martwi, słyszę że jesteś przeziębiona - mam nadzieję, że wyzdrowiejesz <klik>" i przebitka na Lydie ze strachem w oczach. btw nie wiem jak to przeszło ale w scenie, w której Walter kładzie pistolet i popycha go w stronę Pinkmana widać jak Todd oddycha
-
i niby w co ja mam na tym zagrać? Bijatyki odpadają, bo bez zgrupowanych czterech przycisków to można sobie najwyżej poskakać; w fps nikt nie będzie na tym grał (już widzę zatwardziałych blacharzy, którzy odkładają swoje mamby i roccaty i idą smyrać touchpady) a strategie są albo zbyt rozbudowane (Civ) albo nie ma ich na steamie (SCII). Pozostaje tylko to całe MOBA ale robić kontroler pod jedno Dota to dziwna idea. Zawiodłem się. Po pierwszych zapowiedziach liczyłem, że teraz dorzucą jakiegoś system sellera - np. L4D3, które będzie czasowym exem aby ludzie przesiedli się na ich system. Na HL3 nie ma co liczyć - Gabe widzi, że obecnie opłacalne sa gry multiplayer, więc nie kalkuluje im się siedzieć nad gierką do singla, którą na dodatek muszą zrobić na tip-top, bo wymagania społeczności co do tego tytułu są znacznie wyższe niż względem np. Duke Nukem i każde potknięcie to skaza dla marki uznawanej za najlepszego przyjaciela każdego gracza. Ogólnie - system zainstaluję na nettopie i popatrzę jak będzie się rozwijała sytuacja z dedykowanymi maszynkami ale w pada to raczej nie zainwestuję.
-
Tak i jako konsument to Ty wybierasz formę tj. czy chcesz naprawę czy wymianę. Czekasz na to 14 dni kalendarzowych i jeśli w tym czasie sprzedawca (nie producent) nie ustosunkuje się do roszczeń, to te zostają automatycznie uznane za pozytywnie rozpatrzone. Jeżeli sprzedawca, który otrzymał od kupującego żądanie określone w ust. 1, nie ustosunkował się do tego żądania w terminie 14 dni, uważa się, że uznał je za uzasadnione. Art. 8 ust. 3 ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie kodeksu cywilnego z dnia 27 lipca 2002 r. (Dz.U. Nr 141, poz. 1176 ze zm.) http://forumprawne.org/prawa-konsumenta/57401-poradnik-konsumenta-przeczytaj.html#post258216 <<< punkt II. Towar niezgodny z umową
-
Nie zgadzaj się na naprawę gwarancyjną. Do 10 dni możesz zwrócić towar (10 dni to okres na złożenie oświadczenia, nie na wysłanie towaru zatem mail z potwierdzeniem odbioru powinien wystarczyć albo możesz poprosić małżonkę aby wysłała odpowiednie pismo z Polski), po okresie 10 dni masz niezgodność towaru z umową, która działa przez pierwsze 6 miesięcy (masz domniemanie istnienia usterki od nowości zarem nikt nie moze Ci wmówić, że sam zepsułeś) i dopiero po tym okresie trzeba bawić się w klasyczną gwarancję. W tym przypadku nie powinno być problemów i sklep nie powinien stawać okoniem - tablet nie jest ruszany, nie ma odblokowanego bootloadera, nie ma nawet roota, więc nie ma się do czego przyczepić (chociaż nawet jakby miał odblokowane jedno i drugie to i tak nie mają prawa odmówić naprawy gwarancyjnej, bo zabrania tego jedna z dyrektyw unijnych). Co do samego sprzętu - nie ma co grzebać. Android nie jest idealnym systemem ale szansa, że sam z siebie posypie się po kilku dniach użytkowania jest niespotykana. Wina leży po stronie hardware.
-
Mnie się wydaje, że Waltera wykończy Jesse. Jeśli gość wpadł w potężnego doła, bo mu ćpunka zeszła a później wpadł w szał jak się okazało, że mu Walter dzieciaka rumiankiem zatruł więc można przewidywać, że po egzekucji, której był świadkiem zwyczajnie mu się coś poprzestawia i mózg zacznie mu mówić, że Walter odpowiada za wszystko, łącznie z kokluszem i gradobiciem. Na pogodzenie nie ma tutaj miejsca - nie po to budują klimat zabijając Hanka i dziewczynę aby pod koniec zaserwować happy-end. Serial skończy się jak szekspirowski dramat - nikt nie wygra. btw byłby niezły twist, gdyby okazało się, że amerykańskim wspólnikiem Madrigal Electromotive jest Gray Matter. Nie wiem, może nadinterpretuję ale podczas wywiadu Elliott wspomina o darowiźnie na rzecz fundacji do walki z uzależnieniami. Czy podobnej przykrywki nie miał Gus?
-
Rozmowa z synem potężna ale nie rozumiesz telefonu do DEA? Walter do samego końca chciał pozostać sobą ale dopiero wywiad z tym małżeństwem od Grey Matter uświadomił go, że Waltera już nie ma i został tylko Heisenberg. Nie ma już chemika-pierdoły, który dorabia na myjni u człowieka-brwi; teraz jest tylko chemik-baron narkotykowy, którego towar dotarł aż za wielką wodę i który, w przeciwieństwie do Waltera, doszedł do wielkich pieniędzy jak ci jego znajomi, którzy teraz odcinają się od niego mówiąc, że jego jedyny wkład w Gray Matter to nazwa.
-
Trochę nie czuję tych rednecków. Jak interes prowadził Gus to ciągła się za nim pewna aura tajemniczości - nie jest wiadome kim w rzeczywistości był, z kim się wiązał i do samego końca nie wiemy jak głęboko sięgały jego macki. Teraz głównym złym jest grupa 5 wieśniaków, którzy wożą się po mieście jakby należało do nich i robią interesy z międzynarodową szajką, która wcześniej finansowała laboratorium za grube miliony a teraz zadowala się jakimś zestawem młodego chemika postawionym w blaszaku. Gus był przezroczysty a i tak w pewnym momencie DEA zaczęło się nim interesować, tutaj jest banda recydywistów ze swastykami na łapach i nikogo nie ciekawi co robią?
-
Praktycznie niczym ale zawsze zostawiasz sobie opcjonalne wykorzystanie przycisku power jako emergency locka (bez tego musisz dodawać funkcję "lock" do drop menu, bo manualnie nie zablokujesz telefonu). Oba sposoby to tak czy inaczej półśrodki, bo wystarczy nacisnąć w kieszeni Home i telefon zaczyna szaleć. Z drugiej strony nawet przy właściwej blokadzie mogą być niespodzianki. Stockowy slide to niewypał (zwłaszcza w przypadku takiego delikatesa jak S4, którego nadwrażliwość zamiast być przydatna tylko dodaje problemów) - ja na swoim musiałem założyć wzorzeć tylko dlatego, że któregoś dnia, podczas noszenia w kieszeni, system sam się odblokował, wykonał dwa głuche telefony, wysłał SMSa, zrobił zdjęcie i odpalił kilkanaście aplikacji. Wychodzi na to, że to jabłkowe skanowanie palca to jednak nie taki głupi pomysł, bo jak kilkanaście razy dziennie muszę mazać skomplikowany wzorzec tylko dlatego, że nie mam sensownej alternatywy (nie, nie będę machał łapą nad telefonem i nie będę robił sobie głupich zdjęć 20 razy dziennie) to aż mi się odechciewa.
-
settings >>> display >>> sleep >>> ustawiasz po jakim czasie telefon wygasza ekran i idzie w stan uśpienia (np. 15 sekund) settings >>> security >>> automatically lock >>> domyślnie jest, że natychmiastowo więc zmieniasz na np. 5 minut i teraz masz telefon, który wygasza ekran po 15 sekundach ale przez następne 5 minut możesz go obudzić przyciskiem Home/Power.
-
Pozostaje jeszcze pytanie dla kogo jest ta rycyna. Obecnie nie ma potrzeby bawienia się w podchody i dawania komuś trucizny z opóźnionym zapłonem.
-
Przez Pinkmana wszystko się posypało, więc nie ma szans aby Walt mu wybaczył. Z drugiej strony Pinkman, po tym co usłyszał od Waltera, również nie będzie skory do wybaczania - jeśli dostał takiego ścisku o głupią roślinkę, przez którą dzieciaka zaczął boleć brzuch to co może myśleć teraz, po tym jak Walt uświadomił go, że patrzył jak ta jego ćpunka dusi się w konwulsjach? Z nazistami też nie będzie pojednania - serial trzyma zbyt wysoki poziom aby robić z tego Troskliwe misie. Pinkman ma ultimatum - gotujesz albo głowa laski i dzieciaka ląduje pod twoimi nogami i nie ma gadania. Rednecki to nie Gus, oni się nie pieprzą w kwieciste rozmowy, oni zabijają i idą dalej. Zastanawia mnie tylko jedno - jak oni chcą rozłożyć zakończenie na dwa odcinki. Obecnie akcja dostała takiego kopa, że raczej nie ma szans na jej spowolnienie a przecież nie zostało już zbyt wiele do zrobienia.
-
Zero. Płacisz 8pln i dostajesz grę bez kruczków, płatnych bonusów i innych pay2win.
-
10000000 https://play.google.com/store/apps/details?id=com.eightyeightgames.tenmillion&hl=pl Miks gier pokroju Bejeweled, dungeon crawlera, elementów rpg (znajdźki, upgrade) i 8bitowa oprawa przywodząca na myśl gry z C64. Kupiłem w ciemno po tym jak wspomninali o tym w którymś odcinku VSauce i za pierwszym podejściem wsiąkłem na godzinę.
-
Może jakaś chińska marka? Xiaomi MI3 - 5 cali - najszybszy z obecnie dostępnych Qualcommów - 3050 MAh - MIUI v5 - nówka 1000pln za 16GB plus przesyłka ok 100pln (+VAT) - obudowa z magnezu Nie wiem jak się zapatrujesz na chińskie marki ale ja postanowiłem dać im szansę po tym jak zaznajomiłem się z Oppo Find 5. Dodatkowo za niewiele ponad 1300pln możesz mieć telefon, który, jeśli wierzyć przeciekom i screenom z antutu, w syntetykach osiąga wyniki zbliżone do N3.
-
Presto zniszczył ostracyzm. Na Operze siedzę od czasów szóstki i o ile w czasach web wszystko było ok, o tyle w momencie wejścia web 2.0 poszczególne elementy zaczęły się rozwarstwiać do tego stopnia, że różnice były widoczne gołym okiem a nie tylko za pośrednictwem ACIDa. Twórcy zaczęli olewać Presto i robić wszystko pod Webkita, bo po co robić stronę pod 1% użytkowników. Tym sposobem przepaść zaczęła się pogłębiać i obecnie mamy to co mamy - notyfikacje na YT pojawiają się bez przycisków, nie działa platforma Disqus a strony pokroju The Verge renderują się kilka sekund. Nadzieja na dobrą Operę jest, bo patrząc na to jak przerabiają ten silnik na własne potrzeby (vide autorska obsługa wielokolumnowego layoutu) można wnioskować, że ich nowa przeglądarka nie będzie kolejnym klonem Chrome tylko Operą ale ze zmienionym silnikiem... a Next to tylko szkielet, na który nałożona zostanie to co czyniło Operę oryginalną. Jeśli chodzi Operę na andku to na nowej pracuje mi się znacznie lepiej niż na starej. O ile wcześniej korzystałem głównie ze stockowej o tyle teraz Oepra robi za główną. Polecam wypróbować, bo gruntownie przebudowali GUI i teraz paski i inne duperele nie przesłaniają 1/4 ekranu.
-
przecież masz duży wybór na Tridencie czy Gecko a do tego ostatnia Opera na Presto wyszła całkiem niedawno. Dodatkowo, jak chcesz mieć kombajn do testowania, to masz jeszcze Lunascape, które jest miksem trzech silników. Mnie ciekawi kiedy ekipa od Opery otworzy oczy i z tego swojego chrome wannabe zrobi godnego następcę Opery 12, bo ten Next to porażka - użytkownicy Chrome i tak na niego nie przejdą, bo po co im kopia ich własnej przeglądarki natomiast użytkownikom Opery nie podoba się, że z właściwej Opery została tam tylko nazwa.
-
Widzę, że jeszcze nikt nie kupił, więc zarekomenduję. Na Greenlight jest promocja, na której dostępne jest m.in. Incredipede (~2.5 euro) - miks Crayon Physics i Incredible Machines. Gra ma bardzo przyjemną dla oka oprawę, klimatyczną muzykę i oryginalne achievementy. jak dla mnie definicja indyka (zwłaszcza jak się poczyta o samym twórcy)
-
Wytłumacz mi o co chodzi z tym przejściem na f2p, bo często, grając w TF2, ktoś mi burczy na czacie "fokin' f2p backburner pyro!". Rozumiem, że osoby, które grają w to od czasów Orange Boxa mają trochę więcej doświadczenia ale z drugiej strony o niczym to nie świadczy. Nie zliczę ile razy miałem dominację na graczach, którzy mieli na sobie ekwipunek za kilkadziesiąt euro i odznakę z 2009 roku. Ja akurat należę do generacji f2p (grę odpaliłem z ciekawości i nawet mnie nie ruszyła ale to pewnie ze względu na fascynację BC2 a następnie BF3) i nie ma dla mnie znaczenia czy w drużynie mam gościa z kuriozalną snajperką z 20k fragów czy kogoś kto pyta jak zbudować wieżyczkę ze światełkiem. Przecież w tej grze nawet nie ma KDR a niektóre serwery są zrobione tak abyś nie miał szansy wygrać i liczy się tylko samo fragowanie (no chyba, że przeciwnik zamknie Cię w spawnie ale wtedy wystarczy kulturalnie wyjść i nie ma nerwów). Co mi się podoba w TF2 to to, że ludzie często idą jak kamikaze aby tylko przepchnąć drużynę do przodu. Grając w BF3 często drużyna przegrywała, bo 3/4 składu to były leśne dziadki siedzące w krzakach i gapiące się na mcoma, którego mieli przejąć. Tutaj w jednej minucie skład jest cały w snajperach i zostało kilka minut do końca a w następnej ten sam skład wchodzi 3x3 uberami i ładunek wpada do dziury. Za co do tematu długości gry w jedną grę (sic!) - dla mnie nawet 500h to już jest o wiele za dużo. Pomijam już kwestie tego typu jak brak czasu i zwyczajne znudzenie, ale gra by musiała mieć naprawdę znakomite multi i zgraną ekipę abym chociaż myślał o zbliżeniu się do tego limitu. Zwłaszcza w tych wszystkich MOBA, które w moim mniemaniu są festiwalem nudy i nijakości.
-
Dajcie mi remake Undying a kupię go w ciemno w minutę po odpaleniu preorderów i nawet dam za niego tyle co za konsolowe AAA. To są gry, których mi brakuje - świeży klimat (fps czerpiący z mitologii Cthulhu a nie jakieś wydmuszki oklejone sloganami "modern conflict" z fabułą "blablabla Bliski Wschód, blablabla Rosja, blablabla terroryzm") i realne uczucie strachu podczas gry (efekt prawdziwej wizji to było coś, FEARowe screamery mogą się schować przy rodzinnym obrazie z Undying). Jak już jestem przy koncercie życzeń to dodam, że najbardziej to bym chciał zobaczyć remake Shadowmana. Remake 1:1, czyli bez uproszczeń, bez QTE, z wielkimi pokładami backtrackingu i klaustrofobicznymi labiryntami jak w fabryce. Jak dla mnie ta gra to była jedna z najlepszych produkcji tamtych czasów - ciężki klimat, oryginalny świat i ciekawe bronie. Dodatkowo gra kusiła gracza nie jakimś "cinematic experience" tylko np. wrotami, do których potrzeba więcej znaków czy dostępnymi już na początku płytami, które rozbić można tylko calabashem.
-
Piszecie, że strategia i odpowiednie dobranie buildu ale co jeszcze, bo wyuczenie się nawet setki buildów to tylko kwestia czasu i samozaparcia a nie umiejętności. Rozumiem, że to jest jak z Szekspirem - każdy może go wykuć na pamięć ale tylko niektórzy recytują go na deskach teatru. Co jest zatem tym czymś co odróżnia grupę profesjonalistów od mas zwyczajnych graczy? W SC prócz strategii i buildów jest jeszcze chociażby mikro/makro, które jest chyba głównym czynnikiem wyróżniającym pro na tle reszty; tutaj nie ma makro, bo nie ma budynków a i mikro chyba nie za wiele, bo ludzik jest tylko jeden i z tego co widzę po screenach to ma tylko 4 czary.
-
Czy ktoś może mi wytłumaczyć o co chodzi z tym całym MOBA? Kiedyś już o to pytałem i ktoś tam starał mi się to wyjaśnić ale tłumaczył to growym żargonem więc i tak nic z tego nie zrozumiałem. Nigdy nie grałem w DotA, raz zagrałem w LoL i rozumiem, że chodzi tutaj o to aby zniszczyć wieżyczki i bazę przeciwnika. Co mnie bardziej interesuje to to, co w tych grach jest takiego trudnego? Oglądałem kiedyś turniej Starcrafta i tam wszystko wydawało się być logiczne - trzeba było w locie zmieniać strategie, znać wszystkie buildy i kontry na buildy przeciwnika, mieć niezłą koordynację ręka-oko, opanowywać kilka różnych grup jednostek i ogólnie myśleć. Tutaj oglądam jakąś grę i za nic nie rozumiem o co chodzi - gracz ma jednego ludzika, steruje tylko nim i rzuca jakieś czary, więc wszystko wygląda banalnie co zatem sprawia tyle trudności, że ci gracze trenują tyle co ci od Starcrafta?