Przyznaje, ze ten kawal dobrego, krwawego, brudnego anime rozlozyl mnie na lopatki, tandeta przeplata sie z dobrym czarnym kilmatem, swietna kreska, postaciami jakich dawno nie widzialem( koles w masce Teddy Bear, charaktery z baru, klan mnichow(z dziwka ktora nieodlacznie towarzyszy jednemu z nich) czy chocby glowny bad guy), genialnym soundtrackiem, stworzonym przez RZA( swoja droga czy zdajecie sobie sprawe, ze RZA jest wielkim fanem oldschoolowych filmow kung fu i sam" odswierzal" kiedys na DVD stare, zapomniane produkcje, reklamujac je oczywiscie WU TANG PRESENTS czy jakos tak )
Sama gra nie zapowiada sie juz tak atrakcyjnie, przedewszystkim jest zbyt kolorowa!!! Afro samuraj to raczej odcienie zolci i pomaranczy, pelno kurzu. Mimika glownego bohatera w filmie zawsze wyrazala odczocie obojetnosci, zdenerwowania lub rozdraznienia( Yo Afro! Dont go there! We are dead! XD), ale tytulu nie ma co skreslac, zobaczymy do jakiego stopnia Namco rozubuduje system combosow, ile tam bedzie zrecznosciowki i tego wlasnie swietnego brudnego klimatu. Bardzo zyczylbym sobie co-opa gdzie partner wcielalby sie w postac nierozlacznego przyjaciela(?) Afro( tego wlasnie od Yo Afro!....). Badz co badz grze dostatecznej uwagi nie poswiecam a gdy przyjdzie dzien, ze zobacze ja na polce w sklepie wymiany w atrakcyjnej cenie, byc moze siegne reka po portfel. Yo!