Valiant Hearts - dwuwymiarowa gierka, na silniku ubiart napędzającym ostatnie dwa raymany, opowiadająca historię kilku randomowych ludzi w trakcie pierwszej wojny światowej. Są emocje, są fakty historyczne, jest masa znajdziek i związanych z nimi faktów historycznych, są prawdziwe bitwy przeplecione fikcyjnymi wydarzeniami. rozgrywka to miks zręcznościówki z grą logiczno/przygodową polana świetnym fabularnym sosem dającym wielokrotnie potężną karuzelę uczuć. Od scen humorystycznych, po wydarzenia tragiczne, by znowu rzucić szczęśliwą sytuacją po wcześniejszych gorszych sytuacjach. Zaczynamy lubić nasze postacie: Niemca zbanowanego z Francji i wcielonego do armii niemieckiej, zmuszonego porzucić swoją francuską żonę z małym dzieckiem, jego własnego teścia, starszego faceta, który również musiał opuścic dom rodzinny i swoją córkę z wnukiem z powodu wcielenia do armii francuskiej. gramy też epickim mięśniakiem, amerykańcem ochotnikiem w wojsku francuskim oraz weterynarz, która skończyła jako lekarz wojenny poszukującą swojego zaginionego ojca. Fabularnie gra daje naprawdę radę, bierzemy udział w realnych wydarzeniach jak bitwa pod Sommą czy nad Marną. Całość rozgrywa się na froncie niemiecko - francuskim/belgijskim.
Świetna gratka dla fanów tamtych wydarzeń, gdyż co rusz znajdujemy przedmioty używane w tamtym okresie z krótką notką, w każdym rozdziale również dostajemy do przeczytania krótkie fragmenty faktów historycznych na temat danego miejsca i sytuacji mającej właśnie miejsce. A między różnymi wydarzeniami narrator niczym na kanale naukowym tłumaczy nam obecną sytuację na froncie, ilość ofiar śmiertelnych i tak dalej.
Gra wygląda ślicznie, jednak momentami straszy niskiej jakości teksturami. Muzyka jest wybitna, a poziomy taksówkarskie, które są idealnie zsynchronizowane z muzyką to małe mistrzostwo świata. Pod koniec jednak, zwłaszcza w wydarzeniach amerykańca gra staje się zbyt pompatyczna, mogli zostać przy delikatnym tonie całości. No i gra jest krótka, 7h i skończone, prawie wszystkie znajdźki odkryte.
Na sam koniec gry upuściłem męską łezkę.
8/10