Gunman Clive 2
Kiedy dowiedziałem się, że powstaje sequel lubianego przeze mnie platfromera Gunman Clive byłem zaskoczony. Nie sądziłem, że wydawca wyda kolejną część, tym bardziej za podobną cenę co poprzednik. Jak wypada sequel na tle pierwszej odsłony?
Zacznę może od największej wady: gra jest nieziemsko krótka – 24 levele, które można przejść w nieco ponad godzinę (według czasu z końca gry). Jest to długość zbliżona do Gunman Clive, ale nie mogłem się spodziewać nie wiadomo czego za niecałe 13 złotych. Pewnie wielu z Was za wadę uznałoby również poziom trudności, ale o tym za chwilę. Wadą jest również nadal skopany pasek życia.
Graficznie gra nie odstępuje od poprzedniczki. To nadal styl wzorowany na szkice, gdzie wszędzie widzimy niedbale pokreślone obiekty. Ma to swój urok, tym bardziej, że wszystko jest ładnie animowane i w dość ładnym 3D. Wrogowie, przedmioty do zebrania czy słabe punkty bossów są bardzo dobrze widoczne – ich kolorystyka wyraźnie odstaje na tle całej reszty. Minusem natomiast jest pasek życia. Jest on wyświetlany w formie cienkiego pionowego paska po lewej stronie górnego ekranu, przez co przez większość czasu jest zwyczajnie niewidoczny gdyż zlewa się z tłem.
W tle usłyszymy stare kawałki z poprzedniej odsłony, jak i nowe, dość sympatyczne brzmienia. To nie jest ten rodzaj muzyki, który na długo zapada w pamięć, ale również nie nuży, gdy słyszysz go w kółko. Motywów muzycznych jest stosunkowo mało, mniej więcej jeden na każdy świat (a jest ich 6), ale to nie przeszkadza aż tak bardzo, biorąc pod uwagę, że po godzinie grę możemy odstawić na „półkę” gier ukończonych.
Jeśli chodzi o gameplay, to gra wyznaję zasadę „wszystkiego więcej i lepiej”. Tak więc do wyboru mamy więcej grywalnych postaci, a na ekranach więcej się dzieje. To zawali się jakiś budynek, to zacznie nas gonić gigantyczna zębatka, przed którą uciekamy na PANDZIE, to jedziemy bądź skaczemy po dinozaurach by następnie w widoku zza pleców lecieć na paralotni. Praktycznie każdy level oferuje nam inne doznania i duży plus dla twórcy za to. Na końcu każdego świata czeka boss i tu podobnie jak w części pierwszej – jest bardzo dobrze. Przeciwnicy zaskakują wykręconym designem, choć same walki są raczej schematyczne (oprócz tej z finalnym bossem).
Podobnie jak poprzedniczka – gra nie zawiera checkpointów na levelach. Zginiesz – zaczynasz go od nowa. O ile to nie frustruje na początku, tak potem, gdy poziomy są coraz trudniejsze (a gra potrafi być naprawdę wredna w tej kwestii), powtarzanie w kółko ciągle tego samego fragmentu potrafi zirytować.
Ogółem, jak na tytuł eShopowy za 13 złotych gra jest warta polecenia. Jeśli oczekujecie rzemieślniczego tytułu – dobrze trafiliście. Pod żadnym względem tytuł nie jest wybitny. Jeśli spodobała się Wam pierwsza część – bierzcie w ciemno.
Ocena: 7/10