Project Zero V : Maiden of Black Water (PS5)
W przerwach od Hogwartu, kończyłem sobie powoli Project Zero V i powoli bo oh boy, gra jest dość nudna i ciężka w odbiorze z kilku powodów.
Ogólnie sama fabuła rozbita na 3 główne postaci, które są połączone z innymi postaciami, które mają powiązania z pewną górą, jest super. Z tym, że tylko na papierze, bo realizacja tego to kompletnie zmarnowany potencjał. Tak samo jak główna lokacja Góra Hikami czerpiąca głównie z lasu samobójców, który istnieje naprawdę w Japonii też jest super, ale znowu, potencjał zmarnowany, bo lokacja po za kilkoma dosłownie miejscami, niczym szczególnym się nie wyróżnia i jest nieciekawa. Design jest nijaki, wszystko wygląda praktycznie tak samo, backtracking i odwiedzanie tych samych miejsc to norma. Zawsze było tak w tej serii, ale tym razem, no własnie, sama miejscówa nie dostarcza i szybko dopada nuda.
Kolejna rzecz to muzyka i udźwiękowienie. Kompletnie, żaden utwór nie wpada w ucho, nic nie zapamiętałem, ambienty totalnie cienkie i reszta dźwięków poniżej krytyki.
Gra natomiast dostarcza w sferze duchów, choć też nie do końca xD Bo o ile ich design jest przezajebisty i tu też jedyne fajne dźwięki to te towarzyszące danym duchom, tak wszystkie duchy widzimy w pierwszych kilku poziomach, a potem to już totalny recykling i powtarzalność do porzygania się. Mimo to, no to najjaśniejszy punkt tej gry. Takie wisielce, gdzie podczas walki słyszymy napinającą się linę na ich karkach, no spoko jest to zrobione. Albo niektórzy bossowie, długowłose utopione kobiety no i ostatnia bossówa też niczego sobie, w dodatku w fajnej miejscówce przyjdzie się z nią mierzyć. No, ale recykling, łącznie z bossami, niestety występuje, no kurna gorzej jak w Elden Ringu
Frajdą jest niezmiennie walka aparatem i cykanie im fotek w momentach ataku, na sekunde przed otrzymaniem obrażeń. Nadal dostarcza. Chociaż na Normalu się nie spociłem za bardzo i nie wykorzystywałem w pełni potencjału aparatu, jego wymiennych soczewek, różnych perków itp itd, chociaż ostatnia bossówa trochę czasu zjadła bo się wypsztykałem z mocniejszych klisz. A wyższy poziom trudności odblokowuje się dopiero po skończeniu gry na Normalu, no ale nie ma szans, że przebrnę przez to kolejny raz. Bo mimo to, że walka aparatem i duchy są zajebiste, to jednak ten recykling powoduje, że pod koniec już masz dość i tej walki i ciągle tych samych maszkaronów.
Kolejna rzecz to, że gra nic a nic nie straszy, dodając do tego słabe udźwiękowienie to i klimacik wypada blado. Może czasami można go poczuć, ale dosłownie kilka razy. Najczęściej podczas czytania notatek o danym miejscu, albo o ofiarach rytuałów itp:. FF5 w ogóle jak poprzednie części, mocno siedzi w rytuałach, jakiś wierzeniach, dużo czerpie z legend japońskich. Np:. zawieraniu ślubów z duchami, zamiana dziewcząt w wodę, składanie ofiar z kobiet w specjalnych trumnach-kostkach metr na metr xd Ogólnie jest to ciekawe i mogło być super, ale znowu się powtórze, że realizacja pomysłów i ich ukazanie, aby to wszystko miało sens i było w pewien sposób 'prawdziwe' i namacalne dla gracza, no to nie pykło zdecydowanie. I do tego reszta rzeczy jak projekty poziomów, powtarzające się duchy, no sprawia, że nie idzie się wczuć w klimat i w te wydarzenia wszystkie tak super.
Gra też w dwóch poziomach korzysta z motywu znanego z Five Nights at Freddys xD aż nie mogłem w to uwierzyć. Jedna z postaci prowadzi sklep z antykami i w pewnym momencie przyjdzie nam siedzieć przed kompem i obczajać obraz z kamer zamontowanych w sklepie. Jeżeli zauważymy ducha, albo jakieś szumy i inne podejrzane rzeczy, wstajemy od kompa, lecimy do pokoju, gdzie coś się działo dziwnego i najczęściej po prostu walczymy z duchem, PO RAZ 12STY Z TYM SAMYM.
Gra posiada też najbardziej wkurwiający ficzer evermade. Mianowicie, kiedy chcemy podnieść jakiś przedmiot, przytrzymujemy R2 i widzimy animacje jak bohaterka/bohater sięga po przedmiot i trwa to około 5 sekund. Taka po prostu animacja schylania się. I teraz jest pewna losowość wprowadzona, która sprawia, że czasami podczas sięgania po przedmiot pojawia się ręka ducha, która łapie postać i zabiera trochę hp. Chyba, że kiedy zauważymy, że ręka ducha się pojawiła (na co jest jakiś ułamek sekundy xD) i puścimy R2 to postać wychodzi bez szwanku, ale też postać wraca do pozycji stojącej i znowu trzymasz to R2, aby już spokojnie przedmiot zabrać xD Fajne może to jest przez pierwsze trzy razy, ale potem męczy i irytuje przeraźliwie.
Ogólnie to narzekam fest, ale niemniej grę ukończyłem i jako tako się bawiłem. Średniak, ale dla fana takie spokojne guilty pleasure do pyknięcia.
I mimo tego wszystkiego, czekam z czikibansiorem w łapie na Project Zero : Mask of the Lunar Eclipse już 9 marca! Z tym, że w tej części, motyw z podnoszeniem przedmiotów też jest, no ale przeżyje jakoś xD Bo o ile 5ta część była jechana i nie spodziewałem się czegoś łał. Tak po opiniach na temat czwórki (Swoją drogą prequel do całej serii) mam już wyższe oczekiwania. Przynajmniej w sferze klimatu, muzy i duchów. Bo rzecz się dzieje w szpitalu psychiatrycznym, więc co może pójść nie tak ?
P.S a no i postacie kobiece w piątce, ładne