Je.bane guwno, 15 lat od premiery, kwadratowe tekstury dróg, czy innych obiektów i postaci, sztuczna inteligencja na poziomie mentalnym beja spod Żabki, wrażenie jakby świat składał się z samych zombie... a i tak do tego wracam już chyba któryśdziesiąty raz. Wystarczy zrobić pierwszą lepszą misję, albo zauważyć, ile ta gra ma rozwiązań, przywiązań do detali, ile w niej jest pomysłów, oddania klimatu i duszy i nadal jest się pod takim wrażeniem jak w 2004 roku. Gur.wa, ten soundtrack, projekt mapy, ilość pojazdów, aktywności i to jaka ta gra jest duża do dziś mnie podnieca. Teraz wychodzi jakieś biedackie Just Cause, Saints Row, czy inny bubel to aż mnie ciarki z żenady przechodzą, że ktoś 2 generacje temu zrobił stokroć lepszego sandboksa, gorszego tylko pod względem wizualnym. To jest król gier. Jak zdechnę i będę mógł mieć ostatnie życzenie to poproszę o to, żeby ostatni raz zagrać w San Andreas, a Bóg odpowie, że dobra, ale mam puścić Radio X w aucie.