Ja tam w ogóle fanem dzikiego zachodu nie jestem, a ciężko było mi się oderwać. W zasadzie, czy w RDR II ten klimat jest aż tak bardzo odczuwalny? Mi on się raczej kojarzy z pustynnymi krajobrazami, kaktusami, miastami zabitymi dechami, odludziem, a tutaj świat żyje, miejscami wręcz idyllicznie wygląda. Powiedziałbym, że to taki sielankowy świat.