Przed wczoraj wsiadam do auta pod blokiem, patrzę, a pod wycieraczką kartką. Czytam, a tam, że mnie babka zarysowała i podała numer. Obczaiłem z tyłu, a na zderzaku szrama, lakier zdarty do żywego. Zadzowniłem, ustawka, dogadaliśmy się na kasę i sobie to ogarnę sam, albo znajomemu lakiernikowi dam. Wczoraj pod biurem jakaś młoda typiara mnie lekko stukneła w to samo miejsce xd. Wybiegła taka przestraszona jakby kogoś zabiła. Powiedziałem, że spokojnie, to obtarcie już było i w zasadzie to chyba nic więcej nie doszło od jej uderzenia, więc możemy się rozejść. Dziś rano czekała pod biurem i łychę mi dała, bo stwierdziła, że większość by to wykorzystała i powiedziała, że to zarysowania to od jej uderzenia.