Mój ojciec zawsze był fanem jeżdżenia na dożynki to z nim jeździłem, bo nie miał kto. Zazwyczaj są jakieś losowania za kilka zł, więc kupiliśmy po losie, patrzę na swój a tam 'keczap' i dostałem słoik keczapu homemade z jakiegoś gospodarstwa. Ojciec patrzy na swój los, a tam 'Matylda'. Patrzy się na mnie, ja na niego, o ch.uj chodzi. Podchodzimy do prowadzących loterię, a to nagroda główna, świnia xd Do dziś z ojcem mamy bekę, co by było jakbyśmy do mieszkania w bloku matce świnie przynieśli. Oddaliśmy jakiemuś typowi za dobrodziejstwa z gospodarstwa.
Ale krowa fajna, wstawiłbym rodzicom do ogrodu i bym głaskał.