Ależ bym się dziś pierwszorzędnie rozpier.dolił. Jechałem za miastem prostym odcinkiem, spokojnie, jakieś 50 km/h. Było źle odśnieżone i pobocze złapałem, a było w słabym stanie, nawierzchnia podwyższona. Odbiłem, dupą zarzuciło najpierw w jedną, potem w drugą, zadriftowałem dupą po lewym rowie. Z naprzeciwka jechał bus, ogarnął w porę i zjechał na drugi pas, ja skontrowałem na jezdnię, minąłem maskę busa o jakieś 30 cm i wyprostowałem. 2h minęły a mi nadal serce wali. 3 dni nie używałem auta, a w tym czasie spadł śnieg. Jakbym rano nie włączył napędu na 4 koła, to by został w tym rowie i pewnie na boku wylądował. Z ojcem jechałem to aż się zapowietrzył i nie mógł nic powiedzieć xd