Czytam i czytam ten numer i z jednej strony: potezny kudos za pozytywne nastawienie i entuzjazm do recenzowanych gier, czuć miłość do PS2 w każdym akapicie. Miła odskocznia od wiecznego narzekania i hottejków (oprócz MGS2, ale rozumiem, że to taki mem, a nie prawdziwa recenzja).
Z drugiej strony, może tego entuzjazmu i różowych okularów trochę za dużo? Pierwsza z brzegu gierka: Black.
Oj, jak ja w to na premierę grałem, gęba zamykała mi się tylko do uśmiechu, a później szczena znowu opadała. Te wybuchy, ta bron, ten dzwiek!
Wróciłem do niej z miesiąc temu (na Steam Decku, z upscalingiem i lekką zmianą sterowania) i... boże, jakie nudne gówno to jest. Tak, dalej są wybuchy i bron i dzwiek, ale cala reszta jest tak prymitywna i tak denerwujaca (checkpointy raz na godzinę ), że po 3 misjach odpuściłem, bo wiedziałem, że zobaczyłem wszystko co było do zobaczenia, a cala reszta to tylko wiecej takiego samego strzelania. Dalbym 6 na zachete i ani plusa wiecej. Takie Okami tez idealne nie jest, bo jest tak kurewsko dlugie (mialem wrazenie, ze gra zbliza sie ku koncowi tak z 2 razy, zanim dotarla do ostatecznego finalu), ale to akurat rozumiem, ze moze sie podobac.
Wiadomo, kontekst historyczny jest wazny i nie mozna oceniac tych gier tak jakby wyszly dzisiaj, ale kurde, fajnie byłoby dostać też spojrzenie kogoś, kto sprawdza je teraz po raz pierwszy, czy to w formie drugiej oceny czy osobnej ramki.
A zeby nie bylo tak negatywnie, bo hamburgerowy typ feedbacku zawsze w cenie, to koncze jeszcze jednym poteznym kudosem, za ujecie wspomnianego kontekstu historycznego, ciekawostek i szybkiej wrzutki o reszcie części, jeśli gra jest jedną z serii. Bardziej feliotonowo niż recenzecko to wychodzi, ale jak dla mnie zajebiście.