ale ta Nocna Msza męczy bułe, słabizna przy Nawiedzonym domu na wzgórzu.
Mam wysoką tolerancję na długie wprowadzenia, sceny, w których bohaterowie mogą się uzewnętrznić, pozornie niewiele się dzieje itp. Ale to jakie w "Nocnej Mszy" są dłużyzny, to jest niesamowite. Musiałem przewijać, bo myślałem, że fizycznie nie wytrzymam tego nudnego gadania. To spokojnie można było upchnąć w 5 odcinkach, a może nawet 2 godzinnym filmie. Na plus widoczki na wyspie i aktorzy się spisali, ale dawno mnie tak nic nie wynudziło.