Gram już mało i większe pretensje u ostatniej były, że 6x w tygodniu jezdze na siłke i siedze tam +2h
Kilka lat temu miałem wygodnie, jak jeszcze grałem sporo. Dziewczyna była z domu graczy, stary komputer za kilka koła i napierdalał ostro po pracy, brat tak jak ja wychowany na plejce i zapalony konsolowiec, więc była przyzwyczajona. Ona też lubiła czasami pograć.
Ogólnie wychodzę z założenia, że w związku każdy musi mieć czas dla siebie i na swoje zainteresowania, jakby baba mi zaczeła czegoś zabraniać to tam są drzwi.
O granie czy każde inne hobby najcześciej się przypierdalają baby, które nie mają żadnych zainteresowań poza patrzeniem się na facebooka czy instagrama i takich unikam.
Każda moja była miała jakieś pasje, jedna uczyła się japońskiego, poprzednia malowała np, więc potrafiły się zająć sobą, gdy ja robiłem coś swojego.