Miałem nic nie pisać dopóki nie pogram dłużej, ale właśnie pękło mi 8h na liczniku, więc coś tam liznąłem i jakieś pierwsze przemyślenia są.
Gra jest nierówna jak na razie. Momentami zachwyca, momentami wywołuje ciche keknięcie, i chyba pasuje to do każdego jej aspektu - od grafiki, przez systemy i po eksplorację. Raz stoję w ciemnym mieście i czuję się jak w Falloucie 3 z NPCami-wytrzeszczami dookoła, a za chwilę dostaję widokówkę z gazowym olbrzymem i cudownym pasem gwiazd na nieboskłonie. Raz dyplomatycznie załatwiam kwestię odbicia zakładników z nieudanego napadu, na których czekają rodziny przed wejściem i stawia wydaje się duża, drugi raz lecę na kraniec kosmosu po notatki dla jakiegoś bakłażana. Raz dostaję w plecy od wroga zza zamkniętych drzwi, bo akurat lufa jego gnata przebiła się przez te drzwi i może mnie dosięgnąć, a za chwilę mam wymianę ognia rodem z CoDzika czy innego rasowego FPSa. Czuć, że cała para poszła w skalę projektu i takich kontrastów jest tu od groma i kawałek.
A mimo to gram, i jak to u beci - tu jeszcze quest, tu miejscówka, tu coś ciekawego na planecie widać w oddali, a po drodze jeszcze znajduję notatkę z opisem jakiegoś szemranego miejsca, które warto by odwiedzić. I tak to sobie leci czas, minuty, godziny, a ja wstaję od konsolety i przypominam sobie, że miałem coś zjeść dwie godziny temu, tylko zapomniałem xd Na razie to jest gra bety ze wszystkimi jej wadami i zaletami (minis bugi - tych o dziwo jest bardzo mało i są raczej kosmetyczne). Na tym się wstrzymam, zjem tę zaległą kolację i idę grać dalej.