Za kasę samoobsługową w moim pobliskim Netto dałbym się pokroić. Blisko, dobre jakościowo produkty, ale jak pomyśleć, że znów mam się wykłócać z nafetowaną kasjerką albo zblazowanym panem o tempie ślimaka i zastanawiać się, do czego przypierdolą się tym razem (a to warzywa luzem zamiast w plastiku, a to coś nie wchodzi na kasę jakby to była moja wina, a to za duże zakupy xd, a to jeszcze coś innego co im dzisiaj przyjdzie do głowy) to wolę iść kawałek dalej do biedrony i jak człowiek sam sobie skasować swoje towary. C00rwa, w obsłudze sami polacy to chyba jeszcze gorzej niż to co macie. Dwie czy trzy babki są fpytę i zawsze fajnie się do nich chodzi, ale rzadko przewijają się na kasie.