The Northman bardzo mi się podobał. Brudna, dosadna baśń o zemście osadzona w realiach wikingów? Nieczęsto widuje się takie obrazki na dużym ekranie. Historia jest prosta (choć ma swoje momenty i twisty) i leci po sznurku do finału jak gierka od Sony, dzięki czemu można skupić się na chłonieniu wizualiów, klimatu i ogólnego, hmm, nordyckiego folkloru, który przedstawiono tutaj bardzo dobrze i bez kompromisów - jak coś ma być brudne i poyebane to jest i nie oglądamy się na ratingi wiekowe czy płateczki śniegów z tłitera. Pytanie brzmi następująco: czy to Wam wystarczy, żeby się dobrze bawić podczas seansu? Mi wystarczyło. No i film ewidentnie nie spasował pewnym grupom, bo jest "za biały, romantyzuje białych mężczyzn i pokazuje, że biali też mogli być niewolnikami na długo przed czarnymi a tak nie wolno i jak niewolnictwo to tylko to hamerykańskie, obraz dla neonazistów i rasistów i wstrętnych białych", co oczywiście powoduje, że ma +4 do oceny nawet bez seansu.