Konkretnie w tym samym kiosku Ruchu, w którym kupuję PE od jakichś trzech lat. Perez zainterweniował (za co bardzo dziękuję i daję okejkę), ale dla potomnych: numer był zapakowany luzem w folię, bez żadnych tekturek. Delikatnie wyrwałem kalendarz, ale ślady zostały. Gorsze od śladów jest jednak to, że przednia część okładki trzyma się na cienkim paseczku kleju na słowo honoru i pewnie w najbliższym czasie po prostu się oderwie przy czytaniu. Na zdjęciach nie jest to tak widoczne, ale mieliście kiedyś książkę z luźną okładką? To jest właśnie ten feeling.
https://imgur.com/a/olRaxjm