Skończyłem podstawkę (Knightfall Protocol obejrzałem na tubie, nie będę biegać za jakimiś znakami zapytania przez miliard godzin) i o holy fuck, dlaczego tak późno? Marka Arkham to gwarant rozrywki, mimo (a może właśnie z powodu) swojej prostej formuły i przystępności. Batmobil prowadzi się kiepsko, ale po wyczajeniu dwóch czy trzech myków da się go bez problemu ujarzmić, walenie do dronów na ulicach to fajny powiew świeżości w serii i jego obecność poczytuję na plus. Fabularnie nie nastawiałem się na nie wiadomo co i to też dostałem, komiksową historyjkę całkiem zgrabnie motywującą działania uszatego, momentami cringową i sztampową. Nie jest to materiał na oskara, ale z drugiej strony - czy miał nim być? Nie wiem i w sumie mnie to nie obchodzi, bo bardziej skupiłem się na rozgrywce niż opowiastce. Sam gameplay to takie "the best of" serii z kilkoma nowinkami i tweakami, co imo jest ogromnym plusem. Arkhamy rewelacyjnie przenosiły postać komiksowego madafaki z gaciami na spodniach do świata gierek i nie inaczej jest w AK - każdy zadany cios, cichy nokaut czy kombinacja zespołowa sprawia dziką radochę, chociaż momentami chciałoby się większego wyzwania bo to, co dostajemy w ramach fabuły i side questów jest dramatycznie łatwe i chyba nie zaciąłem się nigdzie na dłużej niż jedno, maks dwa podejścia (tak, nawet to słynne starcie pod GCPD wymagało tylko jednego restartu). Szkoda.
Tak czy siak, przez całe 23 godziny miałem w głowie nietoperze i uczucie, że z każdego zakamarka tej gry krzyczy fraza "TO JEST WYSOKOBUDŻETOWY BLOCKBUSTER". Świetna szpila!