Teraz strzelanki mają open worldy, subquesty, znajdźki poprawiające statystyki postaci i rozwijanie jakichś baz/obozów/miliona innych pierdół. Na upartego spełniają podstawowe wymogi kwalifikujące je jako RPGi.
Obecnie gry są tak rozpasane zbędnymi aktywnościami żeby gracze nie marudzili na długość tytułu, za który zapłacili niemałą kapustę, że fizycznie potrzebna by była armia ludzi, żeby z każdej gierki wyciskać co się da. Nie bronię tutaj recenzji pisanych po godzinie albo obejrzeniu gierki na tubie, ale wymaganie masterowania giereczek czy tam zaliczania ich na 101% zanim napisze się recenzję jest dość pocieszne. Wystarczy mi, że recenzent zobaczy napisy końcowe po ukończeniu wątku głównego i wtedy sklei tekst.