Szczęśliwie poczta spisała się na medal Po mojej początkowej niechęci do tej części SH postanowiłem dać jej szansę. Pograłem dzisiaj i...
Panie i Panowie! Toż to najlepszy Silent, jaki wyszedł po części trzeciej! SH4 to moim zdaniem gameplayowy i klimatyczny gniot, o którym nie chcę nawet myśleć. Homecoming to stary, dobry Silent z kilkoma nowinkami (system walki, kamera). Grafika jest brzydka, nie boję się tego powiedzieć, walki są czasem zbyt chaotyczne, a sama gra postanowiła pójść w trochę inny rodzaj horroru, niż SH1-3. O całej reszcie składowych tego tytułu raczej złego słowa nie powiem. W dodatku jestem dopiero w ściekach, więc jeszcze sporo przede mną
Przede wszystkim - zmiana developera nie poszła w parze ze zmianą klimatu towarzyszącego grze. Każdy, kto grał w Silenty poczuje się tu jak - nie przymierzając - w domu. Jest latarka (ciemność to drugie słowo tej gry, dobrze, że nie ma powtórki z SH4 pod tym względem), jest radio (którego odgłosy przypominają mi pierwszą część), jest niepokojąca ścieżka dźwiękowa. Mamy ponure miasto (a raczej miasta, bo z Shepherd's Glen stosunkowo szybko trafiamy na Ciche Wzgórze), wykręconych przeciwników (jedynie Smog jest moim zdaniem do wymiany, cała reszta jak najbardziej ok) oraz niepokojącą atmosferę. Gdy szedłem w hotelu ciemnym korytarzem i niechcący zahaczyłem o stolik z wazonem przewracając go o mało nie padłem na zawał Jedynie żal mi zagadek, które do tej pory występowały w śladowych ilościach, a ich poziom to kpina z inteligencji gracza. Szkoda...
Jak oceniam Homecoming po tych kilku godzinach grania? O dziwo, pozytywnie - nie jest to poziom pierwszych trzech części, fakt, ale wystarczy przestać ją do nich porównywać, a czas poświęcony nowemu Silentowi nie będziemy traktować jako zmarnowany.