-
Postów
15 897 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
63
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Bzduras
-
Dokładnie. Jeżeli nie chcesz poprawiać dźwięku to chociaż sprowadź wszystko do jednego poziomu głośności, bo przy Twoich wypowiedziach jest cichutko, a za chwilę wchodzi sampel, który świdruje uszy swoją głośnością. Przy wieczornym oglądaniu jest to uciążliwe.
-
Kijek jest dosyć niestandardowym RPG, dlatego nie ma sensu oceniać go przez pryzmat gatunku. Od pierwszych chwil widać, że gra jest robiona dla fanów serialu i to oni będą się przy niej najlepiej bawić. Reszcie ciężko będzie ogarnąć np. i wiele innych smaczków. Gra kipi klimatem miasteczka, wybrane motywy z serialu przeniesiono w sposób mistrzowski i z zachowaniem klimatycznego humoru ce(pipi)ącego oryginał. Pod względem rozrywki jest przyjemnie, ale nieskomplikowanie i raczej łatwo. Tak jak napisał smallv86, grę lepiej potraktować jako jeden długi odcinek serialu - z takim nastawieniem łykam to bez popity.
-
Dzisiaj biłem Czterech, padli za pierwszym razem. Taktyka? Olać dodge i bloki, mieć w zanadrzu przynajmniej 10 Estusów (wskazane posiadanie Rite of Kindle przed potyczką, ale bez tego też spokojnie da się wygrać), broń w 2H i lać dziada. Lightning Spear +5 poradziło sobie z nim bez większych problemów.
-
Da radę, choćby w ten sposób (walka właściwa od 1:54):
-
Potwierdzam, kilka pyromancies kupiłem u maga w Firelink Shrine.
-
Bleh. W takim razie powrót do Undead Asylum jest koniecznością. Ano, też ją używam na zmianę z crystal halabardą. czasem bawię się zweihenderem, ale za wolne na jednej łapie Zweihander na dwóch łapach też jakoś specjalnie szybki nie jest. Chciałem się z nim porwać na Sentineli (te ogromne ryceskie sku.rwisyny w Anor Londo), ale szybko przerzuciłem się na combo Pyromancy Flame + LS właśnie.
-
Lightning Spear młóci jądra, w Sen's Fortress dorwałem broń i jakoś mi się nie spieszy wymieniać jej na inną, bo pasuje do mojego stylu gry. Szybkie kąsanie włócznią, względnie od święta solidniejszy szlag z doskoku to jest to. BTW - czy w którejś z miejscówek przed zdobyciem Lordvessel da się farmić Titanite Slab?
-
Nowy chap: http://www.mangareader.net/naruto/665
-
Przyzywać pomocników możesz tylko w formie człowieka, chyba o to chodziło. A ta pajęczyca potrafi napsuć sporo krwi, przy ostatnim podejściu do niej musiałem się leczyć właśnie przez Humanity, inaczej dostałbym w czoko. Ale na szczurach w Depths można ładnie je farmić (około 20-30 w godzinę), więc nie było mi szkoda.
-
W Blighttown zdarzyło się kilka razy, że normalny atak ghoula sięgnął mnie, chociaż wyraźnie było widać, że byłem poza jego zasięgiem. A może to jakiś kmiot z plujką gdzieś z boku napinał... Teraz sam już nie jestem pewny, może złość zrobiła swoje i tępy łeb dopowiedział swoje.
-
Bo to pewnie było Tenchu 2, można było grać Rikimaru albo laską, Ayame:
-
Właśnie wyłączyłem konsolę i z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że Blighttown przebojem wdarło się na pierwsze miejsce najbardziej znienawidzonych przeze mnie lokacji w grach. Nie dość, że dropy FPS potworne, to jeszcze miejscówka zaprojektowana jest tak, żeby gracza zabić przy każdej możliwej okazji. A może lepiej, zaskoczyć i zabić. 3 godziny drogi przez mękę i wreszcie udało mi się rozpalić ognisko na bagnach. W pewnym momencie musiałem wyjść na zewnątrz i się przewietrzyć, żeby złapać wiatr w żagle. No nic, zaciskam zęby i jadę dalej. W zasadzie gra jest cholernie wymagająca, ale przy tym sprawiedliwa - gdyby nie kilka głupich bugów w detekcji ciosów nie byłoby mowy o ginięciu nie ze swojej winy, a to cholernie plusuje.
-
@Krzysztof: tu akurat też trafiłem, MK już otworzył mi drogę do kilku miejsc. Dusze staram się wydawać na bieżąco, tak jak mówisz. @Kazub: nie jest czasem tak, że te dwa-trzy levele na początku trochę zaniżają wartość właśnie tych pierwszych statów? Bo tylko o nie w zasadzie mi chodziło, takie maciupkie ułatwienie. A i właśnie te 10k przepadło przy próbie ich odratowania. @alienator: przekonałem się o tym w najgorszy możliwy sposób - poszedłem tam To chyba pierwsza gra, która pomimo swojej nieprzystępności tak mnie wciągnęła, gram od wczoraj, a licznik pokazuje 10 godzin. Matko bosko kochano. Obecnie bujam się już po Depths, zabiłem w dzwon w Undead Parish i położyłem Capra Demon i gdyby ne to, że rano trzeba wstać jechałbym dalej. Cudo. Piszę z telefonu, więc przepraszam za brak quotów, za dużo z tym zabawy na tym padle.
-
Akurat tak zrobiłem, ale tylko ze względu na level. Wcześniej z grą nie miałem kontaktu, ale drogą naturalnej dedukcji doszedłem do tego, że każdy następny stat będzie kosztował coraz więcej dusz. A że pyro na start ma 1 level to korzyść wydała się oczywista. Ależ ta gra jest bluzgogenna. 10k duszyczek poooooszło w świat, tylko ze względu na moją nonszalancję w walce.
-
Kupiłem, gram. Jakieś porady dla początkującego adepta sztuki umierania?
-
Jak tak to trzeba wejść do środka i przejść się na zaplecze.
-
Bo MGS4 to nie jest gra bez wad. Ma ich pełno, w zasadzie na każdym kroku można się o jakąś potknąć (czy to techniczną, czy fabularną), jednak trzeba sobie odpowiedzieć na jedno zaje.biście ważne pytanie: w jak dużym stopniu te wady i niedociągnięcia mi przeszkadzają? Ja ignoruję każdą i wynoszę MGS4 na piedestał, gdzie zajmuje ono miejsce zaraz za trzecią części.
-
Każdy dobry list powinien zaczynać się słowami "Moją przygodę z grami zacząłem w <wstaw rok i sprzęt>". Przynajmniej takie mam wrażenie od czasów Zapachu 8-miu Bitów.
-
Jakieś źródło do tej informacji?
-
Trzeba czekać na wersję YouTube. Dobrze, że za czasów PS2 Konami nie wypuściło w tej formie Virtuos Mission z MGS3.
-
Czwarty akt wypłaci Ci kopa w zęby, zapewniam Trzeci akt to chyba najsłabszy moment w całej grze (chociaż odpalenie GotP to świetny moment), dalej jest już tylko lepiej.
-
Dobre, stare brzmienia.
-
Polecam kupić zapasowe gumiaki na analogi. Ja przy Very Hard praktycznie już nie miałem ogumienia na gałach (jak to brzmi, hardcore)
-
Rising to zupełnie inna produkcja niż MGS. Tam nacisk położony jest nie na akcję, a jej unikanie (nie do końca, bo stealth w MGS rozwinął się na dobre dopiero w 3 i 4 części) i chłonięcie opowieści. Klimat jest trochę inny, bo zamiast cyborgów i AI masz do czynienia z terrorystami i paletą postaci, które w większości posiadają jakieś paranormalne cechy (wampir, psychokinetyk i tego typu rzeczy). W zasadzie pod względem settingu najbliżej Risingowi do MGS4,ale tego z kolei nie ma co ruszać bez znajomości poprzedniczek.