To jest zmiana modelu gry i sposobu na jej wydojenie w dłuższej perspektywie, ale jednak sam rdzeń rozgrywki jest dopracowany. Z poprzedniej wiadomości raczej chciałem wyciągnąć tylko dywagacje o jakości gierek, które też często były kieprawe na starcie, ba - takie Prince of Persia WW na PS2 mimo, że diablo grywalne to w pierwszym princie ma buga, który potrafi kompletnie zablokować Ci progress i sprawić, że po 5-6 godzinach gry musisz zaczynać ją od nowa, bo wszystkie sejwy łapią buga i nie ma możliwości pchnięcia fabuły dalej. Czasami gogle nostalgii mówią nam, że kiedyś to było, ale to wcale niewiele różniło się od tego, co mamy teraz. Jedynie wydawcy skumali się, że dajemy się golić na battle passy, gaasy, mikrotransakcje i inne takie więc golą aż miło.
Troszkę inaczej - czy kiedyś gracze marudzili na "brak contentu", nawet w sieciowych grach? Nie - było Halo 3, które nie miało sezonów, pierdów i chujów mujów, a i tak wszyscy siedzieli jak zaczarowani przed ekranami, bo wtedy jeszcze wystarczyło to, że gra była zajebista i to tyle. Teraz bez drip feedowanego contentu sieciówki pożyją tydzień, dwa, miesiąc i lecą do kosza oprócz kilku bengierów, którym jakimś cudem udało się przebić przez morze innych gierek walczących o uwagę i siano graczy.