-
Postów
1 533 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wojtq
-
Obstawiam, że chcą tym tytułem zwrócić uwagę młodszej widowni. Sam dzisiaj zapuściłem sobie pierwszy odcinek do porannej herbatki i był to zaskakująco przyjemny seans.
-
Ja tam jeszcze miałem spocone łapy w sekcjach z siostrami i ścigania mnie przez dużą Lejdi, aczkolwiek to było bardziej stresujące niż straszne. Tak czy owak fantastyczna gra. Ostatnio sobie myślałem gdzie by tu mogły pójść kolejne części serii i używając pomysłu włączenia numerku w tytuł gry wpadłem na pomysł na dwie kolejne gry. Resident Evil PHOENIX Rozgrywka osadzona w starożytnym, pustynnym mieście niczym z poniższego screena. Gracz mógłby walczyć z mumiami, skarabeuszami z ludzkimi głowami lub postaciami przypominającymi egipskich bogów z odpowiedno odrażającym, residentowym sznytem. Sam tytuł wydaje mi się fajnie nawiązywać do motywu ściśle związanego z serią, czyli odradzania zmarłych. Poniżej szybki koncept: REX Resident Evil X Dinozaury! Kojarzycie koncepty z filmu Jurassic Park 4, który nigdy nie powstał? Wyobraziłem więc sobie, że dziesiąta część serii mogłaby nas zabrać do jakiegoś odludnego miejsca w głębokiej tropikalnej dżungli, gdzie przeprowadzano by eksperymenty łącząc ludzi z DNA dinozaurów, stąd wspomniany w tytule REX. Były wilkołaki, były jakieś robale wychodzące z ludzi, były wampiry, więc dlaczego by nie gado-ludzie? Poniżej koncept tytułu: Fajne?
-
Na to wygląda. Z sieciówek obecnie widzę tylko w Neonet, ale 2999 zł nie dam za zestaw z FC6 i Ratchetem, bo te gry latają już po 150 zyla na Allegro, więc głupio przepłacać. W końcu zdecydowałem się na zakup, a wygląda na to, że przegapiłem okienko dostępności, ech. Liczyłem na oficjalny zestawik z Aloszką, ale coś cisza.
-
No głupota na głupocie, zwłaszcza w sposobie zachowania bohaterów, którzy łatwo zmieniają zdanie i zachowują się głupkowato, ALE w pewnym momencie naszła mnie myśl, że to lepsze Gwiezdne Wojny niż nowe Gwiezdne Wojny, tak fajnie były zrobione te sekwencje w kosmosie.
-
Wow. Z ekranizacjami gier to musi być chyba jak z tym jamnikiem ze słynnego żartu.
-
Patrzę na ten gameplay z PS4 i sobie myślę, że może jeszcze nie trzeba kupować PS5.
-
Gra ktoś na PS4? Jakoś nie mogę znaleźć filmów z tej wersji, a jestem ciekaw jak tam klatkarz.
-
Arise: A Simple Story - to nie tylko prosta i pięknie zwizualizowana historia, ale też świetnie pomyślane manipulacje czasem (a przez to też środowiskiem) w bardzo przyjemnej platformówce. Warto się zainteresować, szczególnie jak ktoś lubi takie skoncentrowane gry typu Journey lub Inside, gdzie mamy mechanikę i skupiamy się na jej wykorzystaniu do przejścia z punktu A do punktu B, bo jedyne zbieractwo w tej grze to ładne wizualizacje wspomnień głównego bohatera. Gra jest bardzo nostalgiczna, ale micha się śmieje na widok tych pomysłowych rozwiązań. Obecnie można wyrwać na promce na PSS.
-
GOTY: Resident Evil Village Bo jednak da się jeszcze zrobić w miarę liniową, wysokobudżetową grę wypchaną po brzegi miodem. Czekam: Horizon II Forbidden West Z jedynką spędziłem niezwykle przyjemne 60h, a reaguję alergicznie na otwarte światy. Ujął mnie klimat nowego świata budowanego na ruinach naszej cywilizacji, ale do ekranu przyciągały mnie niesamowicie dynamiczne walki z robotami w cyfrowej dziczy. Od dwójki nie oczekuję fabularnych cudów. Chcę więcej dynamicznych walk w przepięknym świecie.
-
Dom - polecam bardzo. 3 historie osadzone w tytułowym domu, każda o czymś innym, każda z diametralnie innym klimatem i postaciami, i każda posiadająca przyjemne do rozgrywania drugie dno, działając jako niepokojący horror z motywami przypominającymi mi rzeczywistość z powieści Franza Kafki (historia 1 i 2), ale też bardziej nostalgiczna opowieść (3). Miło też obejrzeć animację poklatkową, zwłaszcza jak wykonana jest równie pieczołowicie jak tutaj.
-
Też początkowo czułem zmęczenie, bo wątki zaczęły rozłazić się na boki bez wyraźnego celu (np. Deep ), ale w drugiej połówce już chwyciło i ta nowa laska była dobrym dodatkiem.
-
Licorice Pizza - w moim mieście nie grali, więc pocisnąłem 30 km do Katowic, żeby zobaczyć dziś ten film i "boy oh boy" - było warto. To taki film, w którym brak wyraźnego kierunku fabuły, a większość czasu po prostu bujamy się po mieście w Californi w latach siedemdziesiątych. Motorem napędowym jest relacja miłosna dwójki bohaterów, która byłaby pewnie o wiele bardziej kontrowersyjna w dzisiejszych czasach, gdyż ona ma 25 lat, a on 15. Przez dwie godziny filmu mają różne zaskakujące przygody, wodzą się za nos i poznają wzajemnie. Całość utrzymana jest w bardzo luźnym, ale niezwykle angażującym tonie (przynajmniej dla mnie), a spotykane przez nich postaci czasem mają coś wspólnego z branżą filmową, co zawsze chętnie witam na ekranie. Jest śmiesznie, jest niespodziewanie emocjonująco i ogólnie polecam. Power of the Dog - widziany tydzień temu, ale dał mi sporo do namysłu. Lubię obserwować ludzi i doszukiwać się powodów takiego, a nie innego zachowania, a tutaj dostałem wspaniałą okazję do domysłów w postaci granej przez Benedicta. Fantastycznie napisany złoczyńca, który żyje przeszłością i trzyma w sobie wielki gniew, który promieniuje na jego ofiary. Napięcie jest zauważalne od pierwszych scen i choć film nie jest bogaty w typową akcję, to między bohaterami dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. To taka pożywka dla umysłu, która zainspirowała mnie do ponownego zastanowienia się jaka jest geneza dobrze napisanych złych charakterów, których ten jest przykładem i który jest kręgosłupem tego filmu. Moim zdaniem warto spędzić te dwie godziny przez telewizorem.
-
Gra za mną. Podtrzymuję zachwyt, głównie dlatego, że w ciągu tych 11 godzin nie szczędzono na zróżnicowaniu rozgrywki, a bombastyczną końcówkę przywitałem też z entuzjazmem. Fabuła to niezły absurd, ale najważniejsze, że gra się świetnie. W ciągu dwóch miesięcy, w czasie których zaliczyłem VII + VILLAGE stałem się wielkim fanem tej nowej odmiany Residenta i wpisuję REIX na listę najbardziej oczekiwanych gier.
-
Dużo filmów jest obecnie do kupna na promocji do 20 zł gdyby ktoś był zainteresowany.
-
Tak, bohater jest durniem i trudno słuchać jakichkolwiek jego tekstów, ale mam za sobą 6 godzin gry i jestem zachwycony rozgrywką. W ciągu tych 6 godzin upchano dużo różnorodnej zabawy i mam wrażenie, jakbym zrobił tu dużo więcej niż w ciągu 15h Ghost of Tsushima, który ostatnio zarzuciłem. Jestem bardzo wdzięczny Capcom, że nadal tworzą takie staroszkolne, raczej liniowe gry, w których liczy się pomysłowość miejscówek i wrzucanie gracza w oskryptowane wydarzenia, przy czym nie mam wrażenia jakbym jechał po torach kolejowych. Ostatnio ogrywałem "siódemkę" i też było to dla mnie wspaniałe remedium na wszędobylskie otwarte światy w grach AAA. Nawet przekonałem się do kamery FPP, bo siadam blisko telewizora i ostro wbijam się w akcję. Idzie się dobrze wczuć chodząc po tych zamkach i opuszczonych domostwach. Jestem zachwycony.
-
A to nie jest tak, że
-
Dla mnie nie. Są takie filmy, ktore starają się bardzo wywołać jakieś emocje, a człowiek tylko siedzi obok i zastanawia sie "czy to już? Słyszę dramatyczną muzykę, ale nic nie czuję, a chyba powinienem". Ten film jest taki przeciętny nawet z technicznej strony. W jedynce każdy ruch kamery i każde ujęcie wydawało się pięknie przemyślane, a tutaj mamy mnóstwo cięć i dużo shaky-cam jak w jakimś generycznym filmie akcji.
-
Jeśli ktoś ma wątpliwości czy chce oglądać ten film, to ja zdecydowanie odradzam. Nie ma w sobie ani kszty genialności pierwszej części, ani nawet wybujałej efektowności 2 i 3. To popłuczyny po po pierwszym filmie, jakby jacyś niedołężni fani chcieli koniecznie zrobić coś mądrego w tym świecie, ale brakowało im czegoś mądrego do powiedzenia. Film jest przegadany jak wiele scen z Reloaded i tak zastanawiam się, czy Matrix 1 był wypadkiem przy pracy? Ten film był tak sprawny, tak przemyślany (wizualnie, tematycznie, fabularnie), że aż trudno uwierzyć, że te same osoby robiły sequele, a co dopiero to cuchnące łajno (wiem, 4. robił jeden z bracio-sióstr). Są tutaj pewne interesujące koncepty, ale giną one w morzu żenady. Zaraz po seansie chciałem wrócić do rzeczywistości, w której nie widziałbym tego filmu.
-
Mamy tematy dla pozostałych gigantów streamingowych, więc niech będzie też temat dla Prime Video. Temat zakładam głównie z chęci polecenia wspaniałej Kolei podziemnej, czyli 10-odcinkowego mini-serialu, którego jeszcze nie skończyłem, ale który odcinek za odcinkiem robi na mnie wielkie wrażenie. Kolej podziemna, będąca w rzeczywistości siecią powiązań i schronów dla uciekających niewolników w XIX-wiecznej Ameryce, tutaj potraktowana jest dosłownie, co nadaje historii pewnego baśniowego nastroju, choć jest to baśń niezwykle okrutna. Co ciekawe, połączenie brutalnego realizmu z motywem wyimaginowanej kolei tworzy spójny obraz, który nie przesłania tego co najważniejsze, czyli przedstawienia przerażających doświadczeń czarnoskórych w ówczesnych Stanach. Znając też naszą lokalną historię, łatwo znaleźć podobieństwa do sytuacji Żydów w czasie II WŚ, którzy też byli traktowani jak zwierzęta, też musieli chować się po strychach, a osobom, które niosły im pomoc groziła kara śmierci. W pierwszych odcinkach pojawia się myśl, która wydaje mi się przewodnią myślą serialu, mówiąca o tym, że człowiek jest zdolny do wielkich okrucieństw, jeśli tylko myśli, że postępuje w słusznym celu. Niesamowite jest to, że tak niedawno (zaledwie 160 lat temu) w USA można było mieć niewolnika i traktowało się go jako swoją własność. Nasze pra-pra-prababcie żyły w tamtych czasach, a będąc coraz starszym i pamiętając dobrze moją prababcię uważam, że to zaledwie chwilę temu. Bardzo podoba mi się aktorstwo. Główna bohaterka tworzy niezwykle autentyczną postać i można odnieść wrażenie, jakby sama pochodziła z dawnych czasów. Zresztą wszystko tutaj tworzy wrażenie, jakby serial był oknem na przeszłość. Znakomita jest postać łowcy niewolników, granego przez Joela Edgertona, który daleki jest od prostego człowieka z prostym celem, a którego motywy zahaczają wręcz o biblijne archetypy, ale więcej nie zdradzę. Serial jest pięknie nakręcony i towarzyszy mu przeszywająca ścieżka dźwiękowa, a tempo historii idealnie trafia w mój gust. Dużo tu interakcji między bohaterami, dużo skupienia na ich przeżyciach, a obserwując ich podróż przez owładnięty szaleństwem świat można poczuć napięcie towarzyszące im przez cały ten czas. Na koniec każdego odcinka na napisach końcowych wjeżdża rapowy utwór i choć przy pierwszym odcinku było to dla mnie spore zaskoczenie, to uważam, że idealnie łączy tamtejszy świat z obecną Ameryką, wciąż targaną napięciami rasowymi, będącymi pokłosiem nie tak dawnych wydarzeń. Polecam bardzo.
-
Takie filmy nie zalewają nas masowo, więc nie ma nic przeciwko. Dla mnie to jest sposób do oddania emocji i osobistego wyrazu. Jakoś inaczej odbieram takie filmy, podobnie jak zdjęcia. Weźmy zresztą takie Lighthouse - przecież to wygląda fantastycznie w czerni i bieli. No i trzeba pamiętać, że jest to łatwy sposób na kontrolowanie barw na ekranie.
-
Ktoś tutaj śmiał narzekać na Interstellar?! To niech sobie narzeka, ale ja uwielbiam ten film. Wielka skala, wielkie emocje, epicka ścieżka dźwiękowa, wizjonerskie wizualia, te sceny akcji ("docking scene" koorva) i ten one-liner "- It’s not possible. - No, it’s necessary" <3 Film ma swoje gorsze elementy, ale to nic. Ja przy tym filmie czuję się jakbym był u siebie, sam nie wiem czemu. Każdy inaczej odczuwa sztukę. Co do Teneta - dla mnie to też spore rozczarowanie. Ten film jest techniczną ciekawostką, przegadaną rozmowami o fabule i wypraną z emocji. Chętnie jednak obejrzę go ponownie, bo te zawirowania czasowe wyglądały niesamowicie. Pewnie wiecie, ale Nolan bierze się za biopic - jego następny film będzie o Oppenheimerze, a główną rolę zagra Cillian Murphy.
-
To co, jutro zwiastun jakiego Silent Hilla - Remake, Silent Hills, Silent Hill 5 czy Silent Hill Wieliczka?
-
Eee, a widziałeś Mario na Xboksie? Halo na PS? Uncharted na Switchu?
-
Pomyślałem sobie o temacie, który nadałby się na Zgrentgena: "Świat bez ekskluziwów - jak to by mogło działać (i czy w ogóle)?" Fajne, nie fajne?