Skocz do zawartości

Wojtq

Użytkownicy
  • Postów

    1 587
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Wojtq

  1. Też bym ich o to nie podejrzewał, ale pewnie i takie głupoty mogą się zdarzyć. W opisie nie ma mowy o napędzie i to jest podejrzane. B-Chassis występuje też jako digital: https://mediamarkt.pl/konsole-i-gry/konsola-sony-playstation-5-digital-edition-b-chassis
  2. Coś mi śmierdzi w tej ofercie MM. Niby na zdjęciu pokazują, że wersja z napędem, a w opisie piszą, że "Rodzaj czytnika - Pamięć wewnętrzna". Cena też wydaje się dość niska jak na obecne standardy zestawów, co sugeruje wersję Digital. Niby prawo jest po stronie konsumenta i można by się wykłócić gdyby przysłali wersję Digital, ale nie mam ochoty na takie głupoty, odsyłanie, itd. Czekam na inną okazję, choć tę już miałem w koszyku.
  3. Wojtq

    Resident Evil 8 Village

    Jestem dość świeżym fanem RE, bo w zasadzie polubiłem go tak bardzo po dwóch ostatnich częściach, które ograłem w zeszłym roku prawie jedna po drugiej, więc nie czuję się przywiązany do korzeni serii (no dobra, w RE4 też grałem sto lat temu), chociaż horror w nowoczesnym Raccoon City też mógłby być fajny, jeśli by zamknąć obszar działań na stosunkowo niewielkim terenie i kierować gracza na liniowe poziomy niczym w RE8. Myślałem też o usytuowaniu akcji w mieście typu Prypeć, chociaż gier w Czarnobylu było już trochę, więc mogłoby to zalatywać odtwórczością. Nie sądzę, żeby Capcom chciał wrócić w kolejnych grach do czegoś w rodzaju RE2, bo w końcu niedawno odnowili tę grę. Baza na Antarktydzie też ma potencjał. Zrobić ją odpowiednio ciekawą architektonicznie, żeby nie przypominała żadnej innej bazy z The Thing czy innych horrorów i dałoby radę. No właśnie! Przecież te ostatnie gry są pełne niedorzeczności, które wcale a wcale mi nie przeszkadzały, bo gameplay był tak dobry i byłem w stanie przyjąć każdy absurd. Ogólnie podoba mi się, że Capcom zdaje sobie sprawę z tego, że aby seria żyła i miała się dobrze, to potrzebuje świeżości, schodzenia z utartych szlaków. Monetyzują sobie nostalgię za pomocą rimejków, ale jednocześnie dbają o rozwój franczyzy. Chciałbym, żeby Konami też poszło tą drogą i żeby rewitalizacja Silent Hilla też zaczęła się od zupełnie nowego podejścia, jakim dla RE była siódemka. Dopiero potem niech robią jakieś rimejki. No ale i tak to złudne marzenia.
  4. Wojtq

    Resident Evil 8 Village

    Pogadam z Capcomem i się odezwę. Wrzuciłem też temat na 4chana i wytłumaczono mnie, że w RE nigdy nie było "supernatural bullshit" i temat nie chwycił. W sumie nie wiem czego się spodziewałem. Po VILLAGE uważam jednak, że seria jest bardzo pojemna i wszystko można wytłumaczyć jako bio-weapon. W końcu wampiry i wilkołaki jakoś wytłumaczono, więc dlaczego nie mumie i ludzi ze zwierzęcymi głowami? Mam nadzieję, że cokolwiek tam Capcom pichci to będzie miało równie wyjątkowy setting jak RE7/8. A remake Dino Crisis też bym chętnie przyjął. Te animacje welociraptorów mogłyby pozamiatać na nowo panującej generacji.
  5. Czy Life is Strange: True Colors to gra bez gameplayu? Takie mam wrażenie po przejściu tego tworu. Więcej w dedykowanym temacie. 

    1. Pokaż poprzednie komentarze  3 więcej
    2. Wojtq

      Wojtq

      To już gry od Quantic Dream, choć też bywają irytujące  to jednak więcej w nich zabawy.

    3. Wredny

      Wredny

      Zdecydowanie. Jeszcze Until Dawn chyba spoko jest, ale ledwie chwilę pograłem i jakiś szop z szafy prawie doprowadził mnie do zgonu.
      Odpalę to na PS5, żeby chociaż te 30fps było :reggie:

    4. Josh

      Josh

      Produkcje Quantic Dream i Supermassive Games też nie mają gameplayu, ale są o tyle dobre, że świetnie sprawdzają się jako interaktywne filmy. Jest w nich sporo dawka swobody fabularnej, a wybory faktycznie mają znaczenie, nie to co w tych okrutnych crapach od Telltale czy Dontnod, które tylko robią gracza w wała, że niby jego decyzje coś zmieniają. 

  6. Czy nowe Life is Strange to gra bez gameplayu? Grając w gry przeważnie to my, gracze, możemy poczuć się jak ten władca marionetek, który kieruje kimś na ekranie, a czasami wręcz zapomina o tym i staje się jednym ze sterowaną postacią. Nowe LiS było dla mnie przeciwieństwem tego uczucia - to nie ja byłem władcą w tej grze. To ja byłem marionetką, sterowaną przez deweloperów i naciskającą przyciski wtedy kiedy miałem je nacisnąć. Dlaczego? Ponieważ rzadko kiedy miałem uczucie, żebym miał tutaj jakikolwiek wpływ na cokolwiek, pomimo, że gra polega na podejmowaniu wyborów! Te sporadyczne sceny, gdzie musimy wybrać czy zjeść bułkę czy ciastko to jedyne przejawy rozgrywki w tej grze. Kiedykolwiek kamera daje nam wreszcie kontrolę nad postacią jesteśmy sprowadzeni do tej małpy, która ma przenieść zabawkę z punktu A do B. Po drodze często można się zatrzymać i skierować uwagę na jakiś przedmiot, który wywoła u bohaterki jakieś przemyślenia, i to tyle. Nie ma to żadnego znaczenia dla zabawy, a w pogłębianie charakteru postaci tutaj nie wierzę. Apogeum irytacji osiągnąłem w momencie, gdy zakończyła się kolejna cut-scenka (cut-scenki to 90% tej "gry"), a ja zostałem pozostawiony w mieszkaniu z zadaniem znalezienia czapki. Więc chodzę po mieszkaniu jak ten głupek i szukam czapki. Z mieszkania nie mogę wyjść, bo muszę najpierw znaleźć czapkę. W końcu znajduję jakiś kufer o którym nie miałem pojęcia i oto jest poszukiwana przeze mnie czapka! A więc mogę wreszcie wyjść z mieszkania i popchnąć dalej tę fabułę? Nie! Muszę jeszcze znaleźć gęsie pióro do czapki! Więc znów chodzę po mieszkaniu (bo nadal nie mogę z niego wyjść) i szukam tego cholernego pióra, chociaż przekopałam wszystko wcześniej w poszukiwaniu czapki. Już mam ochotę rzucić pada i posłać grę na Allegro, ale mówię sobie "dobra, jeszcze jedna rundka po mieszkaniu". Chodzę więc i chodzę, aż znajduję to parszywe pióro pod szafką. No jasna cholera. Bohaterka okazuje się na tyle kompetentna, że nie potrzebuje już mojej pomocy w założeniu pióra na czapkę, tylko sama to robi w cut-scence. Dlaczego sama nie mogła znaleźć zarówno czapki, jak i pióra? Nie wiem, ale nie dlatego gram w gry wideo, żeby być takim popychadłem. To coś, co nie jest ani filmem, ani grą. Już lepiej byłoby, gdyby to coś było interaktywnym serialem w stylu Black Mirror: Bandersnatch, gdzie wiadomo przynajmniej, że zabawa polega tylko na podejmowaniu decyzji. Wynudziłem się okrutnie na tej grze, jeżdżąc po torach wyznaczonych przez devów. Pierwszą część LiS wspominam o wiele cieplej. Mam wrażenie, że w tamtej grze było o wiele więcej interakcji i zabawy poza samym podejmowaniem decyzji, bo pozwalały na to moce manipulacji czasem. Tutaj moce nie pozwalają na jakąkolwiek zabawę. Widzimy aury ludzi i wchodzimy w ich świat, ale w tym ich świecie i tak chodzimy po wyznaczonych torach, aż w końcu możemy dokonać wyboru przez który dana osoba poczuje się przez nas lepiej lub gorzej. Idąc po ulicy możemy podejrzeć aurę jakiegoś wybranego przechodnia (nie wszystkich przechodniów, chociaż w miasteczku jest pięć ludzi na krzyż), usłyszeć jego myśli i tyle. Być może ambicje były większe, ale budżet nie pozwolił. Sam uważam się za osobę z dosyć dobrze rozwiniętą empatią i być może dlatego to sympatyzowanie z ludźmi i odgadywanie ich potrzeb w tych wybranych momentach nie robiło na mnie wrażenia, a wręcz nudziło. Czytanie emocji ludzi jest mocą, która jest w posiadaniu każdego z nas, w mniejszym lub większym stopniu. Może gdybym był psychopatą to wtedy gra zrobiłaby na mnie większe wrażenie? "Aha, a więc to są te słynne emocje?". Na koniec oddam temu tworowi odrobinę sprawiedliwości. Po tym jak wreszcie odnalazłem to przeklęte pióro zaczął się najbardziej gameplayowy segment gry, który trwał krótko, ale był przyjemny (może dlatego, że w o wiele większym stopniu przypominał tradycyjną grę). Ostatnie 2 rozdziały historii dokończyłem wiedząc już na co się piszę i popychając gałkę wtedy kiedy mi kazano. Na plus zaliczam zdecydowanie sielankowy i małomiasteczkowy klimat i sympatycznych bohaterów, których twarze są fantastycznie animowane i to pewnie na te animacje poszła większość budżetu. Gra też mimo wszystko skłania do refleksji nad naszymi emocjami i uczuciami skrywanymi za maską. Kończę moją tyradę. Do gry nie zachęcam, bo chociaż później jakoś poleciało i klimat bywał przyjemny, to w dużej mierze było to dosyć irytujące doświadczenie. Pióro/10
  7. Wojtq

    NETFLIX

    Obstawiam, że chcą tym tytułem zwrócić uwagę młodszej widowni. Sam dzisiaj zapuściłem sobie pierwszy odcinek do porannej herbatki i był to zaskakująco przyjemny seans.
  8. Wojtq

    Resident Evil 8 Village

    Ja tam jeszcze miałem spocone łapy w sekcjach z siostrami i ścigania mnie przez dużą Lejdi, aczkolwiek to było bardziej stresujące niż straszne. Tak czy owak fantastyczna gra. Ostatnio sobie myślałem gdzie by tu mogły pójść kolejne części serii i używając pomysłu włączenia numerku w tytuł gry wpadłem na pomysł na dwie kolejne gry. Resident Evil PHOENIX Rozgrywka osadzona w starożytnym, pustynnym mieście niczym z poniższego screena. Gracz mógłby walczyć z mumiami, skarabeuszami z ludzkimi głowami lub postaciami przypominającymi egipskich bogów z odpowiedno odrażającym, residentowym sznytem. Sam tytuł wydaje mi się fajnie nawiązywać do motywu ściśle związanego z serią, czyli odradzania zmarłych. Poniżej szybki koncept: REX Resident Evil X Dinozaury! Kojarzycie koncepty z filmu Jurassic Park 4, który nigdy nie powstał? Wyobraziłem więc sobie, że dziesiąta część serii mogłaby nas zabrać do jakiegoś odludnego miejsca w głębokiej tropikalnej dżungli, gdzie przeprowadzano by eksperymenty łącząc ludzi z DNA dinozaurów, stąd wspomniany w tytule REX. Były wilkołaki, były jakieś robale wychodzące z ludzi, były wampiry, więc dlaczego by nie gado-ludzie? Poniżej koncept tytułu: Fajne?
  9. Na to wygląda. Z sieciówek obecnie widzę tylko w Neonet, ale 2999 zł nie dam za zestaw z FC6 i Ratchetem, bo te gry latają już po 150 zyla na Allegro, więc głupio przepłacać. W końcu zdecydowałem się na zakup, a wygląda na to, że przegapiłem okienko dostępności, ech. Liczyłem na oficjalny zestawik z Aloszką, ale coś cisza.
  10. No głupota na głupocie, zwłaszcza w sposobie zachowania bohaterów, którzy łatwo zmieniają zdanie i zachowują się głupkowato, ALE w pewnym momencie naszła mnie myśl, że to lepsze Gwiezdne Wojny niż nowe Gwiezdne Wojny, tak fajnie były zrobione te sekwencje w kosmosie.
  11. Wojtq

    UNCHARTED

    Wow. Z ekranizacjami gier to musi być chyba jak z tym jamnikiem ze słynnego żartu.
  12. Patrzę na ten gameplay z PS4 i sobie myślę, że może jeszcze nie trzeba kupować PS5.
  13. Wojtq

    Chorus

    Gra ktoś na PS4? Jakoś nie mogę znaleźć filmów z tej wersji, a jestem ciekaw jak tam klatkarz.
  14. Wojtq

    własnie ukonczyłem...

    Arise: A Simple Story - to nie tylko prosta i pięknie zwizualizowana historia, ale też świetnie pomyślane manipulacje czasem (a przez to też środowiskiem) w bardzo przyjemnej platformówce. Warto się zainteresować, szczególnie jak ktoś lubi takie skoncentrowane gry typu Journey lub Inside, gdzie mamy mechanikę i skupiamy się na jej wykorzystaniu do przejścia z punktu A do punktu B, bo jedyne zbieractwo w tej grze to ładne wizualizacje wspomnień głównego bohatera. Gra jest bardzo nostalgiczna, ale micha się śmieje na widok tych pomysłowych rozwiązań. Obecnie można wyrwać na promce na PSS.
  15. Arise: A Simple Story - ależ elegancko tu wymyślili manipulacje czasem i środowiskiem. 

  16. GOTY: Resident Evil Village Bo jednak da się jeszcze zrobić w miarę liniową, wysokobudżetową grę wypchaną po brzegi miodem. Czekam: Horizon II Forbidden West Z jedynką spędziłem niezwykle przyjemne 60h, a reaguję alergicznie na otwarte światy. Ujął mnie klimat nowego świata budowanego na ruinach naszej cywilizacji, ale do ekranu przyciągały mnie niesamowicie dynamiczne walki z robotami w cyfrowej dziczy. Od dwójki nie oczekuję fabularnych cudów. Chcę więcej dynamicznych walk w przepięknym świecie.
  17. Wojtq

    NETFLIX

    Dom - polecam bardzo. 3 historie osadzone w tytułowym domu, każda o czymś innym, każda z diametralnie innym klimatem i postaciami, i każda posiadająca przyjemne do rozgrywania drugie dno, działając jako niepokojący horror z motywami przypominającymi mi rzeczywistość z powieści Franza Kafki (historia 1 i 2), ale też bardziej nostalgiczna opowieść (3). Miło też obejrzeć animację poklatkową, zwłaszcza jak wykonana jest równie pieczołowicie jak tutaj.
  18. Wojtq

    Prime Video

    Też początkowo czułem zmęczenie, bo wątki zaczęły rozłazić się na boki bez wyraźnego celu (np. Deep ), ale w drugiej połówce już chwyciło i ta nowa laska była dobrym dodatkiem.
  19. Licorice Pizza - w moim mieście nie grali, więc pocisnąłem 30 km do Katowic, żeby zobaczyć dziś ten film i "boy oh boy" - było warto. To taki film, w którym brak wyraźnego kierunku fabuły, a większość czasu po prostu bujamy się po mieście w Californi w latach siedemdziesiątych. Motorem napędowym jest relacja miłosna dwójki bohaterów, która byłaby pewnie o wiele bardziej kontrowersyjna w dzisiejszych czasach, gdyż ona ma 25 lat, a on 15. Przez dwie godziny filmu mają różne zaskakujące przygody, wodzą się za nos i poznają wzajemnie. Całość utrzymana jest w bardzo luźnym, ale niezwykle angażującym tonie (przynajmniej dla mnie), a spotykane przez nich postaci czasem mają coś wspólnego z branżą filmową, co zawsze chętnie witam na ekranie. Jest śmiesznie, jest niespodziewanie emocjonująco i ogólnie polecam. Power of the Dog - widziany tydzień temu, ale dał mi sporo do namysłu. Lubię obserwować ludzi i doszukiwać się powodów takiego, a nie innego zachowania, a tutaj dostałem wspaniałą okazję do domysłów w postaci granej przez Benedicta. Fantastycznie napisany złoczyńca, który żyje przeszłością i trzyma w sobie wielki gniew, który promieniuje na jego ofiary. Napięcie jest zauważalne od pierwszych scen i choć film nie jest bogaty w typową akcję, to między bohaterami dzieje się mnóstwo ciekawych rzeczy. To taka pożywka dla umysłu, która zainspirowała mnie do ponownego zastanowienia się jaka jest geneza dobrze napisanych złych charakterów, których ten jest przykładem i który jest kręgosłupem tego filmu. Moim zdaniem warto spędzić te dwie godziny przez telewizorem.
  20. Wojtq

    Resident Evil 8 Village

    Gra za mną. Podtrzymuję zachwyt, głównie dlatego, że w ciągu tych 11 godzin nie szczędzono na zróżnicowaniu rozgrywki, a bombastyczną końcówkę przywitałem też z entuzjazmem. Fabuła to niezły absurd, ale najważniejsze, że gra się świetnie. W ciągu dwóch miesięcy, w czasie których zaliczyłem VII + VILLAGE stałem się wielkim fanem tej nowej odmiany Residenta i wpisuję REIX na listę najbardziej oczekiwanych gier.
  21. Wojtq

    Apple TV +

    Dużo filmów jest obecnie do kupna na promocji do 20 zł gdyby ktoś był zainteresowany.
  22. Wojtq

    Resident Evil 8 Village

    Tak, bohater jest durniem i trudno słuchać jakichkolwiek jego tekstów, ale mam za sobą 6 godzin gry i jestem zachwycony rozgrywką. W ciągu tych 6 godzin upchano dużo różnorodnej zabawy i mam wrażenie, jakbym zrobił tu dużo więcej niż w ciągu 15h Ghost of Tsushima, który ostatnio zarzuciłem. Jestem bardzo wdzięczny Capcom, że nadal tworzą takie staroszkolne, raczej liniowe gry, w których liczy się pomysłowość miejscówek i wrzucanie gracza w oskryptowane wydarzenia, przy czym nie mam wrażenia jakbym jechał po torach kolejowych. Ostatnio ogrywałem "siódemkę" i też było to dla mnie wspaniałe remedium na wszędobylskie otwarte światy w grach AAA. Nawet przekonałem się do kamery FPP, bo siadam blisko telewizora i ostro wbijam się w akcję. Idzie się dobrze wczuć chodząc po tych zamkach i opuszczonych domostwach. Jestem zachwycony.
  23. A to nie jest tak, że
  24. Wojtq

    Matrix Quadrilogy

    Dla mnie nie. Są takie filmy, ktore starają się bardzo wywołać jakieś emocje, a człowiek tylko siedzi obok i zastanawia sie "czy to już? Słyszę dramatyczną muzykę, ale nic nie czuję, a chyba powinienem". Ten film jest taki przeciętny nawet z technicznej strony. W jedynce każdy ruch kamery i każde ujęcie wydawało się pięknie przemyślane, a tutaj mamy mnóstwo cięć i dużo shaky-cam jak w jakimś generycznym filmie akcji.
  25. Wojtq

    Matrix Quadrilogy

    Jeśli ktoś ma wątpliwości czy chce oglądać ten film, to ja zdecydowanie odradzam. Nie ma w sobie ani kszty genialności pierwszej części, ani nawet wybujałej efektowności 2 i 3. To popłuczyny po po pierwszym filmie, jakby jacyś niedołężni fani chcieli koniecznie zrobić coś mądrego w tym świecie, ale brakowało im czegoś mądrego do powiedzenia. Film jest przegadany jak wiele scen z Reloaded i tak zastanawiam się, czy Matrix 1 był wypadkiem przy pracy? Ten film był tak sprawny, tak przemyślany (wizualnie, tematycznie, fabularnie), że aż trudno uwierzyć, że te same osoby robiły sequele, a co dopiero to cuchnące łajno (wiem, 4. robił jeden z bracio-sióstr). Są tutaj pewne interesujące koncepty, ale giną one w morzu żenady. Zaraz po seansie chciałem wrócić do rzeczywistości, w której nie widziałbym tego filmu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...