-
Postów
1 531 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wojtq
-
Wiadomo, że lepiej powstrzymać entuzjazm, ale i tak na myśl o całkiem nowej, oryginalnej historii umiejscowionej w unikalnym settingu i tak przebieram nogami (bo o SM wiadomo więcej niż to, że będzie i jak się nazywa, choć nie wczytywałem się za głęboko w spoilery latające po necie). Czego się trochę obawiam to zbytniego polegania na PTSD w kolejnych fabułach gier. Historie SH wcale nie muszą się opierać na powtórnym przeżywaniu krzywd, które się komuś wyrządziło, czego uczepili się wszyscy kontynuujący fenomen SH2.
-
To był twór skazany na niepowodzenie od samego początku. SH i studia z Ameryki zwyczajnie nie chodzą ze sobą w parze. Azjaci mają berety zryte w wyjątkowo unikalny sposób i potrafią tworzyć niespotykane wcześniej dziwy, podczas gdy Amerykanie są zbyt dosłowni w swym straszeniu skupiając większość swoich strasznych historii nie na psychologii i niedomówieniach, ale na jasno określonym, choć prawie niemożliwym do zatrzymania mordercy. Taka już jest ich kultura i moim zdaniem powinni dać sobie spokój z SH. Kulturowy miks zawsze był częścią SH, dlatego jestem ciekaw interpretacji Cichego Wzgórza od Polaków. Co prawda nie tworzą oni swojej gry od podstaw, ale siłą rzeczy zostawią na niej swój odcisk.
-
Masters of the Air już wylądowali, od razu z dwoma odcinkami (ma być 9). Początkowo jakoś nie mogłem się odnaleźć w tym kto dowodzi kim, itd., ale po drugim odcinku czuć dobrze braterstwo broni, i chociaż CGI jest zauważalne, to sceny w powietrzu mocno trzymają za pysk. Jestem zadowolony i czekam na więcej.
-
Jak widzę w grach takie rzeczy to mam ochotę przewrócić najbliższy stół. Gra może być liniowa, ale gracz musi mieć wrażenie, że to od niego zależy progres, a nie jest sprowadzony do maszyny naciskającej przyciski dokładnie wtedy, kiedy życzą sobie tego twórcy gry.
-
Dzięki za opinie, wstrzymam się zatem z zakupem, bo za stówkę wolę mieć wyzwanie, a nie relaks. Temat wspinaczkowy kiedyś fajnie podjął Grow Home, ale tam można było spaść i gra dawała fajne poczucie kontroli na rag-dollową postacią.
-
Reacher S2 skończony. Koniec końców jestem zadowolony, choć po tym szóstym odcinku byłem mocno skołowany i bałem się jakie kuriozalne akcje się jeszcze odwalą. Ale fajnie się to ogląda i zamknięcie jest satysfakcjonujące. Nieszczególnie przepadam za kryminałami, a w tym sezonie było strasznie dużo rozmów na temat intryg i śledztwa. Natłok informacji zabijał mi trochę radość z oglądania, ale wracałem do serialu, bo dobrze się ogląda Reachera i jego interakcje z ludźmi, a żarty z jego bezdomności wciąż mnie bawiły. Nie wiem, jakoś mi imponuje taka niezależność. S1 jednak znacznie lepszy.
-
Mówisz o drugiej części? Bo tytuł nieprecyzyjny. Jeśli tak to się zgadzam z dłużyznami. Pierwsza część była dopięta w sam raz, a w drugiej już chcieli za dużo. Mam wrażenie, że często tak bywa, że po sukcesie 1 części twórcy zostają zbyt rozochoceni i zamiast znów skupić się na zgrabnie opowiedzianej fabule, zaczynają więcej czasu "spędzać" z postaciami, bez wyraźnego powodu rozciągając historię (najlepszy przykład z gierek to chyba TLOU vs TLOU:P2).
-
A mnie się podoba. Taki niezobowiązujący, ale podnoszący ciśnienie. I o ile całą grę przeszedłem na trudnym poziomie, tak ten tryb odpalam na normalnym, bo tu jakoś bardziej daje mi w kość. Przeszedłem te miniaturowe Lost Levels i chętnie widziałbym więcej takich smaczków w grach AAA. A w grafice nie widzę różnicy, bo gram wciąż na tv FHD.
-
Chłopiec i czapla - kiedy człowiek myślał, że nie obejrzy już niczego nowego ze studia Ghibli, a tym bardziej od weterana animacji Miyazakiego, to dostał taki ładny prezent - niezwykle bogaty wizualnie i tematycznie, ale też przytłaczający swą ambicją. Ponownie Miyazaki stawia bardziej na budowanie nastroju, a nie czytelność fabuły, która początkowo mnie wciągała, a pod koniec mocno zdezorientowała. Wyobraźnia spuszczona ze smyczy potrafi zachwycać, ale powstały przez nią chaos nie działa dobrze dla opowiadanej historii - zwłaszcza jeśli reguły fantastycznego świata nie są jasno zarysowane i przez to generalnie wszystko może się zdarzyć. Ale to nie jest novum dla tego autora, traktującego często scenariusz jakoby dodatek do filmu. Tak więc film wygląda i rusza się wspaniale, i człowiek momentalnie wie, że ma do czynienia z filmem Ghibli - nikt nie maluje w filmach tak ładnie natury jak oni - te zielone zagajniki, bezkresne wody, przytulne domki na brzegu morza i wielkie nieba nad nimi chyba nigdy mi się nie znudzą. Muzyka Joe Hisaishi ponownie zachwyca i jej motywy łatwo wpadają w pamięć. Do tego film daje do myślenia i podejmowanymi tematami śmierci i dziedzictwa kieruje się raczej ku dojrzalszym widzom, co zaburzone jest przez umieszczenie tu postaci jawnie skierowanych do dzieciarni (o ile białe duszki są fajne, o tyle papugi już mnie denerwowały i wizualnie nie pasowały do reszty filmu). Mimo wad chętnie kiedyś do niego wrócę, żeby poustawiać sobie w głowie te wszystkie motywy i nasycić się nastrojem. Bo są tu sceny, które biorą człowieka z zupełnego zaskoczenia i potrafią wywołać gęsią skórkę. Z kilkoma filmami Miyazakiego miałem już tak, że za pierwszym podejściem były zbyt oszałamiające swą innością (np. Totoro, Spirited Away), a za drugim podejściem, kiedy mój mózg był lepiej dostrojony do ich rejestrów, wprawiały mnie w zachwyt i są teraz dla mnie filmami o wręcz leczniczych właściwościach. Może z tym będzie podobnie.
-
Tyle szukania dziury w całym. Jako fan cieszę się, że za 10$ dostanę nowe tryby do jednej z moich ulubionych gierek. Jej system walki jak najbardziej nadaje się do takich rogalikowych trybów, które można niezobowiązująco odpalić w wolnej chwili. Nikt tu nie obiecywał cudów po zmianach graficznych. ND ewidentnie szuka pieniędzy po wtopieniu bóg wie ile w rozwijanego multiplayera, ale to nie tak, że biorą tu pieniądze za nic.
-
Pięknie. Najbardziej mnie jara nowy tryb rogalikowy, bo wszystkie te systemy świetnie się nadają do takiego niezobowiązującego odpalania gry.
-
A powiedzcie, czy podobnie jak w pierwszym sezonie jest wrażenie
-
Takiej Abby to ja będę dopingował.
-
Ghostrunner II - swoimi zachwytami podzieliłem się w dedykowanym temacie, więc nie będę się zanadto powtarzał. Wspaniała gra z uzależniającą rozgrywką, stale dostarczającą nowych mechanik, aby uatrakcyjnić zabawę (motor to nie wszystkie nowości). Można przeboleć drętwe sekwencje w HUBie, gdzie nasi pomocnicy stoją jak kołki, bo na resztę gry nie szczędzono środków. Już w G1 grało mi się świetnie, a tutaj wszystkiego jest więcej i lepiej. Poziomy są zróżnicowane i dużo częściej niż w G1 trafiamy tutaj do znacznie większych aren, gdzie mamy pewną dowolność wyboru w uporaniu się z przeciwnikami. Również wizualnie jest bardziej różnorodnie niż w pierwowzorze, bo poza klaustrofobicznymi poziomami w wieży mamy też pustynny świat zewnętrzny (tutaj przyznaję, źe nie powala on graficznie, chociaż przemierzanie go na motorku jest super), ale też ściany zewnętrzne wieży gdzie dużo czasu spędzamy w powietrzu. Bardzo mi się podoba, że chociaż gra jest często bardzo wymagająca, to starcia z bossami nie są przegięte i nie są przygotowane z myślą "im dalej, tym dużo trudniej", a raczej "im dalej, tym inaczej", a częste checkpointy w trakcie walk sprawiają, że unikniemy tutaj irytacji znanej z Soulsów. Polecam mocno.
-
GOTY - Humanity Runner up - Ghostrunner II Rozczarowanie roku - brak Średniak roku - brak Najbardziej wyczekiwany tytuł 2024+ - z zapowiedzianych to będzie Silent Hill f. Na czym grasz? - PS5
-
Tak, dla mnie to jest ułomna gra, która wiele by chciała, ale sama nie wie do końca czego dokładnie. Mnie najbardziej podobały się te nieobowiązkowe etapy w grobowcach, gdzie trzeba rozwiązać środowiskową zagadkę. Widać w nich jakąś ciekawą inwencję twórców, bo reszta gry to maksymalna odtwórczość i nuda.
-
A Dinę widzieliśta? https://variety.com/2024/tv/news/last-of-us-season-2-cast-isabela-merced-dina-1235868899/ Co do samego serialu mam mieszane uczucia - początkowo bardzo mi się podobało, w połowie się obraziłem, a pod koniec znów wsiadłem na pokład (przedostatni odcinek to był mocarz). Kolejne sezony oczywiście chętnie obejrzę, ale ciężko o jakąś większą ekscytację, jak historię się zna. To bardziej ciekawość typu "ciekawe jak to pokażą i co zmienią".
-
Gra ktoś? Właśnie zaliczyłem etap z przejazdem po wnętrzu pewnego mecha i micha mi się cieszyła od ucha do ucha. Już jedynka była dla mnie ogromnym powiewem świeżości, a kontynuacja świetne dobudowuje tamten sprawdzony szkielet rozgrywki dodając kolejne bajery dające kupę radochy. Przede wszystkim ta gra robi dobrze to, co powinny robić platformówki - bawi samym poruszaniem się postacią. Te zrywy, skakanie po ścianach i między wrogami wciąż mnie cieszą, a twórcy co chwila zaskakują pomysłami na zróżnicowanie zabawy, czy to nowymi wrogami, ciekawymi etapami czy znacznie lepszymi niż w pierwowzorze etapami w cyberprzestrzeni. Obawiałem się, że otwarcie gry na większe poziomy zniszczy jej arcade’owy character, ale te obawy były bezpodstawne, bo otwarty świat zwiedzany na pewnym etapie gry tak naprawdę nie ma nic wspólnego z otwartymi światami znanymi z innych gier: przede wszystkim nie ma tu rozpraszaczy, side-questów, masy znajdziek, ale jest zawsze prosty cel i to mi się podoba. Dodanie bloku to też był dobry pomysł - to niby ułatwienie, ale gra się w to teraz jeszcze fajniej. Jaram się tym, że gry wciąż mnie mogą tak jarać jak ten tytuł.
-
Skoro marketing dopiero będzie startował to premiera pewnie gdzieś w październiku, na Halloween.
-
A Plague Tale: Innocence - zachęcony dwójeczką, która właśnie wylądowała w Plusie sięgnąłem po pierwszą część. Dawno gra nie budziła we mnie tak skrajnych emocji: z jednej strony zachwyt architekturą i pieczołowicie stworzonym światem, a z drugiej strony irytacja sznurkową rozgrywką. Lubię liniowe gry, ale nie lubię czuć, że jadę na szynach wytyczonych przez twórców pozwalających robić fajne rzeczy w ściśle przewidzianych momentach. No bo czemu jak w jednej sekcji jestem w stanie palić stosy siana, to w kolejnej te same stosy są już zupełnie żaroodporne? Gra obnaża słabości takich gier "story-driven", gdzie skrypt goni skrypt, a wszelkie inne mechaniki są jedynie dodatkiem do symulatora chodzenia. Nawet sekcje skradane to takie "popychadło gałki", bo szczęśliwym zbiegiem okoliczności wszyscy się odwracają wtedy, kiedy trzeba żebym przeszedł. Może już grałem w za dużo gier tego typu, że takie proste rozwiązania mnie nudzą. Dopiero pod koniec, gdy doszło dużo mechanik do walki i radzenia sobie ze szczurzym pomiotem miałem znacznie większe wrażenie obcowania z grą, a nie interaktywnym filmem. Ponarzekałem, ale teraz pora na pochwały. Jak wspomniałem na początku gra zachwyciła mnie architekturą. To jest coś pięknego. Tak bogato stworzonego XIV-wiecznego świata jeszcze w grach ani w filmach nie widziałem. Te zamki, ciasne uliczki w opanowanych przez plagę miasteczkach, klimatyczne klasztory na wzgórzach, pięknie oddane lasy - czuć w tym wszystkim ogromną pasję i zaangażowanie Francuzów do pokazania kawałka ich dawnego świata. Bardzo podobały mi się też sekcje przedzierania się przez stosy zwłok, zarówno ludzkich na spowitym mgłą polu bitwy, jak i zwierzęcych. Dużo w tym wszystkim typowej dla gier przesady, ale wygląda to świetnie. Historia jest wciągająca, a bohaterowie budzą sympatię, nawet jeśli od czasu do czasu muszą kogoś poświęcić (super scena ze świnką albo z żołnierzem, któremu noga utknęła na polu bitwy). Do tego wszystkiemu przygrywa fantastyczna muzyka instrumentalna, brzmiąca zarówno pięknie i złowrogo, a motyw przewodni wpada w ucho. Jak wspominałem na początku: gra budząca we mnie skrajne emocje, ale koniec końców będę ją dobrze wspominał. Liczę jednak, że w Requiem będzie trochę więcej gry w grze.
-
Saltburn - mocno czuć tu inspiracje ‘Call Me by Your Name’, zarówno jeśli chodzi o tematykę, jak i ciepły letni klimat. O ile jednak w tamtym filmie dramaty rozgrywały się w bardzo osobistej, kameralnej skali, tutaj dostajemy dramę z przytupem, gdzieniegdzie może aż za dużym, ale zdecydowanie wartym uwagi. Szczególnie mi się podobał klimat uniwerku, a później zwichrowana rodzinka Felixa. To co prawda kolejny już komentarz na oderwanie od rzeczywistości bogaczy tego świata, ale nie widziałem jeszcze, żeby ktoś tak fajnie użył konwenansów jako broni przed negatywnymi emocjami (rewelacyjna scena z czerwonymi kotarami!). To ogólnie fajny "hang-out movie", gdzie po prostu jesteśmy z tymi bohaterami i przez większość czasu nie spieszymy się z jakąkolwiek intrygą. Dużo tu psychologii, drobnych słów rzucanych przypadkowo jakby gdzieś zza kadru, które mają ogromne znaczenie. Co mi jednak nie zagrało to postać głównego bohatera, którego motywacji nie mogłem zrozumieć przez co zakończenie pozostawiło mi pewien niedosyt, a sam sposób rozwiązania pewnych tajemnic uważam za dość tani i właściwie nie wprowadzający nic ciekawego. Ogólnie myślę, że warto (ale nie z rodziną do kotleta, bo takich cudacznych scen seksu jak w tym filmie to dawno nie widziałem).
-
FIXED
-
Zapraszam do podzielenia się swoimi TOP 5 najlepszych filmów, które widzieliście w tym roku po raz pierwszy. Nie muszą to być zatem filmy wydane w tym roku. Często nadrabiamy zaległości sprzed wielu lat, więc niech to będzie miejsce, gdzie takie starsze dzieła mogą znów zabłysnąć w świetle forumkowych reflektorów. Dlaczego tylko 5? Bo w tym cała zabawa, żeby z bólem serca odsiać nawet te 'bardzo dobre', a na podium zostawić te najlepsze i najbardziej satysfakcjonujące produkcje. Oto moje TOP 5 filmów obejrzanych po raz pierwszy w 2023 5. Jeźdźcy Sprawiedliwości (2020) - dramat, komedia i film akcji połączone w zupełnie nieoczywisty, ale bardzo odświeżający sposób wychodzący naprzeciw utartym schematom filmowym. Świetnie to wszystko ze sobą współgra. 4. Godzilla Minus One (2023) - największe zaskoczenie tego roku. Zapewnia świetny spektakl (uwielbiam te statki i pociągi, którymi ciska Godzilla!) to jeszcze dostarcza bardzo emocjonującej historii o ludziach próbujących się odnaleźć w powojennych realiach. Dawno tak mocno nie ściskałem fotela w kinie jak podczas finału tego filmu. 3. Życie na podsłuchu (2006) - film kompletny, dramatycznie dopięty na ostatni guzik niczym w jakiejś szekspirowskiej tragedii. Dał mi wielką satysfakcję. 2. Chłopi (2023) - mam słabość do ludowych klimatów i ten film nakarmił mnie nimi do syta. W Jagnie idzie się łatwo zakochać i cieszę się, że nic nie pamiętałem ze szkoły, dzięki czemu końcówka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest o czym myśleć i jest się czym zachwycać. Ścieżka dźwiękowa to majstersztyk. IMO lepszej nie było w tym roku. 1. Fabelmanowie (2022) - zawsze szanowałem Spielberga za jego dorobek, ale ten film wrzucam do mojej osobistej topki wszech-czasów. Wszystko mi się tutaj podobało: jego nostalgiczny klimat w scenach z dzieciństwa, rodzinne dramaty, konflikty głównego bohatera i dużo, dużo wartościowych rozmów. Wspaniałe przeżycie.
-
No właśnie, nie miałem. A w biblioteczce Extra ni ma.
-
Zastanawiałem się nad zakupem nowego PoPa w styczniu, ale w tym przypadku szkoda wydawać hajs na nowości, których cena i tak szybko spada. W jedynkę Plague Tale jakoś nigdy nie grałem, więc teraz wezmę w promce i styczeń spędzę z "Opowieścią o zarazie".