Horizon Zero Dawn
Rzemieślnicza robota. Chyba najlepsze podsumowanie tego tytułu. Miks kilku znanych gierek. Świat gry i mapa wzorowane na Far Cry'a, poruszanie się to Assasyn, strzelanie jak w Uncharted, walka z ludźmi przypomina tę z inFamous, a walka z robotami... no właśnie tutaj to jest już coś oryginalnego. Walki dają mocno radę, szczególnie z większymi bydlakami. Dobra rozgrzewka przed remakiem SoTC'a? Oby. Ale wracając do podobieństw. Rozmowa z NPC'ami, szczególnie ustawienie kamery to ostatni Wiedźmin jak choooj. Z naszej rodzimej produkcji próbowano także zaczerpnąć pomysł na zadania poboczne, ale tutaj zdecydowanie nie pykło. Historia każdego z NPC'a zupełnie mnie nie obchodziła, nudne to wszystko jak flaki z olejem. O konstrukcji samych zadań pobocznych nawet nie ma co wspominać, tak beznadziejne side questy widziałem ostatnio w Dragon Age'u Inkwizycji. Przyjdź, zabij i wróć. Czasami urozmaicane, albo w sumie nie, głównie urozmaicane śledzeniem śladów przez fokus. Holendrzy przesadzili z korzystaniem tego gówienka, który znajdujemy na początku gry. Gry, która zaczęła mnie nużyć swoim gameplayem, ale wciąż trzymała mnie mocno przy sobie dzięki... historii. A raczej tym co się stało z "przedwiecznymi". Kto by pomyślał, ale Guerilla Games w końcu zrobiła tytuł, który przyciąga fabułą. Przynajmniej mnie. Także, żeby się nie przemęczać za bardzo, zmniejszyłem sobie poziom trudności i chłonąłem historię oraz audio logi zostawione przez "nas" dla przyszłego pokolenia. Bawiłem się dzięki temu świetnie i jakąś godzinkę temu skończyłem tę produkcję, będąc bardzo usatysfakcjonowanym zakończeniem i symboliką zawartą w pewnych scenach. To się twórcom KZ udało. O grafie nawet nie wspominam, nie jedna gra mając liniową strukturę chciałaby tak wyglądać, a tutaj grafa wypala gałki oczne będąc open worldem, a grałem tylko na amatorze. Klasa światowa. Jako całość mocno dobra gra.
8-/10